12-02-2016, 11:56
|
#63 |
INNA | Ange z początku nie wiedziała gdzie wzrok podziać. Najpierw Rogacz się "teleportował", Mount powstał, niby z martwych, ale w sumie, to dalej był trupem. Kobieta miotała się wokół własnej osi, kiedy Frankowi wypadł z rąk chrust. Nie wiedziała już, czy stwór machnął łapskiem, chcąc tak naprawdę dorwać chłopaka, czy ten sam po prostu upuścił drewno, będąc zaskoczonym. Potem powstanie Wellexa, który w dzikim szale rzucił się na pomagającego mu wcześniej Connora. Ange była zmieszana, zdenerwowana, zdezorientowana! Krzyknęła przeraźliwie, starając się tymi krzykami zatrzymać gwałtowność akcji, jakie nagle ją otoczyły.
Pierwszą myślą było podpalenie Wellexa. Tak, był to chore, nienormalne, ale w ręku latarka, w drugiej pochodnia, co miała robic? Nie wiedziała.
Latarka wypadła jej z rąk, przyświetlając teraz Franka i rogatego stwora. Dziewczyna wzięła plecak i wyjęła z niego dezodorant, spojrzała na ognisko. Niepokojące kształty, które formowały się z pękniętej czaszki sprawiły, że odskoczyła na bok.
Nagle Connor kopnął Mounta w otwarte złamanie. Kobieta w dezorientacji i z instynktem, który nakazał jej bronić się w tej sytuacji, wyciągnęła rękę z pochodnią przed siebie i psiknęła na ogień, ustawiając cel na zombie. - Connor odsuń się! - krzyknęła nim nacisnęła na przycisk dozownika. Żywa pochodnia w postaci palącego się, chodzącego człowieka, była niebezpieczna. Ale ona o tym nie myślała. Przyszło jej to do głowy, dopiero po fakcie. Uciekła w stronę Bruce'a.
__________________ Discord podany w profilu |
| |