Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2016, 07:43   #8
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Sydney "Kurt" Marshall - filozoficzny wędrowiec



Człowiek w skórzanej kurtce zbliżał się do muru zza którego widział wystający ogon śmigłowca. Po barwach widział, ze to jakiś medyczny był. Ale złosliwie mur oczywiście był ustawiony tak by maksymalnie utrudnić oszacowanie znaleziska. Jak zwykle. Z Ruinami zawsze tak było. Mogły coś dać. Ale lubiły coś wziąć. Na przykład czyjeś życie. Albo zdrowie. Człowiek chodził po nich i w nich i żył i właściwie był na nie skazany. Nie było alternartywy. Ruiny były wszędzie. Ruiny. Spękany asfalt. Spalone wraki. Rozbite wraki. Zardzewiałe wraki. Trzaskające fragmenty okien. Wiatr poruszający całą masą drobnych fragmentów. Chrobot szkła pod butami. Różnobarwny pył zostawiający ślad na nich i reszcie ubrania. Przy tej aurze najczęsciej w postaci plam i smug błota. Kawałki ścian i bryły gruzu które można było spotkać własciwie w każdej proporcji i konfiguracji. Wnętrza dawnych korytarzy i pomieszczeń zarośnięte trawą czy krzakami. Osmalenia od ognisk, ślady po kulach, zszarzałe rozbryzgi błota czy krwi dowolnego pochodzenia świadczące o dawnych tragicznych wydarzeniach. No i trupy. Ludzi, zwierząt, bestii, mutantów, robotów, pojazdów, budynków, miast czy całego świata. Wszystko było trupem albo miejscem na nie. Cały świat. Trzeba było tylko spojrzeć na to z odpowiedniej perspektywy. Takie własnie był Ruiny. Świat który go otaczał i który znał tak dobrze i którego jednocześnie tak bardzo nie znał. Świat który go fascynował swoją historią i opowieściami jakie miał do powiedzenia. Trzeba było tylko umieć je wysłuchać i dojrzeć. Świat skitranych fascynujacych tajemnic, zapomnianych technologii i cudeniek dawnego czy nowego świata. Świat karmiący i dający schronienie wędrowcowi. Świat niebezpieceńśtw mogacy go pochłonąć na kazdym kroku.

No i świat zwisających czy walajacych się kabli. Przydałby mu sie teraz kawałek albo kawał nawet czy dwa. Miałby kabel mógłby go użyć jak liny. Do pokonania tej ściany. Zrobic pętle, przerzucić, zaczepić o te żelastwo na górze i chyba już powinno pójść. Mógłby na górze puścić żurawia jak to wyglada po drugiej stronie. Mógłby się nawet cofnąć do któregoś z wyższych budynków i też puścić żurawia. Rozważał czy tego nie zrobić. Miałby wgląd z wyższych pięter nie tylko na wrak ale i resztę posesji. Posesja. Tak to sie chyba mówiło kiedyś. Posesja. Taki teren co jest czyjść. Przeczytał ostatnio w jakiejś starej gazecie jaka mu została z rozpalania ogniska. Choć jeszcze nie był pewny czy kazdy teren to była czyjaś posesja czy nie. Ale fajnie brzmiało.

Nad jakością smigłowcowego znaleziska nie potrafił w tej chwili nie mysleć. No mogły być tam cuda na kiju normalnie. I to takie medyczne. Nawet ze zwykłej apteczki jakie kiedys przeciez były w kazdym pojeździe byłby fajny gambel. A o jakichś bajerach nie wspominając. A nawet z wyszabrowanej apteczki byłoby fajne, plastikowe pudełko. By wyczyścił by miał. Taka mała plastikowa miniwalizeczka do której możnaby wrzucic cokolwiek od kanapek po leki i by nie zamokło ani nie zgniotło się. Fajna rzecz. Trzeba było nie wybrzydzać i okazać Ruinom wdzięczność za ich dary. I mieć odpowiednia perspektywę by dostrzec coś cennego w pozornym śmieciu czy złomie. Wówczas naprawdę w tych Ruinach dało się żyć. Czasem całkiem nieźle.

Bogatość dawnego swiata zawsze go zdumiewała. Ludzie kiedyś potrafili wymyśleć i zrobić tyle rzeczy! Nawet po trzech dekadach rozkładu, wojny atomowej i nie tylko, szabru, gnicia, aury, niszczenia nadal pozostawała taka masa ciekawych rzeczy! I nic nie wskazywało by miało sie to prędko skończyć. Choćby taka kurtka którą miał na sobie.

Kurtka była fajna. Kozacka. Podobała mu się. Szukał już dłuższy czas czegoś podobnego. Kiedyś widział plakat z jakimś filmem z drugiej wojny światowej. Jakaś załoga bombowca. Własnie takie fajne kurtki mieli. I w ogóle wyczyszczone, odpicowane chłopaki w kozackich pozach i tegimi minami. Nie to co teraz. Nie przypominał sobie by pamiętał zbyt wiele miejsc i ludzi tak odczyszczonych jak oni na tamtym plakacie. Jak oni wszyscy na na tych książkach, gazetach i plakatach. Cały tamten stary świat był taki odpicowany. Aż ciężko było uwierzyć gdy się patrzyło na to co się działo wokół. Wszędzie i zdawąłoby się zawsze. Pył, gruz, błoto, brud były wszędzie. Nie dało sie ich uniknąć. Syd podejrzewał, że to własnie przez te Ruiny. Kiedyś ich chyba tyle nie było i ludzie mieli swiatło i wodę w domach i wszędzie to się mogli tak odpicować na co dzień a nie, że jakaś supermiejscówa czy okazja i sie trafiło na światło i wodę.

Poza tym w sumie nie był jednak od poczatku pewny jak to jest z tą kurtką. Nie miała takiego charakterystycznego podbicia od spodu, zwłaszcza na mankietach i kołnierzu. A na plakacie jak pamiętał były. Koles z którym sie wymieniał jednak zarzekał się, że to była specjalna edycja dla pilotów i pokazywał na metkę "Boeing" pod kołnierzem. No faktycznie była. A ten ich bombowiec na plakacie to był własnie Boeing. B - 17 Flying Fortress tak dokładniej. Latająca forteca. Z tuzin półcalówek na pokładzie. Tuzin! Półcalówek! I do kazdej pewnie taśma czy dwie ammo. Półcalówek. I to w jednym samolocie a przecież nie był tylko jeden. Rrraaanyyy... Ale ludzie kiedyś byli bogaci. Jakby tak znalazł taki samolot ale by sie obłowił. Za jedną taśmę by zgarnął żarcia na tydzień. Choć to w chuj ciężkie do dźwigania było. Pamietał jak znalazł kiedyś kawałek w rozbitej pancerce. Znalazł to wziął a wziął to dźwigał. Było co a przecież nie cała taśma to była.

Ostatecznie w sumie wziął tą kurtkę. I teraz miał dylemat kto kogo wyrolował wtedy. W sumie jakoś pomimo tego metkowego Boeing'a na metce to co raz bardziej był przekonany, że to chyba jednak nie jest kurtka pilota. To by wskazywało, że tamten mu sprzedał wałka. Ale po prawdzie to i tak była to kozacka kurtka jakiej już jakiś czas wcześniej szukał. Nosił już ja troche i bardzo ją polubił. Wygodna, mocna, ciepła, desczochronna no i kozaco wygladająca. Przynajmniej dla niego. A jednocześnie tych skórzanych kurtek ludzie nosili tu i tam to i aż tak się nie rzucała w oczy jak tak przybrudzona światem i drogą była na jego grzbiecie. Z tej perspektywy to wymienił się wówczas na to czego szukał i był zadowolony więc wałka nie było.

Teraz jednak dumał i rozgladał się za tym kablem. Coś powinno być na tej ulicy. Nie spieszył się. Pospiech w Ruinach był albo niebezpieczny albo samobójczy. Oznaczał brak respektu dla nich a one tego nie lubiły. Póki kule nie latały koło głowy a szczęki nie ściskały powietrza za plecami nie było co się spieszyć. A gdzieś tu na tej ulicy musiało być coś do pokonania tej ściany. Jak nie zawsze mógł obejść i poszukać jakiejś dziury czy bramy nawet. Ale wiedział, że z wchodzeniem w posesję różnie bywało. Czasem lepiej było wejść głównym, prawilnym wejsciem. A czasem nie. Zależało od perspektywy i sytuacji.

Nie było sie też co spieszyć bo po drugiej stronie mógł być sam rozbity i wypalony wrak z którego jak lep na muchy wystawał tylko w miarę cały ogon. Leżał pewnie od wojny to i nawet jak ktoś przechodził tędy z takich jak on raz na rok to przez trzydzieści lat... No właśnie. Nie było co się spieszyć. Jesli coś tam było od trzech dekad to był a nie to nie. Kwadrans w tę czy we w tę za tej perspektywy niewiele tu zmieniał a dla niego mógł sie okazać decydujący. Będąc w poblizu muru nie mógł uzyć zwroku ale mógł posłużyć się resztą zmysłów. Nasłuchiwał czy nie słychać czgoś podejrzanego poza odgłosami porzuconego budynku. Węszył czy nie czuć zapachu dymu albo padliny. Jeśli tam już ktoś był w pobliżu mógł się czyms zdradzić. Być nieruchomym nie było tak łatwo. Można było się pilnować chwilę czy dwie ale parę minut czy kwadrans to już niewielu potrafiło. Dlatego tak rzadko trafiał się prawdziwy snajper a świetnie strzelających strzelców było wcale nie tak mało. Kwestia perspektywy własnie. Jak we wszystkim w Ruinach.

Z tym całym spacerem tutaj też tak wyszło... No w sumie jak zwykle. Kurierska fucha. Na koszt 8 Mili. No nieźle. Setka fajek w ammo czyli jak dla niego by pewnie starczyło na pełny mag, moze coś by jeszcze zostało. Powinno chyba. A kto wie, może coś by jeszcze szło zarobić za coś ekstra jakby byli z niego zadowoleni? Albo cos mogł jeszcze znaleźć po drodze w tym mutkowie albo gdzie. Jak własnie znalazł ten wrak. Znlazłby to by wziął a wziął to by miał. A jakby miał to by miał albo by się wymienił. Żadna filozofia. Kwestia perspektywy.

Ale nie spieszył się. Pospiech w Ruinach był niebezpieczny. Wręcz samobójczy. Nie lubiły tego. Poza tym nad czym tu dumać? Tam się coś nieźle jarało u tych przemienionych a nie była to jedna rodzina czy dwie, że pół tuzina gangerów na motorach zrobiłaby co chciała. Zresztą co on sam by mógł zrobić nawet takiemu półtuzinowi na motorach? No w sumie całkiem sporo. Ale pod warunkiem, że zrobiłby to po swojemu. A jakby poszedł tam to niekoniecznie musiał mieć do tego okazję. No a mutków trochę tam ponoć było to by puścic coś im z dymem tak jak to widąć było to już trzeba było miec czym i kim. Tym bardziej nie usmiechało mu sie tam dostać póki tam byli. A jak miejscowe mutki postanowiły coś posprzątać u siebie po swojemu to co mu czy ludziom do tego? Czyli znowu nie było po co się spieszyć. Więc była okazja zająć sie tym wrakiem. Mutanci mieli tutaj chyba dość dobrą opinię. Znaczy mieszkali u siebie i obok siebie i jakos no mieszkali. Ludzie i ci inni ludzie napadali na siebie i palili chyba tak umiarkowanie. Inaczej ludzie nie byliby chyba tak zaskoczeni i zaciekawieni niecodziennym dymem na horyzoncie u nie ludzi. I nie wysyłali kogoś za cenę pełnego maga by obadał sprawę. A wysłali. Sprawa była na tyle ważna, że miał przeprawę za darmola. Ale sprawa była ważna dla nich dla Sydney'a niekoniecznie. Wolał żyć w jednym kawałku niż miec zapasowy mag. No a jak już by żył to nie byłoby źle spenetrować te wrak. A do tego musiał znaleźć ten kabel który na pewni gdzieś tu w pobliżu jakiś był. By znalazł to by miał a by miał to by użył. Żadna filozofia.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline