Mikołaj słuchał narady w milczeniu. Starał się wymyślić jakieś sensowne wyjście z tego szamba, w które władowali się po same uszy.
Na podziękowania Franka odpowiedział tylko
-Tak, jasne. Nie ma sprawy.- ale w zasadzie go nie słuchał.
- Tak, musimy się stąd zbierać. I to, kurwa mać, szybko. Ale nie rzeką. Potopimy się, poza tym chcesz płynąć z prądem? W przeciwnym kierunku, z którego przypłynęliśmy? W głąb...- z braku odpowiedniego słowa Mikołaj machnął rękami w powietrzu, wskazując las -
...tego?- zgadzał się z Bobbym, został im jedynie marsz i nadzieja, że ogień utrzyma... mrok? na odległość...
Muszą opuścić las. To racja. Ale jak to zrobić, gdy wzmaga się wichura, która zapewne stłamsi wszelkie źródła ognia? Wtedy płonąca żagiew nie wystarczy, a nawet pochodnia.
~Choć... zaraz... Myśl Mikołaj, kurwa MYŚL!~ Chłopak wytężył swój umysł, aby wygrzebać z zakamarków pamięci coś przydatnego, co mogłoby im pomóc. Wtem przed oczami Mikołaja stanął rysunek, który dawno temu widział w książce do survivalu.
Oto jak zrobić pochodnię, żeby była osłoniętą przed wiatrem..
Szybko podzielił się swoim pomysłem z towarzyszami i przeszedł do przeszukania obozowiska w poszukiwaniu odpowiednich rzeczy. Koszulka, puszka i kawał czegoś na podstawę to nie problem. Chłopak bał się, że nie znajdzie odpowiedniego płynu do nasączenia materiału, jednak nie poddawał się w poszukiwaniach.
Pozostawała jeszcze kwestia kierunku, w którym mieliby się udać. Mikołaj zgadzał się tutaj z Connorem, muszą zawrócić, nie mogą pchać się dalej w... paszczę lwa?
-Tak, zawracamy. Nie ma opcji, żebym szedł na spotkanie z tym skurwysyństwem. Problemy zaczęły się tutaj, więc dalej jest pewnie jeszcze gorzej.- powiedział spokojnie Mikołaj, cały czas próbując zmontować pochodnie, które miały ciut większe szanse przetrwania przy silnym wietrze, a następnie spakował swoje rzeczy i pro forma sprawdził telefon, czy aby nie złapał sygnału.