Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-02-2016, 22:10   #31
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
6: Jak idą mi ćwiczenia i co z nich wyszło?

Gdy wróciła z dalekiej wyprawy, tej nocy nie spało się jej zbyt dobrze. Miała trudności z zaśnięciem, a gdy zasnęła, śniło się jej, że idzie do staruszka, by zgłosić się do kopalni. Potem gdy została przyjęta w poczet “górników”, udała w kierunku gór wraz z obstawą Łapaczy i starucha, wcześniej dostawszy kilof. Ten zaś z każdym krokiem robił się coraz cięższy, aż w końcu, gdy upadł na ziemię, to nie dało się go podnieść. Juna starała się go podnieść, ale się nie dało - był ciężki jak smok, a Łapacze zaczęli się niecierpliwić - jeszcze chwila, a własnoręcznie postawią ją na nogi i popchną dalej. Wkrótce okazało się, że kilof trzymają blade, chude łapy, brudne od pyłu, sadzy i ziemi, które zresztą wydostały się z ziemi. Niebawem z niej wydostały się ich właściciele - wychudzeni, poranieni przeklęci. Juna skądś wiedziała, że to przeklęci i szybko skojarzyła, że niektórych z nich widziała może raz, ale wiedziała przynajmniej kiedy - wtedy, gdy szczęśliwie dobiegła w ostatkach do wioski. Reszta nie wydawała się jej zbyt znajoma, acz najpewniej to też byli ci pechowcy. Wkrótce narzędzie zostało zaciągnięte pod ziemię.
- Teraz nie możesz pójść kopać - odezwał się jeden z umarlaków. - gdy pójdziesz, zabierzemy ci kolejne narzędzia - odezwał się do Juny. Jeden z Łapaczy zaciągnął brutalnie dziewczynę do przodu, a staruszek za pomocą czarów roztapiał ożywione ciała jak masło w rondlu. Jednak z tej masy powstawało coraz więcej osobników, którzy śmiali się z wysiłków starca.
Dziewczynę zaciągano coraz dalej, coraz brutalniej, a mimo to wydawało się, że legion umarłych wciąż pozostawał w tej samej odległości.
- Nie idź do kopalni. Nie po to tutaj jesteś - odezwał się ten sam głos, który ostrzegł, że będzie jej konfiskował kolejne narzędzia kopalniane. O dalszej części snu nie dowiedziała się, bo się obudziła. Wciąż było ciemno. Postanowiła pójść łowić ryby.
Niemniej pomysł udania się do kopalni wyleciał jej z głowy.

=***=

Od wizyty ciemnego typka minęły dwa dni. W tym czasie Juna odbyła żałobę po mieszkańcach wioski, doprowadziła się do porządku i wróciła do wioskowego trybu życia, niemniej jednak nie spoglądała na weteranów tym samym okiem co niegdyś. Dalej sprzedawała im zwierzynę, ale była pewna, że tym nie prędzej uzna ich za przyjaciół i tym bardziej nie utożsami się z nimi. Magia nadal nie szła jej wybitnie, aczkolwiek po tym czasie nastąpił przełom - mały, lecz zawsze jakiś. Paradoksalnie doprowadziły do niego porażki na tle opanowania mocy magicznych. Juna bowiem pod wpływem jednego tylko dnia zaliczyła pierwszy od długiego czasu poważny wnerw, który jeszcze trwał do tej pory. Do tego czasu wypróbowała wszystkiego związanego z wodą, a teraz postanowiła podejść do tego inaczej. Wzięła kwiatka świeżo zerwanego, którego można było dać do antałka z wodą, a jeszcze by nie uschnął.
Było na tyle dobrze, że moc jej nie wybuchała, acz do tej pory nic konkretnego z nią nie zrobiła. Zastanawiała się, co może jeszcze z mocą zrobić. Nie próbowała ożywiania roślin. Po dwóch godzinach gapienia się jak osioł w kwiatek, po gimnastyce i kilku próbach coś dało się zaobserwować. Kwiatek wydał się… żywszy. Jakby dopiero co został zerwany. Juna po raz pierwszy od dwóch dni była zadowolona z marnego, ale zawsze jakiegoś postępu.
Później próbowała sprawić, aby kwiatek urósł.
Po odsiedzeniu trzech godzin nie udało się sprawić, aby urósł czy zmalał choćby o kapkę. Nie sprawiła też, żeby kwiatek zaczął tańczyć, fikać czy poruszać się.
Niemniej kwiatek wydawał się mniej martwy niż przed wejściem do dołu.
To dobrze.
Po godzinie nie dało się nic konkretniejszego uzyskać poza tym, że kwiatek nie więdnął.
Następnego dnia postanowiła zabrać się za coś innego
Wzięła żabę, ale dopiero po sześciu godzinach widać było efekty ćwiczeń czarów. Żaba wydała się trochę żywsza, pod koniec przesiadki w dole częściej skakała tam, gdzie Juna chciała, żeby żaba skakała.
Chociaż może to był niezwykły zbieg okoliczności.
Po ćwiczeniach żabka odzyskała wolność, ale sama musiała już zadbać o to, by wydostać się cało z tego magicznego poligonu. Płaz chyba wydawał się “mądrzejszy” po pobycie w dole, bo unikał wykopów i fikał szybciej jak najkrótszą drogą. A może Juna tylko łudziła się, że żabka zmądrzała.
Trzeciego dnia już zupełnie nie wiedziała, co jej moc łączy z kwiatkiem, żabką i umiejętnością przelewania gniewu w siłę, kiedy z połowu nic nie wyszło i z polowania też nici, bo słabszy dzień. Tego dnia nie wzięła nic żywego ze sobą. Wzięła starą żerdź z płotu. W dole bez kajdan mogła się na niej wyżyć, ale tym razem pod wpływem gniewu Juna połamała gruby kawał drewna jak patyczek. Złość jej tym razem nie minęła, ale jakby krążyła jej w żyłach razem z krwią, dając jej kopa. Tego dnia wyjątkowo poszła do dołów po raz drugi, po raz pierwszy od dłuższego czasu szczerze się tym nie przejmując. Też wzięła wówczas belę i gładki kamień, żeby sprawdzić tę nową sztuczkę.
Wychodząc z dołu po beli i głazie zostały tylko drzazgi i kamieni kupa - choć szybko dotarło do niej, że normalnie nie dałaby rady tego uczynić zwyczajnie gołymi dłońmi. Jedynym skutkiem ubocznym było to, że jeszcze przez pewien czas chodziła wkurzona.

Dzień po tych ćwiczeniach jeszcze bardziej zacięcie polowała. Wtedy Cedil bardziej ją denerwował niż zazwyczaj, choć nie było ku temu powodu. Cedil nie niańczył jej bardziej niż zwykle.
- Nie musisz mi podłazić pod nogi, umiem chodzić - burknęła, gdy Cedil zaoferował się jej z pomocą noszenia lisa.
- No już, spokojnie. Chcesz to nieś sama. Jak tam ćwiczenia w dole? - spytał się zainteresowany chłopak.
- Jakoś idą. Nawet, nawet - odparła mało entuzjastycznie. Ciągle w środku ją ponosiło. Obawa, że wyspa ją doszczętnie zepsuje, gdzieś chwilowo zanikła.
- A ty jak zwykle. Chociaż widzę ostatnio poprawę w ilości emocji jakie prezentujesz. - blondyn uśmiechnął się lekko.
- To dobrze czy źle?
- Dobrze. Pokazujesz, że jesteś żywą osobą, a nie sterowaną przez kogoś osobą. - odparł Cedil, lekko rozczochrując włosy Junie. - Czyli do kopalni nie powinnaś trafić?
- Nie, chyba że się komuś nie spodobam - odparła, nic nie robiąc sobie z czochrania włosów.
- Taka ładna dziewczyna miałaby się komuś nie spodobać? - rozmówca puścił jej oczko. - Chociaż w sumie dobrze. Jeszcze będą chcieli cię do burdelu wysłać czy do prywatnego haremu.
- Niech spróbują - mruknęła. - No to muszę dalej myśleć, jak wydostać się z wyspy - dodała.
- Wtedy ich zabiję i cię porwę. A z wyspy się nie wydostaniesz. Zbyt dobrze zabezpieczona.
- Czegoś nie rozumiem. Możesz latać. Nie wiem, czy pływać też, ale nie męczysz się, a poza tym jesteś szybszy i silniejszy niż inni. Miałbyś pewnie największe szanse z nowych na opuszczenie wyspy.
- Wyspa ta jest otoczona przez pierścień gór stworzonych z czarnego mageralu. Całkowicie niwelujących magię. Za górami jest krąg stworzony z wodnych wirów i tornad, co z resztą widzieliśmy jak tutaj nas przenieśli. Tam są tak duże ilości magii, że powietrze wariuje. Nawet ja nie przelecę. Przepłynąć pod wodą też się nie da. - wyjaśnił Cedil, tonem wskazującym na to, że próbował.
- Czyli trzeba trafić na arenę, żeby stąd uciec?
- Zawsze może zdarzyć się cud i całą magię szlag trafi. Ja bym na ten cud nie liczył. - stwierdził chłopak.
- Nie wierzę w cuda.
- No to mamy coś wspólnego. Ale może coś się wydarzy, co pozwoli nam się urwać z tego bajora. - blondyn uśmiechnął się lekko.
- Czyżbyś jednak liczył na cuda?
- Nie, nie cuda. Katastrofę naturalną lub coś w tym stylu. - zaśmiał się Cedil.
- Jednak liczysz na cuda. Nie za dużo oczekujesz z tymi katastrofami? Mnie wystarczy, jak nikt mnie nie pośle do piachu czy w inne okropne miejsce.
- Ech, niech ci będzie. I tak pewnie nie przekonam cię, że jest inaczej. Jesteś zbyt uparta.
- Zapewne masz w tym rację - odparła, najprawdopodobniej słusznie na ten “zarzut”.
- To dawaj tego lisa i chodź do wioski. I tak jesteś całkiem dobrze zbudowana. Po co masz jeszcze się męczyć. - rzucił chłopak, przez chwilę zawiesiwszy wzrok na piersiach dziewczyny. Widać udawanie człowieka opanował do perfekcji.
- Mam dociekać, co masz na myśli? - zapytała retorycznie. - Skoro nalegasz, masz tego lisa. Łap - rzuciła Cedilowi zwierzynę.

Wbrew oczekiwaniom Juny, zaczęło być coraz ciekawiej, nie tylko jeśli chodziło o życie w wiosce. Czas próby zbliżał się nieubłagalnie, wręcz gnał jak głupi, lecz Juna nie miała jak narzekać, że nie ma żadnych mocy magicznych i że na tej wyspie nie znalazła się ani przypadkiem ani że ot tak nawinęła się w jakiejś łapance.
Teraz stanęło przed nią inne wyzwanie...
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.

Ostatnio edytowane przez Ryo : 15-02-2016 o 22:12.
Ryo jest offline