Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2016, 23:28   #36
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
W końcu wyruszyli. Im bardziej zagłębiali się w las tym większe wątpliwości zaczęły nachodzić Klausa. Ilu z nich wróci? Czy wyprawa ratunkowa nie pociągnie za sobą śmierci wszystkich którzy odważyli się ruszyć na pomoc pozostałym przy życiu wieśniakom? Gdyby nie buzująca w żyłach krew pragnąca zemsty, gdyby nie zaufanie jakim obdarzyli go sąsiedzi licząc na to że Klaus doprowadzi ich do bliskich, zapewne zawróciłby do wsi a potem zwyczajnie ruszył dalej w stronę cywilizowanego świata. Problem w tym, że obecnie nie widział dla siebie życia na tym świeci, nie po stracie ukochanej i dziecka , po stracie jedynych osób które naprawdę pragnął w tym życiu. Trzaśnięcie gałązki wyrwało go z zamyślenia. Skrzywił się nieco, ale nie karcił. Nie był przecież pieprzonym elfem by niczym duch poruszać się po lesie. Owszem szedł cicho, ciszej niż reszta ferajny zarówno ta która szła wraz z nim jak i głośny pochód ciągnący się za trójką wybrańców. Nawet nie przeprosił, byłby to tylko dodatkowy hałas, po prostu starał sie iść ostrożniej, choć myśli o Hannie i dziecku toczyły się do jego świadomości nieustannie, niczym fale dobijające się do brzegu. Może to i lepiej że choć częściowo umysł miał zaprzątnięty przeżywaniem straty, dzięki temu miał mniej czasu nad rozmyślaniem w jak popieprzone miejsce się ładowali...

Nigdy nie zaszedł tak daleko i nie bez powodu. Wystarczyły dziwaczne ślady na ziemi, zdarta kora z drzew jak gdyby dopadło ją stado niedźwiedzi, połamane lub powykręcane nienaturalnie drzewa. W tym lesie, w jego głębi, nie żyło nic dobrego, zwierzyny było tyle co kot napłakał , najczęściej bowiem padała ofiara istot mieszkających w tym lesie a których mięsa nie skosztowałby za żadne skarby. Nie miał tu czego szukać aż do teraz. Zwłaszcza teraz. Wciąż nie mógł odnaleźć śladów gromady chaośników z pojmanymi mieszkańcami, jak gdyby puszcza nie chciała ich im wydać z powrotem, jak gdyby żyła i świadomie zakrywała za nimi ślady. Czy to możliwe? Jego ojciec mówił że tak, że wszystkiego można się spodziewać po tym lesie, mówił jednak też że Tall nam sprzyja, inaczej wioski dawno już by nie było.

Nie trzymał w sekrecie faktu, że ślad zniknął. Powiedział o tym Magnusowi oraz Harpi. Bogowie wiedzieli że miał kłopot z odmienianiem jej dziwnego imienia, używał więc przydomka z jakim przedstawił ją Hieronim. Po prawdzie nie musiał tego robić często, gdyż poza chwilą rozmowy, w miejscu gdzie ślad znikał, zasadniczo nie odzywali się już do siebie w dalszej podróży. Póki co wspólnie uznając, że przedwcześnie by informować o tym resztę. Kierunek obrany był dobrze tego był pewny, w końcu powinni natknąć się na ślad grupy. Po prawdzie im szli głębiej nie napotykając niczego tym większe wątpliwości dopadały Klausa. Jeszcze się nie zgubili, przynajmniej tak myślał, ale dalsze błądzenie w ciemno zaczynało zakrawać na szaleństwo. Jak cała ta wyprawa zresztą. " Dojdziemy do obozu, odpoczniemy, jeśli do tego czasu lub nad ranem nie znajdziemy świeżych śladów . To co wrócimy? A co z zemstą? A co z porwanymi? A co z resztą mieszkańców? " - Klaus toczył bój o to co dalej, w końcu doszedł do wniosku, że nie od niego zależy decyzja co dalej, nie miał prawa decydować o życiu lub śmierci tak dużej grupy ludzi. Ba , choćby i jednej osoby. Wiedział że będzie musiał im powiedzieć, choćby miało to osłabić i zniechęcić wszystkich. Nie może ich przecież ciągnąć ślepo poprzez nienawistny las...

Tym razem szedł ostrożnie, nie na tyle by zauważyć niebezpieczeństwo z jakimś większym wyprzedzeniem, ale na tyle by móc się przed nim choć próbować obronić. Włosy zjeżyły mu się na ciele gdy dostrzegł wilkopodobne monstrum. Wstrzymał oddech celując w stwora, przymierzał na tyle by oddać w miarę pewny strzał , wiedząc, że lepsza jedna celna strzała niż trzy pudła. Chwila jakby zamarła w czasie. Klaus wypuścił strzałę która poszybowała w stronę stwora. Nie było jednak czasu by obserwować efekty, sięgał już po kolejną a z gardła wydobył się okrzyk

- Stwory! Stwory nadchodzą!

W przeciągu chwili nie był w stanie wymyślić nic mądrzejszego by dać lepszą wskazówkę głównej grupie i by jednocześnie streścić się w czasie, gdyż wiedział że do ataku dojdzie lada chwila, a każda sekunda którą mogli poświęcić na przyszykowanie obrony była na wagę złota... czy raczej życia.
Przełamał strach paraliżujący go myślą, że tym okrzykiem ściągnie na siebie uwagę wszystkich bestii. Trzeba było ostrzec przyjaciół, sąsiadów, nawet tych bezczelnych najemników z którymi wszak zdołał nawiązać cienka nić porozumienia. Przełknął ślinę gotując się na najgorsze. Przełknął ja gotując się do walki.
 
Eliasz jest offline