Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2016, 20:48   #67
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Kathil Wesalt


Nadszedł ten dzień. Kathil czuła to w kościach.
A może jeszcze czuła wczorajsze igraszki z szalonym druidem ? Czas pokaże. Na razie zbierali się figury na szachownicy.


Pierwszy tuż po śniadaniu przybył Jaegere. Półelf przyjechał w białej karocy zaprzężonej w kare konie. Niczym bogaty dandys. Jego drużyna też się wyróżniała.
Półelfowi krok w krok towarzyszyła zielonoskóra ochroniarka w pozłacanej płytowej zbroi i uzbrojona w szeroki ciężko miecz… między innymi. Bo lubowała nosić przy sobie cały arsenał.
- Garva… moja niania.- przedstawił ją półelf. Pozostałych dwóch, przedstawił krócej.- I moi podwładni.
- Rortus Vylgarsson z Północy.- jakoś to imię nie pasowało do noszącego czarno szmelcowaną zbroję płytową kapłana jakiegoś mrocznego bóstwa, którego przystojną wszak twarz szpeciła paskudna blizna.
- A to Eltanus Wspaniały z Waterdeep, a dokładniej tuż spod kajdan Czarowięzów. Wyciągnęliśmy go w ostatniej chwili z miasta.-
- Miło mi poznać. - stwierdził czarownik noszący niemal czarny chabit i wręcz iskrzący od wewnętrznej mocy.
- Jest dzikim magiem, więc trzeba przy nim uważać, ale najważniejsza osoba to mój dobry przyjaciel Durstam.- tu wskazał na podstarzałego krasnoluda o lekkiej nadwadze i wyglądającego jak wielmoża, bądź wojownik.
- Mój księgowy i skarbnik zarazem.- dodał cicho. Po czym uśmiechnął się. - A i mam dla ciebie niespodziankę, no i… szczerze mówiąc, dla mnie to też była niespodzianka.

I to jaka...

Ale nie jedyna w tym dniu niespodzianka.
Sir Archibald przybył zgodnie z oczekiwaniami na czele oddziału liczącego jedenaście osób. W większości ciężkozbrojnych żołnierzy w kolczugach, i rycerzy w zbrojach płytowych.

Najważniejsi byli Ekchard i Rosanna… dwójka rycerzy w czarnych zbrojach. Zaufani przyboczni Archibalda, nie byli niespodzianką. Natomiast stary ślepy mędrzec który prowadzony był przez jednego z najemników w kolczudze.
Ostatnim wyróżniającym się towarzyszem sir Archibalda był wyglądający na łotrzyka mężczyzna, być może jego zabójca szykowanym na brata.

Który zjawił się dopiero wieczorem z równie liczną trzynastoosobową drużyną. O wiele barwniejszą i dziwniejszą niż podwładni Archibalda. Ten bowiem przyjechał z wojskowym oddziałem niezdarnie udającym jego przyjaciół i towarzyszy.
Zaś ekipa Bertolda, lekko opancerzona i o wiele bardziej zróżnicowana, przypominała bandę miejskich łotrzyków i kuglarzy.

Sam Bertold


o aparycji lichwiarza, guście prowincjalnego modnisia i przesadnej uprzejmości pijawki, był przeciwieństwem swego brata. Jego prawa ręka wyglądała na szefa banitów polujących na kupców po lasach. Co oczywiście kojarzyło się Kathil ze śmiercią ojca Ortusa. Na zabójcę wyglądał za to krasnoludzki brodacz o rudych kudłach i ponurym spojrzeniu. A może białowłosy zabójca przybył tutaj z zamiarem usunięcia Archibalda?

Wyglądał na takiego… ale może to była zmyłka? Poza mająca odciągnąć uwagę od prawdziwego zabójcy?

Więc kim był prawdziwy zabójca szykowany na Archibalda? Może była nim ta dziwna druidka, wyraźnie wzbudzała respekt wśród ludzi Bertolda, wyglądających na zabijaków bez krzty honoru czy uczciwości. A może był nim ten dziwaczny bosonogi gnom, który wyglądał na takiego co zdążył zgubić nie tylko piątą, ale i pozostałe cztery klepki? A może któryś z wielu obdartusów ubranych w skórznie, którzy towarzyszyli Bertoldowi?

Trzeba było przyznać, że niewielu ludzi drugiego z braci, nadawało się na salony. Doprawdy wieczorna kolacja zapowiadała się zabójczo. Póki co Saskia z pomocą pani Percy zajęła się rozlokowywaniem ludzi drugiego Bertolda, tak jak zrobiła to wcześniej z archibaldowymi podwładnymi.

Posiadłość zapełniła się ludźmi, ale czy Kathil mogła być z tego powodu zadowolona?
Jaegere był.


Rozgrywając partię szachów ze swym magiem Eltanusem w gabinecie był wyraźnie uśmiechnięty. Jakby ta cała sytuacja w którą zaaranżowała Wesalt, była przedstawieniem rozgrywanym właśnie dla niego. Popisem Kathil udowadniającej mu swą wartość jako intrygantki i organizatorki zarazem. Szkoda, że biedaczek nie zauważył iż Eltanus wciągał go rycerzem i wieżą w pułapkę.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 10-02-2016 o 20:51.
abishai jest offline