Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2016, 21:25   #8
Seachmall
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację
Nie był pewien gdzie właściwie powinien wrócić. Pomieszczenie w którym się obudził ciężko było nazwać pokojem dla gości a basen z mętną cieczą łożem. Nie mniej podążał korytarzami pałacu z nadzieją, że Władca czy też Niebieskooka pomyśleli o wszystkim. Był niemal pewien, że droga którą wracał nie jest dokładnie tą którą przyszedł. Absolutnej pewności nabrał otwierając drzwi do jak mu się wydawało komnaty.

Widok który ujrzał za drzwiami był mu dziwnie znajomym. Rozświetlone latarniami i lampionami miasto, pomimo później pory pełne życia. Najbardziej jednak zdumiała go architektura, było w niej wiele elementów które znał z czasów dzieciństwa lecz których nie widział nigdy już później.
Zamrugał kilka razy, aby upewnić się, że to nie sen. A możeby tak… chyba nie zaszkodzi… prawda? Zdjął ostrożnie swoją "twarz", po czym przeszedł przez drzwi. Upewnił się, że zostaną otwarte i zapamiętał gdzie się znajdują. Postanowił odrobinę się rozejrzeć i ustalić czy to naprawdę Kara-Tur… i która jego część.
Minęła go para przechodniów zmierzająca do herbaciarni. Pozdrowili go uprzejmie a wówczas Jhin zdał sobie sprawę, że musi być to jedno z miast zachodniej części imperium. Ludzie bowiem mieli rysy podobne lecz nie dokładnie takie jak jego klan, widać płynęła w nich też krew przybyszy z Faerunu. Podobnie pierwsze wrażenie co do architektury szybko minęło i teraz dostrzegał równie wiele elementów zachodnich.
Przy stolikach siedzieli ludzie, rozmawiali i śmiali się z własnych opowieści. Niektórzy grali w jakiś rodzaj gry planszowej, tej jednak Jhin nie rozpoznał.
- Wyśmienita herbata dla szanownego gościa. - zaprosił go do zajęcia miejsca właściciel jednego z owych przybytków.
Jhin uniósł brew. Dobrze, że Twarz Demona jest bezpiecznie schowana inaczej pewnie reakcje wszystkich na przybysza byłaby inna. Dla pewności sprawdził swoje kieszenie, po czym pokręcił głową.
- Wybacz gospodarzu, ale nie mam funduszy, aby wynagrodzić twoją gościnność.
Właściciel herbaciarni zrobił dziwną minę jakby nie był pewien co gość ma na myśli. Z pomocą w rozwiązaniu trudnej sytuacji przyszedł młody człowiek popijający aromatyczny napój czytając książkę.
- Stokrotne przeprosiny za wtrącanie się w wasze sprawy lecz wydaje mi się, że nowy gość mówi o zwyczaju płacenia za gościnę.
W tym momencie gospodarz rozpromienił się tłumacząc bardziej gestami niż słowami, że nie ma nawet o czym mówić i bardzo przyjemnie będzie mu powitać nowego gościa.
- Proszę spocząć, przygotuję zaraz jedną z moich nowych mieszanek.
Wzruszając odrobinę ramionami Jhin spoczął i spojrzał na młodzieńca.
- Dziękuję za pomoc, zbyt długo najwyraźniej spędziłem z dala od rodzinnych stron. Obce zwyczaje stały się dla mnie normą.
- Być może zatem opowieść dla zgromadzonych? Lubimy opowieści z dalekich stron.
Jhin się zastanowił chwilę, bardem nie był, ale pamiętał, że opowiadał młodym akolitom opowieści o Kara-tur, tak żeby zainspirować.
- Podajcie więc temat, zachód to miejsce osobliwe, a ludzie tam jeszcze dziwniejsi.
Zrobił się niewielki szum kiedy inni goście herbaciarni zwracali ciekawie spojrzenia w stronę Jhina. Odważniejsi przysunęli się nawet bliżej zaś młodzieniec zastanowił się chwilę i rzekł:
- Ciekawi jesteśmy wielu rzeczy, czy nauka tam rozkwita, jaką sztukę tworzą tamtejsi ludzie, jaką wyznają filozofię.
- To pytania dla mądrzejszych ode mnie. Mogę powiedzieć tyle, każda z tych rzeczy, o które zapytałeś jest zależna od miejsca, gdzie się znajdujesz. Istnieją tam krainy, gdzie ludność żyje pod gwiazdami, a pismo służy im tylko do zaznaczania gdzie znajdują się zagrożenia. Inne natomiast, prosperują w sztuce, nauce i filozofii… tak naprawdę kraina jest tym bardziej prosperująca im większy ma kontakt z elfami… - nie zdążył się ugryźć w język. Kara-tur miało kilka, nie ludzkich ras, ale nie kojarzył żadnej odmiany spiczastousznych.
- Sildëyuirianie? - Upewnił się młodzieniec, nie chcąc najwyraźniej pozostać ignorantem.
- Oni używają innego słowa… Tel'Quesal? Trochę niżsi od ludzi, wątlejszej budowy, ostre podbródki, długie spiczaste uszy.
- Opis się zgadza a i nazwa brzmi podobnie do innej określającej ten lud, Ruar-tel-quessir. Może to pokrewne ludy? - Młodzieniec zamyślił się. - Diskonały temat na moja następną pracę badawczą. Przyjmij me tysiąckrotne podziękowania gosciu. - W między czasie gospodarz przyniósł Jhinowi gorący aromatyczny napar w pięknie zdobionym kubku.
Jhin kiwnął głową młodzieńcowi, ujął delikatnie naczynie i spokojnie napawał się zapachem wywaru zanim zaczął go pić.
- Religia na zachodzie jest natomiast… niezwykle skomplikowana. Bogów i panteonów więcej niż faktycznych wyznawców. I wszyscy zwaśnieni.
- Religia… - Zastanowił się przez chwile. - To wówczas kiedy pokłada się zaufanie w dziwnych abstrakcyjnych bytach, prawda? Czytałem, że wyznawcy ufają tym bytom prawie tak bardzo jak ufa się Władcy, lecz owe istoty często odwracają się od wiernych.
Zaś napar był niesamowicie pociągający w zapachu a gdy Jhin go skosztował okazał się równie bogaty w smaku do tego był wspaniale harmoniczny, wręcz idealny. Spokojnie zamknął oczy, aby zebrać myśli. To najwyraźniej nie były jego ziemie, przynajmniej nie tak jak je zapamiętał. Teraz najwyraźniej rządził tu "Władca", cóż może uda mu się zaciągnąć trochę wiedzy o swych "dobroczyńcy".
- Czy abstrakcyjne? Określiłbym bogów bardziej jako… kwintesencje idei. Bóg łowów to straszliwy drapieżnik, bogini miłości to piękna, obfita kobieta. - Jhin ponownie upił trochę herbaty - Wyznawcy ufają im w zależny od siebie sposób. Niektórzy, oddają im tylko należyty szacunek i wolą polegać na własnych umiejętnościach, inni nie potrafią opuścić domostwa nie wznosząc prośby do swego opiekuna, jeszcze inni poświęcają swoje życie służbie bogom i szerzeniu ich idei. Na tych, kapłanów, zsyłają moce normalnie zarezerwowane dla mędrców studiujących mistycyzm.
- Wydaje się to dziwne i niezorganizowane, jednak w sobie romantyczny urok. - Zamyślił się młodzieniec.
- Och, jak wszystko co romantyczne ma to też swoje brzydkie strony.- Jhin nie pamiętał dużo z "tamtej" strony. Pamiętał jednak jedno, jedna rzecz, która wypaliła mu się w duszy - Bogowie, są bardzo, BARDZO zazdrośni o śmiertelnych. I chcą mieć ich jak najwięcej, dlatego też obiecują miejsce, u siebie w swojej własnej małej niebiańskiej domenie, jeżeli dobrze służyłeś za życia. Jeżeli jednak twoje życie nie było oddane żadnemu z nich, czeka cię wieczna katorga, jako jeden z miliona bloczków ogromnego muru, aż w końcu przestajesz istnieć.
Młodzian wzdrygnął się na tę myśl.
- Cóż za odrażające istoty. Władca nigdy nie pozwolił by na coś takiego, on nas chroni bezwarunkowo.
Jhin szczerze wątpił w te słowa. Jedyna definicja rzeczy "bezwarunkowych" jaką znał to: Warunki są, ale nie musisz ich znać.
- Naprawdę? Wybacz, przez ostatni czas byłem w miejscu, z którego normalnie się nie wraca i jestem trochę… zacofany w swojej wiedzy. Możesz powiedzieć mi więcej?
- Ależ śmiało pytaj o co chcesz, jestem twoim dłużnikiem za opowiedzenie mi o bogach i tel’quesal. - niepewnie powtórzył nazwę elfów jaką podał mu Jhin.
- Więc… kim on jest? Skąd się wziął? Co zrobił na tych ziemiach? Czy chociażby jak wygląda.- odłożył puste naczynie po herbacie.
- Władca? Był tu… od kiedy sięga nasza historia, nikt nie wie skąd się wziął. Może był tu od zawsze. - Młodzieniec unikał odpowiedzi na pytanie o wygląd władcy lub po prostu nie potrafił jej udzielić.
- Rozumiem, ale powiedziałeś, że nas broni. Przed czym?
- Przed wszystkim. Na włościach władcy nie będziesz niepokojony, twoja wolność nie zostanie zagrożona ani nie zaznasz ubóstwa. Niestety nawet Władca nie jest wszechmocny więc ciągle śmierć ma nad nami władzę w ostatnich chwilach życia.
-I jak na razie to wszystko się sprawdziło? - Jhin się zamyślił. Nie był żadnym światłym mędrcem, który spędził całe życie rozważając istotę śmiertelnych. W swoim życiu nauczył się jedno. Osoba, która narzuca ci standardy życia, oraz ma zamiar załatwić swoje sprawy za pomocą wskrzeszonych istot pokroju Twarzy Demona, na pewno nie jest kimś, kogo normalnie chciałoby się widzieć na tronie. Na szczęście to nie problem Jhina, ale zanotował sobie to wszystko. Nie wie w jakim stanie jest obecnie Faerun i jak długo potrwa zanim Władca się połasi i o te ziemie.
- Naturalnie tylko dzięki ogromnej mądrości Władcy. Nie wyobrażam sobie nawet by ktokolwiek inny mógł tego dokonać.
- Wielu próbowało jak sądzę. Głównie poprzez zniewolenie wszystkich wokół. Jemu się jednak najwyraźniej udało. Czy… widujecie go? Pojawia się czasem, aby zobaczyć ziemie, które cieszą się pokojem, którym je obdarował?
- Kiedyś podobno przebywał wśród zwykłych ludzi bardzo często. Jednak za mojego życia widziałem Władcę tylko raz, miałem wtedy cztery lata… - Rozmówca Jhina na chwile oddał się wspomnieniom. - Nigdy nie zapomnę tego momentu kiedy spojrzał mi w oczy i rzekł “wyrośnie na wielkiego mędrca”.
Ciekawe jak ci idzie… pomyślał Jhin. Więc, przynajmniej dwie dekady odkąd ktokolwiek widział Władcę w tych stronach, a nadal jest tu najwyraźniej spokój. Wiec albo naprawdę wybił wszystko wokół, albo sam fakt, że określił te ziemie jako swoje zapewniają im bezpieczeństwo. Mimowszystko…
- A inne rasy? Orki, smoki, Oni… na prawdę nic nie nęka tych ziem, od czasu jak Władce objął je swoją ochroną?
- Nikt nigdy nie słyszał o przypadku naruszenia prawa władcy. Na te ziemie może wejść każdy kto go przestrzega lecz nie zdarzyło się jeszcze by ktoś je złamał. - Młodzian dobrą chwilę zastanawiał się po czym dodał. - Nie, nigdy.
Jhin walczył z odruchem, aby się wzdrygnąć. Naprawdę moc jaką posiadał ten "Władca" musiała być niebywała.
- I nikt też mu się nie przeciwstawiał? Skoro nie zawsze tu był, to znaczy, że jego wpływ się rozszerza… i wszyscy go przyjmują? Nie ma opozycji?
- Władca jest tutaj dłużej niż ktokolwiek pamięta, nie wiem czy jego wpływ się rozszerza. Tak samo nie wiem dlaczego ktokolwiek miałby się przeciwstawiać władcy, to niedorzeczne.
- Ludzie czasem lubią egzekwować swoją wolną wolę. Czasem po prostu sądzę, że wiedzą lepiej. Nie ważne czy to prawda czy nie. Wolą wsadzić rękę w mrowisko tylko dlatego, że ktoś im zakazał.
- Niedorzeczne, Władca daje nam pełną wolność. Czego jeszcze można by chcieć?
- Mówię tylko jak jest z mojego doświadczenia. Ludzie żyją krótko, więc aby poczuć, że mają jakiś wpływ na świat, złamią zasady chociażby po to, żeby wszyscy wskazali na jego grób i powiedzieli "To ten głupiec, co złamał zasady".
- Nie znam nikogo kto myślałby w ten sposób. W dodatku łamanie praw Władcy… niemożliwe.
- Uwierz mi, znam się na ludziach. Zawsze znajdzie się jeden taki. Nawet na tysiąc innych, którzy będą posłuszni. Zawsze zjawi się ten, który nie chce aby dobrze wspominano go.
- Może… może masz rację. Zapewne dlatego Władca pozwala by każdy kto nie chce żyć według jego prawa mógł odejść i znaleźć miejsce dla siebie. Dziękuję po raz kolejny, wcześniej nie rozumiałem tego prawa.
 
__________________
Mother always said: Don't lose!
Seachmall jest offline