Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-02-2016, 02:24   #12
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Biblioteka


- Powiedz mi magu, jaka jest współczesna historia tego planu. Pobieżna, zawierająca tylko najważniejsze wydarzenia. Powiedz mi też coś o ważniejszych krajach. - rzekł elf, maszerując przy tym raźno za Tifareth.
Szybszym krokiem Jhin dogonił resztę grupy, ale postanowił na razie pozwolić rozmowie się rozegrać.
- Hmm, ważniejsze, powiadasz... - Czarodziej musiał się chwilę zastanowić nad odpowiedzią. - Jesteśmy w świecie zwanym Toril, a ja osobiście spędziłem całe życie na największym z jego kontynentów: Faerunie. Szlag, łatwiej by było z mapą.- Dwójka usłyszała zduszone prychnięcie ze strony Jhina.
Revalion w miarę szybko znalazł i rozstawił na wielkim blacie w miarę dokładną mapę Faerunu, po czym podparł jej rogi różnymi księgami.
- A więc tak... Wschód, jak widzisz to w większości Morze Mieczy i niewielkie wysepki. Idąc od południa mamy między innymi Calimshan, o którym wspominałem w czasie audiencji, o tutaj...
Cały wywód czarodzieja trwał dość długo, gdyż mag nie wiedział które fragmenty elfa interesują mniej, a które bardziej. Starał się wyjaśnić powszechną nikczemność czarodziejów z Thay, opisać bezwzględną pustynię Anauroch, piratów z Morza Upadłych Gwiazd, barbarzyńców z Rashamenu, a także pojedyncze wielkie miasta Wybrzeża Mieczy, takie jak Waterdeep czy Neverwinter.
- ... i wreszcie na północy mamy Grzbiet Świata, który jest powszechnie uważany za najzimniejszy i najbardziej wysunięty punkt na północy. - Zakończył w końcu z satysfakcją.
- Hmm, dziękuję. A jak wyglądają tutejsze animozje rasowe? Ktoś rzuci się na mnie gdy tylko mnie zobaczy?
- Hmm, trudne pytanie. Zależy w dużej mierze od regionu i ucywilizowania konkretnego osobnika. - Revalion zadumał się na chwilę. - Z pewnością chcesz unikać orków i innych goblinowatych. Krasnoludy będą pałać do ciebie raczej pogardą, niż otwartą wrogością. Są też pewne szczepy elfów, zwłaszcza Dzikie Elfy, które mogą uznać, że wywyższasz się samym swoim byciem i również zaatakują. Poza tym są też bardziej prymitywne rasy humanoidalne, takie jak giganci, na nich zawsze trzeba uważać. Jeśli zapuścisz się kiedyś do Podmroku, o którym przed chwilą opowiadałem, to tam praktycznie wszystko będzie chciało cię zabić. Kwestią jest tylko wyrafinowaność tego zabójstwa.
-Drowy.- rzucił mimochodem Jhin. Zastanawiało go czy mag wspomni o mrocznych kuzynach dwójki elfów.
- Och, tak, drowy. - odezwała się Avaliye - Czyli mroczne elfy. Jak takiego zobaczysz od razu poznasz i wiedz jedno - możesz mu ufać we wszystkim, więc jak poczęstuje cię zupką z grzybów pij ile wlezie.
- Na eberronie też są drowy. Ciemna skóra, niezbyt przyjemne w obyciu? Prymitywny lud który jest najbliżej elfiego dziedzictwa? - zupełnie zignorował słowa elfki.
- Tak, właśnie oni. - Mag syknął bokiem na Avaliye. - I nie słuchaj jej. W naszej “kulturze” są bardzo wyrafinowanymi zabójcami, którzy zrobili sobie wokół mordowania siebie nawzajem całą społeczność. Ich miasta, owszem, są piękne, ale serca mają czarniejsze od ich skóry. Kłamią, knują, prowadzą intrygi. Wymarzeni politycy i dyplomanci. Dopóki nie wbiją ci sztyletu w plecy.
- Zero zabawy z tobą. - szepnęła półgębkiem do maga.
-Mamy Thay, to wspaniałe miejsce dla elfów.- Jhin nie mógł się powstrzymać przed tym komentarzem.
Revalion zmarszczył brwi.
- Paskud, rzuć w niego śnieżką! - Rozkazał.
- Ale mistrzu, tu nie ma śniegu… - Wybąkał jego chowaniec, na co mag syknął z niezadowoleniem.
- Zrób to, a twój pan będzie musiał sobie znaleźć nowego pupila. - syknął Liang.
- Nieważne. - Revalion machnął ręką i zwrócił się z powrotem do Ylvaana. - Jeszcze jakieś pytania? W zasadzie zapomnieliśmy zapytać Władcy gdzie właściwie nas wyrzuci, kiedy już opuścimy te jego zewnętrzne mury. Jak ktoś będzie miał okazję to niech się dowie.
- Powiedz jeszcze jak wygląda tutejsza kosmologia. Plany się u was materializują na materialnym co parę lat?
- Nie. Mamy jednak dość bliską styczność z Planem Eterycznym i Planem Cienia. Można powiedzieć, że niemalże nakładają się na ten plan. - Odpowiedział mag.
- Dobrze. Bardzo dobrze. - wymruczał wyraźnie usatysfakcjonowany tą informacją elf.
Revalion przytaknął głową, po czym poszedł poszukać bibliotekarza.
- Dobry człowieku. - Zaczął. - Powinien tu być pewien dokument, bądź list, który Władca zostawił dla nas do przestudiowania. Masz go?
Staruszek zlustrował tak maga jak i pozostałych ciężkim spojrzeniem które na dłużej zawiesiło się na niebieskookiej Tifareth. W końcu z ciężkim sercem odpowiedział:
- W zbiorach mamy tylko kopię, oryginał znajduje się w Sembii. - Po czym machnął na Revaliona by poszedł za nim, najwyraźniej znów do pokoju w którym wcześniej przyszło magowi prowadzić małe studia.

Cytat:
Cztery dni wcześniej przekroczyliśmy granicę. Humory nam dopisywały, nawet pomimo piasku który był wszędzie. W naszych butach, ubraniach, włosach, nawet w jedzeniu. Dosłownie cały nasz świat wypełniały drobne żółte ziarenka. Trudność jakich wiele na drodze awanturników walczących z niesprawiedliwością. Garet twierdził, że Lathander nas za to nagrodzi podwójnie.
“Wszystkie trudy” zwykł mawiać “przybliżają nas do doskonałości Pana Poranka.” I może miał rację ale dla większości z nas liczył się inny blask który rozświetlał naszą przyszłość. Złoty blask nagrody za głowę Thaira Valtharona. Poszukiwany piętnastoma listami gończymi Valtharon, ostatni mistrz Akami Oni*, śliski drań wymykający się z każdej obławy. Tym razem miało być inaczej, tym razem mieliśmy plan i przygotowaną magię która go unieszkodliwi jednym skutecznym ciosem.

Trafiliśmy na wioskę. Garet, jedyny znający tutejszą mowę, dowiedział się, że nasz cel przebywa w starej świątyni. Udaliśmy się tam bez zbędnego opóźniania, większość podróżnego majdanu zostawiając pod opieką starszego wioski.
Chłodne mury były miłą odmianą po palącym słońcu południowych krain. Szybko jednak nasze nastroje się pogorszyły gdy okazało się, że krypta ma mieszkańców. Całe chmary nieumarłych. Przedzieraliśmy się masakrując martwe ciała. Garet spalał ich mocą Lathandera jakby byli niewiele lepsi od mrówek, lecz i u niego widziałem oznaki zmęczenia. W końcu dotarliśmy do większej sali. Tu też znaleźliśmy nasz cel Valtharon, a obok niego wielki drab w zbroi z ludzkich kości. Bez wahania uwolniłem nasze magiczne więzienie a wtedy stała się rzecz niezwykła. Olbrzmym w kościanej zbroi odwrócił się w moja stronę i rozbił zaklęcie jednym machnięciem włóczni. Nigdy nie widziałem podobnej broni i nigdy nie zapomnę jej widoku. Była wielka i czarna, choć to za mało powiedziane. Była niczym zestalona ciemność, niczym nocne niebo pozbawione blasku gwiazd i Selune. W następnej chwili usłyszałem jak Garet recytuje modlitwę a chwilę później jego zduszony krzyk i zimny, obojętny głos olbrzyma.
“Rozpaczaj, twoja dusza należy do mnie.” Mówił spokojnie jakby rozprawiał o pogodzie a nie mordował człowieka. Widziałem jak włócznia spija życie Gareta. Bogowie, przysięgam, że chciałem mu pomóc, zrobić coś… Bogowie… nie byłem w stanie. Tak jestem tchórzem, przyznaję. Zamiast ratować przyjaciela uciekłem ile sił w nogach, ta włócznia, do dziś budzę się zlany potem kiedy pojawia się w moich snach… była zła, to było czyste skoncentrowane zło...

________
*Czerwone Demony (pryp. Magister Alora Zefir)

Jhin spojrzał na swych towarzyszy.
- W sumie, nie wydaję mi się, abyśmy dokonali wszystkich formalności. Jestem Jhin Liang, mam nadzieję, że uda nam się wykonać to zadanie.
- Ylvaan. Poprostu Ylvaan, nie lubię przydomków które mi w przeszłości dawano.
- Avaliye Nethiira. - elfka zerknęła na Ylvaana - Nawet nie posiadasz nazwiska rodowego?
- Nazwisko rodowe? U nas to nie funkcjonuje. Chociaż elfy z Khorvairu pewnie mówiłyby mi d’Phiarlan. - rzucił elf.
-Nie istnieją u was rody szlacheckie? - zapytała ze zdziwieniem elfka.
- Zależy od miejsca i czasu. Aernal ma swoistą szlachtę, której członkami są nieumarli przodkowie podtrzymywani przy życiu przez wiarę potomków. Ja urodziłem się przed powstanie Aernalu. - wyjaśnił, a w jego słowach było słychać gniew.
- Revalion Artemir! - Powiedziały im plecy czarodzieja, który kierował się do pokoiku za bibliotekarzem. - Przyjemność was poznać!
Elfka zerknęła za Revalionem i przez moment milczała zanim odpowiedziała Ylvaanowi.
- To smutne. - stwierdziła i dodała - Znaczy, to jakby brak przynależności do większej grupy i możliwości dumy z przodków.
- Ja jestem dumny z moich przodków. Jestem dumny z mężczyzny który nauczył mnie rozpalać ogień w deszczu. Jestem dumny z kobiety która nauczyła mnie cerować własne ubrania. Jestem dumny z nauczyciela który nauczył mnie walczyć tym. - wskazał na swój podwójny sejmitar. - I wszystkich tych którzy nauczali ich zanim się narodziłem. Ale to czym elfy Eberronu są teraz… To abominacja, wykrzywienie pierwotnej wiary.
- Skąd wiesz jak wyglądają teraz elfy z Eberronu? - nawet jeżeli elfowi udało się wrócić na swój robimy plan w podobny sposób jak Jhinowi zeszłej nocy, szczerze wątpił aby uzyskał pełny obraz tamtych elfów… nie licząc zmian jakie wprowadził Władca.
- Widziałem jak się zmieniały. Jak już wspomniałem ja umarłem więcej niż raz. Moja pierwsza śmierć miała miejsce. 415 cyklów temu. To będzie koło 42 tysięcy lat. Teraz z pewnością nie jest lepiej. Tak długo jak wykrzywiają wiarę.
- W takim razie wepchnięcie cię do towarzystwa Tel'quessir będzie zaiste… wspaniałe. - odparła elfka, ale zaraz sposępniała - Tylko załatwi się… pewne… sprawy. - mruknęła do siebie.
- Moim dziedzictwem jest płomień i krew, nie chcesz mnie nigdzie w pobliżu osób na których ci zależy. - powiedział cicho elf. - Wiesz ilu swoich braci zabiłem? Wiesz ile razy Oni posłali mnie w objęcia śmierci? Niech to ominie ciebie.
- Niekompetentni skoro musieli zrobić to więcej niż raz. - mruknął Jhin przeglądając jedną z najbliższych książek.
- Jak uważasz. - rzucił elf i zainteresował się mapą Faerunu.
- Chyba wystarczy mi raz, chociaż z drugiej strony… - podeszła bliżej elfa patrząc na mapę -...Starsi są równie uporczywi co śmierć, a może nawet bardziej. - Ylvaan zareagował na to odsuwając się lekko. Wyraźnie nie czuł się komfortowo rozmawiając z tą dziwną elfką, tak odmienną od tego do czego był przyzwyczajony.
Jhin spoglądał na parę co chwilę, aby upewnić się, że nie zostanie sam w bibliotece.
- Co to jest "Czas Kłopotów"? - zamyślił się przeglądając książkę w swojej dłoni.
-Ech? Brzmi jak coś wymyślone przez ludzi, może jakieś konflikty między nimi. - wzruszyła ramionami i spojrzała jeszcze na elfa -Będzie dobrze. - powiedziała i poklepała delikatnie elfa po plecach. Ylvaan spojrzał elfce głęboko w oczy.
- Ale ręce trzymaj przy sobie. - rzucił.
Avaliye uniosła dłonie odsuwając je od elfa.
- Musisz być bardzo samotnym elfem, skoro stronisz od najmniejszego dotyku kobiety.
- W zasadzie większość czasu jestem martwy, więc tak, jestem samotnym elfem.
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline