Wielki jak dąb Gołot szedł dziarsko nie obracając się za siebie. Wojownik wyglądał jakby nic nie podejrzewał i - mimo iż Moritz nie potrafił się skradać - czeladnik wybrał dobrą odległość do tego typu działań. Miasto nie było jego domem i były gawędziarz musiał być bardzo ostrożny. Długie, pewne kroki potężnego podejrzanego doprowadziły Wagnera do bogato wyposażonej rezydencji w dzielnicy bogatego mieszczaństwa. Czyżby Gołot spotkał się tam z kimś zamieszanym w ustawianie walk? Stirlandczyk nie mógł mieć co do tego pewności.
W oczekiwaniu na mężczyznę czeladnik nie mógł nie zwrócić się myślami w kierunku walki Grimma. Krasnolud przez ostatni tydzień zrobił olbrzymie postępy, ale czy był w stanie podołać swemu rywalowi? Bez względu na wynik tego starcia Wagner z chęcią by je zobaczył. Nie obstawiłby co prawda na żadną ze stron, ale sercem był po stronie swojego brodatego przyjaciela i... nawet oczekując w napięciu na Gołota trzymał kciuki za swojego ziomka.
Po pewnym czasie wojownik opuścił rezydencję wybijając czeladnika z torów jego wokółwalkowego rozumowania. Wagner jak wcześniej utrzymywał rozsądny dystans mając nadzieję, że ten wystarczy aby nie wzbudzić podejrzeń Gołota. Wojownik pokierował Moritzem do zajazdu o dość oklepanej, nudnej nazwie. "Stajnia" nie była miejscem, w którym wyżej postawiony człowiek chciałby nocować. Była jednak miejscem, w którym nikt nie szukałby ani fiksera ani jego prawej - bądź lewej - ręki. Kiedy czeladnik był sprawdzany przez ochroniarza zobaczył, że wojownik udał się na górę. Wagner spokojnie rozejrzał się po sali głównej dostrzegając kilku stałych bywalców i szczupłego, wysokiego gospodarza.
Wedle podejrzeń Moritza na górze były pokoje mieszkalne co potwierdził po krótkiej rozmowie gospodarz. Wagner udał zainteresowanie pokojem, ale w wolnych "jedynkach" były dwa łóżka, a zatem ekonomiczniej byłoby spać w głównej sali. Wagner od razu zapłacił za tego typu nocleg i udał się na górę. Gołot właśnie kąpał się w drewnianej bali z wodą dość dobrze zasłonięty przez parawan z kotary. Wagner spoczął na wolnym łóżku nieopodal obserwując swój cel bez przesadnej natarczywości. Wyglądał jak kolejny samotny mieszkaniec głównej sali.
Po kąpieli Gołot - w wydaniu jak matka natura go stworzyła - poszedł spać, a Wagner nagle zaklął i wstał jak poparzony żywym ogniem. Czeladnik zagrał jakby właśnie sobie o czymś przypomniał i pospiesznie skierował swoje kroki na dół. Po chwili plotkowania z gospodarzem Moritz udał się do "Cyca" aby przekazać swoim przyjaciołom najnowsze wieści i dowiedzieć się - może od Kaspara czy trenera Gussa - kto mieszkał w okazałej rezydencji którą nawiedził Gołot.