Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-02-2016, 13:43   #17
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Jak to Avaliye widziała...

Elfka, zakończywszy dobieranie ekwipunku poczuła natarczywą, niemożliwą do poskromienia i groźną dla otoczenia… nudę. Rozejrzała się i westchnęła ciężko, jako że w pobliżu, piętro wyżej niż miejsce, w którym spotkała Revaliona, nie było niczego konkretnego co mogłoby poradzić na nudę. Jhina także nigdzie nie było, a i nie miała pewności czy naprawdę aż tak interesuje ją człowiek, żeby poświęcić na niego siły. Uśmiechnęła się nagle wrednie i postanowiła spróbować czegoś, co próbował już mag… chociaż może nie w takim stopniu, żeby samą siebie poniżyć.
- Ylvaaan… - zaczęła cicho, słodkim głosikiem - Yyyyylvaaaaaan. - uniosła bardziej głos, ale nie krzyczała - YYYYYYLVAAAAAAN… - teraz już wyraźnie uniosła ton przeciągając w ten przesłodzony sposób samogłoski i idąc wzdłuż korytarza. Kiedy to nic nie dało skrzywiła się i spróbowała ponownie - YYYYYYLVAAAAAAN! - znowu na jej usta powrócił wredny uśmieszek -YYYYLVAAAN! CHOLERO JEDNA!
- Czego chcesz?! - warknął elf wypadając z pobliskiego przejścia. - Jestem zajęty.
- A jednak się nie zgubiłeś. - odparła niewinnie elfka - Już zaczynałam się martwić, szczególnie że byłeś głuchy na moje delikatne nawoływania… Co takiego robisz?
- Szukam czegoś. Jakiejś menażerii, czy innego zoo. - odpowiedział elf głęboko wciągając powietrze. Było widać jak bardzo jest wkurzony.
- Ludzie są na dole. - stwierdziła wciąż niewinnie elfka, że to niby nie ona jest problemem.
- Ludzie mają jedną wadę. Zazwyczaj są już inteligentni. Z grubsza. A ja potrzebuję czegoś niezbyt inteligentnego.
- I co zamierzasz zrobić, jak coś takiego znajdziesz? - zapytała, po czym dodała słodko - Poszukamy razem, bo razem zawsze raźniej, nieprawdaż?
Elf westchnął donośnie. - Dobrze poszukamy razem. Tylko siedź cicho.
- Milczę jak grób. - odparła uśmiechając się z własnego żartu.
- Tędy. Wszystko po tamtej stronie już sprawdziłem. - rzekł elf wskazując przejście z którego parę chwil temu wypadł. - Panie przodem.
Elfka wyszczerzyła się w dość drapieżnym uśmiechu i ruszyła pierwsza, ale jednocześnie co pewien czas jakby upewniała się, że Ylvaan jej nie zniknął.
Przez pewien czas podążał za elfką gdy nagle… Rozpłynął się w powietrzu.
Avaliye przez moment stała, żeby po dosłownie chwili ruszyć "tropem" niewidzialnego Ylvaana mrucząc słodkim głosem:
- Ylvaan, Ylvaan, gdzieś ty jest? To nieładnie uciekać przed damą i powinieneś się za siebie wstydzić... - niebezpiecznie przybliżyła się do elfa, żeby nagle stanąć mu na drodze -[i] Gdzie ty jesteś, no gdzie…. Może? Tu? - po tych słowach wyciągnęła rękę tak, żeby dotknąć uciekiniera. W tym momencie niewidzialność elfa dobiegła końca.
- Jesteś lepsza niż myślałem. - wymruczał elf zbliżając się na odległość jednego kroku. - Ale co zrobisz teraz? - spytał. Jego skóra zaczęła płonąć czarnym ogniem, a Ylvaan najwyraźniej próbujący przejść przez ścianę doznał dziwnego wrażenia, zupełnie jakby powstrzymywała go nie ściana, nie magiczna bariera lecz sama pustka.
- Albo nieważne. Jestem na ciebie skazany, wygrywasz tą rundę.
- Nie mogło być inaczej. - odparła dumnie elfka - I nie będziesz już próbował mi uciekać, hmm?

- Czego tak właściwie chcesz? - spytał po chwili ciszy elf. Czarne płomienie wciąż pełgały po jego skórze, ale zdawały się przygasać.
- To proste. Najwyraźniej jestem skazana na towarzystwo waszej trójki, a prawdę mówiąc o wiele bardziej wolę towarzystwo innego elfa, nawet takiego co się chwali zabijaniem swoich, niż jakiś tam ludzi. - odpowiedziała przymilnie i ściszyła głos do teatralnego szeptu - I nudzę się.
- To nie jest takie proste. Nie ja podniosłem na nich dłoń jako pierwszy. Walczyłem za nich. Wiesz że elfy na moim planie były bardzo długo niewolnikami gigantów? Byłem jednym z tych którzy zawsze stali na pierwszej linii walcząc o wolność. Ale moi “bracia” zaczęli się mnie bać. Bo robiłem rzeczy których nie rozumieli. Więc pchnęli mnie w plecy. I zniewolili przez śmierć. Ty nie chciałabyś zemsty? Ja tak.
- Oczywiście, że bym chciała. - odparła pewnie elfka tym razem pozbawionym rozbawienia czy rozbrajającej słodyczy głosem - Bym chciała i bym powzięła, bo tak to już działa.
- No widzisz. A teraz gdzie jest ta menażeria? - rzucił elf zmieniając temat. - Widziałaś w ogóle coś takiego? Mam na myśli tutaj w zamku.

- Hmmm… Nie. - odparła wprost - Ale z drugiej strony nic takiego do szczęścia nie było mi potrzebne. - zapatrzyła się chwilę w Ylvaana zanim to ona zmieniła temat - Ylvaan… Mogę o coś zapytać? Ale to może być osobiste, więc możesz nie odpowiadać.
- Śmiało. Postaram się ciebie nie wypatroszyć. - odpowiedział puszczając przy tym oczko.
- Frapuje mnie po prostu twoje ucho, to, wiesz, uszkodzone. Co się z nim stało?
- Giganty tak oznaczały niewolników. Żeby odróżnić elfy które można bezkarnie zabić, od tych które do kogoś należą. Do tego nosiliśmy amulety roztaczające magię naszego właściciela. - odpowiedział rzeczowo Ylvaan.
- Rozumiem… Niemniej dzięki za odpowiedź. Zawsze jakiś krok w przód. - uśmiechnęła się, tym razem bez wrednego zabarwienia tego uśmiechu, jednak sugerował on, że jest zadowolona.
- A co z tobą? Wcześniej mówiłaś o przodkach, masz jakichś znacznych którym oddajesz cześć?
- Widzisz, moje nazwisko jest mianem rodu szlacheckiego z Cormanthoru, a dokładniej z Myth Drannor. - odparła, jednak zaraz się poprawiła przypominając sobie skąd pochodzi ten elf - Cormanthor to wielki las elfów, zaś Myth Drannor… Najpiękniejsze miasto, ostoja kultury Tel'quessir, które nie miało sobie równych… a przynajmniej tak słyszałam. Co do przodków… Mój ród posiadał wielu znamienitych, którzy zapisali się w pamięci elfów, ale mam wrażenie, że może trochę za mało oddawałam im cześć…
- Sembia jest blisko tego Myth Drannor? Mogłabyś mi je pokazać. - stwierdził.
- Sembia jest dość niedaleko Cormanthoru, jednak Myth Drannor… - westchnęła -[i] To nie tak, że nie chciałabym ci go pokazać w pełnej krasie, ale obawiam się, że może być wciąż opanowane przez bękarty z niższych planów i zapewne wciąż leży w ruinie.
- Mhm. Zawsze można się tam wybrać żeby wyrżnąć nieco tałatajstwa. Skoro tutejsze elfy są nietykalne… A jak u was ze smokami? Często występują? - spytał - Smoków też nie lubię.
- Smoki? Jest ich trochę… ale… zakładam, że masz złe wspomnienia po nich?
- Och wiesz, smoki przekazały gigantom sekrety magii. A potem elfy mnie wskrzesiły i oddały smokom na “przechowanie”. Miałem coś czego chciały. Codzienne życie elfa, nie? - zaśmiał się ze swojego żartu.
- I je też chcesz wyrżnąć? Nawet te dobre?
- Dobre? Masz na myśli metaliczne? - elf nie mógł się powstrzymać i parsknął - Och tak, one są bardzo dobre. One patrzą na “szerszą perspektywę”. Im jest “przykro” że ktoś będzie musiał znosić cierpienia, ale jeśli oszczędzi to ich innym to nie ma problemu, prawda?
- Cóż… O coś takiego nie posądzałabym metalicznych… Tak sądzę…. Czyli jak rozumiem masz wendettę skierowaną na elfy i wszystkie smoki?
- Głównie elfy i giganty. Smoki straciły zainteresowanie moją osobą, ale jeśli jakiś wpadnie mi pod ostrza to z pewnością się nie obrażę. - Ylvaan zamyślił się - Ale to jest nowy plan i tutaj rzeczy są inne. Mogę zaufać twojemu osądowi pod warunkiem że ty zaufasz mi jeśli trafimy kiedyś na Eberron.
Elfka spojrzała dość zaskoczona, ale pokiwała głową.
- Dobrze. Nie będę już dawała ci błędnych informacji. Człowiek miał rację - drowy są złe jeżeli do słowa "złe" dodasz trochę wybuchów i kolorowych światełek. Naprawdę.
- Jestem nie tutejszy, ale nie jestem przy tym głupi. - odpowiedział - U nas też funkcjonuje ironia. Serio. - dodał z kamienną twarzą.
Avaliye zaśmiała się cicho.
- Zapamiętam, jak i zapamiętam, by nie stawać po złej stronie twojej broni.

- No to idziemy? Chyba wiem gdzie znaleźć to czego szukam…
- Dobrze. Prowadź więc i więcej mi nie znikaj.
- Nawet bym nie śmiał. Panie przodem. - powiedział przywołując przy tym swój najlepszy uśmiech.
Avaliye dygnęła w sposób, w jaki pamiętała, że się dyga, czyli niezbyt poradny i ruszyła pierwsza czekając, aby Ylvaan ją pokierował.
- Przez kuchnię i na zewnątrz. - rzekł otwierając przed elfką drzwi. - Możesz iść za mną, ale trzymaj się dość daleko. Koło dwudziestu metrów wystarczy. W ogóle to na twoim miejscu poszukałbym czegoś innego do roboty, wynudzisz się tutaj.
- Długo masz zamiar robić to, co chcesz robić?
- Zazwyczaj zajmuje mi to koło doby. Czasem trochę więcej, czasem trochę mniej.
- Rozumiem… Cóż, ja i tak powinnam chyba chwilę odpocząć, jako że spędziłam czas nocny z Władcą, uznając że wypoczęłam po śmierci.
- Jasne. Do zobaczenia później.
- Tak, do później. - pożegnała Ylvaana, po czym ruszyła w poszukiwaniu dobrego miejsca na spędzenie tych kilku godzin odpoczynku.

Po kilku minutach doszła do wniosku, że lasek o którym wspomniał Ylvaan nada się w sam raz do tego celu. Podążyła więc śladami elfa. Zastała go kiedy wpatrywał się w ślepia olbrzymiej świni z odstającymi kłami.
Uniosła brew, ale nic nie powiedziała w kierunku elfa. Postanowiła pozostawić go samemu sobie… tym razem. Znalazła sobie odpowiednio ładne, tak to też było ważne, i wystarczająco wygodne miejsce, po czym zadowolona z tego, że przy okazji ma Ylvaana, który nie pozwoli jej zabić w transie, usiadła na ziemi i zapadła w elfi ekwiwalent snu…
Chociaż… Może i Ylvaan nie pozwoliłby zabić jej w transie, co wcale nie znaczyło, że sam by tego nie zrobił.
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline