Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2016, 17:54   #22
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Sala treningowa


Pomieszczenie do którego ich zaprowadziła wyglądało niczym plac ćwiczeń dla cyrkowców. Zawieszone na łańcuchach rampy, linowe mosty. Napędzane mechanizmem zegarowym pułapki-kusze i wiele innych urządzeń symulujących trudy bitwy. Żadne z nich nie wyglądało na bezpieczne.
- Podoba mi się tutaj. - powiedział z pewną dozą czułości Ylvaan. - Tifareth, czy moglibyśmy dostać jakieś atrapy broni? Osobiście preferowałbym podwójny sejmitar, albo dwa zwykłe.
- A nie mieliście bić się na kije? - Wtrącił Rev, inspektując jedną z kusz.
- Ja natomiast długi miecz. - dodała Avaliye obserwując Ylvaana - A do tego mam propozycję co do tej walki. - zerknęła na Reva i odparła - Dlatego mówił o atrapach.
- Możemy bić się na normalne ostrza, tyle że to niezbyt rozsądne. Komuś mogłaby się omsknąć dłoń.
- To byłoby naprawdę smutne, gdybym była powodem uszczerbku na zdrowiu innego elfa. - dodała Avaliye.
- Niestety, atrap broni tu nie ma, ale kije się znajdą. - Odparła niebieskooka wysłuchawszy dialogu. Po czym ruszyła do wielkiej ściennej szafy, odsunęła jedne z drzwi i wyjęła dwa kostury. - To wystarczy? - Zapytała elfy.
- Niech będzie. - odpowiedział Ylvaan wybierając jeden z kosturów. - Żadnej zewnętrznej magii, żadnego pancerza? - zwrócił się do elfki.
- Chyba czytasz mi w myślach. - uśmiechnęła się uroczo elfka biorąc w dłoń kostur - Pomyślałam, że jeżeli byśmy mieli się okładać, prócz twoje ciało nie powie "dość" to chwilę to zajmie… Może w takim razie do pierwszego trafienia?
- Pierwsze trafienie? - prychnął elf - Do utraty przytomności, bądź przyznania drugiej stronie przewagi.
- Dobrze i cieszę się, że wziąłeś pod uwagę ten drugi warunek na moment, w którym będziesz już miał dość. - wyszczerzyła się.
- Jasne, jasne. - odpowiedział zdejmując z siebie ekwipunek. Już po chwili był w samych spodniach i bez butów, sprzęt pozostawił natomiast pod opieką maga, który zdążył już znaleźć sobie wygodne siedzisko. - Czekam.
- Woźnego sobie znaleźli, kuźwa… - Mruknął z niezadowoleniem Rev, trącając butem rzeczy elfa.
- Przyznaj, po prostu od samego początku chciałeś zobaczyć mnie z mniejszą ilością rzeczy na sobie. Zaczynam widzieć w tym pewien wzór… - mruknęła rozbawiona elfka pozbywając się niedozwolonego ekwipunku, jednak kiedy oddawała Revalionowi pierścień zatrzymała na chwilę dłoń z nim i mruknęła do niego - I ma do mnie wrócić nienaruszony. Ładnie proszę.
- Jasna sprawa. - Odparł z rozbrajającym uśmiechem Rev i przyjrzał się biżuterii porządnie.
- Niech nas pani uczciwie rozstawi. - zwrócił się do Niebieskookiej. - Zaczniemy na pani komendę.
Tifareth tylko wzruszyła ramionami.
- Zaczynajcie gdzie i kiedy chcecie.
- Jasne. - rzucił Ylvaan odchodząc od elfki. - Gotowa?
- Zawsze i wszędzie…

Zbyt skupiony na czarze Ylvaan nie zauważył kiedy jego przeciwniczka rozpłynęła się w powietrzu. Chwile potem poczuł dotkliwy ból w lędźwiach lecz zdążył uskoczyć nim mogła zaatakować ponownie. Elf wyciągnął wnioski z wcześniejszego ataku i przygotował się na kolejną próbę zajścia go od tyłu.
Avaliye skupiła się by jak najszybciej zadać serię ciosów, zniknęła i pojawiła się tuż przed Ylvanem wyprowadzając serię zabójczo szybkich lecz nie tak mocnych jak mógł się spodziewać uderzeń. Jej broń rozmyła się i wydawała być w wielu miejscach jednocześnie, Ylvaan jednak nie pozostał dłużny, zatoczył potężnego młyńca bardziej niż na finezji skupiając się na czystej sile ciosu. Oboje mieli trudności ze złapaniem oddechu po tej wymianie ciosów.
W tym czasie obserwujący ich Revalion wyczarował sobie miseczkę owoców, żeby mu się przyjemniej oglądało widowisko.
- Jagódkę? - Zapytał Tifareth, podając jej miseczkę.
Tifareth nie odpowiedziała magowi obserwując pojedynek z zaciekawieniem i wielką uwagą.
W tym czasie Avaliye zaatakowała precyzyjnym pchnięciem co spotkało się z niemal natychmiastową odpowiedzią Ylvaana w postaci serii silnych uderzeń, oboje ponieśli poważne rany. Niewiele już brakowało by Avaliye ponownie opuściła ten świat kiedy Ylvaan poczuł na sobie znów tą samą siłę która zmusiła go w komnacie władcy do złożenia hołdu, tym razem powstrzymywała go przed zadaniem ostatnich ciosów.

- Dość! - Krzyknęła Niebieskooka tak aby oboje walczący dobrze ją słyszeli. - Ylvaan wygrał, doprowadźcie się do porządku.
Elf splunął krwią w bok i odrzucił okrwawiony kij którym walczył gdy tylko niezwykła siła go puściła. Jego ręce zaczęły kreślić w powietrzu znaki, a on sam mamrotał coś pod nosem. Po sekundzie tuż obok niego pojawił się jednorożec.
- Ulecz ją. TERAZ! - ryknął na zwierze.
Jednocześnie z dołu doszła ich inkantacja Revaliona, który przyzwał dziwnego humanoida z jastrzębiopodobną głową i takimiż ramionami, które służyły mu również za skrzydła.
- Avoralu, bądź tak dobry i ulecz tamtą elfkę. - Przykazał swojemu tworowi, wskazując na Avaliye.
Oba stworzenia zareagowały natychmiast lecz to jednorożec był bliżej, dotyk jego rogu przywrócił Avaliye wiele z utraconych sił. Zaś kiedy na miejsce dotarł przybysz i otoczył ją skrzydłami poczuła jak wraca do pełni sił niemal natychmiast.
- Jesteś cała? - spytał elf odpychając przybysza na bok. - Zapędziłem się, przepraszam...
Avaliye zamrugała zaskoczona faktem, że nagle wróciły jej siły oraz tym, że popędzono jej na pomoc.
- Ahm… Tak, cała. - spojrzała po sobie, a później po Ylvaanie, który już tak pewny podobnego stwierdzenia być nie mógł - Ja też trochę… przesadziłam. - powoli uniosła się na nogi - Cóż… - zaczęła, ale szybko urwała tracąc wątek.
Zaś w jej umyśle rozległ się głos - Dlaczego się powstrzymywałaś? - Tak dobrze znany jej głos Nystana z tak dobrze znaną jej naganą.
Elfka uśmiechnęła się krzywo jakby na swoje myśli i syknęła przez zęby tylko jedno słowo: - Później., po czym zwróciła się już do Ylvaana - Dobrze, dobrze, jesteś całkiem niezły.
- Prawie cię zabiłem. Gdyby nie Tifareth… - powiedział z poważną miną. - Jesteś w stanie chodzić?
- O to chyba powinnam ciebie zapytać, wyglądasz okropnie, gorzej niż zazwyczaj. - odparła elfka i spojrzała na Tifareth, po czym… skłoniła się lekko - Dziękuję.
Spojrzenie niebieskookiej wyraźnie sugerowało, że podziękowania powinny być poparte przeprosinami, tylko za co? Tego Avaliye nie wiedziała choć mogła się domyślać.
Elf wyszczerzył zęby, co nie było zbyt przyjemne w widoku ponieważ były zabarwione krwią.
- Tak się dzieje jak się nieco zapędzi. Mam mikstury leczenia w plecaku. I magiczny pas który może nas doprowadzić do ładu. Chcesz się poczęstować?
- Pomoc waszych - zerknęła tu też na Revaliona - znajomych była wystarczająca, nie potrzeba mi niczego więcej, ale ty musisz doprowadzić się do łądu, bo aż żal patrzeć. - wyszczerzyła się, po czym spojrzała łagodnie na Ylvaana - Podać ci miksturę?
- Tak poproszę. Najlepiej przelej najpierw do szklanki, ale jak nie masz pod ręką to trudno. - rzucił z uśmiechem na ustach - C-a-ł-y. D-z-i-e-ń. - przeliterował.
- Ylvaan, jak cię bardzo, bardzo boli, to mogę poprosić kolejnego orłowatego o nałożenie swoich leczniczych szponków. - Wtrącił Revalion przygryzając owoce z miseczki. - Jagódkę dla zwycięzcy?
- Dzięki, mam mikstury w plecaku. Powinienem był wziąć kilka różdżek, w końcu potrafię się nimi posługiwać. - odparł elf.
Avaliye podeszła do ekwipunku Ylvaana i odszukała w nim buteleczki z miksturami oraz pas, po czym powróciła ze znaleziskiem do jego właściciela.
- Dziękuję. - mruknął i szybko opróżnił pięć buteleczek. - Od razu lepiej… - a rany i siniaki na jego ciele zaczęły znikać.
- Bez problemu. - odparła elfka i włożyła w rękę Ylvaana jego pas - Więc… - mruknęła ciszej -...co lubisz jeść…?
- Mięso! - odpowiedział na jej pytanie. - Najlepiej krwiste i wołowe. Albo z ptactwa. - dodał szybko. - Ale wiesz… Możemy sobie odpuścić. Zapędziłem się, nie taka była umowa.
- Och, ale jeżeli się odpuści to nigdy nie nauczysz się poprawnie jeść! - uśmiechnęła się elfka.
- Dobrze, dobrze, będę jadł sztućcami.
- Ale tylko, tylko, je-den dzień. Tylko. I puszczamy to w niepamięć. - ustaliła elfka.
- Jak najbardziej, potem wracam do jedzenia palcami. - rzucił elf uśmiechając się przy tym szeroko. - Idziemy do sali biesiadnej po drugie śniadanie, a potem spać? Jestem zmęczony po ostatnim dniu.
- Tak, tak, może być taki plan. - stwierdziła elfka - Najlepiej będzie jak stracisz cały dzień na odpoczynku i ten jeden dzień minie z dala od stołu. Musisz o figurę dbać. - dodała niewinnie.
- Na szczęście wyklepałaś ze mnie cały tłuszcz tym kijem. Zresztą nie przejmuj się, do obiadu na pewno zdążę wypocząć. - rzucił, po czym zaczął wciągać na siebie swój ekwipunek. - Panie przodem? - spytał wskazując drzwi.
W tym momencie i Avaliye zaczęła się na nowo wyposażać, choć wpierw podeszła do Revaliona i odebrała od niego swój złoty pierścień, który szybko nałożyła z lubością na palec, a dopiero później zajęła się resztą ekwipunku.
- Rozumiem, że nie jestem dalej potrzebna? - Spytała niebieskooka częstując się Revalionową jagódką.
- Powinniśmy trafić z powrotem. I dziękuję. Za powstrzymanie mnie.
- Zatem wrócę do swoich obowiązków. - Pożegnała się i jak wiele razy wcześniej po prostu rozpłynęła w powietrzu.
Elfka założyła ostatni element ekwipunku krzywiąc się trochę przy tym, ale koniec końców była gotowa do powrotu na poniżające, tym razem, drugie śniadanie.

Jadalnia po raz kolejny

Obudzony powrotem elfów i człowieka dzik spojrzał po nich wciągnął kilka razy powietrze, chrumknął z dezaprobatą i wrócił do snu.
- Poproszę jajecznicę. - zwrócił się Ylvaan do elfki. - I coś mocniejszego do picia, chyba mam coś tu pęknięte -. dodał wskazując swoją klatkę piersiową.
- Jajecznica i coś mocnejszego. Jasne… - Avaliye jednak znalazła jedynie jajka na twardo, ale na pocieszenie było czerwone, mocne elfie wino i te dwie rzeczy przyniosła Ylvaanowi - Jajecznicy nie ma, ale są jajka, jednak przynajmniej jest wino. - to powiedziawszy nalała do kieliszka wina i postawiła wraz z jajkami przed elfem.
- Dziękuję. To też się je sztućcami? Czy po prostu rozbijasz skorupkę i w rękę? - spytał elf.
- Rozbij łyżeczką skorupkę, rozdziel jajko na mniejsze cząstki nożem i widelcem je zjedz. - odparła elfka.
- Ugh. - wydobyło się z gardła elfa kiedy ten postępował zgodnie z instrukcją. Jego mina mówiła, że nie jest szczęśliwy. Szybko zjadł cztery jajka i wypił wino. - A ty nie jesz?
- Dbam o linię. - mruknęła, ale wzięła kawałek chleba, nałożyła nań szynkę i powoli zaczęła przeżuwać "posiłek". Ylvaan natomiast wzruszył ramionami, odkroił kawałek chleba i sięgnął po miód. Już miał zanurzyć w nim chleb kiedy się zatrzymał, spojrzał niepewnie po sztućcach i zadał pytanie.
- Nóż czy łyżka?
- Jeżeli jest bardzo wodnisty to możesz tą mniejszą łyżką.
- Jasne. - powiedział elf i sięgnął po nóż. Dość zręcznie poradził sobie z rozsmarowaniem miodu. Kanapka nie miała szans. - Jestem pełen. Idę do siebie spać. - dodał wstając od stołu.
- Ja mam wątpliwości co udania się na spoczynek… - mruknęła - Bo KTOŚ pewnie zrobi mi kazanie i te żebra… a do tego głowa mnie boli… - elfka skrzywiła się wyraźnie.
- Możesz spać u mnie. Ty dostaniesz łóżko, ja prześpię się w śpiworze i będziemy mieć na siebie oko. W razie potrzeby cię obudzę. - rzekł Ylvaan uśmiechając się paskudnie. Elfka nie musiała wiedzieć że śpiwór jest magiczny, prawda?
- Niegłupi pomysł, chociaż jeszcze lepszy byłby gdybyś miał coś na ból…
- Wino? - rzucił biorąc butelkę z trunkiem. Po chwili zastanowienia wziął też miód pitny. - Chyba się nada?
- Nada się. - odparła uradowana elfka - A mnie zawsze ganiono, jak stosowałam podobny środek po treningu z moim nauczycielem… Nie Nystanem. - dodała.
- A po normalnym treningu wyglądałaś jak śliwka i szczałaś krwią? Bo ja chyba będę. - mruknął przeciągając się. Adrenalina przestawała działać, za parę chwil ból uderzy z pełną mocą. - Chodźmy.
- Tak. - zgodziła się i dodała słodko - Jeżeli będzie za bardzo boleć to zrobię się upierdliwa, ostrzegam. - wstała od stołu.
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline