Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2016, 00:28   #28
harry_p
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
Wkrótce po wyżerce jaką zgotował Junie pojawił się Czarny. Wyszli przed karczmę jak wszyscy. Zamknięcie w czarnej kolumnie ani było fajne ani uprzejme. Takie wyciąganie informacji można było porównać do wyrywania paznokci ale koniec końców, wyszło mu na zdrowie. Co nie zmienia faktu że na samą myśl o tym czarnym dymie aż przechodziły go ciarki. Nie mniej wskazówki… wskazówki warto było wykorzystać. Zwłaszcza że wydawały się rozsądne.
Fale… wrzuć kamień do wody otrzymasz fale, zbliż twarz do lustra wody, krzyknij i też otrzymasz fale.” Potem jeszcze dodał “Nie niszcz, pobaw się. Moc przyjdzie z czasem, nie śpiesz się
W sumie to było wszystko co usłyszał albo co zapamiętał. Miał jednak wrażenie że to powinno wystarczyć. Zwłaszcza że już wcześniej miał przebłysk mocy i jak się teraz zastanowił nad tym efekt mógł być zarówno działania głosu jak uderzenia pięścią. A moc jakby rozeszła się promieniście.
A gdyby tak wytworzyć więcej takich… fal. Może... może jak w przypadku morza. Jedna fala nic nie znaczy, ale jak będą one nachodzić na siebie… i uderzać bez przerwy...
Pierwszy raz od dobrych dwóch tygodni nie mógł się doczekać wejścia do tej cholernej dziury. Gdy nadeszła jego kolej miał już gotowy plan. Ustawił się na przeciw ściany i zaczął rytmicznie pokrzykiwać i uderzać otwartą dłonią. Tym razem nie próbował rozwalić znienawidzonej dziury ale zwyczajnie wytworzyć rezonans. Pierwsze kilka razy nic się nie wydarzyło ale po kilku próbach poczuł że ta cała “mityczna magia” to jednak nie jest ponury żart. Budowała się gdzieś wokół. Nie mógł określić gdzie dokładnie ale była i narastała.
- Teraz! - Krzykną na ścianę… i nic. Moc się rozwiała jak oddech.
Kolejna próba i nic. Pierwszego dnia już nic więcej nie osiągną. Nic poza przeświadczeniem że mu się uda, teraz gdy zrobił pierwszy krok. Kolejne dni zajęło mu utrzymanie koncentracji i skupienie mocy z bliżej nieokreślonego “wokół” do dłoni. W końcu zostało mu już tylko do opanowana samo rzucanie czaru.
Pięć dni od wizyty “Czarnego Zadymiarza” uznał że w końcu jest gotowy do rzucenia pierwszego czaru.
Zaczął jak zwykle. Głos, rytm, uderzenia, moc zbierająca się wokół niego, przekierowanie do ręki uwolnienie i…
- O rzesz kurwa… - Wiedział że mówił ale słów nie słyszał. Przetarł twarz i zobaczył krew na rękawie. Z nosa poszła krew.
- Wow. - Potrząsną głową. Powoli wracał mu słuch. Spodziewał się pisku lub dudnienia w uszach, łupania w skroniach, mroczków przed oczyma. Niczego takiego jednak nie było, skutki czaru ustępowały szybko.
Chwile zbierał odwagę nim podjął kolejną próbę. Przełamał się w końcu i spróbował ponownie. Tym razem użył mniejszej mocy. Czar też zadziałał.
Tym razem nie stracił przytomności I to wcale nie był powód do zadowolenia. Porażony czarem osuną się po ścianie dołu treningowego. Nogi się pod nim ugięły jakby były zrobione z waty, ręce odmówiły posłuszeństwa. W uszach… nie we flakach pulsował mu coś jakby obcy puls. Gdy dochodził do siebie leżąc jak szmaciana laka zaczynał powoli rozumieć naturę zaklęcia oraz tego co się stało. Było to zaklęcie ogłuszające. Rzucone w ciasnym pomieszczeniu bez wyraźnego celu odbijało się od ściany do ściany gromadząc coraz to większą moc i w końcu gdy trafiało w Claya przypominało bardziej usypianie drewnianą pałką niż zdmuchnięcie świecy. Gdy w końcu odzyskał władzę nad ciałem, miał dość magi jak na jeden dzień. Tego dnia już nie próbował więcej rzucać zaklęcia.
Następnego dnia zabrał na trening zwinięty w rulon koc jako worek treningowy. Zamocował go na odpowiedniej wysokości. Mając konkretny cel skutki uboczne rzucania czaru najpierw znacznie osłabły. Po kolejnych kilku dniach prób udało mu się je zupełnie wyeliminować gdy moc zaklęcia przestała mu “uciekać bokiem”. Ostatecznie czar zdołał dopracować zaledwie na trzy dni przed terminem. Czas zbierania mocy skrócił do zaledwie jednego oddechu i nie potrzebował do tego używać głosu. Wystarczyła tylko chwila skupienia by w dłoni pojawiało się specyficzne mrowienie.
 
__________________
Jak ludzie gadają za twoimi plecami, to puść im bąka.
harry_p jest offline