Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-02-2016, 02:19   #11
Gettor
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
To miał być Władca? Wyglądał zdecydowanie mniej… Potężnie niż wyobrażenie jakie na jego temat miał elf.
- Przestań grzebać mi w myślach. Ty, albo któraś z twoich sług. - wciął się, a sejmitar zadrgał lekko w jego dłoniach. - Zazwyczaj nie wykazuję się cierpliwością, więc nie wystawiajcie mnie na próbę. - rzucił agresywnie podchodząc kilka kroków.
- A i dziękuję za wskrzeszenie. - dodał przypominając sobie o dobrych manierach i przyklęknął przed Władcą skłaniając głowę. Miecz zaś położył przed sobą jako znak pełnego poddaństwa. Nic nie mógł poradzić przeciwko potężnej sile która kontrolowała w jego ciało. Po chwili Władca rzucił jedno spojrzenie w stronę Niebieskookiej a siła trzymająca w swym uścisku Ylvaana zniknęła jakby jej nigdy nie było. Elf zatoczył się i chwycił swoje podwójne ostrze. Był zły. Ale nie był przy tym głupi. Zacisnął zęby wiedząc, że nic w tej chwili nie zrobi.
- Uniżony sługa. - wydusił wbrew swoim przekonaniom.
Avaliye wyglądała na o wiele spokojniejszą i ułagodzoną niż można było ją zapamiętać, a w momencie, gdy elf wyraził swoje niezadowolenie wydawało się, że było jej to w smak, a teraz szczególnie wydawała się być z czegoś zadowolona.
Jhin uniósł brew. Więc to tego typu będą relacje. Pełne niespodzianek, półprawd i gdybań. Nie przepadał za tą grą, ale zawsze wolał być po stronie biernej. Szczerze wątpił, aby to była prawdziwa forma "Władcy". Chyba, że to tytuł dziedziczny. Postanowił pozwolić nerwowemu elfowi na… prowadzenie ich negocjacji. Najwyżej niedługo zobaczą, co się stanie jeżeli się zirytuje "Władcę".

- Nie musisz jeszcze dziękować. - Rzekł Władca łaskawym tonem. - Póki nie spłacicie długu, nie odzyskacie ich w pełni. - Pozwolił by prawda zawarta w jego słowach wypaliła swą drogę do świadomości zebranych.
- W jaki sposób możemy w takim razie spłacić dług? - spytał elf.
- Od razu do rzeczy jak widzę. - Władca rozpłynął się w uśmiechu. - Przysługa której pragnę jest naprawdę niewielka w porównaniu z wartością mego daru. Zdobądźcie dla mnie Thanifex.
Avaliye uniosła brew.
- Thanifex? Cóż… Ciekawa przysługa, tylko czy z taką włócznią będzie ci, Władco, do twarzy? - przechyliła delikatnie głowę - W sumie chyba tak.
Jhin skrzywił delikatnie usta, dobrze że miał na sobie maskę.
- Wybacz Władco moją impertynencje, ale czy to aby nie odrobinę… przesada? Przywrócić do życia, bez ich zgody oraz przyzwolenia bogów jak zgaduję, czwórki śmiałków, tylko po to, aby zdobyli dla ciebie jakiś artefakt?
- Ale czyż nie z korzyścią dla was? - Władca odpowiedział przekornym pytaniem.
- Rzuć mi, nam, nieco więcej informacji i miejmy to za sobą. Nie pochodzę z tego planu, ale co nieco wiem o tej włóczni. - rzekł Ylvaan, przewieszając przy tym swoje ostrza przez plecy.
- Thanifex. Sam w sobie jest bezwartościowy lecz nam niezbędny. - Zaczął władca. - Służy swym mrocznym panom zwiększając ich potęgę podczas gdy sam żywi się ich ofiarami. Stanowczo odradzam wam wszelkie próby użycia go. Więcej informacji mozecie znaleźć w bibliotece, Tifareth was zaprowadzi.
Jhin nie odwracał wzroku od Władcy.
- Gdzie znajduje się ten artefakt? Kto go obecnie posiada?
- Gdybym wiedział gdzie i w czyim posiadaniu się znajduje nie potrzebowałbym waszej pomocy. - Władca wpatrywał się szmaragdowymi oczami w Jhina. - Oczywiście są pewne wskazówki. Dokument, list anonimowego awanturnika w którym opisuje ucieczkę swej drużyny przed potężnym rycerzem śmierci z czarną jak noc włócznią wysysająca życie. List ma już trzydzieści lat a opis nie jest jednoznaczny lecz uważam to za znaczącą poszlakę.

- Więc nie tyle "zdobądźcie", co "odnajdźcie". Czy jesteśmy w stanie chociaż uściślić położenie tej włóczni co do kontynentu? Czy musimy zadowolić się planem? - ton Jhin wydawał się delikatnie pouczający.
Władca uniósł brew. - Jesteście w stanie? - Powiódł spojrzeniem po pozostałych gościach.
- Współpracujemy czyż nie? Ja, te dwa elfy i siwiejący człowiek, oraz ty, Władco. Również w twoim interesie jest jak najdokładniej nam pomóc, ponad "Znajdźcie dla mnie Włócznię ostatecznej zagłady". - Jhin zastanawiał się, czy Władca faktycznie nie był dzieckiem.
- Myślę że on chce zobaczyć jak poradzimy sobie sami. Jakaś forma zabawy, rozrywki dla potężnych. - rzekł elf. Znał taki typ ludzi. Aż za dobrze.
- Nie rozsądne, infantylne i marnujące czas.- zamaskowany człowiek skomentował opinię Ylvaana.
- Masz rację, tracimy czas. Idźmy do biblioteki, ustalmy co się da i zacznijmy poszukiwania. Prawdopodobnie mogę nas przenieść w niemal dowolne miejsce na tym planie. Muszę tylko zobaczyć mapy.
- Czyli rozumiem, że jak zdobędziemy dla ciebie Thanifex to wystarczy i jesteśmy odzyskamy już w pełni swoje życia? Bez żadnych kruczków? Nie licząc oczywiście tego, że będziemy skazani na własne towarzystwo... - dodała Avaliye lekko krzywiąc się na tą myśl.
- Czy mamy ograniczenie czasowe? - Jhin zerknął na elfkę, zastanawiał się jak bardzo ona "umili" całej grupie tą podróż.
-Tak, żadnych kruczków, wasze życie będzie należało wówczas tylko do was. Nie narzucam wam żadnych ograniczeń, oczywiście naturalnie ogranicza was długość waszego życia… Ja jednak wolałbym abyście sprawili się z tym nieco szybciej. Udzielę wam też wszelkiej możliwej w tej sytuacji pomocy. - Tu skinął głową Tifareth. - Przygotowania trwają już od dłuższego czasu.

Revalion przez większość dyskusji był jakby nieobecny i obserwował pewien nieistotny element otoczenia w głębokim zamyśleniu. Gdzieś podświadomie przyjął do wiadomości fakt, że Władca wcale władczo nie wygląda i czego od nich oczekuje. Jednak ciężar jego poprzedniego życia wciąż go przygniatał.
- Jeśli pozwolisz, Władco. - Oderwał dłoń od podbródka i skłonił się przed chłopcem na tronie. - Chciałbym dowiedzieć się z pierwszej ręki nieco więcej o aktualnej sytuacji na świecie. Co się wydarzyło przez te lata, kiedy nas nie było? A dokładniej, co aktualnie nurtuje największe mocarstwa, takie jak Thay czy Calimshan? Co się dzieje na Północy? Jakie wieści z Miasta Splendorów? Jestem pewien, że moglibyśmy o nich wyczytać w bibliotece, lub wypytać różne osoby, jednak jestem pewien, że osoba o takiej władzy i potędze ma informacje z pierwszej ręki. Jak sam wspomniałeś, wolałbyś, żebyśmy szybciej się uporali z naszymi zadaniami.
- Wieści z pierwszej reki powiadasz…- Władca zamyślił się. - Oczywiście, nie ma problemu byś osobiście wybrał się w te miejsca i zasięgnął języka. Tifareth zaprowadzi cię do powozu który dla was przygotowałem jeśli życzysz sobie wyruszyć natychmiast.
- Wybacz, Panie, ale nie dostrzegam sensu w takich gierkach. - Czarodziej spochmurniał. - Z jednej strony mówisz, że zależy ci na szybkim wykonaniu zadania, a z drugiej odmawiasz dostarczenia podstawowych informacji. Zechcesz wyjaśnić?
- Panie Artemir. - Tym razem głos zabrała Niebieskooka a ton jej sugerował rozdrażnienie. - Władcy należy się szacunek nawet jeśli nie rozumie pan jego słów. Owszem posiadamy sporo sposobów na zdobycie interesujących pana informacji lecz większość z nich jest czasochłonnych lub z innego powodu niedostępnych. Jeśli chce pan aby były wiarygodne musi pan osobiście się pofatygować.
- Najmocniej przepraszam, jeśli czymś uraziłem. - Skłonił się raz jeszcze w stronę Władcy, tłumacząc sobie w myślach wypowiedź kobiety jako “nie wiemy albo ci nie powiemy, bo nie”. - Po tak długim czasie moje maniery wciąż są nieco zardzewiałe. Zechcesz zatem powiedzieć, o jakiej pomocy wcześniej wspomniałeś, Władco?
- Po pierwsze jak zapewne zauważyliście udało mi się odzyskać część waszego dawnego dobytku, co w przypadku niektórych było dość żmudnym i irytującym zadaniem. Na tym nie poprzestanę, możecie korzystać wedle uznania z mej zbrojowni i magazynów, wyposażę was we wszystko co uznacie za niezbędne w tym zadaniu. A w końcu mam dla was szczególny podarunek. - Sięgnął po małą szkatułkę która do tej pory leżała niezauważona obok tronu. Otworzył ją a oczom zgromadzonych ukazały się cztery perły. - Każda z nich dostraja się do życia posiadacza tworząc symbiotyczny związek. Póki pozostają białe i jasne nic wam nie zagraża lecz jeśli sczernieją pozbądźcie się ich natychmiast. Do tego czasu pozwolą wam znacznie wzmocnić własną witalność.
- Wspaniale, możemy się zabrać do roboty? Mam trzy tysiące lat do nadrobienia. - zwrócił się do zebranych Ylvaan.
- Jeszcze jedno pytanie. Gdzie dokładnie się znajdujemy? W odniesieniu do wszystkich planów, pół-planów, kontynentów i miast. - Jhina zastanawiało jakiego potencjału magią władał ich gospodarz i to mogło mu dać drobny wgląd w to.

Władca odpowiedział bardzo szczegółowo i dokładnie lecz zebranym wydawało się, że przemawia w całkowicie im nieznanym obcym języku i jedynie Revalion odniósł niejakie wrażenie, że ma to coś wspólnego z planem kieszeniowym.
- Czyli formalnie rzecz ujmując, nie jesteśmy w Faerunie, ciekawe… - Czarodziej wymamrotał pod nosem, zamyślając się raz jeszcze nad nieistotnym elementem otoczenia. Przeszło mu jednak znacznie szybciej, niż poprzednio. - Co do tych pereł. Co by się stało jeśli nie pozbędziemy się ich po sczernieniu? Będą nas powoli zabijać? I w jaki dokładnie sposób nam pomagają w swojej aktualnej postaci?
- Śmierć nie jest jedyną możliwością w tym wypadku. Za to korzyści płynące z ich posiadania są niezwykłe, czasami perła pozwala nawet uniknąć śmierci. Wiele zależy od okoliczności.
- I zwykłe wyrzucenie ich wtedy wystarczy? Czy wiąże się z tym jakiś rytuał zniszczenia pereł? - Dociekał mag.
- Związek między perłą a posiadaczem jest bardzo kruchy, by się uformował potrzeba kilku dni lecz zniszczyć go można separując perłę na zaledwie kilka minut.
- Rozumiem. Zatem sugerujesz, że naszym punktem początkowym w poszukiwaniach włóczni powinno być przestudiowanie dokumentu? Żadnego konkretnego miejsca, ani osoby?
- Niczego jeszcze nie sugerowałem jeśli jednak miałbym się posunąć do rozważań w tej materii. Z pewnością przestudiowanie dokumentu nie zaszkodzi, może również uda się znaleźć jego autora. - Władca rozsiadł się wygodniej udzielając Revalionowi odpowiedzi, widocznie podobne rozważania sprawiały mu przyjemność. - Naturalnie niczego wam nie narzucam. Jesteście tu po to by zrobić coś czego mi się nie udało więc wszelkie sugestie z mej strony mogą przynieść więcej szkody niż pożytku.
- Ach, więc została podjęta przez ciebie już taka próba? - Zaintrygował się mag. - Wśród badaczy jest powiedzenie, że po porażce poprzednika szybciej można dojść do sukcesu. Czy jakoś tak. Jeśli jednak nie chcesz się dzielić poprzednimi ustaleniami, rozumiem.
- Nie wierzę by przyniosło to korzyści. Thanifex, wydaje się, że jego właściciele w jakiś sposób odgadują, kiedy zbliżam się do włóczni. Tym razem nie przyłożę ręki do poszukiwań, zobaczymy czy ten plan zakończy się sukcesem.

- Ach, wykorzystanie zupełnie niezwiązanych osób trzecich. Sprytne, że tak powiem. - Pochwalił do Revalion. - Ostatnie pytanie z mojej strony, czy po dzisiejszej audiencji będzie można cię w jakiś sposób znaleźć? Czy w ogóle będziemy mogli wrócić do tego miejsca, jak już pójdziemy w świat na poszukiwania?
- A jak inaczej moglibyście dostarczyć mi włócznię? Oczywiście sposobów będzie kilka. Po pierwsze o czym już wspomniałem przygotowałem dla was powóz, po drugie kiedy zajdzie potrzeba możecie wezwać Tifareth jej imieniem, moja strażniczka posiada niezwykły talent. W końcu po trzecie, zewnętrzne mury moich włości zakotwiczone są w pierwszej materialnej Torilu. Wystarczy, że się do nich zbliżycie a perły posłużą za klucz do portalu.
- Wobec czego kiedy perły się zepsują to jedyną naszą nadzieją będzie Pańska urocza służka. - Podsumował czarodziej. - Chciałbym rozpocząć poszukiwania natychmiast, najlepiej od wspomnianego dokumentu i wizyty w bibliotece.
- Ja również ruszę do biblioteki. Muszę poznać nieco ten plan. - rzekł Ylvaan.
- To proponuję, żebyśmy poszli razem. - Powiedział Revalion. - Chętnie odpowiem na wszystkie twoje pytania wedle mojej najlepszej wiedzy sprzed pięciu lat. A to co się nie będzie zgadzać, będziemy mogli zawsze zweryfikować na żywo.
- Nie mogę tego przegapić… - mruknęła do siebie z uśmieszkiem elfka - Tak. - powiedziała nagle trochę bez źródła, do którego kierowała to - Też pójdę. Trzeba w końcu przełamać lody… - tu spojrzała jak i na Revaliona, jak i na Ylvaana, co wywołało nieco zdezorientowaną i lękliwą reakcję tego pierwszego, podczas gdy drugi rzucił jej niezbyt przyjemne spojrzenie, co wywołało natychmiastową reakcję w formie miodowo-słodkiego uśmiechu.
Jhin spojrzał na trójkę i nie mógł pozbyć się uczucia, że elfka właśnie w jakiś sposób go uraziła. Skłonił się przed Władcą i ruszył za resztą grupy.
- Jhin, zaczekaj. - Władca zawrócił mężczyznę w pół drogi do drzwi.
 
Gettor jest offline