Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2016, 13:30   #37
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Desire nie od razu wykonała jego rozkaz. Nie mogła się zmusić by całkiem go opuścić. Nie rozumiała dlaczego decydował się na takie niebezpieczeństwo. Musiał mieć ku temu powód i oczywistym było, że wykorzysta do tego swoją służącą. Tyle, że ona nie była tylko służącą. Był jej panem, oddała mu wszystko, jednak ponad tym istniał obowiązek, którego nie mogła poświęcić tylko po to by go zadowolić. Jak mógł tego nie dostrzegać, nie rozumieć. Nie mogła go opuścić na tak długo. Nie, gdy wisiała nad nim groźba śmierci. Dottore nie kłamał. Mazarin stanowił dla Raula śmiertelne zagrożenie…
Jednocześnie tak bardzo pragnęła go zadowolić. Szept podpowiedział jej, że istniała inna droga. Tak, obie wiedziały, że istniała. Nie musiała by go opuszczać, jednocześnie on mógł znaleźć sobie kogoś innego, kto wykonywałby jego polecenia bez mrugnięcia okiem. Może to właśnie tego potrzebował? Może ona i jej stała obecność zaczęła mu ciążyć? Nie były to przyjemne myśli. Bolały i to bardzo. Samotna łza została otarta.
Desire wycofała się do swojej komnaty i opuściła bezpieczne schronienie. Jeżeli chciała by odbyło się to w najlepszy dla niego sposób, musiała zacząć działać już teraz, głucha na ból. Kartka papieru i tusz nie były trudne do znalezienia. Zakon posiadał wiele sióstr, które odpowiednio wykonałyby polecenia Raula. Ona nie była wszak jedyną. Skreślenie kilku słów nie zajęło jej wiele czasu. Nie musiała nawet zapalać lampy, widziała je wyraźnie, jak pojawiają się na dziewiczej bieli. Każde raniło głębiej niż sztylet i każde z nich odcinało linę, która utrzymywała kotwicę wiążącą ją w tym świecie. Wystarczyło zalakować i przyłożyć pieczęć zakonu, która była jej znakiem odkąd przyszła na świat. Nie mogła jednak zmusić się do zrobienia tego prostego ruchu. Czy aby na pewno było to najlepsze wyjście? Jednocześnie czuła pewność i wątpliwości. Ta pierwsza pochodziła od Szarości. Te drugie zrodziły się z jej słabej, ludzkiej istoty. Wątła nić wciąż trzymała ją przy tym życiu, a ona bała się pozwolić jej pęknąć. Ni to jęk, ni warknięcie, wydobyło się z jej ust. Pozwoliła by Strefa rozciągnęła się poza jej wnętrze, by objęła we władanie całą posiadłość. By napełniła jej bólem każdy korytarz i każdą komnatę. By wgryzła się nim w ściany i wsączyła w serca mieszkających tu ludzi. Niech cierpią wraz z nią, niech ich sny staną się koszmarami, niech strach zajrzy w ich zamknięte oczy. Psy niech zawyją, a koty zaczną miauczeć. Niech konie bić poczną kopytami w podłogę i rżeniem swym dołączą do jej niemego okrzyku. Ptactwo niech wzbije się w niebo i niech rozniesie owe cierpienie po świecie. Było to jej pożegnanie i chciała by każdy o tym wiedział. Czy to istotą ludzką był czy zwierzęciem.
Gdy na powrót przywołała Strefę do siebie, jej oddech był szybki i ciężki, jak po długim i wyczerpującym biegu. Ów czyn kosztował ją wiele siły, której to wątłe ciało nie posiadało. Od teraz jednak nie miało jej być potrzebne, więc nie widziała potrzeby by dbać o nie, jak o coś istotnego. Jej dusza wszak karmiła się inną strawą, a tej na świecie nie brakowało.
- Dess? - Głosowi Raula towarzyszyło wlewające się z sąsiedniej komnaty światło.
Nie odpowiedziała. Przede wszystkim dlatego, że zabranie głosu gdy próbowało się skupić na oddechu było zadaniem nieco ponad siły. Nie bez znaczenia był także fakt, że nie widziała już sensu by odpowiadać. Ani też odwracać się w stronę tego światła, które wkroczyło do jej komnaty niszcząc ciemność, która powinna być oprawą dla tej chwili. Gdzieś na obrzeżach jej umysłu pojawiła się myśl, że przecież potrzebuje ognia by zalakować wiadomość, jednak nie wydała się ona ani szczególnie mocna ani istotna.
- Dess, co się dzieje? - W głosie Raula na upartego można było doszukać się odrobiny niezadowolenia, lecz przede wszystkim brzmiał w nim niepokój.
Czy to nie było oczywiste? Miała ochotę zadać to pytanie na głos, jednak lata przyzwyczajeń, zdusiły tą chęć. A może uczyniła to Szarość? W tej chwili było to obojętne. Podobnie jak głos, który wreszcie opuścił jej usta. Nawet ona miała problem by dosłyszeć w nim znajome brzmienie.
- Nic, mój panie. Powinieneś odpocząć.
- Nic, powiadasz? To dlaczego psy wyją, a krzyk Lisy słychać było aż mojej komnacie? Co się dzieje? - Położył rękę na jej ramieniu, zastanawiając się równocześnie, co za demon opętał nagle Desire.
- Może poczuły zbliżającą się śmierć - odparła, a jej słowa przecież nie odbiegały od prawdy.
- Jaką znów śmierć? Czyją? - Raul miał wrażenie, że tej noc wiele osób straciło życie, ale nie sądził, by miało to spotkać następnych ludzi. A przynajmniej by Desire miała o tym z góry wiedzieć. Paryż najwyraźniej zaszkodził dziewczynie bardziej, niż sądził. Przeklęte miasto.
- Zakon przyśle następczynię - poinformowała go uprzejmie, unosząc dłoń i wskazując list. Ruch ten był nieco trudny do wykonania, zupełnie jakby ktoś przywiązał kamienie do jej nadgarstka, jednak nie miało to znaczenia. Jeszcze tylko jedna nić została, a gdy i ona zniknie będą wolne. Myśl ta przywołała uśmiech na usta Desire. Długo czekała na tą chwilę. Będzie musiała podziękować temu miastu, że pozwoliło jej na ten krok.
- Nie przypominam sobie, żebym zwolnił cię ze służby - odparł Raul. - Nie mówiąc już o tym, że nie chcę nikogo innego.
- Odchodzę - stwierdziła ów prosty fakt. - Moja następczyni z pewnością odpowiednio zadba o potrzeby, mojego pana.
- Twojego pana? - W głosie Raula zabrzmiał cień ironii. - I chcesz odejść?
- Zawsze będę w pobliżu, broniąc tak jak zostałam do tego stworzona. Ona powinna poradzić sobie z wszystkim, czego ja nie zdołam zrobić.
- Nie odejdziesz. Nie interesuje mnie to, że będziesz 'gdzieś w pobliżu'.
- Tak będzie najlepiej.
- Nie. - Raul powoli zaczynał tracić cierpliwość. - Nigdzie nie odejdziesz. Zostaniesz. Nawet o tym nie myśl. Jesteś mi potrzebna, i to taka, jaka jesteś. Tutaj, a nie 'gdzieś tam'.
Pokręciła głową. Były to słowa, które miały odbudować połączenie, które ją utrzymywało w tym świecie, nic więcej. To, co mogła mu ofiarować gdy zniknie miało większą wartość niż jej niedoskonała osoba tkwiąca w tym żałosnym ciele. Nie było nawet w stanie wytrzymać jednego manifestu jej właściwego domu. Czuła jak słabnie, będąc wchłaniane do Strefy. To tak powinna istnieć, nie tutaj.
- Dość tego! - Raul odwrócił Desire, złapał za ramiona i potrząsnął z całej siły. - Obudź się wreszcie! Co ty wyprawiasz! Nigdzie nie pójdziesz. Zostajesz ze mną.
Zakręciło się jej w głowie od tego nagłego ruchu. Wrażenie było nawet przyjemne, podobnie jak słowa, które padały z ust Raula. Tyle, że tak ciężko było w nie uwierzyć, a Strefa była tak bliska i zapraszająca. Czuła jak otacza całą komnatę, wypełniając ją swoją bezpieczną atmosferą. Pozwoliła by przejęła władzę, wciągając w siebie także Raula. Świat rzeczywisty był dla niej zbyt dużym obciążeniem w tej chwili by mogła w nim funkcjonować. Potrzebowała siły, która płynęła z szarych smug spowijających jej duszę. Siły, która pozwoliłaby jej myślom złożyć się w kompletny obraz. Pozwoliła odetchnąć… I to też uczyniła. Głęboki wdech był niczym pierwszy haust powietrza po długim przebywaniu pod wodą. Uśmiechnęła się i przywołała do siebie samą Szarość. Obie mogły stawić czoła wszystkiemu.
- Ani... się... więcej... waż... choćby... pomyśleć... o... zostawieniu... mnie... - wycedził Raul. Gotów był jeszcze raz nią potrząsnąć. Znacznie mocniej. - Rozumiesz?!
- Mój panie - skłoniła głowę. Powoli odzyskiwała siły, które straciła, korzystając z krwi jaką przelała. Wreszcie mogła swobodnie oddychać, a każdy ruch nie sprawiał jej aż takich trudności. Była w domu.
- Nigdy bym cię w pełni nie opuściła. To tu jednak jest moje miejsce. Tu tkwi moja siła.
- Masz być w pełni ze mną
- stwierdził Raul. - Ten świat nie jest moim światem.
- Jest jednak moim domem - odpowiedziała łagodnie. Tu mogła istnieć panując nad wszystkim. Ten świat był jej podległy, nie ranił i nie zawodził. - Jest we mnie. Rozciąga się jednak dalej i sięga do tego, który ty, mój panie, zwiesz swoim.
Upewniła się, że jej dłoń spoczywa na jego ręce, aby przypadkiem nie stracił z nią kontaktu, rozszerzyła zasięg Strefy obejmując nią całą posiadłość. Każde z żyć tkwiących w łóżkach. Ich oddechy, nieco przyspieszone przez strach, którego doświadczyli chwilę temu. Ukryte przejścia jarzące się czerwienią. Emocje, jakimi nasiąkły ściany. Mogła sięgnąć do nich, tak jak była w stanie kontrolować czy sen, który śnił się Lisie był szczęśliwym, czy pełnym niewytłumaczalnej grozy. Jednocześnie pokazała mu jakie zmiany zachodziły w nim samym, jak kolor, który go otaczał zmieniał się w zależności od uczuć, które nim targały. Gdy zaś w pełni skupiła się na nich, zmieniła gniew w spokój. To był jej świat i ona tu panowała, w towarzystwie Szarości, która mrokiem otaczała jej postać, niemalże będącą możliwą do ujrzenia.
- To wszystko jest we mnie - powtórzyła, czując jak troskliwa dłoń Szarości przesuwa się po jej policzku. - Ty jednak nie akceptujesz tej części. Nie mogę w pełni ci służyć, nie mogąc być w pełni sobą. To zabija ciało, które istnieje w twoim świecie. Ten konflikt, który wstrzymuje moją moc. Każdy cios, który zostaje przez ciebie wymierzony, odczuwany jest ze zwielokrotnioną mocą. Tu jestem silna, tam jednak słaba. Straciłam kontrolę nad tym wszystkim odkąd przybyliśmy do Paryża. - Zdecydowała się na pełną szczerość, bowiem nie widziała powodu by kalać swój dom kłamstwem. - Ciało poddało się mocy, która w nim tkwiła i zaczęło odchodzić. Zawsze jednak istniała kotwica, którą byłeś ty, mój panie. Dzisiejszej nocy niemal ją straciłam. Decyzja o odesłaniu mnie była zbyt ciężka do zniesienia by dało się ją zagłuszyć. Nie byłam w stanie dostrzec racjonalnego powodu do takiego czynu. Dottore próbował ratować swoje życie zdradzając mi plany następcy kardynała. Nie mogę ochronić cię nie będąc w pobliżu. Z tego też powodu zdecydowałam, że czas nadszedł by przeciąć linę i skryć się tutaj, gdzie zawsze będę mogła dbać o twoje życie. Moja następczyni będzie w stanie wypełnić resztę obowiązków. Ją będziesz mógł odesłać w dowolnej chwili i w dowolne miejsce. Zawsze bowiem będę czuwać nad tobą.
- Ile lat się znamy? - spytał Raul.
- Jestem u twego boku od pięciu lat - odpowiedziała.
- Ile razy mnie zawiodłaś?
- Nigdy - padła jej odpowiedź. Gdyby zawiodła to nie byłoby go wraz z nią i ta rozmowa nigdy nie doszłaby do skutku.
- Nie licząc chwili, gdy postanowiłaś mnie opuścić, bo służba dla mnie stała się zbyt trudna.
Jego słowa sprawiły jej ból, jednak Szarość czuwała i czerwony blask został przez nią zduszony w zarodku.
- Zawsze będę w pobliżu - powiedziała spokojnie, ciesząc się, że ta rozmowa nie odbywa się w jego świecie. Tu, w Strefie miała o wiele więcej kontroli nad sobą niż tam będzie kiedykolwiek miała. Nie licząc niemal materialnej obecności Szarości, czuwającej nad nią. - Stanę się dla ciebie tym, czym ona jest dla mnie - uniosła dłoń, a ta zniknęła w objęciu Szarości. Były jednym, istniały dla siebie nawzajem. - Dlaczego miałbyś chcieć coś tak niedoskonałego jak ludzki sługa, gdy wszystko to co widzisz teraz, może otoczyć cię opieką.
Tym razem nie była pewna czy słowa te płynęły od niej czy od Szarości, była jednak ciekawa odpowiedzi.
- Masz w moim świecie służyć mi i ciałem, i duszą - odparł Raul. - Tak jak robiłaś to przez ostatnie pięć lat. Nawet jeśli będzie to dla ciebie oznaczało rezygnację z wygodnej ucieczki z mojego świata w ten. Chcę mieć przy sobie dawną Dess, bez względu na to, co sobie myślisz o jej niedoskonałości.
- Z miejsca, w którym jestem, nie ma już powrotu. Jesteśmy jednością, ona i ja. - Na potwierdzenie tych słów Szarość wniknęła na powrót w ciało Desire, co ta przyjęła z westchnieniem ulgi. - Jesteśmy gotowe służyć ci, mój panie, do końca naszych dni, jednak nie jesteśmy w stanie zwrócić czegoś, co dłużej nie istnieje. Chcemy tylko akceptacji.
- Akceptowałem taką Dess, jaką była przez cały czas. Jeśli chcesz odrzucić swe ciało i uciec na stałe do tego świata, to równie dobrze możemy skończyć tę rozmowę, bo nie dojdziemy do porozumienia.
Szarość zezłościła się na te słowa, co odbiło się w spojrzeniu Desire. Złość jednak była jej teraz niepotrzebna.
- Zostaw nas - poleciła, przygotowując się na słabość, która pojawiła się gdy tylko jej opiekunka niechętnie oddaliła się by czuwać z pewnej odległości. Zmęczenie i ból po razach dottore uderzyły w Dess z siłą zdolną powalić, jednak utrzymała się na nogach. - Czy jesteś w stanie zaakceptować naszą służbę w twoim świecie? Bez odrzucania tych jej aspektów, które mogą wydać się złe? - To, że wedle wszelkich standardów takie właśnie były, pozostało niedopowiedziane.
- Czy powiedziałem choćby jedno słowo przeciwko tobie? - spytał Raul. - Co ci się stało? - Obrócił dziewczynę tak, by światło dokładnie oświetliło jej twarz. - Jak to się stało?
Dotknął palcami siniaka.
- Dottore zachował nieco więcej sił, niż myślałam. I lubił bić, to było po nim widać. To nic jednak, zniknie gdy ona powróci. - Miała ochotę cofnąć głowę, jednak udało się jej powstrzymać i to własnymi siłami. Ciekawa to była odmiana, aczkolwiek męcząca. - Zawsze zabiera wszystkie ślady i ból. Bez niej już dawno by mnie tu nie było.
- Jeśli się nie mylę, potrafiłaś zadbać i o mnie, i o siebie. O ciało też. Sama, bez jej pomocy. Powinniśmy wrócić.
- Nigdy nie byłam sama - odpowiedziała, jednocześnie spełniając jego polecenie i opuszczając swój dom. Nie było to dla niej przyjemne doświadczenie, jednak wystarczyło zacisnąć zęby. W Strefie była chroniona, w tym przeklętym świecie, już mniej. Szczególnie gdy utrzymywała Szarość na odległość.
- Domyślam się, że nie byłaś sama. Ale potrafiłaś coś zjeść, wypić. Zachowywałaś się inaczej.
- Coś się zmieniło - zgodziła się z nim, nie mając siły na sprzeciw. - Jednak obie jesteśmy silniejsze niż tylko ja. Nie wszystkie zmiany są złe. W końcu i tak by nastąpiły.
To była naturalna kolej rzeczy i nie wydawało się jej by Raul nie zdawał sobie z tego sprawy. Ot, wszystko zbytnio przyspieszyło, to wszystko. Desire nie narzekała.
- Chodź. Siadaj. - Poprowadził ją w stronę swojego łóżka, gdzie było zdecydowanie jasniej.
- Nie może tak być - powiedział - że liczysz tylko na nią. Masz dbać o siebie. O tę - dotknął palcem jej dekolt - Dess. O to ciało. A to oznacza parę zmian. Krok lub dwa do tyłu. Jedzenie, spanie. Jesteś w stanie do tego wrócić?
Skinęła głową. Jedyne czego potrzebowała to czasu by przyswoić zmiany, ale o tym wiedziała już wcześniej. Problem polegał na tym, że póki nie dojdzie do siebie wszystko mogło doprowadzić do katastrofy. Szarość wyraziła chęć powrotu, jednak Dess pokręciła głową. Jeszcze chwilę była w stanie wytrzymać.
- Ona mówi to samo - mruknęła, darowując sobie kontrolowanie swego głosu. Bez Szarości i tak nie byłaby w stanie ukryć zmęczenia. - Twierdzi, że to wymaga czasu.
- Mam nadzieję, że będziesz mnie słuchać - powiedział Raul.
- Słowo mojego pana jest dla mnie rozkazem. - Była to jej zwyczajowa odpowiedź, która zawsze padała z jej ust. Wiedziała jednak doskonale, że nie każdy z tych rozkazów jest w stanie wypełnić. Jeżeli wciąż będzie ją chciał odesłać to ponownie się sprzeciwi. Uznała więc, że skorzysta z tej nocy, a raczej poranka, by pójść za swym szaleństwem i zachować szczerość do końca. Nie chciała już więcej tajemnic i niejasności między nimi.
- O ile nie tyczyć się będzie odesłania mnie. Tego rozkazu nie wolno mi spełnić. - Wiedziała, że z pewnością znowu spowoduje, że będzie na nią zły. Zawiodła go ostatnimi czasy wiele razy, wbrew temu co powiedziała będąc w Strefie. Przestała być narzędziem doskonałym, które było do jego wyłącznej dyspozycji i wiedziała, że nie powróci już do tego stanu. Wciąż nie rozumiała dlaczego troszczy się o kogoś takiego jak ona, gdy mógł mieć do dyspozycji najlepsze siostry z Zakonu. Myśl jednak, że miałaby się podzielić z nim na rzecz kogoś innego, takiego jak ona… Była zazdrosna? Przechyliła głowę słuchając Szarości. Ona sama miała w stanie, w którym się znajdowała, pewne problemy z zebraniem myśli, jednak jej opiekunka nie była związana słabością ciała czy umysłu. Dlaczego uważała, że to co Desire czuła, było zazdrością. Odpowiedź napłynęła, niosąc z sobą rozbawienie. Dess jednak rozbawiona nie była. Dłonią przetarła twarz, próbując odgonić zmęczenie, korzystając z własnych sił. Szarość się myliła. Myślenie było takie ciężkie bez pomocnej dłoni rozwiewającej mgłę, spowijającą umysł. Dodatkowym utrudnieniem był ból, który zdawał się szaleć w całym jej ciele. Kiedy otrzymała te obrażenia? Sceny, w których je otrzymywała, posłusznie pojawiły się w jej głowie, budząc gniew. Kiedy się tak zatraciła? I na to odpowiedź przyszła. To było takie proste, majaczące wciąż przed jej oczami, a jednak uparcie niewidoczne. Czy jednak miała teraz siłę by zmierzyć się z kolejnym faktem, który kładł się cieniem na jej życie? Nie potrzebowała odpowiedzi Szarości by wiedzieć, że nie. Odetchnęła, biorąc głęboki haust, który jednak sprawił jej więcej bólu niż ulgi. Dlaczego ten świat uparł się by zniechęcić ją do siebie…
Przez chwilę, dłuższą, Raul zastanawiał się, czy nie wybrać jednak prostszej, nie wymagającej wysiłku opcji - odesłać Dess do wszystkich diabłów i sprowadzić służącą, która będzie wykonywać wszystkie polecenia natychmiast, zgodnie z jego życzeniem, bez fumów i fanaberii. W końcu jednak zrezygnował z tego pomysłu. Dess, prócz wad, miała też swoje zalety, nie mówiąc już o tym, że się do niej zdążył przyzwyczaić. Odsunięcie jej i sprowadzenie kolejnej osoby wymagało i czasu (którego w tej chwili nie miał), i wzajemnego dopasowania.
- Chwilowo doszliśmy do porozumienia - powiedział, podkreślając pierwsze słowo. - A teraz się połóż. Do rana musisz odpocząć. Wtedy ustalimy dokładnie zakres twojej... samodzielności.
Desire przeczuwała, że rozmowa ta do przyjemnych należeć nie mogła. To, że sama była sobie winna, jakoś nie poprawiało widoków na najbliższy czas. Dopóki jednak nie zamierzał jej odprawić i pozwoli wypełniać jej obowiązki, była w stanie znieść wszystko. Gdy już odpocznie. Gdy zje. Gdy dojdzie do siebie i odzyska równowagę, którą utraciła przez własną niedbałość.
- Jak sobie życzysz, mój panie - odpowiedziała, przywołując swą opiekunkę z powrotem. Obie dadzą radę… Najpierw jednak musiała skorzystać z jej pomocy by dotrzeć z powrotem do swojej komnaty i łóżka. Ranek był tuż, tuż.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline