Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2016, 16:36   #77
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Burza... Je*ana burza... I wszystkie możliwości szlag trafił.

"KUUUURRR*AAAAAAAA" - wydarła się w myślach. Zrobienie tego na głos prawdopodobnie przyniosłoby większą ulgę. Nie było to jednak za bardzo w jej typie zachowania.

Schyliła się opierając wyprostowane ręce na kolanach. Żadne próby przełamania jej wypracowanego w głowie scenariusza jak na razie nie dały nawet najmniejszego efektu. W burzy z deszczem i wiatrem nie ma ognia. Nie ma ognia, nie ma bezpiecznego dla nich terenu. Nie ma bezpiecznego dla nich terenu, cienisty duch może ich nękać jak tylko chce. Co Arisa miała powiedzieć reszcie? Że podczas pieszej przebieżki gęsiego z jakimiś marnymi płonącymi kijami nie zostaną wyławiani jak ławica ofiar przez drapieżników? Gdzie będą mogli się schować? Za drzewem? Łudzić się, że znajdą jakąś jaskinie? Bądź, że silny wiatr rozwieje zmaterializowanego cienistego ducha? Kretynizm. Byli w czarnej dupie. Japonka nie chciała nawet dowiadywać się ile z osób jest tego świadoma, a ile dalej trwa w naiwnym przeświadczeniu, że z tego wyjdą. Jeśli nawet komuś by się udało, byłoby to tylko przez margines błędu. Ludzi było za dużo, by jakkolwiek liczyć na to, że w tym marginesie znajdzie się właśnie ona, Bruce, czy Ange. Co mogli robić? Nie stać w miejscu. W sumie mogli robić cokolwiek, strach i tak nie pozwoliłby im stać w miejscu.

- Nie wszystkie groźnie wyglądające duchy są złe - odezwała się, gdy jaśnie pan nadęty burak zaczął analizować swoje poczynania. - W wielkim amulecie mogło być to, co... Po części wlazło w puste ciało Mounta. Cholera wie, co jest w mniejszych. Ale Reagują na obecność tego... czegoś. Przyda się to nam.

Jej osowiała twarz spojrzała na pozostałość po ludzkiej pochodni. Podeszła na sensowną odległość, by mógł mu się przyjrzeć, lecz guzik mogła wywnioskować do tego, co ją interesowało.

- Connor, tak? - zwróciła się do strażaka, starając się odtworzyć jego imię z gadulstwa Bruca. - Możesz sprawdzić, czy jego... Czaszka... Jest pęknięta? To jakby ważne...

Trzeba było się pakować. Wiedziała, że z namiotów za cholerę nie skorzystają. We własnym plecaku miała to, co potrzebowała. Przebrała się w sposób bardziej odpowiadający do burzy. Popatrzyła na przywiązany do rączki plecaka łapacz snów.

- Każdy bierze dla siebie, albo ładuje wszystkie do plecaka - zakomunikowała zachowując się odpowiednio do reakcji grupy.

Myślenie w przód nie opuszczało jej, a prognozy pieszego powrotu były jednoznaczne. Musiała dokończyć wydrapywanie wiadomości, lub zostawić coś innego, większego. Podpalenie lasu odpadało natomiast sprzęt Calgarego znaleziono nietknięty. Spojrzała na ich kajaki i wyciągnęła nóż.
Indianie wiedzą, co dopadło nas i Calagarego. Wracamy do Echo Base pieszo. Szukajcie srebrnej taśmy. A.K.
Droga, jaką było im trzeba przejść, nie prowadziła przez wydeptane szlaki a szukanie owiniętych drzew silvertapem mogło być ciężkie bez pomocy psów. Dezodorant nadałby charakterystycznego zapachu. Arisa spryskała kawałek silvertepa i przykleiła go obok wydrapanej wiadomości. Co jakiś czas musiała wykonywać tę samą czynność, by można było odtworzyć ich ślady. Miała ponure przeświadczenie, że tylko to tak na prawdę im pomoże.
 
Proxy jest offline