Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2016, 16:29   #41
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Walka była krótka. Krótsza niż się spodziewał na widok zmutowanych wilków. Musiał przyznać, że przez chwilę wyobraźnia spłatała mu figla, do tego stopnia że przerośnięte wilczydło jawiło mu się niczym monstrum jakieś. Przypuszczał że nikt nie wyjdzie żywy z starcia z takimi potworami, okazało się zgoła inaczej.

Pierwsza strzała mknęła ku potworowi, tej jednak nie czekał na nią ruszył niskim szybkim galopem, szarżując na trójkę zwiadowców. Strzała przeleciała obok a wilk mknął dalej , tuż na spotkanie Harpii i Magnusa którzy wysforowali do przodu. Markus niemal nie zdążył mrugnąć powiekami a jeden z wilków już leżał u stóp kamratów. Usłyszał pisk , coś jakby skomlenie, jednak nie czas był na dokładniejszą obserwację. Chciał wyciągnąć kolejną strzałę jednak szybko się zorientował że kamraci mimo że starający się nie zasłaniać mu strzału, wciąż byli niebezpiecznie blisko względem wilków, przynajmniej wobec strzeleckiej pozycji Klausa. Nie szło bez ryzyka strzelać, zaś sam strzał był niezwykle utrudniony. Nieczęsto zdarzało się to myśliwemu, zazwyczaj polować chodził sam i nie musiał się martwić o ustrzelenie człowieka. Tym razem było inaczej i przypuszczał, że gdyby strzała niefortunnie trafiła w plecy nordsmenkę, ta zatłukłaby go pewnie na miejscu, posądzając o zdradę i mordercze zamiary.

Rozmowa którą odbyli tuz po walce w całości potwierdziła owe przypuszczenia Klausa i dziękował bogom za to że nie zdecydował się na strzał - choć i to nie w smak było Harpii. Wyglądało na to że jedyną osobą która ją może zadowolić, jest ona sama tak naprawdę.

Zmiana taktyki nie przysłużyła się jednak towarzyszom. Co prawda wyciągnął miecz i ruszył na wilki, strwożony brakiem tarczy która by mógł się zasłaniać, to jednak nim do nich dobiegł było już po walce. Harpia zdawała się tego nie zauważać. Po krótkiej rozmowie . odwdzięczyła się Klausowi solidnym uderzeniem z bara i poszła zostawiając go wkurzonego. Może i dobrze, mógł dzięki temu nieco inaczej ukierunkować emocje niż na ciągłe wspominanie Hanny... Tak bardzo mu jej brakowało...

Klausa zabolało to uderzenie, choć z dwojga złego bardziej zabolała jego duma, kiedy szalona wojowniczka uderzyła go z zaskoczenia. Nie gonił jednak harpii , nie była warta wszczynania bójek, a konsekwencje takiego starcia byłyby opłakane nie tylko dla Klausa. - Pieprzone babsko - zaklął jedynie pod nosem kierując się w stronę wystrzelonej na początku starcia strzały.

- Jesteś cały? - zagaił Magnusa. Zamierzał sprawdzić co resztą i nie zbliżać więcej się do szalonej kobiety.

Gdy doszedł do głównej grupy zauważył że niemal wszyscy byli cali. Niestety nie mógł tego samego powiedzieć o Franzie. Szkoda było chłopa. Pamiętał go jeszcze z lat dziecięcych jak zasuwał w młynie swego ojca , pamiętał jak chadzał do Sigmarytów, choć sam Klaus nauki czytania pobierał u nich znacznie później. Później za wielu okazji do spotkań nie było, Klaus najczęściej w lesie zaś Franz na trakcie.

Westchnął ciężko pochylając się nad jego ciałem i podobnie jak wcześniej Willhelm tak i Klaus odmówił krótką modlitwę do Morra. Przeprosił zmarłego towarzysza po czym zaczął przeszukiwać jego mienie które wciąż jeszcze mogło przydać się żywym. Ściągnął z Franza nienaruszoną właściwie kolczugę, przejął też tarczę i hełm - choć wiedział że wpierw musi go solidnie oczyścić z krwi i szczątków zmarłego. Na hełmie na zawsze już miały pozostać ślady po wilczych zębach, co w jakiś sposób dodawało mu historii. Wiedział że zarówno porcja jedzenia jak i inne bagaże które ten miał przy sobie mogą okazać się na cenę złota. Choćby kusza z bełtami czy solidny topór bojowy. W zasadzie Klaus przez chwilę mierzył broń w dłoni i zaczynał rozumieć dlaczego Franz przedkładał go nad miecz. nie dość że dobrze leżał w dłoni a zamachy nim były lżejsze niż początkowo przypuszczał, to jeszcze musiał przyznać, że broń ta była w lesie zwyczajnie praktyczniejsza. Zawsze można było użyć jej niczym siekiery - do czego miecz niespecjalnie się nadawał. Po chwili namysłu , uznał że lepiej będzie jak zamieni swój miecz na topór Franza.



Kuszy nie potrzebował, ale był niemal pewien że nie wszyscy z wioski mieli jakąś broń strzelecką dlatego zawołał wśród zebranych w pobliżu chłopów.

- Kto nie ma broni strzeleckiej niech weźmie tę kusze z bełtami. W zasadzie mogę tez oddać swój miecz jeśli ktoś potrzebuje.

Sprawdził do reszty rzeczy Franza , po czym zbierając je i rozdają osobiście mu nieprzydatne, przeciągnął zwłoki z drogi na skraj lasu. I nakrył kilkoma naprędce ściętymi gałęziami. To wszystko co mogli dla niego zrobić w tej chwili. Nie było czasu na pogrzeb bliskich w wiosce, nie było go tym bardziej i teraz gdy i tak sporo czasu stracili na szukanie śladów. Trzeba było czym prędzej wrócić na trop , pamiętać o zmarłych lecz troszczyć się o żywych.
Gdy wrócił na czele pochodu rzucił tylko do Magnusa,

- Sprawdź prawą część drogi ja zajmę się lewą. Jak coś znajdziesz to daj znać, ja zrobię podobnie. Szli cała grupą, nie mogli ot tak po prostu zniknąć, to niemożliwe by nie zostawiali wyraźnych śladów. Myślę że któryś z nieludzi maskuje ślady inaczej byłyby aż nadto widoczne. - Powiedział po czym ruszył. Nie był to jeszcze czas na postój, a mieli nadto sporo drogi do nadrobienia. Im dłużej pozostawali zresztą w tej puszczy tym większa szansa była na to że wszyscy skończą jak Franz
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 11-02-2016 o 16:39.
Eliasz jest offline