Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-02-2016, 21:38   #20
dzemeuksis
 
dzemeuksis's Avatar
 
Reputacja: 1 dzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputację
W pijackim widzie Schiele myślał raczej pochopnie. W ogóle "myślał" nie jest tutaj właściwym słowem. Wiedziony pierwotnym instynktem, atawistyczną reakcją, wspierany przez wyszkolenie pozwalające mu walczyć ze smokami, ruszył na wroga, by odzyskać zagrabione dobra i odbić członka stada. Zaszarżował na pierwszego dostrzeżonego przeciwnika niczym locha w obronie warchlaków a gwiazda zaranna kołowała mu nad głową niczym jastrząb wypatrujący celu i jak ptak ów pikujący na zająca tak i ona runęła na głowę najbliższego napotkanego przeciwnika.

Trafiony łeb pękł jak dojrzała śliwka a rozpryskujące się kawałki mózgu i krwi chlapnęły prosto w twarz Schielego, pozbawiając go na chwilę wzroku. Wymachując wściekle straszliwą bronią, żeby utrudnić podejście wrogom, pośpiesznie wytarł oczy rękawem. Kiedy odzyskał wzrok światło latarni migoczących w jaskini pozwoliło mu dostrzec, w jakie łajno się wpakował. Stał naprzeciwko dwóch, otrząśniętych już z zaskoczenia i gotowych do walki przeciwników. Jeden z nich właśnie kończył naciągać kuszę, drugi dzierżył ogromny rzeźnicki topór. Równocześnie za sobą usłyszał tupot. No jasne, strażnik. Pewnie ladaco przysnął na posterunku, kiedy go mijałem - pomyślał Schiele.

Zabicie człowieka nigdy nie jest łatwe. Kiedy do tego doszło spojrzenie w oczy śmierci, Schiele natychmiast otrzeźwiał. Nagły zwrot połączony z unikiem i wyprowadzeniem gwiazdy dokładnie w miejsce, gdzie po zbliżających się szybko z tyłu krokach sądząc, powinien znaleźć się nadbiegający trzeci rzezimieszek. Kurwa, to jeszcze dzieciak - Schiele w ostatniej chwili odruchowo nieco wyhamował i zmienił trajektorię głowicy tak, że osunęła się tylko po lewym ramieniu stajennego Micaha, wyrywając jedynie kolcami nieco mięsa. Mimo to pałka dzierżona przez prawą rękę napastnika, jakkolwiek spowolniona, doszła celu. Górna warga zabójcy smoka została zgnieciona na miazgę a dwa siekacze wpadły do środka gęby, zostawiając wielką szparę w i tak przetrzebionym uzębieniu.

Pomny naciąganej kuszy Schiele minął skowyczącego z bólu Micaha i szalonym pędem ruszył do wyjścia z jaskini. Rozkwaszona warga promieniowała bólem a wybitymi zębami mało się przy tym nie zadławił. Znalazłszy się u progu pieczary i słysząc dźwięk zwalnianej cięciwy kuszy, błyskawicznie skoczył w bok. Zdążył jeszcze pomyśleć dwie rzeczy: Gdzieś już widziałem gębę tego typa z toporem oraz O, kurwa... zanim stoczył się ze stromej i wysokiej skarpy, wznoszącej się nad spływającym w dole bystrym, górskim potokiem.
 
dzemeuksis jest offline