Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2016, 00:22   #22
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Karczmarz zaprowadził Jeroma niosącego ojca do pokoju. Otworzył drzwi, a potem pomógł ułożyć rannego na łóżku.
- Posłałem chłopka po medyka - powiedział.
- Dziękuje ci…
- Amin Hann.
- Dziękuje ci Amisie Hann
- powiedział Jerome ściskając jego dłoń. Ten machnął ręką.
- Pomoc komuś w potrzebie jest naszym obowiązkiem.
- Ale nie każdy się z obowiązku wywiązuje
- odparł Jerome.

*
Medyk obejrzał dokładnie rany, coś pomruczał pod nosem.
- Dobra robota, niema czego poprawiać. A i to mu uratowało życie. Ja więcej tu nie zrobię.
Pogrzebał w swojej torbie i wydobył dwa słoiczki.
- Smarujcie panie tą maścią stłuczenia i… czekajcie. Tylko czas tu może pomóc.
- Dziękuję, ile się należy za poradę i maści?

Machnął ręką i powiedział:
- Wiele nie zrobiłem, także tyle co za maść.

Gdy medyk poszedł Jerome usiadł na krześle i patrzył na nieprzytomnego ojca. Zagrzmiało. Dopiero po chwili uprzytomnił sobie, że to burczy mu w brzuchu. Wstał i zamknąwszy drzwi pokoju zszedł na dół.
- Znajdzie się coś do jedzenia, panie Hann?
- Bigos mam na ogniu, a mogę i podgrzać gąskę, wczoraj pieczona.
- Wezmę bigos, gąskę też podgrzejcie panie Hann. I coś do picia.

Usiadł pod ścianą po lewej tuż przy schodach na górę siedziała kobieta nie tak dawno zaczepiana przez jednego z mężczyzn, którzy teraz siedzieli po drugiej stronie.
Jeden nachylił się do drugiego i rzekł ściszonym głosem:
- Kurwy znowu zjeżdżają do miasta.
- Ciszej.
- Będą kraść dzieci.
- Lepiej się ucisz głupcze.
- kompan złapał go za ramię i pociągnął do wyjścia.
Jerome jedząc, odprowadził ich wzrokiem do drzwi, potem dyskretnie zerknął na kobietę. Nie sprawiała wrażenia zalęknionej.

Dopił wino i odsunął talerz z kośćmi.
- Wyborna gąska - pochwalił.
- Głodniście to i wam smakowała - odparł karczmarz.
- Wiem co mówię, śmiało mogła by gościć na szlachecki stole. Potrzebuje kupić parę rzeczy, gdzie znajdę tu rynek.
- Niedaleko, skręcisz panie po wyjściu z karczmy w prawo, potem cały czas prosto. Aż dojdziesz do fontanny, tam skręcasz w prawo i już będziesz widział panie rynek. Po drodze także miniesz sklepy i stragany.

Skinął głową w podzięce i ruszył do drzwi zostawiając na ladzie srebrną monetę.
Ciężko był o by nie trafić na rynek, sporo ludzi zmierzało w tamtym kierunku, albo stamtąd wracało. Szybko znalazł to czego szukał, potargował się raczej dla zasady i by zabić jakoś czas niż z prawdziwej potrzeby. Lusterko nie było duże, ale takie potrzebował. Załatwiwszy najważniejszą sprawę, pokręcił się po rynku.
- Witam panie w ten piękny dzień - powiedział nagle facet z tacą zawieszona na szyi pełną smażonych kiełbasek. - Może kiełbaskę? Z prawdziwej wieprzowiny. Jeszcze wczoraj świnki biegały w chlewiku. Taniutko. Gardo sobie podrzynam takimi cenami.
Jerome kupił smażoną kiełbaskę. Zawsze miał do nich słabość, a ta była z “prawdziwej wieprzowiny”. Choć Jerome podejrzewał, że siedzący koło sprzedawcy pies nie tyle żebrał o resztki co raczej był żywą reklamą produktu. Normalnie chłopak rzucił by resztkę psu, ale nie chciał go sprowadzać na niecną drogę kanibalizmu. Dlatego też odszedł odprowadzony niepochlebnym psim spojrzeniem.

Popytał jeszcze od ceny koni pociągowych i osłów oraz wozów i dwukółek. Planował jak tylko ojcu się poprawi ruszyć przez Cienie.

W końcu wrócił do karczmy, zamówił dzban mocnej okowity i ruszył na górę. Karczmarz sam z siebie dorzucił dwa solone śledzie.
- Dziękuję, panie Hann. Myśli pan o wszystkim. Chyba się zdrzemnę po tym - podniósł dzban znacząco - Jakbym nie zszedł na kolację to proszę się nie kłopotać.

W pokoju sprawdził co z ojcem, ale było bez zmian. Położył lusterko i dzban na stoliku i usiadł. Czas było na zaklęcie prawdy, zbyt wiele rzeczy nie pasowało Jeromowi. Ale zanim zaczął splatać zaklęcie, zamknął drzwi i podparł je krzesłem. Potem upewnił się że ojciec naprawdę śpi. Kiedy był gotowy przywołał Wzorzec i obejrzał ojca dokładnie. Szukał zaklęć czy innych zabezpieczeń lub pułapek. Nie zamierzał doprowadzić do interferencji zaklęć czy uruchomić jakiegoś paskudnego czaru.
 
Mike jest offline