Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-02-2016, 16:34   #51
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Tagren postanowił spać na hamaku mimo wygranego boju o koję. Co więcej, pozwolił aby z jego zwycięstwa skorzystał Kolwen, co spowodowało, że ludzie zaczęli gadać między sobą. Dwójka towarzyszy szybko przekonała się, że plotkowanie wcale nie jest wyłączną domeną kobiet, jednak byli w tamtym momencie zbyt zmęczeni, by cokolwiek z tym zrobić.
Ellena, po zdaniu krótkiego raportu kapitanowi, również udała się na spoczynek.
Okręt płynął powoli i spokojnie, podczas gdy załoga odpoczywała.

Ranek nie był jednak już taki spokojny.
- Wstawać, śmierdzące szczury! - Do kubryku wpadł Jack, wyrzucając z łóżka najbliższego pirata przy pomocy buta. - Okręt kupiecki na horyzoncie! SŁY-SZE-LI?! Okręt kupiecki! Łatwa zdobycz, dużo mamony! RU-CHY!
Krzyki obudziły też Wielebną, która w pierwszej chwili przeklinała osobę, która śmiała ją obudzić i obiecała sobie w duchu, że będzie następna do zostania złożoną w ofierze. Szybko jednak dotarł do niej sens słów oficera i zerwała się z łóżka. Cień i Szybka nie wyrażali takiego entuzjazmu i musiała ich “bezpośrednio” przekonać, że nastał koniec leniuchowania.
Tagren wyskoczył jak z katapulty. Niepierwszy raz go w ten sposób budzono, wobec czego kilka szybkich ruchów na lewo i prawo, a także poklepanie się po policzkach wystarczyły, żeby się rozbudził do końca.
Po drodze na pokład zgarnął Kolwena, którego musiał prawie że ciągnąć po deskach, bo Jaster przyzwyczajonym do takich akcji zdecydowanie nie był. Znalazłszy się na pokładzie, Tagren musiał go dodatkowo przytrzymać, bo facet słaniał się na nogach i prawie wyleciał za burtę. Soczysty (acz delikatny) policzek natychmiastowo obudził jego kompana.

Cały pokład był jednym wielkim zamieszaniem. Jack i Dwójka wywrzaskiwali polecenia nakazujące natychmiastowe rozbudzenie się i przygotowanie do akcji zarówno siebie, jak i osprzętowania. Róża w tym czasie zgarniała kogo popadnie, żeby jej pomagał przygotowywać działa przy lewej burcie. Na Mostku oczywiście stał kapitan i spoglądał w dal przez dużą lunetę. Co chwila wywarkiwał jakieś polecenie do sternika.
Tego dnia znów był w swojej pół-orczej formie i zwyczajową skórznię zamienił na solidny napierśnik. Na rękach miał metalowe rękawice z kolcami, zaś u pasa ciężki bułat, podobny do Tagrenowego.
- Ruszać się, szczurze mordki! Wyciągać z magazynu amunicję, przygotowywać muszkiety, ładować działa! - Wrzeszczał Jack, samemu stawiając naręcze broni na podłogę pod ścianą.
Kiedy spojrzęli w stronę, w którą spoglądał kapitan przez lunetę, dostrzegli w oddali statek płynący w ich stronę. Z takiej odległości ocenili go na trój-żaglowy, bandery i zanużenia nie dało się precyzyjnie określić.
- Tia, to ten. - Skomentował kapitan, patrząc cały czas przez swoje ustrojstwo. - Ten sam, który wczoraj wybadałem. Wy trzej! Nie stójcie tu tak, tylko pomóżcie w przygotowaniach! Mamy najwyżej trzydzieści minut do pierwszego kontaktu.
 
Gettor jest offline  
Stary 09-02-2016, 17:17   #52
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
- Słyszałeś kapitana, bierzemy się do roboty! - Tagren potrżąsnął Kolwenem jak szmacianą lalką by strzasnąć z niego resztki snu. - Szybko póki nie zajęli nam najlepszych miejsc. - Wiedział, że kto pierwszy dokona abordarzu bedzie mógł sobie wybrać najlepsze fanty i wiedzieli o tym wszyscy inni na statku. Oczywiście ryzyko takiego manewru było spore, łatwo można było zginąc a trupowi na nic klejnoty, wspaniałe napoje i strawa czy też drogie troje. Mimo wszystko chciał być pierwszym.
Wojownik pobiegł pod pokład, a następnie na jeszcze niższy poziom, w poszukiwaniu haków do lin. Z racji stanu bojowego na pokładzie, Zgnilizną nikt się w tamtym momencie nie zajmował, wobec czego Pusia była w połowie drogi do odsunięcia skrzyni i wolności, zaś poza “kurnikiem” było już ponad siedem sztuk drobiu. Przeszukiwał głównie te skrzynie, które wcześniej nie były częścią magazynu żywieniowego, a zatem pochodziły z magazynu prochowego. Znajdował głównie proch, kule armatnie, smar, zapasowe narzędzia, nieco broni. Nie było jednak śladu po hakach do lin.
- No co do ciezkiej cholery? Pusia, zostań w zagrodzie świnia! - Przesunął skrzynię udaremniajac wolnościowe zapendy starej przyjaciółki. Lecz gdzie były haki? No jakoś przecież trzeba statki zbliżyć, chyba, że mag… - Kurwa, no nie. No po prostu kurwa no nie. - Nagłe olsnienie wcale mu się nie podobało, choć z drugiej strony fakt, iż Jedynka był magiem mógł się przydać.
Zaprzestał poszukiwań, wpadł na jeden znakomity pomysł. Nie potrzebował targać ze sobą całego zelastwa którego zwykle uzywał. Nie, zdecydowanie tym razem wystarczy mu zdobyczny buat, podtzebował tylko drobnej modyfikacji. Wojownik odczepił magiczny kryształ z rękojeści sejmitara i za pomocą słowa rozkazu umieścił go na rękojeści swej nowej broni którą następnie umocował sobie na plecach. Dziwnie się z tym czuł. Normalnie nigdy by nie zrobił czegoś tak idiotycznego jak noszenie wielkiego ostrza przymocowanego do grzbietu. Normalnie dobycie takiej broni było by, delikatnie mówiąc, kłopotliwe. Teraz jednak z magią kryształu sytuacja wygladała zgoła inaczej.
W końcu będąc gotowym wrócił na pokład poszukać zajęcia przy którym mógłby się przydać. Co prawda bez haków, ale przecież istniała cała masa prac które pozwolą rozgrzać mięśnie przed nadchodzącą walką.
- O Umberlee, moja słodka kapryśna królowo, za twą przychylność ofiaruję Ci dziś tyle krwi ile zdoła przelać me ostrze. Patrz na mnie ma pani. - Mówił cicho, ta modlitwa była zbyt osobista by dzielić się nią z tymi którzy nie mieli morza we krwi.
Chaos na pokładzie powoli zmieniał się w sprawną robotę - z tego co dosłyszał wojownik już cztery z sześciu armat były gotowe do wystrzału, ludzie zajmowali pozycje bojowe: niektórzy chwycili za liny przywiązane do rei w gotowości do abordażu. Jack koordynował czwórkę innych piratów, którzy operowali wielką dechą, którą mieli dokonać zajęcia wrogiego okrętu ci, którzy nie znaleźli sobie liny. Nigdzie jednak nie dostrzegał Jedynki, lecz nie byl tym zaskoczony. Ostatnie odkrycia co do natury oficera pozwalały wojownikowi domyślić się jaka jest natura tej absencji.
Zajął wygodną pozycję gotów w każdej chwili do skoku przez cienie, nie stety na liny nie mógł już liczyć. Pociągnał solidny łyk z buteleczki którą przezornie zabrał ze sobą. Palący gardło płyn wlał się w niego dając ciału więcej sił i odporność na ból. Wzrok też się Tagrenowi wyostrzył, mimo tego statek kupiecki był ciągle za daleo by móc oceniać gdzie najlepiej uderzyć przy abordażu.
- Kolwen! - Zawołał towarzysza. - Łyknij sobie. Pamiętasz jak zrobiliśmy w wiosce. Teraz będzie podobnie, jak tylko się walka zacznie musimy się przebić do kajuty kapitana. Spodziewam się, że złoto będzie właśnie tam.
Kolwen nie do końca wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony cieszył się, że z napadu na statek handlowy, wzbogacą się jeszcze bardziej, a i z pewnością zdobędą mnóstwo alkoholu. Z drugiej jednak strony, strasznie męczyły go tego typu rzeczy. Mógłby spokojnie leżeć sobie pod pokładem, pić alkohol i od czasu do czasu zejść na ląd, wejść do karczmy i tam zapić się do nieprzytomności w objęciach kurtyzan.

Łotrzyk wziął butelkę od Tagrena i wypił kilka łyków. Zrobiło mu się przyjemnie ciepło w żołądku i jakby poczuł się pewniej. Może jednak nie będzie tak źle.
- Możemy tak zrobić, ale możliwe, że kajutę kapitana będą próbowali bronić najbardziej… Chociaż z drugiej strony, mamy ciebie, więc raczej nie ma się co przejmować. Ty im spuścisz łomot, a ja będę pakował skarby – odrzekł z dumą w głosie Kolwen.
- ...zobaczymy. - Odparł wojownik przytłoczony optymizmem towarzysza. Sam wolał zakładać najgorszy scenariusz.
 
Googolplex jest offline  
Stary 09-02-2016, 23:39   #53
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
- Kapitanie będziemy ich przekonywali do poddawania, czy od razu abordaż? Zawsze lepiej zdobyć statek bez narażania się na straty, a za nie uszkodzony pryz też olbrzymia jest zapłata. - zapytała szybko kapłanka, przy jej nogach kręcił się zaaferowany przygotowaniami do walki Cień, Szybka zaś pozostała tym razem w kajucie.
- Będziemy ich przekonywali do poddania poprzez abordaż. - Odparł pół-ork. - Chyba, że masz jakiś pomysł, który ich do tego skłoni bez przytykania im szabli do gardeł?
- Krzyknę do nich by się podali do woli Umberlee i poddali statek. Jeśli nie ukorzą się to ich wyrżniemy w abordażu. Szata kapłanów Umberlee jest szeroko znana na tych wodach. - stwierdziła z drapieżnym uśmiechem rozciągającym jej bliznę.
- Ano jest. - Stwierdził poniekąd obojętnie kapitan. - Ale co jeśli oni też będą mieć kapłana Umberlee i on też nam krzyknie, żebyśmy się poddali?
- Wtedy zdecyduje nasza wiara w Królową Głębin i nasze ostrza. Dla chwały Umberlee.
- To może inaczej. - Kapitan wreszcie oderwał wzrok od lunety. - Zrobimy abordaż, tak jak planowaliśmy. Przystawimy im ostrza do gardeł, tak jak planowaliśmy. A ty w międzyczasie ich uświadomisz jak głupie jest przeciwstawianie się nam i naszym ostrzom.
- Gdy zacznie się walka to się przemienię w wilka i będę rozrywała gardła zębami, sycąc się i Królową Głębin krwią. Czas na negocjacje jest za nimi zadźwięczy stal. Później wszyscy wrogowie muszą zapłacić krwią za sprzeciwianie się woli Umberlee. - odparła z drapieżnym uśmiechem.
- Chwali się taką postawę. - Kieł wyszczerzył zęby. - Może więc warto wstrzymać się z ostrzeliwaniem ich okrętu, jeśli poddadzą się dobrowolnie albo jeśli ich po prostu wyrżniemy. Idź upewnij się, że Haubica podziela ten pogląd i sprawdź jak chłopakom idzie mocowanie haków na liny.
Ellen ruszyła szybko do wydającej komendy działonowym Haułbicy.
- Kapitan kazał zapytać o radę . Jest szansa na wzięcie pryzu nieuszkodzonego czego nie można zrobić po otwarciu ognia. Przemówię do kupców może są małej wiary i podadzą żaglowiec bez walki. Jak nie to przestraszę czarami kapitana wrogiej jednostki. Musze mieć tylko czas by z nimi pogadać i musimy podejść blisko na jakieś osiem jardów by można było je rzucić
- Jasne. - Róża szarpała się akurat z jedną z armat, która bardzo nie chciała zmienić swojego miejsca. - To odpalimy… a może w ogóle nie trzeba będzie odpalać? Skoro chcemy go wziąć w całości to szkoda by było go dziurawić.
Haubica pstryknęła nagle palcami, jakby sobie o czymś przypomniała.
- Właśnie, kapłanko. - Zachichotała, odskakując kawałek na bok i szarpiąc pewnego młodzieńca, który mimo młodego wieku zdążył już stracić lewe oko i miał na głowie charakterystyczną, fioletową chustę. - To jest Zapałka. Widząc jak pięknie sobie wczoraj poradziłaś z ofiarami z wioski, pomyślałam, że znalazłabyś dla Zapałki odpowiednią karę. Otóż chłopak, w czasie kiedy wszyscy inni doskonale się bawili, wpadł na pomysł żeby wyrzucić za burtę skrzynię z hakami do lin! Prawda, Zapałka?
- Eee.. no, ale to nie tak! Bo to były węże. Węże to były! - Wymamrotał chłopak, na co Haubica zareagowała spojrzeniem z politowaniem.
Ellen wyprostowywała się ukazująć w pełnej krasie swe szaty kapłana Umberlee obwieszone bosmańskimi gwizdami
- Potrzebujecie go jeszcze na pokładzie? Jednak dam mu szansę Umberlee. Jeśli w najbliższym czasie dekadnia wykaże się, nie złożę go w ofierze dla Królowej Głębin. Zapewne kapitan poprze karę śmierci za zniszczenie najważniejszego sprzętu przy abordażu. Za same zniszczenia sprzętu po dwa razy za każdy utracony hak. Jedynie kotem ma to być nauczka, nie kara śmierci. Jednakże dopiero po spotkaniu z kupcem, nawet taki kretyn może się przydać i otrzymać szansę od Umberlee.
- Słyszałeś Zapałka? Może ci się upiecze, najwyżej przez miesiąc nie będziesz mógł leżeć i na dupsku usiąść. - Róża poklepała go z taką siłą, że chłopak prawie przewrócił się na twarz. - A tak w ogóle to przez ten brak haków, Jedynka musi teraz improwizować z zatrzymywaniem tego drugiego okrętu.
Ellen pokiwała tylko głową, “ Kolejny zmiennokształtny lub zamienili się w wykorzystaniu jakiegoś przedmiotu magicznego , zapewne używanie go jest meczące” Pomyślała.
- Jest tu na pokładzie jakaś tuba głosowa, dzięki niej mogła bym szybciej nakazać im stanięcie w dryf i poddanie okrętu łasce Umberlee.
- W dryf to ich statek ma ustawić właśnie Jedynka. A tuba… zwykle używamy do tego metalowego lejka, który kuchcik ma w kuchni, przynieść?
- Słyszałeś Zapałka biegiem do kuka po metalowy lejek tylko mi go nie wyrzuć za burtę bo polecisz za burtę zaraz za nim.
Chłopak pokiwał energicznie głową i pobiegł do kuchni. Przez chwilę dobiegały stamtąd dziwne odgłosy, jednak równie szybko Zapałka wyleciał stamtąd, dzierżąc w dłoniach metalowy lejek. Kiedy tylko przekazał go kapłance, zaczął jęczeć i pocierać sobie głowę. Z kuchni wychylił się kucharz, groźnie wymachując patelnią.
- A żeby cię padalcu świnie zeżarły! - Wrzasnął i schował się z powrotem.
Ellena trzasnęła otwartą dłonią chłopak po głowie.
Długo to ty nie pożyjesz. Trzeba było mówić po co on ci a nie brać ot tak.
- Ee, tak pani! - Chłopak obiema rękami zasłaniał bolącą głowę.
- Zatem idę poinformować kapitan o naszych ustaleniach, potem na dziób i przemówię do załogi wrogiego żaglowca. - powiedział z drapieżnym uśmiechem.
- Kapitanie, Haubica poprała plan. Poczeka na działania Pierwszego i moją przemowę. Jeśli zezwalacie idę na dziób.
Kapitan skinął głową z uznaniem i zezwolił na przemieszczenie się na dziób.
- Tylko radzę się czegoś złapać, bo nami mocno szarpnie jak Jedynka będzie ich hamował. - Dodał jeszcze.
Ellen poszła na forkasztel ustawiła się w dobrze widocznym miejscu i silnie uchwyciła relingu. Oczekiwała tam okazji okazji na wygłoszenie mowy.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 10-02-2016, 14:30   #54
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Załoga była w pełnej gotowości, wszystkie sześć armat po lewej stronie zostały przygotowane do ewentualnego wystrzału.
W miarę jak druga jednostka pływająca się zbliżała, napięcie wśród załogi rosło. Co mógł przewozić taki okręt z Waterdeep? Wyobraźnia podpowiadała obrazy ze skrzyniami pełnymi drogich kamieni, wykwintnej biżuterii i złotych sztab czekających tylko, aż się je weźmie w swoje posiadanie. Może zawierał skład z magiczną bronią do przewiezienia na południe? A może...
- Sternik, trzy rumby na lewo! - Zaryczał nagle kapitan i okręt po chwili zaczął skręcać. Zaskoczeni taką decyzją pół-orka, marynarze zaczęli się przyglądać to jemu, to drugiemu okrętowi. Tamten faktycznie wykręcił nieco tak, że byłby na kursie kolizyjnym ze “Skarbem” i gdyby nie rozkaz kapitana, pewnie nadal by tak było.

Tyle, że w obecnej sytuacji zajdą go z prawej burty, nie lewej. Na pokładzie zrobił się chaos. Róża krzyczała, żeby prawe armaty przygotować do wystrzału. Jack poganiał swoich ludzi, żeby deskę przenieść pod prawą burtę. Ludzie z linami abordażowymi przenieśli się na drugą stronę okrętu, co spowodowało jego chwilowe przechylenie.
Czasu było zwyczajnie za mało, żeby na nowo przygotować wszystko, a już z pewnością armaty. Po kilku chwilach drugi statek zbliżył się już na odległość mniejszą niż dwieście metrów. Zerwał się nagły, gwałtowy wiatr, który rzucił niektórymi osobami na deski. Ci, którym udało się ustać na nogach dostrzegli, że główna siła podmuchu była scentralizowana tuż przed drugim statkiem i ustała równie szybko, co nastała. Statek kupiecki zwolnił nieco. Na pokładzie nastąpiła względna cisza, gdyż każdy starał się jedynie zachować równowagę. Wtedy też dało się posłyszeć, że to nie był naturalny podmuch, gdyż głos Jedynki, dochodzący z bocianiego gniazda, wskazywał jednoznacznie na to, że wiatr jest sprawką jego magicznych sztuczek.
Nastąpił ponowny podmuch, również tuż przed wrogim okrętem. Ellena, mając teraz okazję przyjrzeć się efektowi, rozpoznała w nim znacznie wzmocnioną wersję zaklęcia podmuchowego, które zwykle jest wykorzystywane, aby zdmuchnąć mniejsze istoty lub powstrzymać nadlatujące strzały. Nie widziała jeszcze, żeby ktoś przy jego pomocy próbował zatrzymać statek.
O dziwo udawało się to. Za trzecim podmuchem wroga jednostka już ledwo wykonywała jakiekolwiek ruchy do przodu i była na tyle blisko, że dało się wyraźnie zobaczyć wszystko co było na jej pokładzie.

Ich oczom ukazał się pusty pokład pełen plam krwi o najróżniejszych kształtach: w większości świadczyły one o tym, że krwawiącego osobnika ktoś lub coś ciągnęło po pokładzie za burtę albo pod pokład. Posoka występowała również na maszcie. Co bardziej spostrzegawczy i zaznajomieni ze sztuką marynarską spostrzęgli, że niektóre z lin się zerwały i wisiały lub powiewały na silnym wietrze.
Ellena, która miała przygotowany kucharski lejek do przemowy, opuściła go bezwiednie widząc, że nie ma kogo przekonywać do poddania się.
Nastąpiła głucha cisza wśród marynarzy, rozrywana jedynie trzaskaniem wiatru o żagle i rozbijanymi falami o okręty.
- Idioci, na co czekacie?! - Wrzasnął kapitan, przewracając jednego z parobków na Mostku i wyrywając jego linę abordażową. - Ruchy, ruchy! Na wrogi okręt, bo zaraz przepłynie obok nas i tyle będzie!
Z tymi słowami odskoczył od burty i przeleciał na linie na statek kupiecki. Za jego przykładem skoczyli pozostali, w tym Tagren i Kolwen. Liny zostały przywiązane do drugiej jednostki pływającej, co pozwoliło na ustabilizowanie jej względem “Skarbu”. Jack rozkazał swoim ludziom i po chwili drewniana kładka pomiędzy statkami stała się zdatna do użytku.
- Kapłanko, chodź tutaj! - Rozkazał kapitan. - Chcę wiedzieć co się stało z tym statkiem i jego załogą!
 
Gettor jest offline  
Stary 12-02-2016, 11:08   #55
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Ellen szybko wezwała z kajuty Szybką, rozkazała kręcącemu się w pobliżu Zapałce by odniósł do kuka lejek. Chowaniec pojawił się przy kapłance. Szybko wdrapał się i schował w kapturze jej płaszcza.
Potem po przechadzałce, która już został porzucona na wrogi statek przeszła na jego pokład Za nią pobiegł Cień.
Tak jest. - odpowiedział szybko Ellen
Zaczęła metodyczne lustrować statek, wysyłając na badania również Szybką. Szukała trupów, śladów walki. Wypowiedziała też w smoczym słowa czaru pozwalającego odkrywać działanie magii. Miała zamiar sprawdzić cały statek pod tym względem.
Zaklęcie wykrywające magię opanowało jej zmysły. W pierwszym momencie poczuła, że magia z pewnością jest obecna na okręcie. Chwilę później zlokalizowała kilka źródeł: pod pokładem, w tylnym kasztelu, obok niej. Najsilniejsza z aur dochodziła spod pokładu, tego była pewna. Na pokładzie nie było natomiast żadnych widocznych trupów, jedynie liczne ślady walki - oprócz krwi, widać było też że ktoś grzmocił bronią ciętą w maszt, burtę, deski pokładowe.
Dalej koncentrowała się na wykryciu magii by określić z jakimi przedmiotami czy też czarami ma do czynienia. Postępował metodyczny do najbliższych do najdalszych, tak jak uczono.
Pierwszą aurę, najbliższą i w miarę silną, wyczuła od Tagrena, który wciąż był obok niej. Dokładniej to od jego miecza, który emanował średniej mocy inwokacją. Podobną aurę, lecz mocniejszą, poczuła od broni kapitana. Pozostałe źródła były poza zasięgiem jej wzroku i musiałaby pierw dostać się do któregoś z pomieszczeń, aby je dokładnie widzieć.
Kapłanka ciągle skoncentrowana na wykrywaniu magii ruszyła do tylnego kasztelu, wskazując ręką by go otwarto.
Jak się okazało, dwóch piratów cały czas się mocowało z tymi drzwiami. Podważali je mieczami, kopali i złorzeczyli na nie, wystawiając koncentrację Wielebnej na ciężką próbę. W końcu jednak udało im się dosłownie wyrwać je z zawiasów i kapłanka mogła wejść do środka. Nie przyglądała się jeszcze wnętrzu, jedynie skoncentrowała się na źródle magicznej energii - niewielkim zwoju, z którego wydobywała się słaba aura szkoły odrzuceń.
Szybko przeszukała wzrokiem pomieszczenie, szukała śladów walki, zabrała zwój z podłogi postanawiając go przebadać później.
Pierwszy rzut oka po zrzuceniu zaklęcia pozwolił jej się zorientować kim był były właściciel zwoju: kapitan statku. Człowiek leżał na ziemi, oparty głową o łóżko. Żołądek i jelita wylały mu się z brzucha, umarł z bronią w ręku. Oprócz tego, kajuta zawierała w sobie także biurko z krzesłem i komodę.
Szybko przygląda się ranie próbując ustalić typ broni jak ją zadano. Potem wyjmując z torby latarnię zaklętą magiczną pochodnią ruszyła pod pokład.
Wbrew temu co widziała wszędzie indziej na okręcie - ewidentne ślady broni ciętych, tutaj wyglądało na to, jakby brzuch kapitana został rozerwany przez bardzo ostre szpony. Zupełnie jakby ktoś wbił je głęboko i chciał wyciągnąć wnętrzności, jakby nabierał sobie sałatki do obiadu.
Pod pokładem znalazła dalsze ślady rzezi i to nie tylko na ludziach, ale też na sprzęcie, który był przewożony. Skrzynie i beczki były w dużej większości przerobione na deski, czy nawet wióry, jakby ktoś bardzo gniewnie je próbował rozrąbać, albo nawet… zjeść.
Znalazła jednak jedną w miarę nieuszkodzoną skrzynię. Była solidna, żelazna, zamknięta na zamek i nieziemsko ciężka.
Ellen ponownie wypowiedziała słowa czaru wykrywającego magię. Pamiętała wszak, że i pod pokładem ją wyczuła.
Zlokalizowanie źródła okazało się dość proste. A raczej źródeł, gdyż tutaj były dwa: jedno znacznie silniejsze od drugiego, jednak to drugie było bliżej i do niego skierowała się najpierw.
Pod ścianą leżał martwy sahuagin, który zmarł od jakiegoś wybuchu. Właśnie tym wybuchem była aura, którą kapłanka wyczuła - pozostałość po niedawnej eksplozji wywołanej przez magię odrzucenia. Nieopodal niego leżała także ładna szkatułka. Dodatkowa chwila skupienia pozwoliła jej ustalić, że to właśnie ten pojemniczek był źródłem eksplozji.
Drugim, znacznie potężniejszym źródłem okazała się być księga w innej części podpokładu - tam, gdzie wydzielone były miejsca do spania dla załogi. Księga emanowała zarówno pozostałość czegoś z magii oczarowań, jak i sama była aktywna takąż mocą.
Zebrawszy szkatułkę i księgę Ellen wróciła do zamkniętej skrzyni. Jednemu z znajdujących się pod pokładem piratów nakazała by sprowadził kapitana.
Przy skrzyni spotkała Kolwena, który odgarnął trochę zalegającego drewna i znalazł tym samym drugą skrzynię, którą już zdążył otworzyć, a zawierała mnóstwo kul armatnich o zielonym zabarwieniu.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 12-02-2016, 11:51   #56
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Rzeczywiście nie wyglądało to najciekawiej, ale trzeba przyznać, że Kolwen odetchnął z ulgą, gdy zobaczył plamy krwi, które prawdopodobnie były pozostałościami po załodze statku handlowego. Nie miał ochoty na walkę, więc cała sytuacja była mu na rękę.

Rozejrzał się po pokładzie. Wszędzie krew. Kolwen wzdrygnął się na ten widok. Cóż zrobić, takie jest życie na morzu, niczego nie można być pewnym. Miał tylko nadzieję, że pomimo całego zamieszania, uda mu się coś ugrać dla siebie podczas pobytu na tym statku.

Upewnił się, czy nikt akurat na niego nie patrzy i ruszył pozwiedzać trochę pomieszczenia pod pokładem, może uda mu się znaleźć coś ciekawego, a przede wszystkim cennego.
Podpokład prezentował się jak ruina magazynu - wszędzie porozbijane beczki i skrzynie przerobione na deski i drzazgi. Pod jedną ze ścian znalazł kawałek przestrzeni przeznaczonej na kubryk dla załogi. Oprócz kilkunastu hamaków znalazł tam tylko jakiś notatnik - leżał przykryty kocem.
Kolwen zrzucił koc na podłogę i wziął do ręki notatnik. Powoli zaczął go przeglądać. Kto wie, może dowie się z niego czegoś ciekawego.
Z dziennika wynikało, że jego właściciel nazywa się Angus Grejk i był bosmanem. Kolwen przekartkował przezeń w poszukiwaniu wpisów na temat aktualnego rejsu, jednak ostatni wpis był dość enigmatyczny i mówił: "Trzeci od wejścia, pod ścianą, pod deskami".

Dalsze przeszukiwania pomieszczenia pozwoliły mu znaleźć dwie skrzynie - jedna żelazna, solidna i zamknięta na zamek, zaś druga była całkowicie przysypana drewnem. Kolwen zauważył, że tę drugą mógłby otworzyć, gdyby chciał.
Łotrzyk tylko westchnął głośno i zabrał się do odgarniania drewna, którym była przysypana tajemnicza skrzynka. Nie będzie problemu z jej otwarciem, za to z żelazną będzie zapewne potrzebował trochę czasu, żeby dostać się do środka, ale wszystko w swoim czasie. Najpierw trzeba się zająć drewnem.
Dostanie się do skrzyni nie zajęło mu dużo czasu, wystarczyło zmieć wszystko co na niej leżało na ziemię. Po jej otwarciu, oczom Jastra ukazało się mnóstwo równiótkich, okrągłych kul armatnich. Były jednak nietypowe, bo zwykle powinny być czarne, zaś te miały barwę ciemno-zieloną. Każda z nich była nieziemsko ciężka i łotrzyk zauważył, że skrzynia również została specjalnie skonstruowana, żeby wytrzymać taki ciężar.
Nie zdążył się jednak za długo napatrzyć na znalezisko, bo podeszła do niego Wielebna i nakazała jednemu z kręcących się obok piratów zawołanie kapitana.
 
Morfik jest offline  
Stary 12-02-2016, 11:53   #57
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
Tagren niepewny nowej sytuacji zaczął węszyć niczym dzikie zwierze. Nie podobało mu się, że ktoś lub coś uprzedziło go i dokonało masakry. A on tylko chciał wypróbować swoją broń…
- Statek, kurwa, Widmo? - Rzucił pytanie Kolwenowi lecz nie liczył na konkretne odpowiedzi.
Zwierzęce instynkty opanowały Tagrena. Rozglądał się dookoła, lustrując otoczenie wzrokiem, węchem i słuchem w nowy sposób. W większości wyczuwał współzałogantów, których woń nawet bez zwierzęcego wzmocnienia była mocno sugestywna. Coś jednak było w powietrzu, co odróżniało się od pozostałych: nie człowiek, nawet nie elf, ani krasnolud. Ktoś tak przesiąknięty wonią oceanu, że zostawił swój zapach na całym pokładzie - najmocniej zaś przy zejściu pod pokład i przy drzwiach do tylnego kasztelu.
Nie było na co czekać, ruszył pod pokład zabierając ze sobą lampę oliwną którą zapalił pstryknięciem palców.
Powołał do życia wcale niemały płomień, który udało się między innymi pochwycić do wnętrza lampy i zszedł pod pokład. Był zupełnie inny niż pod-pokład “Skarbu” - ten tutaj przypominał raczej mobilny magazyn z niewielką przestrzenią wydzieloną na kubryk i miejsca do spania załogi. Jednak najgorsze w tym było to, że był niemal w całości splądrowany - tak jak pokład, tutaj też było całe mnóstwo krwi, ale też gdzieniegdzie walały się czyjeś flaki, czy odrąbane kończyny, co dla aktualnie wzmocnionego węchu Tagrena było po prostu zabójstwem.
Rozejrzał się po magazynie, co chwila potykając się o jakąs rozrąbaną deskę. Magazyn był iście ruiną, jednak zawierał pewną bardzo szczególną nietypowość, której nie uświadczył powyżej: martwe ciało.

Nie był to jednak człowiek. Stwór wyraźnie zginął od wybuchu, a nie od cięć i ran, gdyż górna część jego ciała (a także wszystko dookoła niego) było sczerniałe i zdeformowane. Jedynie po dolnej części ciała stworzenia, wojownik wydedukował, że był to wodny, humanoidalny stwór, najpewniej sahuagin.
Westchnłą ciężko i pozwolił zmysłą trochę odetchnąć. Ruszył z powrotem na pokład i pierwsze co zrobił to odnalazł kapitana.
- Chuj z tego wyszedł, sahuaginy wszystko zajebały. - Po czym przypomniał sobie z kim rozmawia i dodał. - Panie kapitanie!
Kapitan westchnął ciężko, po czym kopnął gniewnie w maszt.
- Co za skurwysyny! Przecież się umawialiśmy! - Warknął, po czym spojrzał na Tagrena. - Jakie dowody? Jesteś absolutnie pewien, że to oni?
[i]- No… leży taki martwy na dole, trudno ich pomylić z czymś innym.[i]
- Jasne, no tak. - Kapitan przytknął dłoń do podbródka, zastanawiając się nad czymś gorączkowo. - Problem polega na tym, że strasznie mi śmierdzi ta sprawa. Z sahuaginami mam pewien układ, który mówi: wy się nie wpierdalacie w nasze sprawy, a my z wami będziemy handlować co ciekawszymi rzeczami. Jeśli to co mówisz jest prawdą, będę musiał się rozmówić z moim informatorem.
Chwilę później spod pokładu przybiegł jeden z pachołków.
- Panie kapitanie, bo Wielebna pana woła pod pokład. - Powiedział, na co pół-ork machnął ręką.
- Tagren, idź zobacz co ona tam znalazła. Ja muszę się jeszcze tu rozejrzeć. - Przykazał wojownikowi pół-ork.
Poszedł,z zapałem z jakim idzie się pod katowski topór ale poszedł. Miał niemal pewność dlaczego kapitan uznał, iż koniecznie musi już teraz zaraz się rozejrzeć. Tak samo miał niemal pewność, że kiedy dotrze na miejsce będzie mu dane wysłuchać kolejnej tyrady.
 
Googolplex jest offline  
Stary 18-02-2016, 16:30   #58
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Ellen pochyliła się by dokładnie przyjrzeć się kulom armatnim “Czyżby jakaś modyfikacja alchemiczna“ pomyślała widząc dziwne zabarwienie kul.
Po bliższej analizie materiału, kapłanka szybko doszła do wniosku że kule zostały wykonane z adamantytu - bardzo twardego i wytrzymałego materiału, który mógł skuteczniej niż żelazo rozrywać kadłuby wrogich statków.
- Adamandytowe kule, przydadzą się. - potem popatrzyła z irytacją na zamkniętą skrzynię.
- Ma tam, który łom. Trzeba ją otoworzyć. rzuciła do obecnych piratów.
- Lecz ostrożnie tam może być proch, skoro w tej obok były kule.
Kolwen parsknął tylko śmiechem.
- A po co łom? Zaraz się to załatwi i to bez jego użycia – podszedł do skrzynki, kucnął przy niej i wyciągnął narzędzia złodziejskie. Zanim jednak zabrał się do otwierania zamka, uważnie przyjrzał się całej skrzyni, czy oby nie było w niej zamontowanych żadnych pułapek lub czegoś gorszego.
- O, Kolwen widzę, że coś znalazłeś. Kapłanko. - Skinął głową kobiecie. - Kapitan wysłał mnie tu w jego imieniu. - Poinformował oboje Tagren.
Kolwen odwrócił głowę w kierunku Tagrena i uśmiechnął się zawadiacko.
- Ma się te umiejętności znajdowania różnych, ciekawych rzeczy. A teraz cicho, muszę się skupić – powiedział i wrócił do swojej roboty.
Skrzynię ocenił na dość solidnie wykonaną - drewnianą ze stalowymi wzmocnieniami. Wykonał w miarę szczegółowe oględziny: nad, obok i za skrzynią. Nie znalazł niczego podejrzanego, co mogłoby sugerować pułapkę, albo inną nieprzyjemną niespodziankę.
- Hmmm – Kolwen zamyślił się przez chwilę. – Wygląda na to, że wszystko jest w porządku. Nie chcąc marnować więcej czasu, wziął do ręki narzędzia złodziejskie i zaczął powoli otwierać skrzynię. Gdyby coś miało wyskoczyć ze środka, trzeba szybko ukryć się za kapłanką, wtedy może nie oberwie w pierwszej kolejności. Miał jednak nadzieję, że w środku znajdzie tylko same wartościowe i cenne rzeczy.
Otwarcie stalowego zamka przyszło Jastrowi wyjątkowo łatwo i szybko. Zauważył dodatkowo wszystkie łączenia, które scalają zamek ze skrzynią i gdyby chciał, to pewnie przy odrobinie większym wysiłku mógłby go rozmontować i zabrać dla siebie.
Skrzynia otworzyła się ze zgrzytem, a oczom towarzyszy ukazały się metalowe sztaby o kolorze grafitu. Żelazo. Wierzchnia warstwa była wypełniona nimi w układzie trzy na pięć sztabek, co dawało ich naraz piętnaście widocznych gołym okiem. Wyglądało na to, że poniżej skrzynia też była nimi wypełniona.
Tagren jak zawsze podejrzliwy względem wszystkiego wziął jedną ze sztabek i zważył ją w dłoni. Była takiego ciężaru, jakiego żelazo powinno być. Pachniała też w odpowiedni sposób.

Kolwen wstał od skrzyni, otrzepał ręce i prychnął na kapłankę.
- Pff łom… - wywrócił tylko oczami. Trzeba było postanowić, co robić dalej z tymi skrzyniami, nie było sensu dłużej tak stać i się na nie patrzeć.
- Trzeba to zabrać na górę i pokazać kapitanowi, niech on decyduje, co z tym dalej robić - powiedział Kolwen z lekkim smutkiem w głosie. Liczył, że skrzynie będą zawierały coś cennego, a przede wszystkim złotego.
- Chcesz to nieść tylko po to by pokazać kapitanowi? - Tagrenowi wż się nogi ugięły kiedy pomyślał ile waży cała skrzynia żelaznych sztab.
Kolwen spojrzał na Tagrena, a później na skrzynie.
- W sumie racja, sami tego nie udźwigniemy. W każdym razie i tak trzeba poinformować kapitana o znalezisku.
Po tej propozycji zapadła niezręczna cisza, widać nikt zbytnio nie kwapił się do tego, żeby poinformować kapitana.
- Dobra, dobra, już ja to zrobię – powiedział niechętnie Kolwen, westchnął głośno i poszedł poszukać kapitana, aby przekazać mu dobre wieści.
Wszedł z powrotem na pokład i, skierowany przez półelfiego pirata, wszedł do kajuty kapitańskiej. Były dowódca okrętu leżał tam z głową opartą o łóżko i flakami wylewającymi się z brzucha. Pół-ork aktualnie przeglądał papiery zalegające na biurku.
- Hę? - Zapytał niemrawo Kolwena, wyrwany z zamyślenia.
Kolwen skrzywił się, gdy zobaczył truchło kapitana i wylewające się z niego wnętrzności. Dobrze, że już w miarę doszedł do siebie, bo inaczej mogłoby się to skończyć puszczeniem ogromnego pawia.
- Kapitanie, melduję znalezienie dwóch skrzyń, jednej z adamandytowymi kulami armatnimi oraz drugiej, w której znajduje się pełno sztabek żelastwa. Jam to, nie chwaląc się, sam odnalazł i pozbył się zabezpieczeń. Teraz tylko czekam na rozkaz, co z tym wszystkim zrobić. – skończył swoją przemowę Kolwen i dumnie wypiął pierś do przodu.
- Skrzynia kul i skrzynia żelaza? To znaczy ile dokładnie? - Kapitan zmarszczył czoło. - Nic więcej nie ma na tym zawszonym statku? Przy tym martwym rybo-ludziu niczego ciekawego nie ma?
- Nie wiem ile dokładnie, sporo w każdym razie, mogłyby się nam przydać – powiedział szybko Kolwen. Nie chciało mu się liczyć, ile tego tam było dokładnie i teraz ma.
Nie chciał podchodzić do trupa, ale skoro kapitan kazał, to nie miał innego wyjścia. Powoli podchodził do ciała, cały czas mając krzywą minę. Miał nadzieję, że szybko znajdzie coś ciekawego.
Podeszłszy do ciała byłego kapitana, Kolwenowi natychmiast rzuciły się w oczy dwie fiolki z mętnym, błękitnym płynem, przywiązane do kapitańskiego pasa. Wziął je natychmiast i kontynuował przeszukiwanie. Mógł wziąć przedniej jakości szablę, którą trup wciąż ściskał mocno w garści. Oprócz tego łotrzyk znalazł przypięty do eleganckiego, skórzanego futerału dziennik pokładowy.
Na widok szabli Kolwen uśmiechnął się szeroko. wyglądała naprawdę porządnie, więc łotrzyk od razu zdecydował, że ją sobie zatrzyma. Od razu włożył ją sobie za pas. Odpiął dziennik pokładowy i razem z fiolkami, zaniósł kapitanowi.
- To wszystko, co udało mi się przy nim znaleźć – powiedział i położył dziennik z fiolkami na biurku.
Pół-ork odłożył fiolki na bok i zaczął wertować dziennik.
-Mmm… nazywa się Alistar Tarson… handluje z Koroną od siedmiu miesięcy… - Kapitan mruczał pod nosem, czytając po części na głos. Przekartkował dziennik i zatrzymał się mniej więcej w połowie. - Mmm… skrzynkę… że otwarta… skrzynka od maga? Weź spójrz na to, wygląda na to, że zdążył zrobić jakieś notatki z aktualnego rejsu.
Kapitan podetknął Kolwenowi pod nos ostatnie dwie strony dziennika, na których widniało:

Cytat:
(...) Dziennik pokładowy, dzień 1. wyprawy z Waterdeep numeru katalogowego 1506.
Tym razem zdecydowałem się wziąć dodatkowy ładunek. Oprócz standardowego sprzętu wojskowego dla Korony (notka dla siebie: kule armatnie z adamantytu sprzedają się jak ciepłe bułeczki), wzięliśmy też skrzynkę od maga. Mamy ją przekazać w porcie w Velen człowiekowi o imieniu Koryat i o niej zapomnieć. Tak pewnie będzie najlepiej, bo i tak mam ciarki na myśl co się może w niej znajdować. Cholera wie tych magów.

Dziennik pokładowy, dzień 3. wyprawy z Waterdeep numeru katalogowego 1506.
Skrzynka maga okazała się otwarta! Całkowicie! Co za idiota ją ładował, że zapomniał przybić ją gwoźdźmi? Przecież teraz ten Koryat mi łeb urwie jak się dowie. Ale w zasadzie nie musi się dowiedzieć, prawda? Skrzynka i tak wygląda na wypełnioną po brzegi różnymi obrzydlistwami, wygląda na to że nic nie zginęło. A teraz już jest zamknięta odpowiednio.
Kolwen zamyślił się przez chwilę.
- Hmmm nie wiem kapitanie, czy otworzyliśmy akurat tę skrzynię od maga. W środku nie było żadnych obrzydlistw, tak jak jest tutaj napisane, a same sztabki żelaza… – zaczął się tłumaczyć.

- Najlepiej weź tę książeczkę do pozostałych. - Kapitan podał mu dziennik. - Może będą mieli jakieś inne pomysły. Przewożenie towarów dla magów drogą morską zawsze źle wróży. Wystarczy, że wysadzają w powietrze własne laboratoria. Facet musiał dostać naprawdę niezłą kasę za taki ładunek i sądzę, że gdzieś tu w okolicy sprytnie ją ukrył. Kolwen, chcę znaleźć tę jego “zapłatkę”, jasne?
- Ta jest – odpowiedział Kolwen i zasalutował niedbale. Wziął od kapitana dziennik i ruszył z powrotem pod pokład.

W czasie gdy Kolwen udał się do kapitan Ellen przyjrzał sie dokaładniej skrzyni z sztabkami czegoś co według jej towarzysz wyglądało jak żelzo ale nie musiało nim być.
Wielebna również zważyła sztabkę w ręce, spróbowała ją zadrapać nożem, a nawet powąchała - metaliczny posmak, a także wszystkie inne cechy faktycznie potwierdzały, że to było żelazo.

Jego towarzysze dalej stali nad skrzyniami i zastanawiali się, co z nimi począć.
- Sprawa wygląda następująco, musimy znaleźć zapłatę, którą kapitan tego statku dostał za przewiezienie skrzynki dla pewnego maga. Zerknij na to okiem – dał Tagrenowi do przeczytania dwie ostatnie strony dziennika. – To cholerstwo jest tu pewnie gdzieś ukryte, a my musimy to znaleźć.
-Mhmm. - Stwierdził Tagren tajemniczo i poszedł przyjrzeć się sahuaginowi.
Drugi rzut oka wojownika na rybo-ludzia pozwolił mu ustalić, że to był samiec i to dość dzikiego plemienia - zwykle Sahuaginy (jakkolwiek prymitywne same w sobie) miały chociażby jakieś znaki szczególne, czy zalążki ubrania przesłaniające pas i biodra. Ten konkretny osobnik nie dość, że był całkowicie nagi, to przyglądnięcie się jego pazurom ujawniało, że przy pomocy szponów wykonywał wiele czynności, w tym walczył. Z wiedzy Tagrena wynikało, że zwykli przedstawiciele tego gatunku raczej używali broni.
Ponadto wojownik znalazł białą perłę - leżała nieopodal martwego Sahuagina i niemalże oślepiła go, odbijając światło lampy prosto w jego oczy. Bez zastanowienia złapał perłę i chował ja do mieszka.

Ellen uśmiechneła się pokazując znajdują się w sakwie szkatułkę, księgę i zwój.
- Szkatułkę zabezpieczyłam w pierwszej kolejności. Z magią nie wolno postępować pochopnie. Zajmiemy się nią dokładniej i na spokojnie, gdy dojdziemy co faktycznie tu się stało.
Potem, popatrzyła na wojownika- mnicha.
- Trzeba poszukać, ciała kogoś kto by wyglądał na pokładowego maga. Narazie nie udało mi się nikogo takiego znaleść. Jak chciał kapitan zabezpieczyć skrzynię nie mając maga. Zresztą sama znaleziona przez mnie księga może wskazac na obecność kogoś takiego na pokładzie.
Potem uśmiechneła się.
- Gorzej będzie jeśli nie znajdziemy takiego ciała.

Pojemniczek był wykonany ze szlachetnego, pozłacanego metalu. W wyniku niedawnej eksplozji nieco tego złotka zeszło, a część była osmalona. W wieczko były wetknięte cztery fioletowe, błyszczące kamyczki.
- Oglądajcie. Jest pusta. Znalazłam ją przy Sahuaginie a on zginął od wybuchu magicznego. Jeśli nie znajdziemy ciała maga pokładowego, to będzie jakaś przesłanka skąd mógł się wziąść wybuch. Najpewniej sam skrzynka była zabezpieczona jakimś rodzajem runy
Tagren przyjrzał się szkatułce ze wszystkich stron, ale nie był jakoś szczeólnie zainteresowany więc podał ją Kolwenowi.
- Rzuć fachowym okiem czy była ty jakaś pułapka. - sam zaś wrócił do oglądania ciała, przewrócił je i sprawdził również czy coś nie zostało pod zwłokami.
Odwróciwszy ciało na brzuch, wojownik usłyszał jak coś niewielkiego upada na ziemię. Rozejrzał się czym prędzej i spostrzegł kolejną białą perłę, która właśnie odturlowywała się pod jedną ze strasznie ciężkich skrzyń. Rzucił się natychmiast by ją złapać nim zniknie po za jego zasięgiem. Doskoczył i pochwycił ją bez większego problemu, schował do mieszka, po czym wrócił do oględzin ciała. Badanie drugiej części ciała potwierdziło jedynie jego poprzednie przypuszczenia - był to osobnik niezwykle dziki. Pod truchłem również niczego nowego nie znalazł.
- No dobra… - westchnął i posłużył się wechem by złapać trop sahuagina. Po czym węsząc dalej starał się odnaleźćdrogę którą tamten przyszedł.
Ślady na deskach były trochę trudne do odnalezienia, jednak nie niemożliwe dla Tagrena, zwłaszcza przy pomocy lampy. Wojownik przedzierał się przez sterty zniszczonego drewna, aby uzyskać pełną i dokładną ścieżkę na ziemi. Cofnął się w ten sposób do schodów prowadzących na pokład, następnie na górę i ślad urywał się przy prawej burcie.
- I szlag trafił polowanie… - Tagren przy całej swojej brawurze i umiejętnościach nie był samobójcą i nawet on nie miałzamiaru samotnie zanurzać się w głębiny gdzie morskie diabły mogły ciągle czekać. Zamiast tego wrócił zobaczyć co ciekawego znaleźli Kolwen i Ellen.

Kolwen wziął od Tagrena szkatułkę i bardzo uważnie zaczął jej się przypatrywać pod kątem ewentualnej pułapki, którą swego czasu była. Może znajdzie coś interesującego, chociaż szczerze w to wątpił, śmierdziało to magią, a on gardził magią i nie chciał z nią mieć nic wspólnego. Mężczyzna próbował majstrować przy pojemniczku - szukał ukrytych przycisków, może jakiś kawałeczek sznurka albo cokolwiek innego, co w działającej szkatułce nie powinno się znajdować. Niestety brak było jakichkolwiek znalezisk tego pokroju, szkatułka była nieskalana przez mechaniczne majstrowanie.
- Nie wygląda mi to na standardową pułapkę – powiedział do Tagrena, gdy ten wrócił do nich. Łotrzyk powąchał szkatułkę i skrzywił się. – Śmierdzi mi to magią, więc moja wiedza na wiele tu się nie zda… Na pewno nie było w niej żadnego mechanizmu czy czegoś w tym rodzaju.
 
Morfik jest offline  
Stary 18-02-2016, 16:55   #59
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
- Szkatułka raczej zwierała glif chroniący, który został pochłonięty przez kształtującą się magię. Chociaż nie wykluczam, iż może mieć też jakąś pułapkę mechaniczną. Mnie zaś niepokoi ta skrzynia niby to żelaza, kto zadaje sobie tyle trudu, by zabezpieczyć drogim zamkiem skrzynkę ze sztabami żelaza. Kapitan pisał coś o zamknięciu i zabezpieczeniu skrzynki. Nie podał jej wielkości.
Potem sam zaczęła przeszukiwać metodycznie podpokład posiłkując się po części zmysłami swojego chowańca.
Jaszczurka ruszyła w jedną stronę, zaś kapłanka w drugą, ku niewielkiemu kubrykowi. Po drodze coś odbiło się światłem na podłodze i przykuło jej uwagę: biała perła. W międzyczasie odbierała przekaz niezadowolenia i zmęczenia od Szybkiej, co mogło być związane z faktem że taka ilość drewnianych śmieci była dla chowańca trudna do poruszania się. Przy samych posłaniach nie znalazła niczego wyjątkowego: poszarpane koce, czyjeś ubranie, złamana miotła, trzy drewniane wiadra.
Ellen cofnęła się podniosła perłę. Dalej sama już szukała przywołując Szybką do bezpiecznego miejsca w jej kapturze. Kiedyś pływał na przemytniczym statku, zatem chciał sprawdzić kilka kryjówek. Typowe miejsce klapy pod ciężkim beczkami lub zęza, czy też ślepe ściany na dziobie i rufie dające nieco przestrzeni na towary najcenniejsze.
Przeszła od ściany do ściany, macając drewno i przyglądając się szczelinom tak dokładnie, jak tylko była w stanie. Znalazła "dziuplę" w jednej ze ścian, która po wyjęciu kawałka drewna ukazywała niewielką kryjówkę, a w niej sakiewkę z kilkoma miedziakami i srebrnikami, a także bardzo zepsuty kawałek mięsa lub sera. Oprócz tego nie odkryła jednak żadnych ukrytych miejsc.

Odebrawszy szkatułkę Ellen, zdegustowana mizernymi rezultatami, ruszyła z powrotem na pokład do kapitańskiej kajuty, która jak już wiedziała znajdowała się, jak się można było tego spodziewać w kasztelu na rufie.

Zastała tam Kła, który przyglądał się jednej z map pozostawionych przez poprzedniego kapitana. Nie wyglądał na zachwyconego, kiedy spostrzegł, że Wielebna do niego przyszła.
- Znaleźliście coś ciekawego? Słyszałem, że pod pokładem jest martwy rybo-ludź? - Zapytał.
- Same zagadki i wiele pytań. Niewiele konkretnych przedmiotów panie kapitanie. Pustą szkatułkę, księgę magiczną i zwój oraz jedną perłę. Sam rybolud został zabity magią chroniącą szkatułkę. Poza tym wymiecione żadnych ciał oraz cenniejszych przedmiotów. Jednakże zastanawia mnie zabezpieczenie skrzynie z sztabkami żelaz. Kto rozsądny drogim zamkiem zabezpiecza sztaby, które mogą leżeć luzem, ledwo siecią zabezpieczone.
Odparła zniechęconym głosem.
- Jeśli pozwólcie chciałabym się tutaj rozejrzeć za tajnymi skrytkami. Trochę pływałam z przemytnikami. Wiem, że każdy statek posiada takowe. Potem przybrałabym jeszcze postać wilka by spróbować wywęszyć, gdzie najczęściej przebywał kapitan i być może w ten sposób odnaleźć to coś, co nam umyka.
- Księga magiczna? Może to ta z tej skrzynki, co kapitan pisał w swoim dzienniku? Powinniście też sprawdzić tę skrzynię z żelazem, nikt przy zdrowych zmysłach nie zabezpieczałby jej dla samego żelaza, jeśli mógłby tam wsadzić coś cenniejszego. - Odparł kapitan po chwili zamyślenia, po czym machnął ręką. - Jasne, rozglądaj się. Im więcej znajdziemy, tym lepiej dla nas. No i chcę wiedzieć co spowodowało, że te rybo-ludzie nagle tu wtargnęły i wszystkich wymordowały. Miałem z nimi do czynienia w przeszłości i takie zagrywki nie wyglądają na ich typowe działania.
Ellen uśmiechnęła się i skinęła głową.
- Kapitanie proszę o uprzedzenie o tym fakcie załogi. Nie chcemy tutaj chyba żadnych pomyłek.
Potem zaczęła poszukiwać kajutę.
- Jedno co jest dobre to to, że mamy całkiem legalnie żaglowiec. Możemy go spokojnie sprzedać w Waterdeep bez wymyślania specjalnej historii. Porzucony lub pusty żaglowiec należy do tego, kto go doprowadzi do portu a tu mamy jeszcze ślady ataku ryboludzi.
- Możemy go też zatrzymać dla siebie. - Odparł pół-ork, przeglądając kolejne mapy. - Wystarczy go trochę zmodyfikować, dodać okna strzelnicze pod pokładem, załadować armaty jak będą jakieś na zbyciu. Trzeba wypróbować to cacko, może nie jest aż takie powolne jak statki handlowe mają w zwyczaju. Zwłaszcza że nie będzie już pływało z pełnym obładowaniem.

Przeprosiwszy aktualnego kapitana, Ellena chciała sprawdzić szeroką szufladę w biurku - ta jednak okazała się zamknięta na klucz. Westchnęła i postanowiła sprawdzić komodę. W większości były tam same ubrania… i pewna zdecydowanie zbyt ciężka skarpeta. I brzęcząca.
Ellen wyjęła i wysypała na stół.
Potem przejrzała ubrania w komodzie szukaj klucza do biurka, obmacała ściany i pokład w poszukiwaniu skrytek.
Zawartością skarpetki okazały się drogie kamienie w ilości około dwunastu na pierwszy rzut oka. Ellena rozpoznała wśród nich kilka ametystów, a także inne o kolorze żółtym i ciemno-czerwonym. Kapitan gwizdnął z uznaniem na ten widok.
- No ładnie. - Wziął jeden z kamyczków wielkości dużego paznokcia i zaczął go oglądać.
Wielebna w tym czasie badała dalej pomieszczenie w poszukiwaniu klucza. Komoda nie zawierała już niczego interesującego. Obstukała i przyjrzała się dokładnie ścianom tak jak pod pokładem, jednak nie było tam już żadnych dodatkowych skrytek.

Wyszła z kajuty i zaczęła badać sam pokład, w większości splamiony krwią. W swych poszukiwaniach dotarła do drzwi do przedniego kasztelu, które okazały się być zamknięte na głucho.
- Hej ty tam trzeba otworzyć te drzwi z rozkazu kapitana. - krzyknęła na jednego z piratów kręcących się bez celu po pokładzie.
- Hę? Ale Jack nam zabronił. - Zaprotestował pirat. - Mówił, żeby nie psuć drzwi, bo się mogą przydać.
- To sprowadź kogoś kto potrafi je otworzyć. To co znajduje się za tymi drzwiami może zagrażać całemu statkowi i nam. Póki nie odkryjemy co się tu dokładnie stało, to każde zamknięte pomieszczenie to potencjalne zagrożenie, które rośnie wraz czasem, gdy jest zamknięte. - wydarł się poirytowana Ellen na marynarza.
- To nie jest kwestia umiejętności ich otwarcia, psze pani. - Mężczyzna był już przyzwyczajony do wydzierania się na niego. - One są po prostu zaryglowane z drugiej strony. Jack mówił, żeby ich na razie nie wyważać, bo może ktoś wymyśli sposób, żeby je otworzyć bez wyważania. Że szkoda dobrych drzwi.
- To może ktoś się tam zamknął na czas walki.
Kapłanka podeszła do drzwi i załomotała w nie.
- Jeśli ktoś tam jest niech otwiera a obiecuję, że otrzyma łaskę Umberlee. W innym przypadku, tak czy siak wejdziemy tam, prędzej czy później a wtedy przyrzekam, że każdy dorosły będzie cierpiał kilka dni i błagał o śmierć.
Odpowiedział jej jednak tylko szum fal oceanu, a także głuche beknięcie jednego z piratów, który próbował czegoś szukać w okolicy.
- Sprowadź Kolwena może on znajdzie sposób na otwarcie zaryglowanych drzwi bez użycia siły. Na co jeszcze czekasz? Kapitan chce wiedzieć co się tu zdarzyło, a te drzwi to uniemożliwiają.
Ellen szybko znudziła się czekaniem.
- Umberlee wspomóż swego wiernego sługę i pozwól spojrzeć innymi zmysłami na świat, po czym szybko wypowiedziała w druidycznym słowa czaru przemiany w wilka. Ruszyła na przeszukiwanie pokładu podążała za swoim nosem szukając śladów kapitana tej jednostki.
Przemieniona w zwierzę Wielebna wzięła głęboki oddech, wchłaniając wiele zapachów z otoczenia - alkohol, pot, krew, spalenizna, wszystko się mieszało ze sobą. Czuła także dość silną woń rozkładających się ciał, która drażniła jej nowe zmysły. Doszła do wniosku, że trudno jej tropić kogoś, kogo zapachu nie zna, więc przystanęła w pół kroku, próbując ustalić nowy plan działania.
Wróciła do kabiny kapitana tam jego zapachu było wiele. Na pokładzie szukała też jakiś innych dziwnych i nietypowych zapachów, lub dźwięków
Wielebna podbiegla od kabiny kapitana z powrotem do zamkniętych drzwi tylnego kasztelu węsząc i nasłuchując uważnie. Szczególnie węszyła przy szparce pod zabarykadowanymi drzwiami: czuła morską wodę, pot, a także rozkładające się ludzkie ciało.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 18-02-2016, 16:59   #60
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Nagle Kolwen przypomniał sobie treść notatki, jaką sporządził bosman. Trzeci od wejścia, pod ścianą… Łotrzyk obrócił się w stronę wejścia i zaczął szukać czegoś… Nie wiedział czego nawet konkretnie… Czegoś trzeciego… Później zaczął dokładnie przyglądać się podłodze pod ścianą, może któraś z desek była obluzowana.
Obmacał wszystkie deski w rozsądnej odległości od wejścia pod pokład, które można było uznać za “trzecią”, jednak żadna nie prezentowała sobą niczego specjalnego - nie chciała puścić, nie była obluzowana, nie skrywała żadnej wskazówki przydatnej dla problemu Jastra.

Jeszcze raz dokładnie zlustrował całe pomieszczenie. Może gdzieś leżały jakieś deski, akurat znajdujące się pod ścianą.
Zadanie to utrudniały mu pozostałości zniszczonych skrzyń i beczek, które walały się wszędzie dookoła - jak odróżnić tę faktyczną deskę z notatnika od takiej, która pochodziła ze skrzyni i tylko przypadkiem nie była uszkodzona? Przeszukał podłogę tak dokładnie jak tylko był w stanie, przechodząc w między czasie obok belek nośnych, hamaków byłej załogi, a nawet sprawdzając przy otwartych już skrzyniach z żelazem i kulami adamantytowymi. Owocem jego poszukiwań było znalezienie czternastu desek od skrzyń, które były sprawne i mogłyby posłużyć do ewentualnych napraw na statku, jednak nie miały większego znaczenia dla jego zagadki.
Powoli zaczynało go to irytować, nienawidził takich sytucji. Koniecznie musiał rozwiązać tą zagadkę. Przypomniał sobie jeszcze raz treść z notatnika bosmana. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Resztki beczek, skrzyń i hamaki… No właśnie. Może chodziło o trzeci hamak od wejścia, przy ścianie i to, co się pod nim znajduje?
Hamak faktycznie znalazł - pod nim była deska taka jak wszędzie indziej. Obstukał ją dokładnie, jednak wydawała taki sam dźwięk jak pozostałe. Nie dawało mu jednak spokoju przeczucie, że na dobry trop trafił.

Kolwen położył się na podłodze i przyłożył ucho do deski. Niestety, nie było słychać nic więcej, oprócz szumu morza. Łotrzyk podrapał się po głowie. Czy bosmanowi mogło chodzić właśnie o to miejsce? Czy naprawdę przewozili coś tak cennego, że trzeba to było schować pod podłogą i zabić dechami? Mało prawdopodobne, ale jednak warto spróbować i tak nie miał nic innego do roboty.
Wstał z podłogi, podciągną spodnie i wyciągną ze swojej torby swój ulubiony łom. Czas na demolkę. Podszedł powoli do krawędzi deski i wbił mocno łom w szczelinę. Trzeba podważyć ją delikatnie, z gracją, bez pośpiechu. Zrobiwszy to, przeszedł się powoli, pogwizdując i wymachując łomem, na drugi koniec deski i zrobił to samo, co poprzednio.

Po chwili stanął na środku deski, wziął zamach łomem.
- Zaczynamy zabawę – uśmiechnął się szeroko i zaczął bez opamiętania walić łomem o deskę. Robił to, ile tylko miał sił. W końcu cholerstwo musi ustąpić. Po kilkunastu sekundach, okazało się, że samo walenie łomem nie wystarczy. Kolwen schował go z powrotem do torby.
Podbiegł szybko do skrzynki z kulami armatnimi i wziął jedną. To powinno załatwić sprawę. Ledwo udało mu się dojść z tą kulą z powrotem w to samo miejsce, które przed chwilą demolował łomem.
- Teraz albo nigdy – powiedział Kolwen i uderzył parę razy kulą o podłogę.
Nagle poczuł, że na jego karku formuje się duża kropla potu, która zaczyna powoli spływać w dół po kręgosłupie. Nie było to miłe doświadczenie, a gdy kropla dotarła w końcu do miejsca, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę, Kolwen poczuł, że ma tego wszystkiego serdecznie dość.
Zaczął walić kulą bez opamiętania, musiał przebić się przed podłogę choćby nie wiem co…

Deska była naprawdę twardym przeciwnikiem dla Kolwena, zaś przez swój upór udowodniła, że również godnym. Oparła się łomowi i silnej, niezłomnej woli mężczyzny - co prawda udało mu się poluzować nieco gwoździe, ale czuł że pręcej mięśnie sobie zerwie, niż wyrwie deskę do końca. Doprawdy, ktokolwiek przygwoździł ten kawałek drewna do pokładu, wyzwał właśnie Jastra na pojedynek, niby rzucona rękawiczka w policzek.
Adamantytowa kula armatnia upadła z głuchym hukiem na deskę, a potem znów i znów… Pęknięcia w drewnie były coraz bardziej widoczne, aż w końcu kula przebiła się do środka. I coś stłukła.

Kolejnym wysiłkiem było jej wyjęcie z nowo powstałej dziury. Stłuczonym okazało się szkło z butelki rumu (całkiem dobrego, ocenił Kolwen po zapachu). Mężczyzna starał się znieść to dzielnie i sprawdził pozostałą zawartość skrytki: bardzo dobrej jakości sztylet z wygrawerowanymi na ostrzu inicjałami “A.G.” oraz sakiewkę ze złotem i platyną.

Kilka chwil później dobiegło zarówno jego jak i Tagrena uszu nawoływanie Wielebnej z góry i po kolejnych kilku momentach z góry zbiegł pachołek.
- Panie Kolwen, bo pani Wielebna woła na górę! - Zameldował mężczyźnie.
Wojownik jak na komendę rozpłynał się w cieniach. Wolał znaleźć sobie inne zajęcie niż bycie poganianym przez kapłankę. Ruszył więc poszukać zejścia na nizszy jeszcze pokład. Z niezadowoleniem odkrył, że takowego nie ma. Aktualny pod-pokład, na którym się znajdywał, był skonstruowany tak, że wypełniał praktycznie cały kadłub okrętu. Miał dwa rzędy po cztery belki nośne i około trzech metrów wysokości. Stąd Tagren mógł iść wyłącznie na górę. No chyba, że byłby naprawdę bardzo zdesperowany, to mógłby iść również w którykolwiek z boków, albo w dół.
- Szlag!- Stwierdził wyładowując się na deskach prawej burty za pomocą silnego uderzenia pięścią. Deska odsprężynowała znacząco, wydając dźwięk tłuczonego szkła gdzieś głębiej. Zaskoczony wojownik podważył ją nieco mocniej sztyletem i zajrzał co też tam się stukło. Wojownik miał nieco większą wprawę w używaniu siły niż Kolwen, który nieopodal właśnie analizował wynik swojego niedawnego przedsięwzięcia, toteż deska już po kilku chwilach odegła się wystarczająco, by dało się tam zajrzeć. Tagren dostrzegł mokrą butelkę, całą w szkle. Pod nią zaś drugą butelkę i niewykuczone, że było ich tam jeszcze więcej. Poczuł mocny zapach rumu, co sugerowało mu co właściwie właśnie stłukł.
- Kontrabanda czy jaki chuj? - Powiedział może trochę zbyt głośno po czym sięgnął, uważając by się nie skaleczyć, po jedną z całych butelek. - Kolwen, chodź no tu, mam coś dobrego. - Odorkował buteleczkę z obiecującym płynem i niuchnął by potwierdzić przypuszczenia. Na tyle na ile wojownik mógł ufać swojemu nosowi, jego wstępny domysł faktycznie był trafny. To jednak go nie zadowoliło, musiał przecież zdać raport szczegółowy. A jak miał to zrobić bez pełnej organoleptycznej próby? Pociągnął solidny łyk trunku i od razu poweselał, nawet nie od alkocholu ale od myśli, ze niedługo alkohol zacznie działać.
Płonący płyn rozlał się po jego gardle i wlał się do żołądka, zaś Tagren uznał że cholerstwo jest wyjątkowo mocne - nie to co ten cieńkusz, jaki serwowano u nich na “Skarbie”. Nie mógł sobie odmówić jeszcze jednego łyka.
- Jak by to kurde przemycić na statek żeby się nie dzielić? - Zapytał Kolwena z pełną powagą.
Kolwen skrzywił się tylko, gdy okazało się, że kapłanka coś od niego chce. Przyczepił sakiewkę do pasa, sztylet schował do torby. Możliwe, że był wart trochę grosza, więc gdy dopłyną w końcu do Waterdeep, z pewnością będzie próbował go sprzedać.
- Nie mam pojęcia, jak to zrobić – odpowiedział Tagrenowi. – Najpierw załatwię sprawę z kapłanką, jak tego nie zrobię to jeszcze każe mi pływać na golasa w wodzie…
Kolwen naprawdę wolał pomóc kapłance, niż później znowu się z nią użerać. Łotrzyk wziął od Tagrena butelkę i pociągnął kilka łyków.
- Przecież nie pójdę tam na trzeźwo. Zachowaj dla mnie z jedną butelkę na później – Kolwen wytarł pot z czoła, wziął głęboki wdech i poszedł pomóc kapłance.
 

Ostatnio edytowane przez Morfik : 18-02-2016 o 17:11.
Morfik jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172