Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2016, 21:36   #33
Flamedancer
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
Południe
6 Arodusa 4713AR
Trakt pomiędzy Heldren a Zimarem, Taldor


Kolejny dzień, czyli szósty Arodusa, był dla zwykłych ludzi na całym świecie najzwyklejszym dniem w historii. Miejskie arterie stolic państw tętnią życiem, mieszkańcy mniejszych miasteczek prowadza swój własny interes, a ludzie ze wsi ciężko pracują na utrzymanie swych rodzin.
Tak, to był kolejny zwyczajny dzień dla zwyczajnych mieszkańców zwyczajnych miejsc.
Jednak Heldren już od bardzo dawna nie było zwyczajnym miasteczkiem, chociaż dopiero teraz pojawiały się tego znaki.

Trakt, jak i cała okolica, była pokryta równą warstwą śniegu niczym lukrem na pączku. Jedynymi śladami były jakieś pozostawione przez dwunożne istoty. Według Lady Argentei - zapewne pozostałe osoby ze stworzonej przez nią grupy bojowej. W trakcie podróży zdradziła, że składa się na nią kapłan Safander, aptekarka leczącąca Yulna oraz jej przyjaciel krasnolud z pobliskiej fryzjerni. Ku zdziwieniu Shalii - człowiek z północy bardzo się obruszył słysząc imię elfki. Nie była jednak w stanie okreslić powodu.

W ten sposób podróżowali jakieś dwie godziny mijając kolejne gospodarstwa ze zrozpaczonymi ludźmi, których plony zostały zniszczone, aż dotarli wreszcie do odgałęzienia drogi prowadzącej do lasu. Po mającej w tym miejscu oczekiwać trójce jednak nie było ani śladu. Darvan pozwolił sobie użyć wykrycia magii, ponieważ nie wierzył, że ktoś po prostu zniknął tak sobie. Przeczyło to jakimkolwiek prawom magii kapłańskiej, bowiem wiedział, iż w tamtej części drużyny nie było żadnego iluzjonisty. Ivelios zaczął chodzić dookoła próbując odnaleźć jakiekolwiek ślady - na próżno. Nawet jego doświadczenie w znajdywaniu rzeczy, które przeciętna osoba mogłaby przeoczyć, było tutaj na nic.

- Przecież nie mogli tak zniknąć do cholery! - głos Yulna przebił się niczym grom przez paskudną ciszę, która zaległa wśród zgromadzonych.
- Oczywiście że nie. Może powinniśmy pójść w las na ślepo nie wiedząc, gdzie są pozostali i licząc, że znajdziemy ich gdzieś po drodze? - powiedział krasnolud zerkając kątem oka na Lady, czy pozytywnie rozpatruje jego pomysł, czy nie. W jej oczach dostrzegł jedynie powątpiewanie.
- Wyruszyli kilka minut przed nami. Nie mogli aż tak daleko się oddalić - pokręciła głową Argenteia zrezygnowana czując, że to był zły pomysł zwykłych mieszkańców Heldren o pomoc.
- W takim układzie poczekajmy tu chwilę. Może zaraz wrócą. Na brodę mego pradziada. Cóż to za plugawa magia to uczyniła?! - niepokój i gniew narastał w głosie Yulna jak temperatura powoli grzejącej się wody, kiedy to odezwał się Darvan całkowicie schładzając jego podejrzenia.
- Ale tutaj nie ma obecności żadnej magii - zaklinacz jeszcze raz zaczął inkantować zaklęcie wykrycia magii, by się upewnić - Zero śladów. Nawet w śniegu - rzekł po trzydziestu sekunach przyglądając się gruntowi i okolicy.

Shalia jednak w trakcie tej rozmowy milczała. Wolała się rozejrzeć dokładniej w skupieniu. Jej zmysł tropiciela natychmiast się włączył i analizował otoczenie. Wiedziała, iż w przyrodzie nic nie ginęło bez śladu, co jedynie ułatwiało jej zadanie.
Dostrzegła niewielki pieniek, na który wcześniej nikt nie zwrócił uwagi. Obejrzała go bardzo dokładnie.
I znalazła śliski ślad krwi.
Zaczęła omiatać drogę w stronę lasu swym bystrym wzrokiem. Wcześniejszy widok lekko wytrącił ją z równowagi, bo nie wierzyła, że Tessarea czy kapłan Safander pozwoliliby się tak łatwo zabić czy porwać. Jednak znalazła ślady, choć były starannie.
Naprawdę duże ślady. Prawdpodobnie tej samej bestii, która zaatakowała w nocy Heldren.
- No to mamy problem - skomentowała tak, by wszyscy to usłyszeli, przerywając jednocześnie bezowocne rozmowy powoli przeradzające się w sprzeczkę.

A las stał tak, jak stał od zawsze, a choć kiedyś był całkiem przyjazny, teraz gościł przybyszów bardzo chłodno. Jednak to tylko preludium do tego, co dopiero miało nastąpić, lecz nikt o tym jeszcze nie wiedział.

 
Flamedancer jest offline