Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2016, 11:04   #10
Googolplex
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
Niebieskooka przyszła po Jhina niedługo po tym gdy zakończył konwersację z młodym człowiekiem. Odprowadziła go do pokoju który specjalnie dl niego przygotowano i nie był to -jak mógł się obawiać - pokój z basenem śmierdzącej cieczy lecz wygodna komnata w jednej z pałacowych wież. A widok z niej roztaczał się wspaniały, mężczyzna miał wrażenie, że gdyby tylko zechciał mógłby zeskoczyć z balonu i po kilku chwilach znaleźć się znów na ulicach miasta otaczającego pałac. Lecz zamiast tego wybrał łoże. Jego ciało dopominało się snu i należnego wypoczynku.

Obudziła go rano. Znów ta sama niebieskooka niewiasta która od wczorajszego wieczora zdawała mu się być jedyną prócz gości mieszkanką pałacu. Po krótkiej wymianie uprzejmości podążyli razem do niedalekiej komnaty.

***

Pukanie do drzwi otrzeźwiło Raveliona znacznie lepiej niż resztki lodowego tworu. Wyraźnie sugerowało, że osoba pukająca za chwilę wejdzie do komnaty niezależnie od tego czy usłyszy zaproszenie.
Po otwarciu drzwi ujrzał przed sobą niebieskooką Tifareth i czerwoną maskę Jhina. Nie był to szczególnie przyjemny widok, maska choć sama w sobie niezbyt straszna w jakiś nieuchwytny sposób deprymowała maga. Może to przez te martwe oczy jej właściciela albo sam fakt, że zasłaniała większość twarzy. Już zamierzał się przywitać gdy…

***

Wściekły jak rój rozjuszonych szerszeni Ylvaan szybkim marszem przemierzał korytarz. Jego irytacja rosła z każdym krokiem od kiedy odkrył, że wygodne mroczne przejścia nie działają za dnia i musi pokonać spory dystans. Minął już jedne schody i skrzyżowanie. Był jednak pewien, że nie zależnie którą drogę obierze to w końcu na kogoś trafi.
Przyśpieszył kroku, cierpliwość mu się kończyła a dłonie coraz mocniej zaciskał na rękojeści podwójnego ostrza. Prawie nie zwracał uwagi na mijane zbroje służące w tej części pałacu za ozdobę. W przeciwieństwie do głosów które słyszał zbroje go nie interesowały, przyspieszył jeszcze bardziej tak, iż teraz prawie biegł.

- Pan Ylvaan, doskonale się składa, właśnie mieliśmy po pana iść. - Przywitała elfa Niebieskooka. - A teraz jeśli panowie pozwolą… - Nie zdążyli, nie pozwolić.

***

Sala audiencyjna, w której nagle się znaleźli przeniesieni zaklęciem Tifareth, była niemal wierną kopia sali bankietowej. W tej jednak nie było stołów a jedynie wypolerowany do połysku czarny marmur posadzki. Ścian nie zdobiły niepokojące freski lecz kolekcja najróżniejszej broni białe. Podobnie jak w bankietowej tak i w tej sali stał tron i podobnie jak przy ich kolacji był pusty. Brakowało Władcy który mógł by na nim zasiadać i, o czym przekonali się szybko, brakowało również humorzastej złotej elfki.

Przynajmniej na Avaliye nie musieli długo czekać, zjawiła się po kilku chwilach w towarzystwie młodego chłopca. Wymienili ostatnie zdania i chłopiec odprowadził ją do jej towarzyszy.
Po czym sam zajął miejsce na tronie.
Niebieskooka Tifareth jak na komendę skłoniła się wytwornie i rzekła:

- Niechaj chwała będzie Władcy po wsze czasy!

Tymczasem w Waterdeep
- Możni Lordowie, Wasza Wysokość! - Naradę przerwała - wpadajac z trzaskiem otwieranych butem drzwi - młoda kobieta w stroju maga Gildii Przewodników. - Wspaniałe wieści. Armia się zatrzymała!
W sali rozległy się szepty by po chwili przerodzić się w głośne okrzyki jeden przez drugiego...
 
Googolplex jest offline