Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2016, 17:17   #52
Googolplex
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
- Słyszałeś kapitana, bierzemy się do roboty! - Tagren potrżąsnął Kolwenem jak szmacianą lalką by strzasnąć z niego resztki snu. - Szybko póki nie zajęli nam najlepszych miejsc. - Wiedział, że kto pierwszy dokona abordarzu bedzie mógł sobie wybrać najlepsze fanty i wiedzieli o tym wszyscy inni na statku. Oczywiście ryzyko takiego manewru było spore, łatwo można było zginąc a trupowi na nic klejnoty, wspaniałe napoje i strawa czy też drogie troje. Mimo wszystko chciał być pierwszym.
Wojownik pobiegł pod pokład, a następnie na jeszcze niższy poziom, w poszukiwaniu haków do lin. Z racji stanu bojowego na pokładzie, Zgnilizną nikt się w tamtym momencie nie zajmował, wobec czego Pusia była w połowie drogi do odsunięcia skrzyni i wolności, zaś poza “kurnikiem” było już ponad siedem sztuk drobiu. Przeszukiwał głównie te skrzynie, które wcześniej nie były częścią magazynu żywieniowego, a zatem pochodziły z magazynu prochowego. Znajdował głównie proch, kule armatnie, smar, zapasowe narzędzia, nieco broni. Nie było jednak śladu po hakach do lin.
- No co do ciezkiej cholery? Pusia, zostań w zagrodzie świnia! - Przesunął skrzynię udaremniajac wolnościowe zapendy starej przyjaciółki. Lecz gdzie były haki? No jakoś przecież trzeba statki zbliżyć, chyba, że mag… - Kurwa, no nie. No po prostu kurwa no nie. - Nagłe olsnienie wcale mu się nie podobało, choć z drugiej strony fakt, iż Jedynka był magiem mógł się przydać.
Zaprzestał poszukiwań, wpadł na jeden znakomity pomysł. Nie potrzebował targać ze sobą całego zelastwa którego zwykle uzywał. Nie, zdecydowanie tym razem wystarczy mu zdobyczny buat, podtzebował tylko drobnej modyfikacji. Wojownik odczepił magiczny kryształ z rękojeści sejmitara i za pomocą słowa rozkazu umieścił go na rękojeści swej nowej broni którą następnie umocował sobie na plecach. Dziwnie się z tym czuł. Normalnie nigdy by nie zrobił czegoś tak idiotycznego jak noszenie wielkiego ostrza przymocowanego do grzbietu. Normalnie dobycie takiej broni było by, delikatnie mówiąc, kłopotliwe. Teraz jednak z magią kryształu sytuacja wygladała zgoła inaczej.
W końcu będąc gotowym wrócił na pokład poszukać zajęcia przy którym mógłby się przydać. Co prawda bez haków, ale przecież istniała cała masa prac które pozwolą rozgrzać mięśnie przed nadchodzącą walką.
- O Umberlee, moja słodka kapryśna królowo, za twą przychylność ofiaruję Ci dziś tyle krwi ile zdoła przelać me ostrze. Patrz na mnie ma pani. - Mówił cicho, ta modlitwa była zbyt osobista by dzielić się nią z tymi którzy nie mieli morza we krwi.
Chaos na pokładzie powoli zmieniał się w sprawną robotę - z tego co dosłyszał wojownik już cztery z sześciu armat były gotowe do wystrzału, ludzie zajmowali pozycje bojowe: niektórzy chwycili za liny przywiązane do rei w gotowości do abordażu. Jack koordynował czwórkę innych piratów, którzy operowali wielką dechą, którą mieli dokonać zajęcia wrogiego okrętu ci, którzy nie znaleźli sobie liny. Nigdzie jednak nie dostrzegał Jedynki, lecz nie byl tym zaskoczony. Ostatnie odkrycia co do natury oficera pozwalały wojownikowi domyślić się jaka jest natura tej absencji.
Zajął wygodną pozycję gotów w każdej chwili do skoku przez cienie, nie stety na liny nie mógł już liczyć. Pociągnał solidny łyk z buteleczki którą przezornie zabrał ze sobą. Palący gardło płyn wlał się w niego dając ciału więcej sił i odporność na ból. Wzrok też się Tagrenowi wyostrzył, mimo tego statek kupiecki był ciągle za daleo by móc oceniać gdzie najlepiej uderzyć przy abordażu.
- Kolwen! - Zawołał towarzysza. - Łyknij sobie. Pamiętasz jak zrobiliśmy w wiosce. Teraz będzie podobnie, jak tylko się walka zacznie musimy się przebić do kajuty kapitana. Spodziewam się, że złoto będzie właśnie tam.
Kolwen nie do końca wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony cieszył się, że z napadu na statek handlowy, wzbogacą się jeszcze bardziej, a i z pewnością zdobędą mnóstwo alkoholu. Z drugiej jednak strony, strasznie męczyły go tego typu rzeczy. Mógłby spokojnie leżeć sobie pod pokładem, pić alkohol i od czasu do czasu zejść na ląd, wejść do karczmy i tam zapić się do nieprzytomności w objęciach kurtyzan.

Łotrzyk wziął butelkę od Tagrena i wypił kilka łyków. Zrobiło mu się przyjemnie ciepło w żołądku i jakby poczuł się pewniej. Może jednak nie będzie tak źle.
- Możemy tak zrobić, ale możliwe, że kajutę kapitana będą próbowali bronić najbardziej… Chociaż z drugiej strony, mamy ciebie, więc raczej nie ma się co przejmować. Ty im spuścisz łomot, a ja będę pakował skarby – odrzekł z dumą w głosie Kolwen.
- ...zobaczymy. - Odparł wojownik przytłoczony optymizmem towarzysza. Sam wolał zakładać najgorszy scenariusz.
 
Googolplex jest offline