18-02-2016, 12:13
|
#20 |
| Za pleców Paine usłyszał kilk, chłopi odruchowo się odsuneli, gdy spostrzegli Bobo celującego z rusznicy w szefa najemników -Posadzić swoje dupska skurwysyny, a teraz spokojnie puście go- w jego oczach było zdecydowanie.
Bertram i reszta towarzystwa pobladła na widok wycelowanej w nich lufy rusznicy i natychmiast puściła Tankreda. Ten powoli podniósł sztylet jaki upadł mu na podłogę.
-Ale po co te nerwy? Ot po prostu malutkie nieporozumienie. Kolega trochę pocyganił a my tylko chcieli bliźniemu pouczenia, tak po bratersku -
Gepolter przełknął głośno ślinę po czym kontynuował pojednawczym tonem. -Widzę żeś żołnierz. Barwy pierwszego wissenlandzkiego pułku strzelców nosisz. Ja też były żołnierz tyle że z piechoty kwarcianej Barona Kunitza ze Stirlandu. Godzi się żeby kombatanci do siebie mierzyli? No sam powiedz?-Zbir spuścił z tonu widząc wycelowaną w siebie lufę broni. - Kombatanci nie zwykli obijać sobie kompanów. Przegraliście uczciwie, ale możemy również uczciwie wypić.Nie szukamy zwady tylko odpoczynku i rozrywki. Tankred stawia kolejkę. Wypijemy?. Nikt chyba nie chce zdychać za garść koron. - Gunther hamował wściekłość w głosie. Korzystając z zamieszania również wyciągnął miecz który trzymał w opuszczonej dłoni. Był gotów ukąsić jednego z drabów którzy łapali Tankreda.Zaczęcie burdy bardzo go kusiło, jednak konsekwencje rozlewu krwi publicznie mogły zaprzepaścić boski plan. Kara za to byłaby dalece straszliwsza niż śmierć.
Zbiry Bertrama spuściły z tonu, jednak nadał łupały na Tankreda, Bobo i Guntera nieprzyjaźnie a na propozycję napicia się nie odpowiedzieli ani słowa. Atmosfera w karczmie wróciła do normy. Klienci wrócili do rozmów. Karczmarz Leo uśmiechnął się szeroko w stronę trójki, widać też był zadowolony z obrotu sprawy.
Gunther podszedł do kontuaru zamawiając piwo. Karczmarz, uśmiechnięty z oszczędzenia mu problemu z burdą nalał Guntherowi po samiuteńki brzeg kufla. Ten pociągnął długi łyk.
- Gdzie tu można zanocować? Macie miejsce pod dachem? - Gunther nie oczekiwał na wiele, widząc tłumy w karczmie, ale może karczmarz miał jeszcze nieco wolnego miejsca.
- Tu na sali, za pensa od głowy. Nic lepszego nie mam - Karczmarz polerował kufle z właściwą wszystkim barmanom werwą.
- Lepsze to niż na trakcie nocować -wtrącił jeden z pijących, wyglądający na chłopa. - Jakże to? Myślałem, że droga na południe jest bezpieczna - Gunther przypił do chłopa, mając nadzieję na świeże wieści.
- A bo to nie wiecie nic, że pod Obelheim ludzie giną bez wieści? Może to wina tej zarazy, co im trzodę dusi. - Chłop najwyraźniej zamierzał się rozgadać. Gunther postanowił wiec mu nie przeszkadzać i wskazał karczmarzowi lekko już pustawy kufelek chłopa.
- Ale ja myślę sobie, że to jakowaś banda zbójców siedzi gdzieś kole traktu i podróżnych łupi. Tak, tak, pamiętam ja, że rok temu to było, jak bandę Czarnego Ralfa połapali i obwiesili. Ale słuchy chodzą, że nie wszystkich połapali. Może któryś od niego bandę nową zebrał i myto zbiera.... - chłop poparł swój wywód siarczystym łykiem z kufla, a Gunther pokiwał jedynie głową, udając zrozumienie.
- Pieprzenie. Jedynymi bandytami w okolicy są poborcy podatkowi Feuerbachów - osobnik wyglądający na rzemieślnika popił siarczyście i ciągnął dalej - podatki podnieśli, cła coraz większe. Niedługo jeszcze opodatkują narzędzia, psia ich mać. W tłuszcz obrośli, i tylko lugać na nich trzeba, na lenie pierdolone. Nic tylko wynieść się z interesem bliżej Altdorfu, bo co innego. Podobno cesarski podatek łaskawszy - Rzemieślnik odstawił kufel sięgając za łyżkę stojącego przed nim gulaszu. -Ścichnij Hans. Bo jeszcze książęcy zelner usłyszy, i cię w samych gatkach ostawi - zarechotał głośno jeden z kompanów rzemieślnika który ściszył głos i zajął się swoją strawą ale narzekać nie przestał. Zapach jedzenia przypomniał Guntherowi, że od rana nie miał nic w ustach. Skinął na karczmarza, prosząc o strawę. Chwilę jeszcze słuchał sarkania rzemieślnika na Talabecklandzką szlachtę, i wymądrzania się kmiecia, jak to stan plebejski surowo doświadczony został przez daniny, późną wiosnę i jakie to straty ludzie mają, a że wszystkiemu winna była jak zwykle szlachta, Gunther niespecjalnie był tym zdziwiony. Postanowił przespać się na upatrzonej wcześniej ławce w pobliżu kominka, a rano wraz z Tankredem i Bobo, którzy przysiedli się do niziołków. zadecydować, co robić dalej.
Ostatnio edytowane przez Asmodian : 18-02-2016 o 15:02.
Powód: literówka
|
| |