Timmy
Ze zdumieniem patrzył na poczynania Jacka. Pierwsze co nasunęło się na myśl Timmy'emu (i chyba nie tylko jemu), było to, że ten człowiek nie jest ślepy. Nie zastanwiał się nad jednak zbyt długo, nie w obecnym położeniu.
Timmy mógł móićo szczęśćiu. Mimo, że znalazł siew tak okropnej sytuacji, miał jeszce szanse, ze uda mu się wyjść z niej cało. W końcu jego towarzysze nie wyglądali na takich co by soie w kasze dali dmuchać. Chyba...
Widząc, zę wóz i towar są całe, a Jack przyniósł flaszkę whisky, Timym, gdy tylko Bob skończył pić, sam trochę łyknął. Tak dla odwagi. W końcu nie codziennie miało się do czynienia z Księdzem - psychopatą, co lata po mieście i rozdaje nowoprzybyłym kołki w brzuch.
-wiem co mozemy zrobić. - odezwał się - może ustalimy wartę ? Dwie osoby śpią, dwie czuwają, a jutro z rana wypieprzamy z tego miasta ! Nie mam zamiaru zostawać tu dłuzej jak do świtu. - powiadomił wszystkich i zaczekał na ich reakcje. |