Cytat:
Napisał Ingwar Goblin ja cię proszę odróżnij utarczki słowne w grze a w komentach . |
Nie, i co mi zrobisz?
Jakoś mało prawdopodobna wydaje mi się wielka miłość między postaciami, gdy gracze w swoich wypowiedziach dzielą BG na dwa obozy (tak, ja też
). Może jak zostanie przy życiu 1/5 z tych co zaczęli, to wzajemne relacje się poprawią -
we will see, jak to mawiają wyspiarze.
Cytat:
Napisał Ingwar Zwróciłeś się do kogoś z najemników z prośbą o tarczę? nie, więc nie wiesz jaka by była reakcja. Skad wiesz że bym ci jej nie dał,a potem zebrał na klate bure od Hieronima dla przykładu tak podam. |
Nie, ponieważ Magnus swoją tarczę ma. To był tylko niedokładny cytat dotyczący relacji między ekipami, który z serdecznością nie ma za wiele wspólnego raczej
Cytat:
Napisał Ingwar Jednak faktem jest że nie robi się tak że najpierw się komuś pluje w ryj, a potem prosi o coś. |
A ktoś tu pisał, że relacje są ok, tylko Schulz miał rzekomo kogoś obrazić?
Sam widzisz, jak jest i jakie są reakcje graczy. Mam myśleć, że reakcje BG będą inne? No way
Po prawdzie to takie relacje są całkiem zrozumiałe i naturalne. Tak po prostu było kiedyś (a całkiem często nawet teraz się zdarza).
Cytat:
Napisał Ingwar Cóz wieś na ten czas w większości albo zignorowala nas albo cicho wsparła schulza to nic się nie zalatwilo |
Jakoś najemnicy też nie kwapią się do zawierania przyjaźni. Czyżby byli zbyt dumni, żeby gadać z chłopstwem?
Wedle mojej oceny wbicie na kwadrat uzbrojonego po zęby oddziału w momencie, gdzie ludzie myślą tylko o tym, żeby kogoś zaszlachtować (że nie wspomnę o wyraźnych sygnałach Hieronima, że kielich zabierze choćby siłą) nie jest raczej okolicznością sprzyjającą zawieraniu nowych znajomości, prawda?
Jak to sobie wyobrażasz? Że miejscowi zaproszą najemników na pieczonego świniaka, samogon i ogóreczki? "Cześć chłopaki, dobrze że wpadliście - poniesiecie nasze klamoty? A tu macie coś na ząb, bo pewnikiem głodni jesteście...". To nie jest czym chata bogata, tylko Stary Świat kilka lat po inwazji Chaosu. Ludzie sobie nie ufają z założenia i spodziewają się wszystkiego najgorszego - szczególnie po uzbrojonych obcych, którzy przyjeżdżają do wsi położonej w środku lasu. To, że przywódcy wstępnie ugadali współpracę w zakresie ścigania zwierzoludzi niewiele zmienia - od tego nagłego przypływu sympatii raczej bym się nie spodziewał. Chłopstwo od wieków było robione w d... przez bogatych lub bezwzględnych (czyli bandytów i najemników, którzy właściwie niczym się od takich nie różnią) i dobrze o tym wie - dlaczego mieliby porzucić uprzedzenia i podzielić się wszystkim, co mają? Wcześniej ci mocniejsi po prostu zabierali im to, na co mieli ochotę. Dlatego nawet na zabieranie mięsa z padłych zwierząt będą patrzeć spod byka, bo to "ich mięso" i to, że się nie rusza nie oznacza, że byle przybłęda może je sobie zabrać (choćby i zgniło tutaj - zasada psa ogrodnika świetnie tu pasuje).
Ja to widzę tak, że na poprawę relacji trzeba poczekać (aczkolwiek jeśli będą zdarzały się fabularne animozje, to może i nigdy się nie poprawią). Jeśli przywódcy obu grup nie dogadali się, to niewiele da się zrobić zapewne, również z powodów, o których pisałem wyżej. Pewnie dopiero walka ze wspólnym wrogiem, czy inne tego typu atrakcje pozwolą się "dogadać".
Mam jeszcze jedną sprawę, szczególnie do wioskowych:
- Ludzie, fabuła stanowi, że nasi BG właśnie stracili swoich najbliższych i kipią żądzą zemsty lub/i pragną uwolnić porwanych. Powiedziałbym, że srają ze strachu w obawie o ich życie. Czy naprawdę uważacie, że w takiej sytuacji planowaliby ze szczegółami co zabrać ze sobą, szykować górę mięsa, zabierać zwierzaki hodowlane i przeszukiwać dokładnie zrujnowane domostwa? Że nie wspomnę o tym, że szabrowanie w ruinach domów swoich sąsiadów jest po prostu moralnie wątpliwe? To nie wyprawa krajoznawcza, tylko desperacka próba uratowania żywych. Każda chwila zwłoki we wsi może skutkować śmiercią któregoś z porwanych. Może jestem dziwny, ale wydaje mi się, że każdy w takiej sytuacji chwyciłby jakąś broń i jak najszybciej polazł do lasu gonić najeźdźców. Teraz. Natychmiast.
Ok, tyle moich przemyśleń
EDIT: Atak nastąpił w nocy, a teraz jest wczesny ranek, prawda? To oznacza, że zwierzoludzie znajdują się o kilka godzin stąd i prowadzą ze sobą jeńców (kobiety i dzieci), którzy z pewnością będą szli wolniej, niż pogoń. Teoretycznie nie potrzebujemy zapasów na miesiąc i pół warsztatu z narzędziami, żeby myśleć o ich dogonieniu i chwalebnej śmierci podczas próby uwolnienia