Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2016, 08:35   #30
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
5: …

Minęło trochę czasu, brunetka nie wiedziała dokładnie jak dużo, gdy zjawił się Cedil. Jak zwykle zadowolony, jak zwykle ubrany tylko w spodnie.
- Trzymaj. - podał dziewczynie miskę z jedzeniem. - Pewnie zgłodniałaś jak tutaj siedziałaś… Coś ty taka ponura? Wziąć porwać jakąś dziewczynę z wioski, by wsparła cię na duchu, czy starczy jak sobie posiedzę i nie będę się odzywał?
Musiało się jej trochę przysnąć, skoro tak bardzo straciła rachubę czasu. W tym przypadku nie zdziwiło ją to w ogóle. Z apetytem było tak sobie, humor nie polepszył się jakoś znacząco. Juna mruknęła “Dzięki”, gdy dostała miskę z jedzeniem, ale jadła mizernie.
- Siedź - stwierdziła. - Nie przeszkadzasz mi. Wystarczysz mi za całe towarzystwo - dodała między kęsami.
- I tak miałem zamiar siedzieć. Przecież muszę cię pilnować, byś nie zrobiła jakiegoś głupstwa lub by ktoś tobie nie zrobił jakiegoś głupstwa. - odparł chłopak. - Chcesz się wygadać? - spytał bardziej grzecznościowo niż licząc na pozytywną odpowiedź.
- Nie. Wolałabym nie mieć styczności z tamtym gościem. Im dłużej i dalej ode mnie, tym lepiej - Juna pokwapiła się po chwili na dłuższą wypowiedź. - Lepiej zapodaj jakiś temat, bo dzisiaj mam naprawdę słabo gadane.
- Dzisiaj masz słabo gadane? To co ty masz na co dzień? - Cedil wytrzeszczył oczy na dziewczynę. - Przecież dzisiaj powiedziałaś więcej niż przez ostatni tydzień.
- Może i nie - Juna wzruszyła ramionami. - Chcesz odpowiedzi na pytanie, to ci ją udzielam.
- Jak chcesz to możemy pomilczeć. - zaproponował chłopak. - Mnie tam obojętne.

Siedzieli sobie tak dłuższy czas w milczeniu.
- Cedil.
Po chwili padło pytanie.
- Czemu się mną tak… em, opiekujesz?
- Bo cię nakarmiłem. - padła odpowiedź, która jakby nie patrzeć nie miała sensu.
- Ale… czemu akurat mnie?
- Bo akurat ciebie zauważyłem jak nie jadłaś w Przechowalni.
- Tylko mnie? - zdziwiła się.
- Zauważyłem tylko ciebie. Innych akurat nie widziałem. A skoro nakarmiłem ciebie, to nie miałem czym nakarmić innych.
Najwyraźniej taka odpowiedź musiała jej na razie starczyć. Co prawda niektórzy by się spytali, gdzie tu logika. Czy może zwariował. Ale Junie to niespecjalnie przeszkadzało. Co najwyżej zastanawiało. Może kiedyś się dowie, czemu tak naprawdę to robi.
- I tyle? Nie interesuje cię nic więcej? - Cedil bacznie przyglądał się dziewczynie.
- Nawet jeżeli, to nie jest tak, że ty mi zdradzisz tego powody - westchnęła Juna. - Tak samo to, jak to możliwe, że tak szybko się poruszasz i że jesteś mnie przenieść z taką łatwością, jakbym nic nie ważyła.
- Czy wszystkie kobiety zakładają rozwiązania zaraz po tym jak pojawi się problem, czy tylko ty tak robisz? - chłopak uśmiechnął się lekko. - O tym drugim masz rację, nie mogę nic powiedzieć. Jeszcze nie teraz. Ale kiedyś się dowiesz. Na pierwsze natomiast… tam skąd pochodzę jest taki zwyczaj, że jak już się komuś wyświadczy pomoc, to się o niego troszczy dopóki ten się nie sprzeciwi. Ty się nie sprzeciwiałaś.
- No, nie miałam nic przeciw - przyznała Juna. Kiedy chciała się zagłębiać, co tam się działo w Przechowalni, zabolała ją głowa. - Em, a powiedz mi, czy ktoś poza mną też em, źle zniósł te rozmowy w ciemni?
- Nie wiem. Nie interesuje mnie to. Opiekuję się tobą i tylko twoje zdrowie mnie interesuje. - padła odpowiedź.
Zakasłała. A potem jeszcze raz.
- Przepraszam… - i jeszcze raz zakasłała. - A ten tego… Czy pytałam Ciebie kiedykolwiek skąd pochodzisz?
- Nie. Nie pytałaś. Znasz mapę naszego kontynentu? - zrewanżował się pytaniem.
Juna przez chwilę siedziała i nad czymś się zastanawiała.
- Nie, nie do końca. Nie miałam okazji podróżować.
- Więc nazwa pewnie nic ci nie powie. Ale skoro nalegasz. Państwo, z którego pochodzę nazywa się Kratter, najbardziej wysunięte na zachód państwo kontynentu. - odparł chłopak - W sumie nie różni się niczym od Imperium, ale zamiast magów mamy kapłanów na szczycie drabiny społecznej.
- Czym różnią się kapłani od magów? - spytała z większym zainteresowaniem Juna.
- Magowie przerobią cię na kupkę popiołu jak się krzywo na nich popatrzysz. Kapłani przerobią cię na kupkę popiołu jak się krzywo na nich popatrzysz, pieprząc jednocześnie, że swym marnym życiem obraziłaś bogów.
- Jakim bogom służyli wasi kapłani?
- Jedynym prawdziwym, stwórcom świata i wszelkiego życia… no przynajmniej oni tak ich nazywali. Nawet nie znam ich imion, jeśli w ogóle jakieś mają. Za dużo głupot w tym jest. W Imperium jest prościej. Bogowie prezentują to, co ludziom potrzeba do życia i nawet w przyzwoitej kolejności. - stwierdził Cedil. - Mam nadzieję, że nie obraziłem twoich uczuć religijnych swoimi grzesznymi słowami. - dodał, posyłając Junie psotny uśmiech.
- Nawet nie pamiętam, czy w moich stronach czczono bogów - westchnęła. - Jeśli tak, to najwyraźniej na próżno. - dodała ciszej i smutniej.
- Śmierć jest paskudną rzeczą, szczególnie jeśli dotyka bliskie nam osoby. - chłopak przysiadł się bliżej dziewczyny. Jedną ręką objął ją w pasie, drugą oparł jej głowę na swoim ramieniu. Był delikatny, ale stanowczy. - Jednak nie można patrzeć tylko w przeszłość. Zakłóca to rzeczywistość. Wielu rzeczy nie dostrzegamy takimi jakie są naprawdę. Jednak nie wolno zapominać o przeszłości. I nie wolno trzymać uczuć na uwięzi. Mogą wybuchnąć i coś może zostać zniszczone.
Juna nieco zdziwiła się, nie mówiła ani słowa o cudzej śmierci. Zastanawiała się, czy chłopak sam do tego dociekł czy powiedział mu to białowłosy jegomość.
- Czy ja mówiłam coś o śmierci?
- To o czczeniu na próżno… zrozumiałem, że im się wiara nie przydała bo coś ich uśmierciło. - wyjaśnił chłopak. - Coś źle odebrałem?
- Nie - westchnęła dziewczyna. - Ale wydawało mi się, że nic nie mówiłam o śmierci bliskich.
- Nie mówiłaś. Ale wielu rzeczy da się domyśleć po twoim zachowaniu. Ale teraz chyba potrzebujesz się uspokoić a nie rozmawiać o domysłach. - stwierdził Cedil. Juna, która dalej była przytulona - czy też bardziej przyciśnięta - do piersi blondyna uświadomiła sobie jedną rzecz. Jego serce nie biło.
To już było apogeum całego dnia. Juna po chwili odsunęła się niemal jak oparzona, kiedy upewniła się, że jego serce nie biło. Miała już wszystkiego po dziury po nosie. Zerwałaby się z miejsca, ale została przywiązana do gałęzi drzewa. Toteż rozwiązała te węzły. Tego było już za wiele. Juna źle znosiła nadmiar fantastyczności, teraz szczególnie jej się to przejawiało.
- Chyba jednak się nie uspokoję - czuła, że znowu wybuchnie, co najmniej z podobną siłą co przy czarnoksiężniku.
Cedil wydawał się mocno zaskoczony zachowaniem dziewczyny, przez chwilę tępo przyglądał się jej z otwartymi ustami. W końcu je zamknął. Wziął głęboki wdech, potem drugi.
- Już powinno być dobrze. Wybacz, że cię przestraszyłem. Nie chciałem.
Juna wzięła głębszy wdech, żeby nie wrzasnąć. Ręce jej telepały się z nerwów.
- To miało być to “kiedyś się dowiesz”? - spytała sucho. - Kiedy mi chciałeś to powiedzieć? Kiedy dostałabym ataku serca, żeby mnie dobić?
- To było niechcący. Zbyt zająłem się pocieszaniem siebie, by zwracać uwagi na takie pierdoły. - odparł tonem wskazującym, że rzeczywiście uważa bicie serca za pierdołę.
- Jasne, że udawanie żywego to taka pierdoła - sarknęła. Jej głos już ewidentnie drżał, a wzrokiem by pewnie zabiła, gdyby mogła. - Przecież trupy są takie zabawne. Jeden tu, kilkadziesiąt tam. Wybacz, ale mam dość na dzisiaj takich zabaw z trupami, tak więc życzę dobrej nocy i udanej zabawy - rzuciła chłodniejszym głosem, po czym zeszła z drzewa
- Ej, nie jestem nieumarłym. To, że mi serce nie bije, wcale nie oznacza, że nie żyję. - rzucił za dziewczyną. Zeskoczył z drzewa i ruszył w ślad za nią. Nie po to, by przekonywać ją do swoich racji, ale po to by ją pilnować. Jak zawsze.
Juna zatrzymała się gwałtownie w miejscu i rzuciła mu ostro:
- Wybacz, ale musiałeś mnie z kimś innym pomylić. Nie wiem, kim jesteś ani czym, więc przestań mnie nachodzić. Dobranoc - i przyspieszyła kroku. Czuła się oszukana, okłamana i wywieziona w pole. Po drodze nie wytrzymała tego wszystkiego - wybuchnęła płaczem.
- Może cię chociaż odniosę do osady? Wiesz, to dość daleko stąd i podejrzewam, że nie znasz drogi. - rzucił Cedil, podążając w krok za Juną. - No chyba, że chcesz sprawdzić co się stanie jak ominiesz dzisiejszy trening i nockę w wiosce. Twój wybór.
Juna nie słuchała chłopaka. Kiedy się wypłakała, spojrzała na niego spode łba. Ewidentnie była zła.
- Więc specjalnie mnie zaniosłeś tak daleko? - spytała retorycznie. - Czego ty ode mnie tak naprawdę chcesz? Tylko przestań się wymigiwać i mów, o co chodzi. Kim albo czym tak naprawdę jesteś?
- Zaniosłem cię tutaj, bo myślałem, że to miejsce cię uspokoi. Widać myliłem się. - chłopak zatrzymał się przed Juną. - No dobra, skoro tak bardzo ci na tym zależy, to mogę ci powiedzieć kim jestem. Ale obiecaj, że nikomu nie powiesz. Zależy mi na dyskrecji.
- Lepiej powiedz, bo już weterani wystarczająco potrafią mi napsuć krwi.
- Lepiej usiądź. I nie krzycz. Gotowa?
- Poczekaj chwilę, muszę dojść do siebie.
- To jak będziesz gotowa, to daj znać.
Kilka minut później:
- No, słucham.
- Jak się pewnie już domyśliłaś, nie jestem człowiekiem. - zaczął chłopak spokojnym głosem. - Moja rasa jest dużo starsza od twojej rasy. O kilka tysięcy lat. Moi przodkowie widzieli jak się pojawiliście, jak rośliście w siłę, w końcu zaczęliście nas wybijać. Ja… byłem ostatnim, który się urodził. I jedynym, który w tej chwili żyje. Tacy jak ty wybili wszystkich moich bliskich. - pomimo słów jakie wypowiadał, nie było słychać w nim złości.
Juna nie wiedziała, jak się do tego odnieść. Cedil mógł był wściekły jak ona, gdy dowiedziała się, że Czarne Skrzydła wymordowały jej najbliższych, a jednak nie był. Mógł nienawidzić ludzi, a nie uczynił tego. On się pogodził z tym, że został sam, ona nie pogodziła się z tym, że poniekąd przez nią zabito jej ludzi, jednakże…coś ją zastanawiało.
- Skąd ci ludzie o was wiedzieli?
- To dość proste. Usiądź to ci pokażę.
Dziewczyna usiadła. Chłopak natomiast wziął głęboki wdech i… eksplodował w wyładowaniach elektrycznych.
Gdy Juna odzyskała zdolność widzenia zobaczyła…

[media]http://i.imgur.com/0OifOC1.jpg [/media]

człowieka, a raczej coś przypominającego człowieka. To coś bowiem z człowieka miało jedynie twarz, posturę i ubiór. Cała reszta stworzona była z energii. Ponadto z pleców Cedila wyrastały energetyczne skrzydła, a nad głową unosił się okrąg.
- Tak wyglądam naprawdę. Jestem żywiołakiem, istotą stworzoną z żywiołu, chociaż w moim przypadku bardziej odpowiednie powinno być energołakiem. - wyjaśnił stwór. - Zajęło mi wiele lat, nim nauczyłem się przybierać ludzką postać. Z resztą nie tylko ludzką.
Kolejny wybuch elektryczności zmienił Cedila w małego smoka.

[media]http://i.imgur.com/1hIzxzW.jpg[/media]

Miał czerwone łuski, skrzydła łączące boki z przednimi łapami i frędzel na końcu ogona. Nad głową pozostał jednak świecący okrąg.
- I jak się podoba? - zapytał smoczek, puszczając smużkę dymu z paszczy.
Junie zupełnie mowę odjęło. Nigdy w życiu czegoś takiego na własne oczy nie widziała. Było to naprawdę imponujące i na moment wytrąciło dziewczynę z równowagi. Przez dłuższy czas gapiła się w smoczątko z niedowierzaniem. Na szczęście szybko otrzeźwiała i inne zdziwienie wzięło górę nad zachwytem nad mocami Cedila.
- Ale tamci wzięli ciebie za człeka? - w końcu podobno przeklętego łapało się w dwudzieste urodziny i zawoziło do Przechowalni. Czy skoro przeklęci wyczuwali przeklętych, to wyczuwali też inne istoty magiczne? - A co, jak weterani sami się dowiedzą o tym, kim jesteś? - dodała.
Przecież tamten typek spod ciemnej gwiazdy mógł według niej spokojnie władać wyspą, mieć oko na wszystko i wszystkich. Może nie jako jej jawny król, ale jako magnat… czy jakby ktoś bardziej elokwentny określił - szara eminencja. Juna myślała, że wcale nie będzie musiała nikomu o niczym mówić, jeśli ktoś z potężniejszych przeklętych sam - choćby przypadkiem - dowie się o naturze Cedila.
- Cieszę się, że wzięli mnie za człowieka. Twój gatunek jest ograniczony w postrzeganiu. Widzi to co chce, pomijając niewygodne fakty. - odparł, na powrót w ludzkiej formie blondyn. - Jako człowiek jestem przeklętym. Miałem sen, wyczuwam innych przeklętych, potrafię władać mocą przeklętych…Skoro już znasz moją prawdziwą formę, może chcesz bym ci pomógł w określeniu jaką mocą władasz. Bo wiesz… to, że śnił mi się ogień nie było do końca prawdą, ale też nie kłamstwem.
- Nie chcę wiedzieć, jaką mocą władam. Chcę wiedzieć, jak opuścić tę przeklętą wyspę, nie zostając przy tym zabijaką albo zwłokami - orzekła sucho dziewczyna. Świetnie było się dowiedzieć po raz kolejny, że zostało się okłamanym, ale dlaczego akurat teraz nagle wszystkim zachciało się dowiadywać o Snach przeklętych? Im więcej mówiono o mocach, tym mniejszą ochotę miała na dowiadywanie się o własnym śnie. - Poza tym chyba zapominasz o bransoletach? - mruknęła, pokazując duchowi czarne okowy z antymagicznego kamienia.
Ciekawe, w czym ją jeszcze okłamał?
- Taa, to jest pewne utrudnienie. Ale… - Cedil ścisnął bransoletę na swojej ręce, która otwarła się pod wpływem siły. - To blokuje tylko moce ludzkie. Dla mnie to nie jest większy problem, chociaż mocy przeklętego z tym używać nie mogę. Nawet ja nie mogę opuścić tej wyspy. - wyjaśnił chłopak. - Wiesz zrobimy tak. Opanujesz swoją moc chociaż odrobinę, byś pozbyła się bransolet, a wtedy znajdziemy jakieś miejsce na wyspie, gdzie nikt nie będzie nas nękał i coś wymyślimy. Co ty na to? Jak chcesz to będziesz mogła zabrać swojego znajomego kuchcika i jego znajomych.

Juna bardzo chciała wierzyć Cedilowi co do joty, ale fakt, że sam się przyznał, że parę razy ją okłamał, sprawiło, że jej zaufanie do “przedwiecznego” nieco się uszczupliło. Niby racja, że przydałoby się opanować moc chociaż w minimalnym stopniu, ale Juna bardziej wolałaby opuścić wyspę w taki sposób, żeby nie skończyć na arenie czy w piachu, na co naciskała; nie zależało jej na tym, żeby wszyscy wiedzieli o jej mocach, nawet jeśli okazałyby się wyjątkowo marne. Poza tym nie zamierzała kusić losu i nie zamierzała teraz zdejmować bransolet, żeby za wszelką cenę się dowiedzieć, co w niej siedzi.
Toteż trzymała się decyzji, że nie chce wiedzieć nic o swoich mocach, za to wypowiedziała się w kwestii znajomych:
- Jak mam im to przekazać, jeśli obiecałam, że nie powiem nikomu o twoich sekretach?
Dopadło ją przygnębienie, gdy pomyślała o losie jego rasy. Jeśli jego pobratymcy tak na każdym kroku manifestowali swoje moce… to nic dziwnego, że przetrzebiono ich do nogi. Nie chciała wyrażać swojej myśli na głos, że Cedil może podzielić ich los, jeśli będzie tak zuchwale demonstrował swoje zdolności na prawie każdym kroku. W końcu starszyzna nie lubiła takich, co mogliby obalić ich władzę. Szczerze nie wierzyła w to, że weterani niczego nie podejrzewają albo czegoś nie zauważyli.
Pożałowała, że dowiedziała się o tajemnicy Cedila - choć wiedziała też, że na pewno lepiej, że dowiedziała się teraz niż niespodziewanie.
- Nie, nie ściągnę bransolet. Może dowiem się sama, na co mnie stać lub nie - oznajmiła Juna. - Nie chcę, żeby ktokolwiek się za mnie narażał. Już za dużo osób przeze mnie zginęło. Więc proszę cię, na następny raz nie zabieraj mnie aż tak daleko i nie popisuj się swoimi zdolnościami na każdym kroku, bo jeszcze ktoś zauważy - rozgadała się, spoglądając chłopakowi prosto w oczy. - A jeśli mam zabrać Clay’a i resztę, to niech to będzie ich decyzja - dodała.
- Nie musisz mówić wszystkiego. Pewne szczegóły możesz przemilczeć. Jeśli nie chcesz ściągać bransolet, to nie ściągaj. Nie myśl, że wyciągnę cię z kopalni. - rzucił z lekką zaczepką w głosie. - A Cley’owi i reszcie nie musisz mówić jak nie chcesz. Od ciebie wszystko zależy. A teraz wracajmy do wioski. Musisz w końcu odsiedzieć swoje w dole. - dodał Cedil wystawiając ręce w stronę Juny.
- Pewnie tak będzie lepiej - stwierdziła rozmówczyni, nie dodając do tego nic więcej. Skorzystała ze swoistego środka transportu, jakim był Cedil, by wrócić do wioski.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.
Ryo jest offline