Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-02-2016, 23:13   #8
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Gdy tylko obce wampiry weszły, Jaksa obrzucił pogardliwym spojrzeniem ubranego w zbroję Ventrue. Jednak gdy zaczął przemawiać mina jednookiego stawała się wyraźnie mniej wroga. Dopił krew ze swojego kielicha i sprężystym krokiem przecisnął się bliżej Wita Stwosza.
Ukłonił się lekko.

- Dobry wieczór. Ten Koenitz zaskakująco dobrze posługuje się naszym językiem - po prostu stwierdził Gryfita. Wiedział, że Toreador uwielbia stawiać się w pozycji dobrze poinformowanego i nawet bez konkretnego pytania rozwinie ten temat.
- Rycerz Koenitz walczył u boku Ryszarda Lwie Serce i miał także honor stawać razem z czeskimi i polskimi rycerzami do boju u boku Warneńczyka. Być może walczyliście w tej samej bitwie po tej samej stronie sławetny Jakso. Choć wśród śmiertelnych miał różne imiona zmieniając je co pół stulecia.- wyjaśnił Stwosz, podczas gdy Koenitz zaczął rozmawiać z Małgorzatą i Szafrańcem, a tuż obok wtrącał coś od czasu Francuz.

Zaiste Gryfita zastanawiał się nad tym co usłyszał. Walki w Ziemi Świętej wywarły wielkie piętno w umyśle Wampira. To tam zabił pierwszego Kainitę. A później były ich dziesiątki. I setki śmiertelników, zaślepionych wiarą w swego dowódcę - Saladyna. Popychani do walki przez sterujących wszystkim z cienia Asamitów. Starcie wschodu z zachodem. Boga z Allahem. Wampirów, które chciały ludzi zdominować i wykorzystać z wampirami, którzy wierzyli, że stwożono ich do czegoś więcej. W głowie krzyżowca rodziło się więc pytanie, przeciw czemu teraz maja stawać, skoro prowadzić ma ich ktoś taki. Tzimisce. Rzeźbiarze ciał. Tak ich pamiętał z czwartej krucjaty. Ich bestie, były czymś, czego nie sposób zapomnieć. Nawet po kilku wiekach.



Jedynie Giacomo trzymał się z boku, choć co jakiś czas zerkał zaciekawiony właśnie na jednookiego rycerza.
Krzyżowiec podziękował za rozmowę artyście i ruszył w stronę księdza.
- Niech będzie pochwalony - skłonił się delikatnie, jak wcześniej Toreadorowi.
- Niech będzie…- odpowiedział Giacomo uprzejmie.-... sporo dobrego żem słyszał o twych czynach i pobożności. To pocieszające, że ta zmiana jaka cię dotknęła nie odwróciła serca twego od tego co najważniejsze.- westchnął rozglądając się dookoła.- tak wielu Spokrewnionych, czuje się odrzucona przez naszego Pana. A dotyk wody i relikwii świętych… tylko ich w tym upewnia.
- Wszak nieśmiertelność nasza od Boga pochodzi. A to w naszych rękach leży nasz los. To my powinniśmy prowadzić grzesznych ludzi ku zbawieniu. Wszyscy jesteśmy częścią Jego planu.
- Właśnie. Właśnie. Szkoda że tak wielu naszych braci i sióstr po przemianie zapomina o tym.- smutek rysował się na obliczu Giacomo. Smutek i melancholia.
- Jak rozumiem Koenitz popiera ideę szerzenia słowa bożego na Smoleńsku - stwierdził.
- Smoleńsk ponoć… należy do chrześcijańskiej kultury.- stwierdził Giacomo i dodał z kwaśnym uśmiechem.- Acz… prawosławnej.
- Cóż… - rycerz zawahał się nieco - czyż zatem potrzebujemy okultysty? - skierował wzrok na Lecroix’a.
- Och, w niczym nie potrzebujemy… Z tego co zdarzyło mi się usłyszeć w plotkach jego misja jest nader odmiennej natury, lecz nie mnie wnikać w prywatne plany księcia Wiednia i tamtejszych Tremere.- westchnął Giacomo kierując swe spojrzenie ku niebu.- A co do duszyczek nas otaczających, jak oceniasz ich… zamiłowanie ku Prawdzie i Życiu?
- Okultyzm jest niewątpliwie krętą ścieżką do wiedzy. I dość oddaloną od Boga. Raczej bliską demonom. Wolałbym mieć pewność, że nic nie grozi nam ze strony Złego. Co do zaś reszty lokalnych wampirów muszę z żalem przyznać iż nad egzystencje wśród szlacheckich balów cenię sobie samotność. Toteż mogę o nich powiedzieć tyleż samo, co o panach, których wszak pierwszy raz widzę. Jeżeli są pogrążeni w ciemności braku wiary, to znaczy, że On wybrał mnie, abym tę ciemność rozświetlił niczym pochodnia. Wszak niezbadane są wyroki boskie.
Rycerz skłonił się i dodał.
- Liczę, że nie jest to nasza ostatnia rozmowa.

Racją było to, że wielu spokrewnionych traciło swą wiarę bezpowrotnie. Jednak nie Jaksa. On był pewien, że jest narzędziem w ręku Boga. Śmierć i przemiana były dla niego niczym płomień kuźni, w którym ostrze topornego miecza przekuto na nowo w subtelną szablę. Wiedział, że wiarę trzeba zanieść wszędzie. Choćby trzeba było ją wdrażać ogniem i mieczem.

Ruszył spokojnym krokiem do służącej, która napełniła jego kielich świeżym trunkiem. Jego jedno oko świdrowało rycerza z klanu Ventrue.
Bożogrobca wiedział, że czas na rozmowę jeszcze przyjdzie. Nie miał zamiaru wyciągać rycerza z kręgu dam, które zdawały się obskakiwać go na przemian. Oceniał w milczeniu zbroję Koenitza. Skórzane pasy i zapięcia naoliwione. Pancerz wypolerowany. Jednak płomienie świec łamały się na kilku wgłębieniach. Z pewnością nie był to pancerz służący tylko do wzbogacania wyglądu w tłumie. Przyjął na siebie kilka ciosów. Przez kilka set lat to raczej nie dziwiło. Może kiedyś, gdy Gryfita będzie mieć więcej czasu, to dokładnie przyjrzy się tej zbroi.


W końcu wzrok rycerza przeniósł się na Tatarkę rozmawiającą z okultystą. Tremere byli przewrotnym klanem. Klanem zapatrzonym w swą magię. To wystarczało, żeby Jaksa ich nie lubił. Wszak pierwsza magia z jaką się zetknął była magią Assamitów. Rycerz był jednak prosty. Magia to magia, więc fakt czy rzucali ja Assamici, czy też Tremere nie stanowił wielkiej różnicy. Choć gdy się nad tym zaczął zastanawiać doszedł do wniosku, że Tremere są gorsi. Assamici jawnie chcieli wybić uczestników drugiej i trzeciej krucjaty. Cele Tremere natomiast zawsze są zagadką.

Rycerz z niepokojem obserwował zawiązujący się sojusz Tatarki z Francuzem.
- Lacroix - jego usta poruszyły się bezdźwięcznie.
- La Croix. Krzyż, - jednooki zaśmiał się pod nosem - jakież niezbadane są wyroki Pańskie.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline