Ledwo Mayfield sprawdził dwoma palcami puls poranionego przewodnika, czy raczej jego brak, a Mount zerwał się do pozycji siedzącej i zaatakował strażaka. Mężczyzna mógł być tylko sobie wdzięczny za to, że lubił biegać i mięśnie nóg odpowiednio zareagowały przy takim zaskoczeniu. Czworogłowe, choć paliły bólem, to pozwoliły utrzymać równowagę i wyprostować się, choć przez moment Connor miał wrażenie, że po prostu się wywali na plecy i to będzie koniec. Będąc już w pionie, odskakiwał i starał się odpierać ataki, jak tylko mógł, jednocześnie planując i szukając możliwości by obezwładnić, bądź unieszkodliwić Wellexa.
Szukał możliwości, by zdzielić Johna trzonkiem latarki w głowę. Jeśli Mount rzeczywiście był martwy, to nie miał przytomności, bądź świadomości, których mógłby go pozbawić takim ciosem. I jeśli faktycznie to by nic nie dało, to Connor planował wykorzystać słaby punkt przewodnika, czyli nogę, która miała otwarte złamanie. Jedno silne kopnięcie z ciężkiego buta powinno go poskładać. A przynajmniej przystopować i dać strażakowi czas na obmyślenie dalszych ruchów. Będąc martwym, Wellex nie odczuwał bólu, ale jeśli pozbawi go nogi, tamten straci równowagę i sprawi, że będzie stanowił mniejsze zagrożenie. A przynajmniej taki był plan i taką Connor miał nadzieję.