Pokój Ylvaana
- Witam w moich skromnych, ekhm... Podwojach Władcy. - rzucił Ylvaan otwierając drzwi. Wpuścił przed sobą elfkę, po czym zdjął plecak i wyjął z niego śpiwór który szybko rozwinął.
Avaliye wyswobodziła się ze swojego plecaka i niewygodnych części ekwipunku, po czym ostrożnie usiadła na łóżku obserwując Ylvaana.
-
Ylvaan… Ile ty sobie liczysz lat, tak naprawdę? - Odejmując śmierć? Bo ze śmiercią, a byłem wtedy świadomy, będą te 42 tysiące. Tak normalnie… W sumie nie wiem, nie liczyłem i nie obchodziłem urodzin, ale będzie z… Sto trzydzieści? - odparł elf zdejmując z siebie zbroję.
Avaliye zamrugała zaskoczona.
-
Naprawdę? Sto trzydzieści? Tylko tyle? - przechyliła głowę patrząc na elfa -
To ty jakby… Dzieciakiem jesteś. - W spokojniejszych czasach… Tak byłbym praktycznie dzieckiem. Ale niewolnictwo, ustawiczne śmierci i wskrzeszenia, czas spędzony na Dolurrh wymuszają szybkie dorastanie. A tak właściwie jakie to ma znacznie? - spytał elf, zdejmując przy tym buty.
-
Może żadne. - zamyśliła się -
Ale jednak… Młodziutki jesteś.
Ylvaan wzruszył tylko ramionami.
- Tym lepiej, będę miał kilka stuleci więcej by się zemścić. Będzie to trudne zadanie, ale nie niewykonalne. W szczególności jeśli Nieśmiertelny Dwór nie wie jeszcze że się wyrwałem.
-
Nieśmiertelny Dwór? Dolurrh? Co to za miejsca? - Dolurrh to miejsce gdzie trafiają wszystkie dusze po śmierci. To nie jest kara, ani nagroda. Po prostu tak jest. Istoty które tam trafiają blakną, tracą poczucie siebie i w końcu stają się jednością z planem. Ja jakoś się temu oparłem. - padło wyjaśnienie. Elf zaczął drapać się po końcówce ucha i minęło kilka sekund nim znowu zaczął mówić.
- Nieśmiertelny Dwór natomiast… To nie miejsce. To… Religia, organizacja i filozofia życiowa w jednym. To oni tyle razy mnie wskrzeszali i to oni pchnęli mnie w plecy. - Ylvaan ściągnął przez głowę swoją koszulę i wskazał sporą szramę w kształcie gwiazdy która znajdowała się na jego piersi.
- To dzieło jednego z nich.
-
Rozumiem... Też bym była żądna zemsty. - odparła -
Mam nadzieję jednak, że elfy Faerunu przypadną ci do gustu, jako że są inne od tych, które opisujesz. - Obiecałem że postaram się nie robić niczego pochopnego, prawda? - rzucił elf, ściągając przy tym resztę magicznych błyskotek. W końcu wturlał się do śpiwora, sycząc z bólu.
-
Prawda, co nie znaczy, że moglibyśmy przypaść ci do gustu. - odparła ostrożnie wsuwając się pod kołdrę.
- Może się i tak wydarzyć. Jeśli reszta twoich ziomków jest taka jak ty to możliwie że nie będę musiał sięgać po moje sejmitary zbyt często. - powiedział uśmiechając się pod nosem.
- Powiedz mi coś o elfach faerunu. Komu oddajecie cześć, jakie są wasze najwspanialsze miasta?
-
Wyznajemy, a przynajmniej większość z nas to robi, Seldarine, czyli naszych elfich bogów, z czego śmiertelnicy wybierają sobie bóstwo opiekuńcze, jakiemu oddają szczególną cześć. Najwspanialsze miasta… - lekko skrzywiła się -
Było Myth Drannor… Jest Evereska, Leuthilspar na Evermeet… Evermeet to taka wyspa elfów, gdzie rezydowował pożalcie się Seldarine, król, teraz nie wiem kto rządzi. Prawdę mówiąc to dużo nie pozostało z tego, co kiedyś określaliśmy jako "nasze ziemie, nasze królestwa"... - Mhm… A co się stało? Wojny?
-
Tak… Kiedyś posiadaliśmy królestwa, potężne i wielkie, które rządziły terenami zanim ludzie nauczyli się gromadzić w większe społeczności. Niestety, naszą potęgę rozbiliśmy my sami, kiedy wywołane zostały tak zwane Wojny o Koronę. Tel'Quessir zapragnęli ustalenia kto pośród elfów powinien dzierżyć dominację nad resztą, co doprowadziło do pięciu takich wojen trwających na przestrzeni jakiś trzech tysięcy lat, co rozbiło naszą potęgę i prawdę mówiąc zbliżyło się do anihilacji naszej własnej rasy… - wyjaśniła niepocieszona.
- Przykro mi. - mruknął elf obracając się na bok.
- Avaliye… Czemu twoja skóra jest złota? U nas nie ma takich elfów
-
Nie wiem jak u was, ale u nas elfy dzielą się na swe, jakby, podrasy, a ja należę do takiej zwanej Złotą lub Słoneczną, a precyzując w naszym języku Ar'Tel'Quessir. - Jasne. - skwitował wywód Ylvaan i znowu się przewrócił. Nie mógł się dobrze ułożyć.
- Już cię nie męczę, odpoczywaj.
-
Na pewno nie chcesz się położyć tutaj, na łóżku? Jest miękko przynajmniej, a zmieścimy się na nim.
Elf uniósł się na łokciach i wbił wzrok w kobietę.
- Jest dla mnie za miękkie. Czuję się na nim jakbym tonął. Zresztą śpiwór obdarzony jest kilkoma mocami przyspieszającymi leczenie, czyżbym zapomniał o nich wspomnieć? - spytał szczerząc zęby.
Elfka zmarszczyła brwi.
-
Och, najwyraźniej zapomniałeś o tym maleńkim szczególiku. Uważaj, bo jeszcze chwila, a wcisnę się także w ten śpiwór, skoro pomoże on z zaleczaniem się moich ran. - Nie dasz rady. - rzucił elfce wyzwanie.
- Byłoby za ciasno.
-
Czyli przyznajesz, że jesteś zbyt gruby? - wyszczerzyła się, ale zaraz skrzywiła, gdy fala bólu od żeber przeszła jej ciało -
I JA nie dam rady? - Wyklepałaś ze mnie cały tłuszcz tamtym kijaszkiem. Martw się o siebie!
-
Pff, ja nie mam żadnych problemów z figurą, dzieciaczku. - wysunęła się ostrożnie spod kołdry.
- Tak jest ciociu. - rzucił elf i zaczął wygramalać się ze śpiwora.
- Nie jestem pewien czy magia będzie działać jak go po prostu rozsuniemy i rozłożymy jak kołdrę. Ale chyba warto spróbować?
-
Warto. - odparła elfka -
Ale w takim razie ładuj się z nim na łóżko. Moje ciało nie jest z kamienia jako i twoje. - Czasem żałuję że tak nie jest. Oszczędziłoby to mnóstwa problemów. - mruknął i położył się ostrożnie na łóżku. Rozsunął śpiwór i podał jeden kraniec elfce.
- Pewnie będziemy wystawać, daj tą kołdrę na wierzch.
Avaliye położyła kołdrę na wierzchu układając się najwygodniej jak się dało i zaciskając zęby, gdy żebra postanowiły powiedzieć "Witaj ponownie!". Ylvaan natomiast obrócił się plecami do elfki i naciągnął kołdrę tak żeby nie wystawać. Jedno z żeber chrupnęło gdy wykonywał ten manewr.
- Dobranoc. Czy raczej dobradzień. - uśmiechnął się z powodu swojego żartu.
-
Tak, tak. Życz mi powodzenia. - mruknęła.
- Możesz kazać mu się zmanifestować skoro to takie męczące. Może da ci spokój w czasie snu?
-
Teraz na pewno nie da mi spokoju, nie ma szans, chociaż pewnie będzie obrażony za wszystkie wieki, ale nie takich przetrwałam. - zaśmiała się cicho, choć zaraz tego pożałowała, jako że żebra również się zaśmiały -
Śpij spokojnie. - Ty też… - wymruczał, czując jak zamykają mu się oczy.
Elfka coś mruknęła i sama zamknęła oczy próbując nie dać się narastającemu bólowi chcąc tylko, aby odszedł przynajmniej na trochę…