Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-02-2016, 11:27   #45
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację

Trzy wilki przeciw trzem ludziom, to była uczciwa przeciwwaga. Przynajmniej w pewnym sensie. Mimo to, Lexa widząc, że Klaus wyjmuje łuk, wyszła na przeciw i postanowiła wziąć na siebie dwa bydlaki, a jednego pozostawić Magnusowi. Przez swoją brawurę początkowo oberwała szponem w lewe ramię. Patrząc ze wściekłością na wypływającą z rany krew i czując to niesamowite pieczenie, wpadła w szał. Zamachnęła się toporem i choć jeden chybił, to drugi wynagrodził jej ten wstyd walki i z siłą godną Norsmana, oderżnął swym ostrzem jeden z wilczych łbów. Harpia zatriumfowała głośnym okrzykiem, który został jej przerwany przez kolejnego mutanta. Z rozbiegiem rzucił się na nią, a ta z ledwością sparowała atak toporem dzierżonym w prawej ręce. Wyprowadziła szybką kontrę, a jej zimna jak północne regiony krew, ponownie się zagotowała. Nim Klaus zdążył zareagować, kobieta sprawnym cięciem urżnęła łeb drugiego wilka. Stała wyprostowana i uwalona krwią, dysząc ciężko. Początkowo, w tym całym szale, zapomniała o ranie, którą wyrządził jej już pierwszy atak wrogiego stwora, jednakże ta szybko o sobie przypomniała.


Ukucnęła nad dwoma, wilczymi łbami, które oderżnęła podczas tej potyczki. Z jednego z nich wyrwała kieł i schowała za pas. Uniosła dwie głowy, każdą niosąc w jednej ręce i ze wściekłością podeszła do Klausa. Rzuciła mu jedną z nich pod nogi.
- Lambert słowa, ja ciało. Chcesz mieć ciało? – zawarczała wskazując na krwawiącą ranę, którą miała na ramieniu. – Płać. Nie pomagasz. Bo co? – patrzyła na niego z gniewem w oczach, a jej buzia jakby lekko się nadęła ze złości. Oczywistym było, że miała na myśli fakt, iż mimo że wzięła na siebie dwa mutanty, Klaus wcale jej nie pomógł. Nie wiedziała po prostu dlaczego. Słychać też było, że słabo zna język staroświatowy.
Klaus przez chwilę stał zdezorientowany nie wiedząc zupełnie o co chodzi norsmance. Był jednak ewidentnie bliżej niż ta pamiętała i z mieczem miast łuku w dłoni. - Płać , nie pomagasz?? - Powtórzył za nią, próbując nadążyć za jej tokiem rozumowania i dziwnie dobranymi słowami. - Czy jesteś zła bo zaniechałem dalszych strzałów? - próbował zrozumieć zachowanie kobiety , obawiając się zaś że może niezbyt władać staroświatowym, mówił wolniej niż zazwyczaj. - Nie zwykłem strzelać gdy ryzyko postrzału sprzymierzeńców jest zbyt wielkie, a tak właśnie było. Wolałem pomóc z mieczem , ale jak widzę zdążyłaś sobie poradzić nim dobiegłem. - stwierdził, po czym przez chwilę jeszcze przyglądał się harpii próbując ocenić czy zrozumiała co do niej mówił. Jego przyśpieszony oddech powoli wyrównywał się.
Kobieta zmarszczyła czoło
- Ja, dwa muty na swoja ciało, bo Ty łuk posiadł. Nie strzelił, nie pomógł. Lambert też nie pomóc, gdy Lexa walczy, ale Lambert płacić. Jedzenie, namiot, opatrunek na rana – odparła ściskając zranione ramię, by zatamować krew. – Celowo ignorujesz, bo ja najemna, a nie z wasza wioski? – przerwała na chwilę, bo mimo, iż Klaus wyjaśnił swoje pobudki, te wcale jej nie przekonały o prawdziwości zdarzenia.
- Byś trafił, gdybyś chciał. Wiary mieć więcej w sercu, w walkę wierzyć swoją, a trafi zawsze, nawet gdy walczy inny. Mądrzejszy Ty, niż Lexa, ale mniej hardy. Późniejsze walki, nie strzelić tak jak uczony i towarzysz wykrwawi się, a wina w Tobie zostanie. – mówiła już spokojniej, mimo iż w jej mimice wciąż widoczna była irytacja. Widać było, że samo mówienie sprawia jej kłopot, ale nie rozumienie.
- W porządku - skinął głowa Klaus, pojmując co drugie zdanie. - Mogłem bardziej pomóc atakując wilka z boku, to właśnie zamierzałem, możesz wierzyć lub nie. Szkoda czasu na zbędne dyskusje, będę strzelał gdy uznam to za właściwe i lepsze, będę walczył z mieczem też gdy uznam że tak lepiej. - Klaus starał się przynajmniej mówić wyraźniej, nie wiedział tak naprawdę ile z jego słów dotrze do harpii, wiedział, że niezrozumienie choćby jednego wyrazu może wypaczyć cały sens wypowiedzi. - Idę po strzałę i zobaczyć co zresztą. Potem szukać tropu, jak zauważyłem sam jeden szukam tropów, więc lepszej zapłaty w tej puszczy nie uświadczysz. - Klaus uspokoił nieco nerwy, spowodowane tym nagłym wywołaniem go tłumaczeń, pomimo że jeszcze nie opadły emocje związane z walką. Miał chwilę na zebranie oddechu i rozejrzenie się w sytuacji oraz poszukanie strzały, przez moment został jednak jeszcze przy harpii patrząc czy ma mu coś jeszcze do powiedzenia.
Lexa warknęła i uniosła ucięty łeb wilka, z którego wciąż ciekła krew.
- Twoja głowa, następna walka. – rzuciła jedynie gniewnie i kopnęła łeb, który wcześniej rzuciła mu pod nogi. Zaczęła się cofać, by dołączyć do grupy, która została z tyłu i zobaczyć, czy sobie poradzili. Mijając Klausa mocno uderzyła go z barku i wściekłym biegiem pognała do reszty.


Gdy szła z łbem w jednej ręce, a toporem w drugiej, nagle niedaleko niej pojawiła się młoda Katarina, dziewczyna z wioski, do której sama Lexa zagadała zaledwie kilka godzin wcześniej.
- Em... Ta rana... Potrzebujesz pomocy? - zapytała łagodnie Harpii stając tak, by jej nie stawać na drodze.
Katarina miała wiele szczęścia. Szczęścia w tym, że nie stanęła Lexie na drodze. Kobieta zerknęła na nią gniewnie i gotowa była odepchnąć z całych sił, nie bacząc na zdrowie dziewczyny, jednakże ta okazała się mieć więcej przeczucia i zachowała bezpieczną odległość.
- Nie teraz, z drogi się suń, bo ta głowa będzie Twoja głowa - burknęła pokazując jej oderżnięty, wilczy łeb i posyłając nieprzyjemne spojrzenie. Teraz ważniejsze dla niej było dotrzeć do najemników i sprawdzić czy wszystko w porządku, bo jeśli zleceniodawca padł… To mogła już spokojnie zawracać.
Dziewczyna popatrzyła za odchodzącą najemniczką z kwaśną miną. Zerknęła na ludzi z wioski, później na najemników, następnie zaś w niebo, by w końcu jej wzrok spoczął na plecach Norsmanki. Pokręciła głową. Jej groźba sprawiła, że przeszły jej lekkie ciarki po plecach, a jej spojrzenie cofnęło ją o krok. Westchnęła ciężko.
"Jestem beznadziejna" - skwitowała w myślach - "Że nawet nie potrafię kogoś przekonać, by dał sobie opatrzyć ranę..."
Powłóczystym krokiem, w którym brakowało już energii ukazującej się przed chwilą, ruszyła za Lexą trzymając się jakieś półtora metra poza zasięgiem jej rąk. Nie chciała zostać uderzona przez, można by rzec, swojego.
Z niezwykłą agresją Lexa dała potężnego susa przed siebie. Zbliżając się do swoich najemników, zauważyła Lamberta, który był cały i zdrów. Nie wiedziała, czy się z tego cieszyć, czy wprost przeciwnie. Dyszała ciężko, gdy do nich dotarła, a jej mina zwiastowała poważną burzę.
- Ja dwa na raz wilka, łba dwa uciąć musza, bo wieśniok z łukiem nic nie zrobi! - wydarła się niemal zerkając na krasnoluda i Lamberta, po czym fuknęła głośno. Nagle jej wzrok spoczął na Wilhelmie i jego malutkim draśnięciu.
- Popatrz popatrz, rana Twoja pierwsza w bitwa, który skurwiel rozdziewiczył nasza dama, ha? - zaśmiała się złośliwie i bardzo głośno, podchodząc do niego i zarzucając mu rękę na kark, stanęła do niego bokiem, przyciskając jego szyję mocno mięśniami ramienia. Ręką, w której dzierżyła topór, powiodła po polu walki
- Ta kurwa krew pierwsza upuściła, czy któraś z tych brudasów? - dopytała, początkowo wskazując na wilki, a później na zgraję wieśniaków. Puściła go gwałtownie i odeszła zaledwie na krok.
- W końcu Wilhelm nie dziewica! Twój mały kutas rośnie w siła, jeszcze ze sto takich starć, a w końcu go gdzieś zamoczysz, thathaha - zaśmiała się głośno i nader gardłowo, czekając aż wskaże jej wilka, który go zranił. Nie dało się nie zauważyć, że Lexa miała swój mały cień, w postaci Katariny, która stała niedaleko z miną zbitego psa.
Mężczyzna w odpowiedzi splunął pod nogi. Dyszał ciężko, przyciskając rękę do rany przy boku. Na jego twarzy rysował się słaby uśmieszek, a twarz przybrała lekko rozbawiony wyraz, na jaki tylko ranny człowiek mógłby się zdobyć.
- Czyli co? Po walce, to ty stajesz się nagle gadułą? Teraz to naprawdę żałuję, że po drodze do tej wiochy, nie trafili nam się jacyś bandyci - powiedział, patrząc jej prosto w oczy. - Nie ma to jak brutalna rzeźnia, na poprawę humoru! Wszyscy mieszkańcy Norski tak mają?
- My dobra wojownik, z krwi i kości. – odpowiedziała uderzając się w pierś i wypięła dumnie klatkę, zadzierając przy tym swój kobiecy, acz nieco krzywy, nos.
- Tamten nafaszerowany złomem. - Wilhelm wskazał głową na martwe truchło, odpowiadając w końcu na pytanie. - Chociaż myślałem, że to cacko potrafi więcej zdziałać. No, a już jestem pewien, że garłacz do obrony się nie nadaję. Mamy jeszcze jakąś wolną tarczę?
Kiedy Lexa otrzymała odpowiedź, podeszła do truchła zwierzęcia i ukucnęła przy nim. Zabrała kieł, po czym wstała i podeszła z powrotem do Wilhelma
- Pamiątka z bitwa, na szczęście miej. Kieł wilczy, z muta!
Wilhelm z dziwną fascynacją spojrzał na kie, zbroczony jego własną krwią. Długo mu się przyglądał, po czym westchnął i wrzucił go do sakiewki.
- Dzięki. Miejmy nadzieję, że dzięki niemu żywi wydostaniemy się z tego przeklętego i zapomnianego przez Bogów lasu. Skoro mnie masz już z głowy, to możesz podokuczać tamtemu - wskazał głową akolitę. - Nawet palcem nie kiwnął przez całą walkę...
Lexa nawet nie obdarzyła Severusa spojrzeniem, zupełnie jakby nim gardziła całkowicie.
- Będzie z niego dobra pizdeczka, dla nasza sprawa. Żryć przynieść, dupa w lesie podetrzeć jego ręka, gdy iglasty się trafić. Ha! Dobra pizda, zła nie będzie. – odparła i dopiero teraz zdjęła z niego swoje dzikie spojrzenie, którym natrętnie go obdarzyła, choć, o dziwo, nie było ono przyjemne.
- Kata! Cho tu, Kata! – zawołała do dziewczyny, która jak cień stała w bezpiecznej odległości od nich
- Nasza dama ranna, leczyć chciałaś? Lecz ta piękność. – zakończyła wskazując na Wilhelma i wyszczerzyła zęby ponownie się na niego gapiąc.
Dotychczas milcząca Katarina po prostu przysłuchiwała się rozmowie z założonymi za plecami rękami, a na jej twarzy ewidentnie malowało się pytanie "czy powinnam się odezwać?". Na wezwanie ze strony norsmenki dziewczyna wystąpiła kilka kroków przez nią, by zatrzymać się między rozmawiającymi. Spojrzała na Wilhelma swymi niebieskimi oczami, następnie na Lexę, by na koniec westchnąć ciężko.
- Żadne miejsce nie jest zapomniane przez bogów, jeśli któryś z nich ma swojego posłańca - rzekła tajemniczo zerkając w międzyczasie na rany obojga najemników.
- Widzę, że jesteś ranna - wtrącił się Lambert, podchodząc do Lexy, po czym bez słowa złapał ją za ranną rękę i przyjrzał się ranie, a ponieważ kobieta dziko się szarpnęła, musiał mocniej ścisnąc nadgarstek, żeby się nie wyrwała z uścisku..
- Nie wygląda za ciekawie, ale powinnaś wyjść z tego. Przemyję i opatrzę ci ranę, aby nie weszła w to gangrena. Mam nadzieję, że te bestie nie były zarażone jakimś paskudztwem - dodał po dłuższej chwili i odciągnął kobietę siłą na bok. Ta wciąż stawiała opór, jak nieznośne dziecko lub po prostu nader dumna i głupia kobieta. Wilhelm i Katarina pozostali sami, bez towarzystwa blondynki.
- Daj mi znać jakbyś się później źle poczuła. - powiedział Lambert.
- Lexa zawsze czuć dobrze, nic mówić nie trza, robić nie trza. - zmrużyła oczy patrząc nieufnie na to, co mężczyzna jej robi.
Lambert zrzucił z pleców ciężki plecak, po czym zaczął szukać w nim artykułów medycznych. Wydobył bandaże oraz Kvas; znany z Kislevu silny alkohol, który w opinii wielu smakował jak szczyny.
Bez słowa ostrzeżenia przyłożył wilgotny od alkoholu materiał do zranionej ręki i obmył okolice rany, co było bardziej bolesne niż cios toporem. Na koniec owinął ją w bandaż, po czym pomógł Lexie założyć skórzaną rękawicę.
- To powinno pomoc. Przed snem wymienimy opatrunek - dodał rzeczowo na sam koniec.
Norsmanka popatrzyła na opatrunek i zmarszczyła czoło.
- Głupio wygląda, jakby Lexa nieudolna i umarła miała być. Dobrze się czuć, po co szmata wokół ramię? - burknęła, ale widząc surowe spojrzenie Lamberta, naburmuszyła się jedynie
- Dobra. Niech będzia. Ale raz tylko! - spochmurniała, czując jeszcze na nadgarstku uścisk jego silnej ręki. Kątem oka zerknęła na rozmawiających Katarinę i Wilhelma. Już czuła, że ma nowy powód do zaczepki i na samą myśl uśmiechnęła się paskudnie. Rozmasowała jeszcze nadgarstek i szykowała się do dalszej drogi. Nie było czasu, aby dłużej tutaj tkwić.

 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 12-02-2016 o 11:31.
Nami jest offline