Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-02-2016, 13:46   #18
Seachmall
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację
Co widziała Twarz Demona...
__________________________________________________ _______________
Jhin zakończył dobierać broń, zostawiając stoiska z zbrojami. Postanowił dobrać trochę dodatkowego sprzętu: lin, haków i tym podobnych. Po czym ruszył za resztą drużyny na górę powybierać odrobinę magicznego wsparcia dla swoich zdolności. Kiedy zadowolił się z pobranych mikstur i biżuterii postanowił wrócić do biblioteki. Szanse były, że się mylą co do kursu, który obierają i przyda się znaleźć więcej poszlak. Do tego będą potrzebowali mapy i rozeznania w lokalnej polityce.
Z pomocą staruszka udało mu się zdobyć kilka map, w tym mapę ziem otaczających Morze
Spadających Gwiazd. W miarę szczegółową choć nie najnowszą mapę Sembii i kilka mniej dokładnych, czyli tworzony na podstawie opowiadań, map całego Faerunu. Połączywszy to wszystko razem można było mieć pojęcie gdzie się obecnie było.
Liang zabrał mapy i ruszył w poszukiwaniu pozostałych. Jeżeli mieli wyruszyć lepiej zrobić to jak najszybciej. Zasięgnąwszy języka u bibliotekarza Jhin ruszył wschodnim korytarzem tam gdzie miał znajdować się Revalion. Jednak zanim mógł znów zjednoczyć się z towarzyszem musiał wpierw pokonać przeszkodę jakiej się na swej drodze nie spodziewał. Przed nim jak okiem sięgnąć roztaczała się tropikalna dżungla z wieloma dziwnymi i egzotycznymi roślinami. Wiele z nich miało niezwykle smakowicie pachnące owoce.
Człowiek westchnął, to miejsce zaczynało działać mu na nerwy. Odetchnął i ruszył przez dżunglę spodziewając się ataku jakiś egzotycznych stworów.
Powoli, na ile pozwalały chaszcze, przedzierał się przez kolejne metry dżungli zaczepiany przez zwisające liany. Miał też nieprzyjemne uczucie bycia obserwowanym.
Nie było tu miejsca na duży miecz, sięgnął do pasa i wyciągnął ostrze ustawione prostopadle do rękojeści. Przy okazji będzie mógł je wykorzystać do ścinania lian.
Od razu zauważył, że lian zrobiło się jakby mniej. Zupełnie jakby same uciekały przed ostrzem. Zaś rozejrzawszy się dookoła zidentyfikował obserwatora. Niewielki jaskrawoczerwony owoc gapił się na niego bezczelnie swoim jedynym okiem.
Jhin przez chwilę rozważał dźgnięcie oka, ale zważając, że nie znał konsekwencji tego czynu zrezygnował. Ruszył dalej, ciągle spodziewając się ataku. Było gorąco i duszno, powietrze było zbyt wilgotne by mógł tu funkcjonować komfortowo. To jednak nie zniechęcało Jhina, była to tylko jedna z wielu przeszkód które musiał pokonać. Ocenił, że pokonał mniej więcej dwieście metrów kiedy jego oczom ukazała się ściana, zwykła ściana jaka najprawdopodobniej otaczała całe pomieszczenie.
-...- Jhin warknął delikatnie pod nosem, przynajmniej miał punkt zaczepienia. Położył wolną rękę na ścianie i ruszył wzdłuż niej, ruszając w prawo. Po drodze zauważył jeszcze kilka tych dziwnie ciekawskich owoców wlepiających w niego gały. Miał wrażenie, że idzie tak całe wieki lecz miast się wściekać sytuacja w której się znalazł zaczynała go coraz bardziej bawić. W końcu nie mógł się już dłużej powstrzymać i zaczął się po prostu śmiać, ze swojego położenia, z otaczających go drzew i w szczególności z gapiących się na niego owoców.
Zdołał tylko oprzeć się o ścianę i próbować powstrzymać śmiech. Chociaż przyznał, że dobrze mu zrobiło wyrzucenie z siebie tego. Kontynuował drogę, chichotając z otaczającego go świata, z pełzających lian i tych zabawnych małych grzybków. Coraz bardziej mu się podobało w tym miejscu, powietrze też nie było tak gorące i duszne, wystarczyło tylko... zrzucił z siebie maskę. Od razu lepiej się oddychało. Może by tak jeszcze coś zrzucić?
Chwilę później chichrający się Jhin przemierzał dżunglę bez koszuli i luźnymi spodniami.
Pląsając radośnie nie zwracał uwagi na upływający czas, w końcu jednak poczuł się zmęczony i usiadł pod drzewem by nabrać sił. Zrobiło mu się przyjemnie i sennie. Świat widział przez bladoróżową mgiełkę i czuł jak ktoś go delikatnie głaszcze po policzku i ramieniu, za chwilę również poczuł ową pieszczotę na torsie.
Jhin uśmiechnął się do siebie i pozwolił pieszczotom kontynuować na razie. Pieszczoty trwały w najlepsze, czuł je coraz niżej, w końcu nawet na swoich udach i w spodniach. Wyciągnął się leniwie by zająć wygodniejszą pozycję. Wtem poczuł lekkie ugryzienie, tuż za prawym uchem. Wojownik leniwie otworzył oczy i spojrzał w kierunku ugryzienia. Dostrzegł ramię w kolorach ciepłego brązu i zieleni.

- Liang obudź się kretynie! - Mocne uderzenie wojowniczki w twarz wyrwało go z przyjemnej iluzji. Wraz z nim przyszła ostrość widzenia.
Całe fioletowe ciało Jhina oplatały liany, niektóre zaczynały powoli wbijać się pod skórę człowieka.
Jhin potrząsnął głową i rozejrzał się, starał się też oswobodzić z lian.
-Co… się stało? Kim jesteś? - Zogniskował wzrok na kobiecie, przez chwilę wydawało mu się, ze widzi wojowniczkę w łuskowej zbroi lecz to była jedynie Niebieskooka Tifareth w swej czarnej sukni.
- Wstawaj ale już! - Rozkazała władczym tonem i zaczęła dosłownie zrywać z niego liany.
W końcu udało mu się oswobodzić i kiedy stanął na równe nogi zauważył swój stan.
- ...Trucizna? Coś co wpływa na umysł?
- Później. - Pomogła mu wstać, świat zawirował a Jhina zemdliło. Chwilę później byli w sali biesiadnej gdzie Revalion z Paskudem kończyli właśnie swój posiłek.
Na widok nowych przybyszów mag przerwał w pół kęsa.
- A witam państwa. - Powiedział przełknąwszy. Zlustrował Jhina pobieżnie wzrokiem, po czym starał się na niego nie do końca patrzeć. - Jhin, gdzie twoje ciuchy? Miałeś sobie dobrać nowy ekwipunek, a nie gubić to co już posiadałeś. I gdzie twoja maska? Myślałem, że jest ona dla ciebie bardzo ważna?
W odpowiedzi Niebieskooka spojrzała na Revaliona z mieszaniną rozbawienia i wściekłości. Machnęła ręką i w powietrzu natychmiast zmaterializowały się wszystkie rzeczy Jhina.
- A teraz jeśli już panowie wiedzą na co trzeba uważać pozwolę sobie wrócić do swoich obowiązków. - Nie czekając na pozwolenie oddaliła się ale nim to nastąpiło Revalion spostrzegł, iż kobieta oszczędzała prawą rękę i ogólnie wyglądała na zmęczoną.
Jhin pospiesznie się ubrał z powrotem i spojrzał na Revaliona i uniósł brew.
- Widzałem kiedyś kogoś w twoim kolorze. Zaraz potem zaczął puchnąć i nie skończyło się to ładnie.
Mag patrzył za Tifareth, chwilowo nie zważając na towarzysza. Spojrzał znacząco na swojego chowańca i wykonał sugestywny gest głową, żeby ten za nią podążył.
- Tylko wróć zaraz i ostrożnie. - Przykazał cicho Rev, na co Paskud poczekał jeszcze chwilę, uruchomił swój pierścień niewidzialności i wyruszył drogą powietrzną na przeszpiegi. Dopiero wtedy mag zwrócił się do Jhina.
- No to miejmy nadzieję, że w twoim wypadku będzie jednak ładniej. Widziałeś się w lustrze ostatnio?
- Nie jestem pewny, czy widziałem tu jakieś, ale zgaduje jak wyglądam. W porównaniu do ciebie nie mam cętek. Swój przypadek też widziałem, przejdzie za tydzień… o spuchła ci ręka.
Revalion zrobił dziwną minę i przyjrzał się swojej ręce. A potem drugiej. Następnie zaś porównał obie dłonie i ramiona.
- Pierdolisz. - Stwierdził w końcu. - Od tych kolorków wzrok ci się chyba chrzani. Albo to z głodu. Siadaj lepiej i zjedz coś, napij się. Nie ma takiego problemu, którego nie naprawi dobra śliwowica.
W tym momencie Jhin odrobinę żałował, że miał maskę. Mag nie mógł zobaczyć uśmiechu na twarzy Lianga.
- Ech, te wasze zachodnie alkohole smakują jak szczyny.- mimo wszystko zamaskowany wojownik odsłonił twarz i delikatnie upił napoju.
- A skąd wiesz, że to “nasz” alkohol? - Zainteresował się Rev. - W końcu formalnie nie jesteśmy ani w Faerunie, ani nawet na Torilu. A skoro jesteś cały fioletowy, to wnioskuję że znalazłeś też Ogródek Śmieszkowatości. On też nie wygląda jak nic, co dotąd widziałem. Nie widzę tedy potrzeby przypuszczać, że alkohol jest Faerunowy. Zdrówko!
- W moich stronach nie fermentujemy śliwek, aby stworzyć alkohol. Skoro to jest alkohol na bazie śliwek to jest przynajmniej porównywalny do Faerunowego. Czytaj: Szczyny. - ponownie pomimo komentarza, Jhin napił się alkoholu.
Mag roześmiał się.
- Ale musisz na bieżąco upewniać się, że każdy pojedynczy łyczek to wciąż szczyAA! - Rev krzyknął nagle wpół zdania. Jednocześnie na środku sali dosłownie pojawił się jego chowaniec, który został rzucony przez jakąś siłę o podłogę. Mag zerwał się z miejsca i podniósł delikatnie swojego stworka z ziemi. Postawił go pierw na stole, a następnie przyzwał Józefa i położył na nim Paskuda.
Jhin uniósł się.
- Czy twój chowaniec sprowadza na nas tarapaty?
- Ty tak na serio? - Rzucił Rev z politowaniem, upewniając się, że Paskudowi nic nie będzie. - Jak to sobie wyobrażasz? To zwykły mefit. No, nie to że zwykły. To mój mefit, ale wciąż… rozumiesz. A jak nie rozumiesz to nieważne. Nie, nie sprowadza na nas tarapatów.
- Miałem na myśli w tej chwili. Chciałbym ci przypomnieć, że twój mefit dla zabawy chciał rzucić w nas kulą, która mogłaby nas uszkodzić.
Mag przewrócił oczami.
- Nudził się, dobra? Wziął pierwszą lepszą rzecz pod ręką i chciał nią w kogoś rzucić. Zresztą nawet nie rzucał w ciebie, więc o co ci chodzi?
- Nie zrozum mnie źle, nie oskarżam malca o nic. Tylko co mu się stało i czy to coś chce to samo zrobić nam?
Mag spojrzał niepewnie na Jhina. Następnie spojrzał na mefita, który potrząsnął lekko głową. Rev pogładził się po brodzie, po czym wyjął z plecaka swój nowo nabyty notatnik, kawałek grafitu i naskrobał małym druczkiem pewne zdanie, które następnie pokazał towarzyszowi:
Cytat:
Zapytaj mnie o to, jak już opuścimy włości.
Kiedy tylko upewnił się, że tamten przeczytał wiadomość, mag zamazał ją kciukiem.
Zamaskowany mężczyzna tylko kiwnął głową i spojrzał na mefita.
- Nic mu nie będzie?
- Z chwili na chwilę jest mu coraz lepiej. Tacy jak on leczą się od kontaktu z lodową powierzchnią, albo przy mroźnej pogodzie. Józef nadaje się do tego idealnie. - Mag rozchmurzył się nieco. - To… jakie ciekawe fanty sobie znalazłeś?
- Wybacz, nie mam zwyczaju zdradzać tego typu rzeczy. To co widzisz przy mnie, jest tym co chcę żebyś zobaczył. - Jhin zerknał na żywiołaka lodu -Czy on nie ma nic przeciwko, byciem przyzywalnym lekarstwem dla… mefita?
- Wiesz, nigdy nie zastanawiałem się nad tym w ten sposób. - Mag podszedł do Józefa, zbliżając swoją twarz do bryły lodu, która powinna być głową tego drugiego. - Nie zbadałem tej domeny Mystry na tyle, żeby wiedzieć co czują istoty, które przyzywam swoimi zaklęciami. Zakładając oczywiście, że w ogóle są świadome tego, że tutaj są i są zmuszone do wykonywania mojego widzimisie. No ale dopóki nie składam w ofierze dziewic i owiec w koślawych pentagramach, nie ma żadnej szansy na to, żeby wyrwał się z mojej kontroli, więc to chyba niczego nam nie zmienia, prawda?
-Chyba nie, po prostu sprawdzam twoje podejście do tego typu spraw
- Bo widzisz. Czy przywołuję diabła, demona, archona, żywiołaka, wynaturzone zwierzę, słuchają moich poleceń co do joty. - Kontynuował mag. - I zawsze znikają po mniej niż dwóch minutach. A Józef nawet szybciej. To nie zostawia za dużo czasu na dyskusję na temat preferencji tych istot, albo debaty na tematy słuszności moich poleceń. Kiedyś rozmawiałem z emerytowanym czarodziejem, który swoje życie poświęcił na badania nad przywołańcami i twierdził, że te kilkadziesiąt sekund, kiedy te istoty są zmuszone służyć takim jak my, są dla nich niby sen albo koszmar senny. Tyle, że w przeciwieństwie do snów, mogą się obudzić ciężko ranne, zatrute, albo gorzej. Rozumiem, że ty magią jako taką się nie parasz?
- W moich stronach mistycyzm przybiera inne formy, ale nie, nie potrafię korzystać z magii, którą obdarowała cię Mystra.
Józef rozpadł się na kawałki, co tradycyjnie oznaczało, że zaklęcie przestało działać i Paskud zaczął machać skrzydełkami, żeby nie spaść na ziemię.
- A co w zasadzie robiłeś w Ogrodzie Śmieszkowatości? - Zapytał mag.
- Szukałem was. Zdobyłem mapy Sembii i okolic, zebrałem ekwipunek dla siebie. Mamy zamiar spędzić tu jeszcze noc, czy ruszamy zaraz?
- Ja to bym najchętniej spędził tu jeszcze co najmniej tydzień. - Przyznał mag, przypominając sobie wszystkie nietypowe miejsca, które zdążył zobaczyć i jak mało o nich wiedział. - Ale myślę, że jeszcze co najmniej jedną noc wypadałoby tu się przespać, żeby wyruszyć na świeżo. A. Właśnie, przypomniało mi się. Władca przesyła pozdrowienia i zostawił dla każdego z nas trochę drobniaków. - Mag wskazał na tron, gdzie leżały trzy mieszki.
- Rozsądnie. W sumie.. - Jhin zerknął na maga - Jaka jest twoja opinia o naszym gospodarzu?
- Jeszcze jej nie mam na tyle wykreowanej, aby warto było się nią dzielić z opinią publiczną. - Rev puścił oko do wojownika. - O wiele bardziej interesująca jest jednak ta jego strażniczka. Jednak jeśli o nią chodzi, to notka z notatnika.
-Obawiam się, że nie twoja liga Revalionie. Chyba jesteś za stary, aby być obiektem jej zainteresowania.
Mag spojrzał na niego znów z politowaniem.
- Ja nie o tym. - Zaczął skubać dolną wargę. - W każdym razie… Mapy zebrałeś? Czegoś innego, ciekawego, się dowiedziałeś o celu naszej podróży?
-Nic aż tak przydatnego. Trochę o lokalnej władzy i zwyczajach.
- To może okazać się bardziej przydatne niż możemy aktualnie przypuszczać. Zwłaszcza zwyczaje. - Mag uśmiechnął się. - Coś szczególnie istotnego, na przykład jak uniknąć nieświadomego obrażenia lokalnych albo wyrazić im szacunek?
- Trzymaj się z dala od ich pieniędzy. Sembia to kraj kupców, nie szczególnie wojowniczy i wolą pilnować swego dobytku. Ponoć chorągiewki jeżeli chodzi o wojnę.
- Rozumiem. A wspominałeś jeszcze że nas szukałeś. Potrzebowałeś czegoś konkretnego?
- Po prostu, żeby się zebrać i ustalić plan działania. Nie widzę dużych szans na dyplomację, jeżeli pozwolimy temu elfowi rozmawiać z dygnitarzami.- Jhin wziął jedną z sakiew i zasiadł z powrotem na fotelu.
Mag parsknął śmiechem mimowolnie. Wyobraził sobie przez chwilę elfiego wojownika próbującego pertraktować z kupcami w taki sposób, żeby ręka go nie świerzbiła do miecza.
- Racja. - Powiedział, zamyślając się na chwilę. - Pierwszym krokiem powinno być dla nas odnalezienie oryginalnego dokumentu w wielkiej bibliotece ichniejszej stolicy. Zakładając, że to faktycznie jest przedmiot należący niegdyś do tego mężczyzny, co zwiedził katakumby świątyni, będę mógł podjąć próbę jasnowidzenia, żeby ustalić jego aktualną lokację. Jeśli wciąż żyje, będziemy mogli go wypytać o tę świątynię i ją odwiedzić. Dalsze kroki zależą od tego, co w niej znajdziemy.
Mag siedział zamyślony jeszcze przez chwilę, po czym dodał:
- No chyba, że masz lepszy plan?
- To dobre, żeby część z nas się tym zajęła. Moglibyśmy też zaciągnąć języka. Popytać w karczmach, targach i tym podobnych. Będzie trzeba odcedzić wartościowe informacje od "znajomy, znajomego, znajomego widział kiedyś"
- Też dobry pomysł, ale… - Mag sięgnął po swoją sakiewkę z pieniędzmi otrzymanymi od Władcy i wysypał niewielką część jej zawartości na stół. - ... do tego wynajmie się odpowiednie osoby. A my zajmiemy się tylko ostatecznym przesianiem prawdy od fałszu.
-"Odpowiednie osoby"? Niby kogo?
- Chociażby karczmarzy i lokalnych chłopców na posyłki. - Odparł po chwili zastanowienia Rev. - W czasie swoich młodzieńczych lat wielokrotnie korzystałem z ich usług. Słyszą i widzą znacznie więcej, niż ktokolwiek śmiałby przypuszczać.
-Wymyślają jeszcze więcej, ale spróbować warto- Jhin podniósł się - Więc, poszukamy naszych ostrouchych towarzyszy? Przyda się im przedstawić nasz plan.
- No nie wiem. Jak ostatnio sprawdzałem to Pani Elfka szukała Pana Elfa. - Odparł z rozbawieniem mag. - A jeśli go znalazła, to myślę, że wypadałoby dać im nieco prywatności. Ja sam to bym najchętniej poszedł się przespać. Przeglądanie trzydziestu dwóch tysięcy pokoików z ekwipunkiem jest naprawdę męczące.
-Marudzisz, ale dobrze zobaczymy się jutro. Oby nasze dwa gołąbki nie pomyliły garderoby.- Jhin kiwnął Rev'owi głową na pożegnanie i ruszył w stronę swojego pokoju. Mag również nie marudził dłużej w sali bankietowej i w ślad za wojownikiem udał się do swojej sypialni.
 
__________________
Mother always said: Don't lose!
Seachmall jest offline