- Co do stu czartów ? - zdziwił się pan Błudnicki - Popili się czy co ?
Jednak sam w to niezbyt wierzył, poza tym było tu jakoś dziwnie i mróz go owiał. Jakby ktoś po moim grobie przeszedł - pomyślał i zaraz splunął od uroku i szybko przeżegnał. Zsiadł z Dukata i zrobił kilka kroków ku chałupie.
- No mości panowie zobaczymy kto tu gospodarzy - a cicho rzucił do Siehenia - pod okno i miej baczenie.
Dukata nie wiązał, zresztą gdzie miałby odbieżać, a w razie potrzeby jakowejś łacniej go byłoby dosiąść.
Poprawił pas, szablę schował i z pistolcem w lewej skierował się do drzwi. |