Minęło ładnych parę lat i nadażyła się okazja, że odświeżyłam sobie mangę ParaKiss, a przy tym chciałam sobie przypomnieć moją recenzję
Muszę przyznać, że wciąż jaram się Georgem i Caroline, a może nawet bardziej niż 10 lat temu :P Z tą różnicą, że nie muszę już siedzieć w empiku
Ale w sumie nie o tym chciałam napisać... Mira wspominała o Kagen no Tsuki, to ja wspomnę o mandze (i anime) "NANA" tej samej autorki. Już dawno nic mnie tak mocno nie wciągnęło, jak ten tytuł. Przez Nanę zarywam noce i wzdycham do niej za dnia. Może jak skończę całość (chyba około czterdziestu-kilku rozdziałów) to skrobnę kilka słów więcej. Teraz dodam tylko, że "Nana" to historia dwóch totalnie różnych dziewczyn, które łączy tylko jedno - to samo imię: Nana. Spotykają się pewnego dnia w pociągu i przez przypadek zostają współlokatorkami w wynajmowanym mieszkaniu, a potem stają się najlepszymi przyjaciółkami. Nigdy jeszcze nie czyałam mangi obyczajowej na takim poziomie. "Nana" jest po prostu do bólu prawdziwa i ludzka, a we wzlotach i upadkach głównych bohaterek można dojrzeć kawałek siebie. P-O-L-E-C-A-M