Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2016, 10:34   #52
Kenshi
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
W końcu ruszyli po Wellexa większą ekipą. I dobrze. Connor wychodził z założenia, że trzeba podejmować działanie, bo wtedy kreujesz swoją rzeczywistość, a nie pozostajesz biernym na wydarzenia. Tego nauczył się między innymi w pracy - jeśli stajesz się bierny, zostajesz ofiarą. Nie szukali długo - Mount leżał w krzakach niedaleko namiotów i był w opłakanym stanie. Mayfield ocenił jego rany i zajął się ich opatrywaniem, choć doskonale wiedział, że John będzie potrzebował specjalistycznej opieki medycznej. Przenieśli go bliżej namiotów i źródła światła, a strażak miał pełne ręce roboty - od razu zajął się poharatanym kikutem, na który poszła opaska uciskowa, by zatamować krwawienie, a potem zabezpieczył odpowiednio ranę opatrunkiem. Jeszcze tego by brakowało, żeby do Mounta przyplątało się jakieś paskudztwo, a o zakażenie w takich warunkach było nietrudno.

Connor pracował nad ranami niemal automatycznie. Jeśli przez ileś lat pracy widujesz zwłoki w rożnym stanie i w końcu, gdzieś na twojej drodze pojawia się zmasakrowane ciało czterolatka, który zginął w wypadku przez nierozgarniętego ojca, bo ten przesadził z prędkością, to żaden inny widok pokiereszowanego ciała nie jest w stanie zrobić na tobie takiego wrażenia, jak urwana żuchwa ledwo wisząca na niewielkim skrawku skóry, czy wypływające jelita małego człowieka, który miał przed sobą całe życie. Tak było i tym razem - obrażenia Mounta były paskudne, ale nie takie rzeczy widywał Connor. Zdążył się uodpornić, przyzwyczaić. A przynajmniej tak mu się wydawało. Najgorzej było ze złamaniami prawej nogi, pod którą podłożył zwiniętą kurtkę, by odciążyć kończynę. W dwóch miejscach, gdzie kość przebiła się przez skórę i spodnie Wellexa mężczyzna oczyścił ranę, po czym nałożył jałowy opatrunek, zabezpieczając złamanie przed zakażeniem.

To była jedynie doraźna pomoc - Mount potrzebował lekarza i szpitala z prawdziwego zdarzenia. Pomimo opatrzenia ran, wciąż było wielce prawdopodobne, że ich przewodnik nie dożyje do momentu powrotu do cywilizacji. Nim jednak Connor zdążył powiadomić o tym pozostałych, na linii drzew coś zaczęło się formować. Najpierw powoli, by coraz szybciej nabierać kształtu i już po chwili dojrzeli, z kim mają do czynienia. Widok rogatej bestii, będącej jakimś wynaturzonym skrzyżowaniem jelenia z humanoidem sprawił, że przez plecy Mayfielda przebiegł lodowaty dreszcz. Nicholas już krzyczał do Beara, by ten zaatakował racą raz jeszcze, sam unosząc płonącą żagiew.
- Wygląda, jakby był stworzony z ciemności, więc może to jest trop! Brońcie się ogniem, to powinno go na chwilę zatrzymać! - Krzyknął do pozostałych, choć wiedział, że łatwiej powiedzieć, niż zrobić.

Sam również chwycił za pochodnię, jednak został przy rannym Wellexie. Nie było sensu pchać się na siłę pod zębiska i pazury tego stwora oraz przeszkadzać innym, gdyby zdecydowali się walczyć. Connor jednak obserwował sytuację i był gotów pomóc każdemu, kto tego potrzebował, oczywiście, jeśli była na to szansa. Bestia nie chciała odpuścić, a strażak miał nadzieję, że do wschodu słońca było bliżej, niż dalej. Oby do rana i oby bez większych strat, wtedy będą mogli się zastanowić, co dalej. Póki co trzeba było walczyć o przetrwanie…
 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline