Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2016, 22:30   #20
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
AVALIYE I YLVAAN WRAZ ZE ŚWINIĄ

- To jest elfka. Jej imię to Avaliye. - zwrócił się Ylvaan do swojego nowego towarzysza. - Teraz przeżywa koszmar. Tak działa to miejsce na istoty z mojej krwi. Czy wiesz co to koszmar?
Odyniec rozumiał sen, teraz zrozumiał koszmar korzystając ze strzępków wiedzy jaka spłynęła na niego z Ylvaana. Podszedł powoli do Avaliye i trącił ją pyskiem, raz, drugi, trzeci. Niewiele to zmieniło.
- Jak wspomniałem nienawidzę elfów bo i oni nienawidzą mnie. Ale ona jest trochę inna, nie jest winna. Spróbujmy ją obudzić. - powiedział elf i podszedł do kobiety. Klęknął obok niej, ustabilizował jej głowę i spoliczkował ją dość mocno.

Reakcja była natychmiastowa i bardzo, ale to bardzo agresywna, choć w tej agresji było sporo desperacji. Avaliye wybudzona spoliczkowaniem nie traciła czasu i od razu rzuciła się w stronę, z której nadszedł ten "atak", w pierwszym momencie chcąc powalić i zadusić przeciwnika… Na co mężczyzna zareagował posyłając potężny sierpowy w splot słoneczny Złotej. Avaliye zakrztusiła się i z trudem łapała oddech, cios elfa skutecznie udaremnił jej próby mordu a jednocześnie całkowicie wybudził ja z transu.
- Uspokoiłaś się? Widziałem jak śnisz. Też przez to przeszedłem. Przez koszmar. - powiedział elf, odsuwając się przy tym na bezpieczną odległość od bez wątpienia rozsiedzonej elfki. Jedną rękę oparł o bok Knura, a drugą o ziemię.
Avaliye przez moment łapała skulona powietrze, a gdy zdołała uspokoić oddech spojrzała wściekle na Ylvaana i krzyknęła na niego - Nic nie wiesz! - po czym dodała równie wściekle, jednak ni to do elfka, ni to do nikogo innego - TO TWOJA WINA! - po czym schowała twarz w dłoniach.
- Tak zachowują się samice mojego gatunku. - wyszeptał odyńcowi do ucha. - Są wiecznym źródłem utrapień i problemów. - Ylvaan uniósł się z klęczek licząc na to że elfka nagle się na niego nie rzuci.
- * Kvinner og unge har til å beskytte. - Odparło zwierze poważnie z lekką naganą w głosie.
- Jak uważasz. Następnym razem upewnię się że nikt cię nie obudzi dopóki nie przejdziesz przez koszmar do końca.
Elfka wzięła głęboki oddech i odsunęła dłonie od twarzy, po czym z dołu zerknęła na Ylvaana mówiąc z irytacją:
- Nie mówiłam do ciebie. - po czym spojrzała trochę niepewnie, jakby uzmysławiając sobie wydźwięk swoich słów, ale porzuciła chęć sprecyzowania do kogo mówiła - Po prostu nie do ciebie.
- Dobrze. Nie będę wnikał do kogo albo czego mówiłaś. - odpowiedział Ylvaan po czym zwrócił się do towarzysza - **Det er ikke min kvinne. Men jeg prøvde å hjelpe. Drømmer bære makt.
Kobieta mruknęła jeszcze coś pod nosem, po czym wstała i nerwowo przeczesała dłonią włosy.
- Czyli… - zerknęła na Ylvaana, a później na jego towarzysza - Och. No tak. Zupełnie jak… - przykucnęła przy knurze i na próbę wyciągnęła delikatnie do niego rękę - Hmm… Witaj?
- ***Velkommen urolig drømmer. - Odparło zwierzę. Elf natychmiast przetłumaczył jego słowa.
- Mogę mówić za siebie i w tym języku. - Zwierze od razu przeszło na wspólny.
- Nie jestem pewien czy ona zna drugi język. ****Jeg er glad å lære raskt.
- Słowa przychodzą same.
- Przynajmniej jeden z was jest na tyle wychowany, aby mówić w języku, który rozumieją wszyscy obecni. - rzuciła Avaliye, masując swoje gardło i odchrząkując, jakby to nie ona chciała dusić, ale ją duszono.
- Czy potrzebujesz leczenia? Mam kilka sztuczek w zanadrzu. - powiedział Ylvaan. Zupełnie zignorował przytyk.
- Sądzisz, że jestem z tak miękkiego materiału zrobiona, żeby koszmary mnie pokonały? - spróbowała się uśmiechnąć, ale dziwnie słabo to wyszło - Ale dziękuję za propozycję i w sumie też za to, iż odważyłeś się próbować mnie wyrwać z transu… - zmarszczyła brwi i dodała ciszej nie kierując słów do nikogo z obecnych - Tobie nie dziękuję…
- Dobrze, w takim razie chodźmy do pałacu. Czy wiesz czym jest pałac? - padło kolejne pytanie. Tak nagłe przebudzenie intelektu miewało różne skutki i wady, a jedną z nich była znajomość słów, a nieznajomość znaczenia. A właśnie to obiecał Ylvaan. Że dzik pozna znaczenie różnych miejsc i wydarzeń.
- Wcześniej tylko widziałem, teraz wiem na co patrzyłem. - Odyniec odparł ze spokojem godnym filozofa.
- Mhm, tak. Pałac. - mruknęła Avaliye wciąż delikatnie masując szyję, a nie zaczerwieniony policzek.
- Tędy.
- Nie! To droga bez powrotu, nikt kto nią poszedł nie wrócił. Mój brat obrał niedawno ten kierunek, nigdy więcej nie wrócił do stada, nigdy. - Zwierzę było przerażone. Zaś Ylvaan przypomniał sobie uroczystą kolację którą powitał ich władca.
Coś niebezpiecznie błysnęło w oczach elfa.
- Ze mną jesteś bezpieczny. Czy nie obudziłem w tobie tak wiele wiedzy? Czy nie dałem ci nowych języków? Ale możemy znaleźć inne wejście. Starczy iść wzdłuż ściany.
- Droga bez powrotu… nie pójdę. - Ylvaan zdał sobie sprawę, że budząc w stworzeniu intelekt dał mu też zdolność która posiadał każdy elf i w ogóle każdy człowiek. Zdolność do przewidywania przyszłości, nie w sposób magiczny lecz codzienny zwykły, tak jak przewiduje się co będzie na obiad. W tym momencie była to niezbyt przydatna zdolność bowiem odyniec przewidywał właśnie co się może stać jeśli zrobi choć krok w tamtą stronę.
- Czy jeżeli znajdziemy inną drogę to będziesz chciał z nami iść? Do każdego celu prowadzi wiele ścieżek. Jedne są bezpieczne, inne nie. Wybieraj tą bezpieczną. - Ylvaan przytoczył sentencję z czasów jego pierwszego żywota. Była używana przez elfy bojące się zbuntować, ale w tej sytuacji mogła mu posłużyć.
- Znajdziemy inną drogę, ja też nie pozwolę cię skrzywdzić. - dodała elfka przestając dotykać swojej szyi.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Poszli wzdłuż murów, przez lasek, przez niewielki ogród z ziołami. Dzik z niezrozumiałych powodów obszedł ogród dookoła trzymając się na dystans dziesięciu metrów, odmówił też podejścia choćby na stopę bliżej. W końcu ich oczom ukazały się szerokie schody a za nimi znany już Avaliye ogród z fontanna i rzeźbami, choć w dzień wyglądał odrobinę inaczej niż nocą.
- Czy to wejście jest odpowiednie? - spytał Ylvaan.
- Droga jest dobra. - Odparł zwierz.
Avaliye przyglądała się rzeźbom nic nie mówiąc, patrząc czy nie zmieniły one może swojego kształtu jak nie patrzyła. Prócz oświetlenia i kąta z którego je obserwowała nie zmieniło się nic od ostatniej jej wizyty w tym miejscu.
- W takim razie chodźmy. Jestem gotów zabić za porządne śniadanie.
- Ylvaaan… - zaczęła Avaliye przeciągając znowu samogłoskę - Dwa pytania. Jak ma na imię twój przyjaciel?
- Jeszcze mi go nie ujawnił. A może jeszcze go sobie nie wybrał. Drugie pytanie?
- Chyba kogoś zgubiłam… Nie widziałeś może innego elfa? Tutaj?
- Nie? O co ci chodzi? Żadnego innego elfa z nami nie było.
- No tak, nie było. Oczywiście. - uśmiechnęła się trochę nerwowo - Zapomnij o pytaniu.
- *****Hold et øye med henne. Han ser ting som ikke eksisterer. - zwrócił się do dzika, po czym przyjrzał się badawczo elfce. - Opisz mi tego elfa.
- Cóż… Jest srebrnym elfem o bladej skórze i srebrzystych włosach, zawsze ubrany jak do walki, chociaż to mu się zmienia wedle widzi misie. - odparła elfka - Jeżeli spojrzeć mu w oczy to jakby patrzeć w wiekową mądrość, rozumiesz…
- Jak tylko takiego zauważę to dam znać. Jak mu na imię?
- Nystan. - odpowiedziała Avaliye.
Jak na komendę tuż za Ylvaanem zamigotał przez chwilę blady cień przypominający opisanego elfa.
Nagle Avaliye się rozpromieniła.
- Już nieważne. - powiedziała z ulgą w głosie.
Zaś widmowy elf wyraźnie próbował coś powiedzieć, lecz nie był w stanie wydać z siebie żadnego odgłosu.
- Jest dobrze, ważne że wciąż jesteś. - powiedziała Avaliye patrząc za Ylvaana na widmowego elfa - Nie martw się.
Ylvaan odruchowo odskoczył na bok, a sejmitary jakby z własnej woli wskoczyły w jego ręce. Obejrzał się za siebie, w miejsce w które patrzyła elfka. Nie bez zdziwienia stwierdził, że patrzy na widmowego elfa dokładnie takiego jak go opisała Avaliye. Widmo próbowało coś powiedzieć lecz nie mogło wydać z siebie żadnego dźwięku.
- Co do?! To widmo! On nie jest żywy Avaliye! - wyrzucił z siebie ciągiem elf. Jeśli było coś czego nienawidził bardziej od elfów to były to tylko… Nieumarłe elfy.
- To mój przyjaciel i mentor! - poirytowała się elfka - I wiem, że jest martwy!
Widmo powoli zaczynało tracić ostrość konturów i rozpływać się w powietrzu.
- Nieważne. Poddaje się, nie rozumiem tutejszych elfów. - mruknął Ylvaan przewieszając podwójny sejmitar przez plecy. - Idźmy coś zjeść.
- Tak będzie najlepiej. - odparła elfka obserwując jak Nystan znika.

______________________________________
*Samice i młode trzeba chronić.
**To nie moja samica. Ale starałem się pomóc. Koszmary niosą moc.
***Witaj niespokojnie śniąca.
****Cieszę się że się szybko uczysz.
*****Miej na nią oko. Widzi rzeczy których nie ma.
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.

Ostatnio edytowane przez Zell : 17-02-2016 o 22:59.
Zell jest offline