Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2016, 14:57   #54
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wystarczyły dwa wydane przez Gareta polecenia, by obu Darreńczyków rozwiązano, rozebrano do samych gaci, po czym ponownie związano. Co prawda Garet nie miał zamiaru posuwać maskarady zbyt daleko - nie miał zamiaru ubierać spodni czy butów któregoś z jeńców - ale tabardy w barwach Darrenu były bezwzględnie potrzebne, jeśli nie chcieli z bronią w dłoni przebijać się przez tłumy wrogów. Przytup, o którym wspomniała Rubin, warto było zachować na ostatnią chwilę. No i nie był pewien, czy Rubin, która najbardziej lubiła biegać goło i boso, zechce wyczarować sobie jakieś spodnie i buty.
Garet założył żółto-czarny tabard, ozdobiony podwójnym toporem, herbem darreńskiej prowincji Truro, graniczącej z Harpahrem i Srebrnymi Górami.
Powiadano, że praprzodek lorda Ivesa, z ramienia Zhanesa władający Truro, takim właśnie toporem zabił gryfa. Co mogło być taką samą prawdą, jak wywodzenie swych przodków w prostej linii od Iliada.
Rubin także ani myślała skorzystać ze spodni czy też butów, które zostały odebrane jeńcom. Jeszcze tego brakowało by zakładała coś, co te owce wcześniej miały na sobie. Potrząsnęła łbem, ruchem łapy odrzucając wspomniane części garderoby. Jako smok, z oczywistych powodów, nie mogła skorzystać z dostępu do barw darreńskich, więc po owym akcie buntu, zmieniła postać na niego bardziej zdatną by założyć tabard oraz hełm. Wyjątkowo, tym razem zamiast krótkiej tuniki, ukazała się w spodniach i koszuli.
- Co zamierzasz z nimi zrobić? - zapytała, ignorując wlepione w nią spojrzenia.
"Zostawić na czarną godzinę", o mały włos odpowiedziałby Garet.
- Niech tu zostaną. Przydadzą się do naprawy tego, co popsuli. A potem... - Obrzucił jeńców uważnym spojrzeniem - może uda się dostać za nich jakiś okup. Zdolny do pracy i płodzenia dzieci młodzian będzie w Darren na wagę złota.
- Włos nie może im spaść z głowy. - Garet spojrzał na wieśniaków, którzy może z niewielkim entuzjazmem, ale pokiwali głowami. - Z innych części ciała też nie - dodał. - Zamknąć, pilnować, karmić.
- Tak, lordzie Garecie. Dopilnujemy - obiecał Karl.


Wioska miała jedną zaletę - leżała w miarę blisko Cyr. W razie czego wieśniacy mogli wykazać się (dla odmiany) rozsądkiem i schronić się pod skrzydłami lorda Dartona. Bliskość Cyr oznaczała równocześnie nieco większą odległość od Ores, do którego musieli dotrzeć, jeśli mieli ochotę zamienić kilka słów z Zhanesem i Yagmurem, królewskim magiem.
Chodzenie na piechotę? Tego się po Rubin nie spodziewał.
No i smoczyca wnet wyprowadziła go z błędu.
- Tam - machnęła ręką, wskazując kierunek - widziałam stadko koni. Jestem pewna, że załatwisz dla nas jakieś dwa rumaki, odpowiednie do naszej pozycji.


Po raz kolejny Garet miał okazję się przekonać o wyższości smoczych skrzydeł nad nogami piechura. Na coś, co Rubin zajęłoby parę minut, on sam stracił dobre pół godziny.
Z drugiej strony, gdyby nad polanką, na której widziane przez Rubin stadko odpoczywało, pojawił się smok, Garet raczej miałby niewielkie szanse, by złapać choćby jednego wierzchowca. Ale skoro nie towarzyszył mu smok, obyło się bez większych problemów. Wnet w jego ręce wpadł kary ogier, zaś dla Rubin znalazła się kasztanowata klaczka, której opanowanie sugerowały, że nawet w obecności Rubin zdoła zachować spokój i nie będzie się buntować przeciwko noszeniu na grzbiecie kogoś, kto pachnie smokiem.
Ogier co prawda nieco się boczył, widocznie Garet też przesiąknął smoczym zapachem, jednak smoczy jeździec dał sobie radę z wierzchowcem


Okazało się, że o wielkim zgraniu między Rubin a klaczką mówić nie można było. Prędzej określić to można było jako zbrojny rozejm... A może zadziałała obietnica błyskawicznego przerobienia końskiej damy na potrawkę dla złego smoka? Konie swój rozum miały i z pewnością klacz doszła do wniosku, że lepiej było nosić na grzbiecie coś cuchnącego smokiem, niż znaleźć się w brzuchu owego smoka.


Najwyraźniej Darreńczycy nie rozpanoszyli się jeszcze po całej okolicy, tylko gdzieniegdzie wypuszczali swe macki, bowiem przez dobrą godzinę jazdy Rubin i Garet nie trafili ani na spalone wioski, ani na trupy, ani nawet na ślady przemarszu wojsk Darrenu. To, nie da się ukryć, odpowiadało Garetowi, który ewentualne spotkanie wolałby odłożyć na jak najpóźniej.
Miał też nadzieję, że nie spotkają Adeńczyków. Zdecydowanie nie zależało mu na wyżynaniu pobratymców.


Pierwszych przedstawicieli Darrenu spotkali, gdy na horyzoncie ujrzeli Ores. Dziesiątka konnych, podążających od strony miasta, zbliżyła się do jadącej pary na odległość głosu.
- Gdzie mogę znaleźć lorda Ivesa? - spytał Garet, zanim tamci zdążyli się odezwać.
Człowiek, który jechał na czele tamtego patrolu, spojrzał na swoich towarzyszy, po czym pokręcił głową.
- Nie wiemy nawet, czy jest w mieście - odparł, wpatrując się w wyhaftowane na tabardach podwójne topory. Sami mieli barwy i herby prowincji Nefyn. - Cisza jest tam, skąd przyjechaliście? Smoka nie widać?
- Nie, ostatnio nie widzieliśmy żadnego - odparł Garet.
Rubin się nie odzywała. Tabard maskował kobiece kształty 'żołnierza', hełm skrywał rude włosy, ale trudno by sądzić, że ktoś nie zwróci uwagi na kobiecy głos. A dość trudno by było wyjaśniać, że właśnie wiezie się do lorda Ivesa jego ulubioną kuzynkę czy też nałożnicę, co to zechciała sobie zrobić wycieczkę po okolicy.
- Coś ciekawego się dzieje w mieście? - spytał Garet.
- Zamieszanie, bo smok gdzieś zniknął. Yagmur, niech będzie przeklęty - wojak splunął na ziemię, inny uczynili znak ochrony przed demonami - odczynia jakieś czary-mary, by się dowiedzieć, co się stało.
Mieszkańcy Nefynu, graniczącego zresztą z Laizarem, znani byli i z niechęci do magów, i z wiary w najrozmaitsze ciekawe rzeczy, w tym i nawiedzające ludzi złe duchy.
- Do zobaczenia zatem - powiedział Garet. Rubin uniosła głowę do hełmu, po czym obie grupy ruszyły w przeciwne strony.


Chociaż bramy miasta były strzeżone, uzbrojeni w halabardy strażnicy przepuszczali bez pytania każdego, kto nosił barwy Darrenu. Dostanie się do środka nie stanowiło problemu. Ewentualne kłopoty mogły dopiero nastąpić.
- Zaczniemy od razu, czy poczekamy do wieczora? - spytał, gdy uwiązali konie.
Do owego wieczora pozostało jeszcze parę godzin, które można było przeznaczyć na zdobycie informacji lub wymyślenie czegoś 'z przytupem'. Lub bez.
Z dotarciem do króla mogli mieć pewne problemy, bez względu na to, czy chcieliby zastosować pierwszy, czy drugi sposób.
Mogliby na przykład wykorzystać dość swobodne podejście Rubin do strojów. Z pewnością pełna urody i uroku panienka daleko by doszła, szczególnie gdyby Garet przedstawił ją jako krewną jakiejś wysoko postawionej persony.
- Nie lubię czekać - oświadczyła smoczyca, rozglądając się po wypełnionym darreńskimi żołnierzami mieście. Jej wzrok uparcie zbaczał na najokazalszy budynek, w którym bez wątpienia znajdowała się obecna siedziba zarówno maga jak i króla. W oczach zapłonęły gniewne płomienie, a uśmieszek nie wróżył niczego dobrego tym, którzy tam stacjonowali.
Trudno było nie zauważyć, że Rubin ma plan. Bez wątpienia pełen fantazji i efektownych wejść. Iście smoczych.
- Co planujesz? - spytał Garet.
 
Kerm jest offline