- Czekaj! To może być...
Arcon nie potrzebował dalszych słów Malfoya, by stwierdzić, że coś jest nie tak. Ramię, które wyprysło z mulistego dna, natychmiast przepłoszyło młodą kałamarnicę. Denis pozazdrościł głowonogowi szybkości z jaką opuścił niebezpieczny teren. Sam chętnie uczyniłby to samo...
- ...robot strażniczy.
Gdzieś już chyba słyszał o podobnych maszynach. Były fanaberią najbogatszych z arystokratów, którzy nie mieli zaufania do swoich podwładnych oraz innych, opętanych myślami o wyimaginowanych lub realnych zagrożeniach. Pracowały w kopalniach, pilnując tamtejszych niewolników. Widywano je ponoć również w zamkniętej zonie, gdzie dozorowały tereny wokół stref zakażonych. Oczywiście zgadywał w ciemno, że to technologia i patent z Xanou. Tylko oni mieli bzika na punkcie wszelkiej robotyki. Denis po raz pierwszy w życiu stanął naprzeciw bezdusznego, metalowego cerbera. Ale równie szybko obrócił się w tył szukając drogi ucieczki. Chociaż skafander ograniczał jego ruchy i szybkość, dysponował całkiem niezłą pływalnością. Umknął między pordzewiałe pneumatyczne siłowniki w nadziei, że minie chwila nim maszyna uzyska pełnię mobilności. Równocześnie rozgorączkowany zasypał inżyniera pytaniami:
- Ma jakieś słabe strony? Zasilanie? Jak z żywotnością baterii? Uwierz, że nie chcę skończyć w jego serdecznym uścisku...
Planował opuścić warsztat, lawirując między zagraconą przestrzenią i zrzucić balast, jeśli od tego zależeć będzie jego życie...