"Ta, a jeszcze przed chwilą chciałeś ich zostawić na pastwę Morra" powiedział w myślach niewypowiedziane na głos myśli łowczy. No cóż, cokolwiek Kiesce chodziło po głowie dobrze, że przejrzał na oczy i wrócił do swojego trzeźwego ja. - Nie zwlekajmy więc, czas nas goni, a im bardziej zwlekamy tym bardziej bóg w którego mordercy wierzą się cieszy... jeśli w ogóle w bogów wierzą. - powiedział z powagą myśliwy, po czym dodał - Nie będzie łatwo Kieska, ale jak Taal da to ujdziemy z życiem i zarobimy za cało doprowadzoną korespondencję, wraz z gońcem. Żarcie i wodę trzeba zabrać, bo nie będzie czasu na sidła czy polowanie. Muszę całą uwagę poświęcić nawigacji. Bezpieczeństwo zostawiam wam, choć i ja po części się tym zajmę.
Skoro plany zostały ustalone nie było co zwlekać w oczach byłego kłusownika. Teraz pozostawało zabrać prowiant i wodę na tydzień, obrok na cztery dni i wyruszać. Konie mogą się żywić w dziczy, ale żarło dla nich poczciwe też dobrze zabrać. Skoro mają im służyć długo, to dobrze i o nich pomyśleć. Gwiazdka była dobrym wierzchowcem i nie uśmiechało mu się sprawiać by ta się męczyła, aż nad to co trzeba.
Oby Taal i Rhya im sprzyjali. Nie chciał umierać, nie chciał się zgubić i zdecydowanie miał po co żyć, a jak bezpiecznie się przeprawią, to obiecywał w duszy złożyć ofiarę dziękczynną, całopalną, w czasie najbliższego nowiu. Może nie był wybitnie wiernym wyznawcą boskiej pary, ale miał w sobie zakodowany głęboki szacunek dla Pana Natury i Matki Ziemi. Kto wie, może właśnie dzięki ich łasce dane mu było przeżyć co niebezpieczniejsze spotkania w przeszłości. Nie jemu wiedzieć, ale nadzieja zawsze pozostawała.
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! |