Chłopak niewiele myśląc rzucił się w pogoń za dzieciakami. W Vegas takich cwaniaczków z mlecznym wąsem było bez liku i każdy musiał nauczyć sobie z nimi radzić - zazwyczaj mocne manto pomagało.
Will spojrzał na opuszczoną szkołę w której kierunku teraz wszyscy gnali. Zawalający się budynek na odludziu kojarzył się aż za dobrze z dziesiątkami filmów o horroropodobnej tematyce. W biegu chłopak wyciągnął broń. Nie po to żeby strzelać do któregoś z tych gówniarzy, ale kto wie kto mógł być tam w środku…
Dorosły rzucił się w pościg i widział, że dzieciarnia w zabawie w ganianego nie ma z nim większych szans. Zwłaszcza na dłuższą metę. Miał zbyt długie nogi, robił zbyt wielkie susy i męczył się w zdecydowanie wolniejszym tempie niż te małolaty. Ale jednak i dystans robił swoje. Zdołał skrócić odległość gdzieś do połowy początkowej gdy wbiegli w budynek szkoły. Tam dzieciarnia zaczęła się wydzierać chyba nieco spanikowana uporem dorosłego i rozbiegli się. Część pobiegła wzdłuż korytarza na parterze który był uwalany wszystkim od gruzu po wywalone śmietniki i przegniłe ubrania. A część dopadła do najbliższej klatki i czmychnęła na piętro.
Chłopak nie myśląc długo pobiegł za gówniarzami na piętro, gdzie złodziejaszki znowu się rozdzielili i dwójka pobiegła jeszcze wyżej schodami, jeden zaś został na tym piętrze. Will, przeskakując po 2 schodki na raz, pognał na kolejne piętro, mając nadzieję, że dorwie dzieciaki jeszcze na schodach. |