AVALIYE I YLVAAN WRAZ ZE ŚWINIĄ
- To jest elfka. Jej imię to Avaliye. - zwrócił się Ylvaan do swojego nowego towarzysza.
- Teraz przeżywa koszmar. Tak działa to miejsce na istoty z mojej krwi. Czy wiesz co to koszmar?
Odyniec rozumiał sen, teraz zrozumiał koszmar korzystając ze strzępków wiedzy jaka spłynęła na niego z Ylvaana. Podszedł powoli do Avaliye i trącił ją pyskiem, raz, drugi, trzeci. Niewiele to zmieniło.
- Jak wspomniałem nienawidzę elfów bo i oni nienawidzą mnie. Ale ona jest trochę inna, nie jest winna. Spróbujmy ją obudzić. - powiedział elf i podszedł do kobiety. Klęknął obok niej, ustabilizował jej głowę i spoliczkował ją dość mocno.
Reakcja była natychmiastowa i bardzo, ale to bardzo agresywna, choć w tej agresji było sporo desperacji. Avaliye wybudzona spoliczkowaniem nie traciła czasu i od razu rzuciła się w stronę, z której nadszedł ten "atak", w pierwszym momencie chcąc powalić i zadusić przeciwnika… Na co mężczyzna zareagował posyłając potężny sierpowy w splot słoneczny Złotej. Avaliye zakrztusiła się i z trudem łapała oddech, cios elfa skutecznie udaremnił jej próby mordu a jednocześnie całkowicie wybudził ja z transu.
- Uspokoiłaś się? Widziałem jak śnisz. Też przez to przeszedłem. Przez koszmar. - powiedział elf, odsuwając się przy tym na bezpieczną odległość od bez wątpienia rozsiedzonej elfki. Jedną rękę oparł o bok Knura, a drugą o ziemię.
Avaliye przez moment łapała skulona powietrze, a gdy zdołała uspokoić oddech spojrzała wściekle na Ylvaana i krzyknęła na niego -
Nic nie wiesz! - po czym dodała równie wściekle, jednak ni to do elfka, ni to do nikogo innego -
TO TWOJA WINA! - po czym schowała twarz w dłoniach.
- Tak zachowują się samice mojego gatunku. - wyszeptał odyńcowi do ucha.
- Są wiecznym źródłem utrapień i problemów. - Ylvaan uniósł się z klęczek licząc na to że elfka nagle się na niego nie rzuci.
- * Kvinner og unge har til å beskytte. - Odparło zwierze poważnie z lekką naganą w głosie.
- Jak uważasz. Następnym razem upewnię się że nikt cię nie obudzi dopóki nie przejdziesz przez koszmar do końca.
Elfka wzięła głęboki oddech i odsunęła dłonie od twarzy, po czym z dołu zerknęła na Ylvaana mówiąc z irytacją:
-
Nie mówiłam do ciebie. - po czym spojrzała trochę niepewnie, jakby uzmysławiając sobie wydźwięk swoich słów, ale porzuciła chęć sprecyzowania do kogo mówiła -
Po prostu nie do ciebie. - Dobrze. Nie będę wnikał do kogo albo czego mówiłaś. - odpowiedział Ylvaan po czym zwrócił się do towarzysza
- **Det er ikke min kvinne. Men jeg prøvde å hjelpe. Drømmer bære makt.
Kobieta mruknęła jeszcze coś pod nosem, po czym wstała i nerwowo przeczesała dłonią włosy.
-
Czyli… - zerknęła na Ylvaana, a później na jego towarzysza -
Och. No tak. Zupełnie jak… - przykucnęła przy knurze i na próbę wyciągnęła delikatnie do niego rękę -
Hmm… Witaj? - ***Velkommen urolig drømmer. - Odparło zwierzę. Elf natychmiast przetłumaczył jego słowa.
- Mogę mówić za siebie i w tym języku. - Zwierze od razu przeszło na wspólny.
- Nie jestem pewien czy ona zna drugi język. ****Jeg er glad å lære raskt. - Słowa przychodzą same.
-
Przynajmniej jeden z was jest na tyle wychowany, aby mówić w języku, który rozumieją wszyscy obecni. - rzuciła Avaliye, masując swoje gardło i odchrząkując, jakby to nie ona chciała dusić, ale ją duszono.
- Czy potrzebujesz leczenia? Mam kilka sztuczek w zanadrzu. - powiedział Ylvaan. Zupełnie zignorował przytyk.
-
Sądzisz, że jestem z tak miękkiego materiału zrobiona, żeby koszmary mnie pokonały? - spróbowała się uśmiechnąć, ale dziwnie słabo to wyszło -
Ale dziękuję za propozycję i w sumie też za to, iż odważyłeś się próbować mnie wyrwać z transu… - zmarszczyła brwi i dodała ciszej nie kierując słów do nikogo z obecnych -
Tobie nie dziękuję… - Dobrze, w takim razie chodźmy do pałacu. Czy wiesz czym jest pałac? - padło kolejne pytanie. Tak nagłe przebudzenie intelektu miewało różne skutki i wady, a jedną z nich była znajomość słów, a nieznajomość znaczenia. A właśnie to obiecał Ylvaan. Że dzik pozna znaczenie różnych miejsc i wydarzeń.
- Wcześniej tylko widziałem, teraz wiem na co patrzyłem. - Odyniec odparł ze spokojem godnym filozofa.
-
Mhm, tak. Pałac. - mruknęła Avaliye wciąż delikatnie masując szyję, a nie zaczerwieniony policzek.
- Tędy. - Nie! To droga bez powrotu, nikt kto nią poszedł nie wrócił. Mój brat obrał niedawno ten kierunek, nigdy więcej nie wrócił do stada, nigdy. - Zwierzę było przerażone. Zaś Ylvaan przypomniał sobie uroczystą kolację którą powitał ich władca.
Coś niebezpiecznie błysnęło w oczach elfa.
- Ze mną jesteś bezpieczny. Czy nie obudziłem w tobie tak wiele wiedzy? Czy nie dałem ci nowych języków? Ale możemy znaleźć inne wejście. Starczy iść wzdłuż ściany. - Droga bez powrotu… nie pójdę. - Ylvaan zdał sobie sprawę, że budząc w stworzeniu intelekt dał mu też zdolność która posiadał każdy elf i w ogóle każdy człowiek. Zdolność do przewidywania przyszłości, nie w sposób magiczny lecz codzienny zwykły, tak jak przewiduje się co będzie na obiad. W tym momencie była to niezbyt przydatna zdolność bowiem odyniec przewidywał właśnie co się może stać jeśli zrobi choć krok w tamtą stronę.
- Czy jeżeli znajdziemy inną drogę to będziesz chciał z nami iść? Do każdego celu prowadzi wiele ścieżek. Jedne są bezpieczne, inne nie. Wybieraj tą bezpieczną. - Ylvaan przytoczył sentencję z czasów jego pierwszego żywota. Była używana przez elfy bojące się zbuntować, ale w tej sytuacji mogła mu posłużyć.
-
Znajdziemy inną drogę, ja też nie pozwolę cię skrzywdzić. - dodała elfka przestając dotykać swojej szyi.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Poszli wzdłuż murów, przez lasek, przez niewielki ogród z ziołami. Dzik z niezrozumiałych powodów obszedł ogród dookoła trzymając się na dystans dziesięciu metrów, odmówił też podejścia choćby na stopę bliżej. W końcu ich oczom ukazały się szerokie schody a za nimi znany już Avaliye ogród z fontanna i rzeźbami, choć w dzień wyglądał odrobinę inaczej niż nocą.
- Czy to wejście jest odpowiednie? - spytał Ylvaan.
- Droga jest dobra. - Odparł zwierz.
Avaliye przyglądała się rzeźbom nic nie mówiąc, patrząc czy nie zmieniły one może swojego kształtu jak nie patrzyła. Prócz oświetlenia i kąta z którego je obserwowała nie zmieniło się nic od ostatniej jej wizyty w tym miejscu.
- W takim razie chodźmy. Jestem gotów zabić za porządne śniadanie.
-
Ylvaaan… - zaczęła Avaliye przeciągając znowu samogłoskę -
Dwa pytania. Jak ma na imię twój przyjaciel? - Jeszcze mi go nie ujawnił. A może jeszcze go sobie nie wybrał. Drugie pytanie?
-
Chyba kogoś zgubiłam… Nie widziałeś może innego elfa? Tutaj?
-
Nie? O co ci chodzi? Żadnego innego elfa z nami nie było.
-
No tak, nie było. Oczywiście. - uśmiechnęła się trochę nerwowo -
Zapomnij o pytaniu.
-
*****Hold et øye med henne. Han ser ting som ikke eksisterer. - zwrócił się do dzika, po czym przyjrzał się badawczo elfce.
- Opisz mi tego elfa.
-
Cóż… Jest srebrnym elfem o bladej skórze i srebrzystych włosach, zawsze ubrany jak do walki, chociaż to mu się zmienia wedle widzi misie. - odparła elfka -
Jeżeli spojrzeć mu w oczy to jakby patrzeć w wiekową mądrość, rozumiesz… - Jak tylko takiego zauważę to dam znać. Jak mu na imię?
-
Nystan. - odpowiedziała Avaliye.
Jak na komendę tuż za Ylvaanem zamigotał przez chwilę blady cień przypominający opisanego elfa.
Nagle Avaliye się rozpromieniła.
-
Już nieważne. - powiedziała z ulgą w głosie.
Zaś widmowy elf wyraźnie próbował coś powiedzieć, lecz nie był w stanie wydać z siebie żadnego odgłosu.
-
Jest dobrze, ważne że wciąż jesteś. - powiedziała Avaliye patrząc za Ylvaana na widmowego elfa -
Nie martw się.
Ylvaan odruchowo odskoczył na bok, a sejmitary jakby z własnej woli wskoczyły w jego ręce. Obejrzał się za siebie, w miejsce w które patrzyła elfka. Nie bez zdziwienia stwierdził, że patrzy na widmowego elfa dokładnie takiego jak go opisała Avaliye. Widmo próbowało coś powiedzieć lecz nie mogło wydać z siebie żadnego dźwięku.
- Co do?! To widmo! On nie jest żywy Avaliye! - wyrzucił z siebie ciągiem elf. Jeśli było coś czego nienawidził bardziej od elfów to były to tylko… Nieumarłe elfy.
-
To mój przyjaciel i mentor! - poirytowała się elfka -
I wiem, że jest martwy!
Widmo powoli zaczynało tracić ostrość konturów i rozpływać się w powietrzu.
- Nieważne. Poddaje się, nie rozumiem tutejszych elfów. - mruknął Ylvaan przewieszając podwójny sejmitar przez plecy.
- Idźmy coś zjeść.
-
Tak będzie najlepiej. - odparła elfka obserwując jak Nystan znika.
______________________________________
*Samice i młode trzeba chronić.
**To nie moja samica. Ale starałem się pomóc. Koszmary niosą moc.
***Witaj niespokojnie śniąca.
****Cieszę się że się szybko uczysz.
*****Miej na nią oko. Widzi rzeczy których nie ma.