|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
14-02-2016, 22:56 | #41 |
Reputacja: 1 | Illiev był zadziwiająco twardym zawodnikiem. Arno przestawił mu nos, wybił zęba i dwukrotnie powalił na deski wróżąc koniec walki na korzyść Grimma. Za każdym razem jednak podnosił się. Ostatecznie jednak Hammerfist wylądował na deskach. Obudził się widząc nad sobą zadowoloną twarz Gussa, do której chwili dołączył felczer z kubkiem gorzałki. Tego było khazadowi trzeba. Dzięki temu szybko wrócił do pracy. Wiedzieli już, że Gołot gdzieś jedzie i rozmawiał z jakimś robotnikiem. Wiedzieli też, że Illiev był całkowicie pewien swego zwycięstwa w turnieju, zaś Szklana Szczęka natomiast pytał czy karczmarz jest powiązany z Syndykatem Uni i gdyby tak było, poprosił khazada o wstawienie się u Kaspera. Szczęka chciał skontaktować się z kimś z Syndykatu, ale sam nie wiedział jak to zrobić. W szczególności bez polecenia. Od Grzmota Arno nie dowiedział się prawie niczego. Tylko tyle, że jest weteranem nazywanym bohaterem. Hammerfist usłyszał jak na ostatnią walkę zniesione zostały limity. Zdążył jeszcze na chwilę spotkać się z towarzyszami. Prócz Berta, który zniknął w ślad za Gołotem. Jost ruszył za Drago, natomiast Grimm ruszył za Grzmotem. Ten jednak spędzał czas wyłącznie na piciu piwa. Zamierzał jeszcze przed walką podejść do aktualnego mistrza. Zacznie od walki z zeszłego tygodnia przez stwierdzenie, iż walka Cuda ze Szklaną Szczęką była ustawiona. Zapyta Josefa co wie o ustawianiu walk w Cycu i gdzie można znaleźć Cudo lub kogoś z jego otoczenia. Spróbuje również dowiedzieć się od niego czegoś o Syndykacie Uni. Arno żałował tylko, że nie ma przy sobie Berta.
__________________ Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje. Nie jestem moją postacią i vice versa. Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 14-02-2016 o 23:03. |
15-02-2016, 19:19 | #42 |
Reputacja: 1 | Wielki jak dąb Gołot szedł dziarsko nie obracając się za siebie. Wojownik wyglądał jakby nic nie podejrzewał i - mimo iż Moritz nie potrafił się skradać - czeladnik wybrał dobrą odległość do tego typu działań. Miasto nie było jego domem i były gawędziarz musiał być bardzo ostrożny. Długie, pewne kroki potężnego podejrzanego doprowadziły Wagnera do bogato wyposażonej rezydencji w dzielnicy bogatego mieszczaństwa. Czyżby Gołot spotkał się tam z kimś zamieszanym w ustawianie walk? Stirlandczyk nie mógł mieć co do tego pewności. W oczekiwaniu na mężczyznę czeladnik nie mógł nie zwrócić się myślami w kierunku walki Grimma. Krasnolud przez ostatni tydzień zrobił olbrzymie postępy, ale czy był w stanie podołać swemu rywalowi? Bez względu na wynik tego starcia Wagner z chęcią by je zobaczył. Nie obstawiłby co prawda na żadną ze stron, ale sercem był po stronie swojego brodatego przyjaciela i... nawet oczekując w napięciu na Gołota trzymał kciuki za swojego ziomka. Po pewnym czasie wojownik opuścił rezydencję wybijając czeladnika z torów jego wokółwalkowego rozumowania. Wagner jak wcześniej utrzymywał rozsądny dystans mając nadzieję, że ten wystarczy aby nie wzbudzić podejrzeń Gołota. Wojownik pokierował Moritzem do zajazdu o dość oklepanej, nudnej nazwie. "Stajnia" nie była miejscem, w którym wyżej postawiony człowiek chciałby nocować. Była jednak miejscem, w którym nikt nie szukałby ani fiksera ani jego prawej - bądź lewej - ręki. Kiedy czeladnik był sprawdzany przez ochroniarza zobaczył, że wojownik udał się na górę. Wagner spokojnie rozejrzał się po sali głównej dostrzegając kilku stałych bywalców i szczupłego, wysokiego gospodarza. Wedle podejrzeń Moritza na górze były pokoje mieszkalne co potwierdził po krótkiej rozmowie gospodarz. Wagner udał zainteresowanie pokojem, ale w wolnych "jedynkach" były dwa łóżka, a zatem ekonomiczniej byłoby spać w głównej sali. Wagner od razu zapłacił za tego typu nocleg i udał się na górę. Gołot właśnie kąpał się w drewnianej bali z wodą dość dobrze zasłonięty przez parawan z kotary. Wagner spoczął na wolnym łóżku nieopodal obserwując swój cel bez przesadnej natarczywości. Wyglądał jak kolejny samotny mieszkaniec głównej sali. Po kąpieli Gołot - w wydaniu jak matka natura go stworzyła - poszedł spać, a Wagner nagle zaklął i wstał jak poparzony żywym ogniem. Czeladnik zagrał jakby właśnie sobie o czymś przypomniał i pospiesznie skierował swoje kroki na dół. Po chwili plotkowania z gospodarzem Moritz udał się do "Cyca" aby przekazać swoim przyjaciołom najnowsze wieści i dowiedzieć się - może od Kaspara czy trenera Gussa - kto mieszkał w okazałej rezydencji którą nawiedził Gołot. |
22-02-2016, 07:02 | #43 |
Northman Reputacja: 1 | Kaldezeit, 2521 roku K.I. Wielkie Księstwo Talabeclandu W "Ziewającym Zającu" przy Starej Leśnej Drodze Aldric wrócił na górę kierując kroki wprost do pokoju po elfie. Wciąż zastanawiał się jak potoczy się sprawa Ernesta wyraźnie ciętego na Detlefa. Noc zdawała się nie mieć końca swej biedy… Pomieszczenie zajmowane przez przedstawiciela starej rasy było… nadzwyczajnie zwyczajne. Zupełnie jakby nikt tam nie przebywał. Łoże niezmącone, jakby nikt w nim nie spał. Żadnych rzeczy osobistych kogokolwiek ta nie znalazł. I tylko okno uchylonym było, tak samo jak w pokoju ofiary. Sigmaryta wrócił do komnaty Felixa i jeszcze raz uważniej przyjrzał się wszystkiemu. Ukucnął na środku pokoju i oczami wodził po otoczeniu blado oświetlonym skaczącym ogniem, co rzucał długie cieniu po ścianach. Zajrzał pod łóżko i przyświecił. Coś tam było. Ostrożnie wsunął rękę szyją zapierając się o siennik. W końcu palce dosięgły suchego, delikatnego przedmiotu. Wyciągnął znalezisko i przyjrzał się uważnie. Na dłoni spoczywał porwany naszyjnik z plecionych rzemieni, w który opisane były zasuszone, osobliwe liście dziwneo gatunku drzewa, których świeże znalazł z Detlefem ułożone wokół ofiary.
__________________ "Lust for Life" Iggy Pop 'S'all good, man Jimmy McGill |
04-03-2016, 19:26 | #44 |
Reputacja: 1 | Alex był w rozterce. Żył już na świecie dość by mieć twardą dupę. Nie lubił jednak sytuacji kiedy czyjeś życie zależało od niego. Gdyby chodziło o wspólną walkę ze stalą w ręku... Ramię przy ramieniu to by było co innego. Jednak ich pracodawca miał poważne tarapaty. Barzini na pewno by się z nim nie cackali jeśli sprawa się nie poprawi. Czyli... jeśli śledztwo się nie uda zabiją go. Uznanie za nieudolnego w prowadzeniu ich interesów, strata złota jaką powodował wystarczy. Z drugiej strony kupił sobie czas. Większość zakładających się przegrała stawiając na Drago. Miał spory przypływ gotówki i oddalił nóz od swojego gardła. Karczmarz miał też chyba jaja ze stali. Gdyby Drago wygrał to zdaniem Alexa nie doczekałby może nawet i świtu... |
05-03-2016, 00:20 | #45 |
Reputacja: 1 | To był jeden z najpiękniejszych wieczorów jaki Arno widział w życiu. Illiev był świetnym pięściarzem i w starciu z Frazerburgiem zdawał się być nawet lepszy niż obecny mistrz Cyca. Jeśli Hammerfist przejmował się własną przegraną, to właśnie przestał, bo przegrać z Drago nie było wstydem. Szczególnie, że ów właśnie zapowiadał się na nowego mistrza. Jednakże kciuki trzymał za Grzmota, który pomimo szczytowej formy Illieva nie odstawał zanadto. Nie dało się jednak ukryć, iż to Josef zbierał więcej ciosów, które wyglądały na bardzo poważne. Widać było również, iż obaj odczuwają je, lecz to Frazerburg wyglądał gorzej i zdawało się, że będzie musiał ustąpić przed Illievem, gdy nagle... aktualny mistrz trafił Drago tak, że Arno zabolały zęby. Pretendent do tytułu runął jak długi, zaś głos khazada zlał się z wiwatującą częścią karczmy. Czuł się tak, jakby zarobił właśnie gryfa imperialnego. Albo więcej. Grzmot wydawał się być czysty w sprawach oszustw w zakładach, pokonał Drago i utrzymał dziesiątą noc z rzędu tytuł mistrza Cyca. Szybko jednak odłączył się od radosnej części widzów ponownie skupiając się na swoim zadaniu. Alex chciał zamienić kilka słów z Gołotem. Ów zawodnik był dobrym punktem zaczepienia. Najpierw jednak ruszyli na rozmowę z karczmarzem. Potem zamierzali ruszyć do podejrzanego. Najpierw jednak Grimm musiał się ubrać i uzbroić jak należy. Nie wiedział czy pancerz i broń się przydadzą, ale wiedział, iż nie zaszkodzą.
__________________ Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje. Nie jestem moją postacią i vice versa. |
06-03-2016, 10:05 | #46 |
Administrator Reputacja: 1 | Kaspar siedział z nosem spuszczonym na kwintę. Według niego dwóch rzeczy były pewne - po pierwsze, że nie wiedzą nic konkretnego, a mają tylko garść do niczego nie przydatnych informacji, z których nie zdołają upleść nitki, po której mogliby dojść do kłębka. Po drugie - że praca dla Carstaina była tylko i wyłącznie stratą czas z ich strony i powodem do niezadowolenia ze strony właściciela "Cyca". Przesłuchanie Gołota, pierwszego podejrzanego, mogło coś przynieść... albo i nie. Wszak Gołot był twardy... a po drugie - mógł być niewinny. Wtedy żadne argumenty, ani siłowe, ani finansowe, nie wyduszą z niego prawdy. Nie mówiąc o tym, że mógłby ich najzwyczajniej na świecie okłamać, a oni praktycznie nie mieli możliwości, by sprawdzić jego słowa. Ale porozmawiać trzeba było - najpierw po dobroci, przemawiając złotymi słowami i złotymi monetami, a później, w razie niepowodzenia, stosując inne środki - na przykład spróbować zastraszyć. _________________________ 2k100=17, 96 |
06-03-2016, 12:08 | #47 |
Reputacja: 1 | Zajazd „Ziewający Zając” teraźniejszość
__________________ – ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł. – Nie wiedziałem, że chorował. |
07-03-2016, 14:03 | #48 |
Reputacja: 1 |
|
07-03-2016, 19:21 | #49 |
Reputacja: 1 | Dziękuję za dialogi i przepraszam za spóźnienie... Po owocnej przeprawie przez miasteczko Wagner miał nadzieję naradzić się ze swoimi. Śledczy musieli mieć oko nie tylko na Gołota, ale też na resztę zawodników i budzących wszelkie podejrzenia obstawiających. Nie bez cienia podejrzeń zostawali robotnicy, dziwny typ spod ciemnej gwiazdy czy też Herr Filip Hanf, który zamieszkiwał rezydencję nawiedzaną przez Gołota. Osoba z taką pozycją, majątkiem i kontaktami jak Hanf mogła z powodzeniem prowadzić podwójną grę, ale... Czy nie było nieco za wcześnie na posunięcie się dalej niż same - nie poparte dowodami - podejrzenia? - Gołot doprowadził mnie do bogatej rezydencji z wysokim murem. Mieszka tam Filip Hanf, który często bywa w “Cycu”. Moją ciekawość wzbudziła jednak reakcja naszego gospodarza kiedy mu o tym powiedziałem. Wydawał się bardzo zadowolony chociaż nie mamy na tego człowieka nic więcej niż utrzymywanie kontaktów z Gołotem. - powiedział Wagner patrząc po swoich towarzyszach. - Wojownik zatrzymał się w jednym zajeździe nazywanym “Stajnią”. Wy w tym czasie czego się dowiedzieliście? - Podczas przerwy, przed ostatnią walką, Illiev spotkał się w tajemnicy z jednym z robotników. - odparł Kaspar. - Do "Cyca" wrócili osobno. Nie wiem, o czym rozmawiali. - dodał. - Robotnicy ostatnio obstawiali na wielu, ale nie znam szczegółów jeżeli chodzi o stawki. Może obstawiali drobnicę na inne walki, a na Illieva grubsze sumki… - zadumał się Wagner. - Gdybym ja rozmawiał z jakimś zawodnikiem, to tylko po to, żeby go przekupić, a nie żeby się dowiedzieć, czy ma szansę wygrać. - Kaspar rozłożył bezradnie ręce. - Wiecie ode mnie wszystko, co do powiedzenia miałem wam. Tyle dodać mogę jeszcze, że do Grzmota finałową walką przed nie podchodził nikt. - pokręcił głową krasnolud. - Nasz pracodawca wydaje się uczciwy. - powiedział Alex. - Odbyłem z nim szczerą rozmowę. Powiedział mi otwarcie, że karczma należy do Barzinich. To ponoć rodzina trenera Gussa. Zrobił to w tajemnicy więc prosiłbym o dyskrecję. Jeśli chodzi o wasze ustalenia. Zająłbym się Gołotem. Potem zadbał by wsiadł do powozu daleko stąd i nikomu nie zdążył wypaplać o naszej rozmowie. Możemy go przekupić lub zastraszyć. Kislevczyka bym zostawił w spokoju. Przynajmniej na razie. - Robotników może lepiej przycisnąć byłoby? - zaproponował Khazad. - Zależy jak chciałbyś rozegrać taką rozmowę z Gołotem. - powiedział Wagner. - Musimy mieć wszystko ustalone aby nie było niedomówień. Z przekupieniem go może być ciężko, bo jako wspólnik fiksera może zarabiać konkretne sumy. - dodał Moritz zastanawiając się chwilę. - Możemy zagrać, że nie karczmarz a rodzina Barzinich martwi się o swoje interesy. Może na garbie ich sławy byśmy byli bardziej przekonujący. - Ciemnego tego typa przepytać by trzeba było. On może zamieszania całego sprawcą jest, a robotnicy tylko ustami jego? - zapytał Grimm. - Można Grimmie, ale czy to wystarczy? - zapytał Moritz. - Przepytać to albo poplotkować albo zastraszyć albo przekupić. Jak to fikser nie stać nas na to, a jak jakiś człowiek Barzinich to zastraszanie może mu się wydać śmieszne. - Możliwości jakie mamy? Zająć możemy robotnikami się, typem ciemnym, Gołotem, Drago albo domu tego mieszkańcami. Karczmarza jeszcze o Syndykat zapytać można. - podrzucił propozycje brodacz. - Najlepszy trop to Gołot, później ten bogaty mieszczanin, a na końcu robotnicy. Pewnie jakby obserwować ich wszystkich prędzej czy później na coś wpadniemy. - powiedział Wagner. - To jak robimy? Skupiamy się na jednym czy rozdzielamy się i zbieramy informacje o wszystkich naraz? - Skupmy się na jednym. - zaproponował Kaspar. - Przynajmniej na początku. Po rozmowie z Gołotem się zobaczy. - Jeśli dołączyć do was mam w rozmowach tych, to pewność mieć musimy, że oszustowi o udziale nie doniosą moim. Wiedzieć gdy będzie do mnie z ofertą nie zwróci wcale się. Gołota w razie takim przycisnąć wszyscy możemy. - To do dzieła Panowie. I pamiętajcie aby nerwy trzymać na wodzy. - rzucił Wagner pełen motywacji. Zanim jednak grupa zajęła się przesłuchaniem Gołota musiała spotkać się z ich pracodawcą. Ten myślał początkowo, że cała sprawa była rozwiązana, ale nikt inny jak Moritz musiał zbić go z tego przekonania. Sprawa była o wiele bardziej zagmatwana niż im się początkowo wydawało. Podejrzanych było wielu, a mnogie tropy nie ułatwiały wcale sprawy. Coś jednak już mieli i - zdaniem Wagnera - byli bliżej rozwiązania tej zagadki niż im się wydawało. - A więc wiecie już kto ustawia walki? - zapytał żywo sięgnąwszy do barku po flakon z wypalanką karczmarz. - Nie wiemy. - odpowiedział pewnie Wagner. - Mamy natomiast solidne podejrzenia i kilka poszlak. Myślę, że od rozwiązania sprawy dzieli nas kilka godzin obserwacji i dialogów. - dodał Moritz dobierając odpowiednie słowa. Khazad skinął głową na potwierdzenie. Kaspar chyba nie spodziewał się takiej odpowiedzi, bo uniósł nieco brwi, gdy nalewał do szklaneczek. - Panowie, ale po cóż to spotkanie zatem? Przecie umówiliśmy się, że przyjdziecie dzisiaj, jeśli go odkryjecie? - spojrzał na Moritza nalewając mu wybornego alkoholu nieco mniej niż innym. - Będziemy potrzebowali kogoś kto przechwyci Gołota. - Alex wypalił konkretnie. - Niezależnie od tego czy się przyzna, pośrednio czy bezpośrednio planuje wyjechać z miasta. Może powie nam coś ciekawego za kolejne złote monety. Ludzie jego pokroju z reguły są chciwi do granic możliwości. Tylko co wtedy? Czy potrzebujemy dowodu, który przedstawi pan rodzinie Barzini? Czy wystarczy panu nasze słowo? Gołot zdradził i sprzedał walkę. To niemal pewne. Jeśli się to potwierdzi należy go pojmać. Mamić go możemy, że złoto i wyjeżdża. Twarda prawda jest jednak taka, że musi stanowić przykład. Kara wymierzona jemu musi być równie bezwzględna jak wymierzona fikserowi. Może nawet i bardziej. Fikser chce zarobić oszukując i kombinując. Nie pracował jednak dla rodziny. Gołot brał od nich złoto za walki. Dwóch konkretnych ludzi, którzy będą w naszym pobliżu i na dany znak pomogą nam zająć się Gołotem. Musimy go pojmać sprawnie by nie przyciągać niepotrzebnej uwagi. Carstain słuchał słów Alexa, ale nic nie mówił. Nie przerywał - raczej wodził wzrokiem po wszystkich. - Ja potrzebuję dowodu lub chociaż profesjonalnego przeświadczenia o winie, tu nie sąd. - rzekł stanowczo. - Już podkreślałem kilkakrotnie, że nie chciałbym, aby nikt - wymownie położył nacisk na słowo nikt - nie dowiedział się o niczym. - rozłożył ręce. - Ludzi żadnych ode mnie nie dostaniecie. Nikogo nie wtajemniczam innego. Jest was wystarczająco wielu, aby sobie poradzić z zadaniem. No chyba, że popełniłem błąd najmując was i zadanie was przerasta? - dodał, ale bez kpiny, raczej z obawą w tonie głosu. Khazad szczerząc się odsunął lekko szklankę przepalanki przeznaczoną dla czeladnika. Ten wydawał się wytrzymywać bez alkoholu całkiem dobrze chociaż w rzeczywistości był na granicy nie dotrzymania swojej umowy. - Towarzysz mój słowo dał swe, że kropli nawet do fiksera złapania nie spożyje. - to mówiąc przyjął dla siebie przeznaczone naczynie, a słysząc to Carstain kiwnął głową z aprobatą i być może nawet ulgą, gdy wzrokiem omiótł Wagnera. - W śledztwa toku o Unii Syndykacie usłyszeć mogliśmy. Powiedzieć nam coś mógłby Pan w temacie tym? - Niebezpiecznie jest wiedzieć dużo. - karczmarz rzekł poważnie. - Więc nie wiem wiele. To podziemna organizacja dbająca o interesy znaczących... - spojrzał wymownie po zgromadzonych - rodzin... Założona jest przez rodzinę Barzinich. - Myślę zatem, że nie mamy czasu do stracenia i trzeba zająć się Gołotem. - rzucił Wagner. - Można zarzucić mu współpracę z gościem, pod którego domem go widziałem. Wchodził tam i bez wątpienia są w jakiś kontaktach. Sam celny strzał w tym temacie powinien go wybić z tropu. Obietnica zniknięcia i złota jest chyba wystarczająca aby przekonać go do wyznań. W końcu on nie wie kim jesteśmy i dla kogo możemy pracować. Można dorzucić, że nie był widziany w takim towarzystwie pierwszy raz i był uważnie obserwowany od tygodni. Jak ma coś z tym wspólnego zacznie się motać, a wtedy jest nasz. - Moritzowi ciężko było wytrzymać bez alkoholu i widać było, że walczył z całych sił. Nie chciał pić i wiedział, że może bez tego przeżyć jednak... kiedy Grimm zbliżył swoją szklaneczkę do wąsów czeladnik błyskawicznie i sprawnie chlupnął swoją poszkodowaną zawartość wypalanki prosto w spragnione gardło. Nie wytrzymał. Nie dotrzymał słowa. Carstain widząc to przewrócił tylko oczami. Chyba zaczynał wątpić w sukces swoich najemników. Moritz w głębi duszy karcił się za tę chwilę słabości, ale jego cielesna część chciałaby wypić zdecydowanie więcej. Nie przez to co stało się z Yorrim czy przez śmierć Eryka, bo z tym już się pogodził. Winna była jego choroba, do której zaczął się przyznawać tylko... ciężko było mu z nią wygrać. Cholernie ciężko. - Powodzenia panowie. - westchnął karczmarz i odstawił flakon do barku. |
09-03-2016, 08:05 | #50 |
Northman Reputacja: 1 | Kaldezeit, 2521 roku K.I. Wielkie Księstwo Talabeclandu Stara Leśna Droga Za bramą „Ziewajacego Zająca” dziewiczy las stał tak samo jak w dotychczasowej podróży przez Talabecland. Obaj przyjaciele z grobowymi minami oczyma lustrowało na boki okolicę. Na krzewie przy drodze zawieszony spoczywał strzęp czerwonego materiału, a w nie dalej niż kilkadziesiąt jardów od zajazdu, im po trakcie, dwa młode ptaki, kruk z worną, dziobały nieruchome ciało mężczyzny. Eryk zeskoczył z konia i podszedł do porwanej sukni. Służka szlachcianka miała takiego koloru. Zapamiętał dobrze, aż nadto wyraźnie, bo chciał, czy nie chciał, celibat od czasu wstąpienia na ścieżkę sigmaryckiego życia konsekrowanego, a potem więziennego, dawał się we znaki jak każdemu zdrowemu, młodemu mężczyźnie. Wokoło widać było ślady na ziemi jednoznacznie wskazujące na obecność zwierzoludzi. Ich ślady wiodły w głąb przepastnej kniei. Nawyki łowcy banitów pierwszej z powołania profesji, ciężko było wykorzenić, nawet po tylu latach.
__________________ "Lust for Life" Iggy Pop 'S'all good, man Jimmy McGill Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 09-03-2016 o 16:10. |