Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2016, 18:59   #16
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Atomowa Kwatera Dowodzenia (teren naziemny), Puszcza Kampinoska, okolice Lasków, wieczór, 11.11
Bitwa dogasała.
Płonące samochody oświetlały pobojowisko i ze dwie dziesiątki trupów i ciężko rannych. Po terenie kręcili się ludzie zbierając broń pokonanych i ciała własnych poległych, wielu z nich mówiło po rosyjsku, ale część ich kompanów to byli raczej Polacy. Byli wkurwieni.
Niska kobieta po czterdziestce z bardzo agresywnymi rysami twarzy machała rękoma przed łysym księdzem szczycącym się króciutką, dokładnie i finezyjnie przystrzyżoną śnieżnobiałą bródką. Kilku ludzi uzbrojonych w beryle, kamizelki taktyczne, noktowizory i inny sprzęt z wysokiej półki kręciło się wokół. Dwóch innych księży z jakimiś urządzeniami badało rannych. Niektórych kazali zabierać, niektórych częstowali strzałem w łeb z Magnum.
- Miała to być zasadzka, a jakby na nas czekali. - Wrzeszczała agresywna kobieta. - Pierdolony Wietnam!
- Koty wystawiły czujki. - odpowiedział spokojnie śnieżnobrody. - I tak dobrze, że nie przygotowali się mocniej.
- Jednego dopadliśmy, tylko kurwa jednego. A ja straciłam pięciu ludzi.
- Dwóch... - łagodnie odparł 'ksiądz' wskazując gestem głowy sporego rysia leżącego na jednym z Mafiozów. Wręcz przepołowionego serią z ciężkiego karabinu.
- Sierściuchy to płotki, bez Sebastiana zdławilibyśmy ich...
- Ale są aktualnie problemem. - Spokojnie wytłumaczył jej człowiek w sutannie. - A ich lekceważenie... sama zauważyłaś, że zasadzka się nie udała.
- Jedźmy do pałacu. stracił osłonę.
- Tacy jak on maja więcej osłon, a jego zdaje się tam pewnie teraz nie ma.

* * *

Janek nie miał już amunicji, 'garnitur' jaki ostrzeliwał się z wejścia został rozszarpany, rozsmarowany po ścianach. TO na co Janek patrzył nie miało litości, tylko szał.
- Odstąp - powiedział młody mężczyzna w sutannie.
Odpowiedziało mu gniewne warczenie i kłapot szczęk.
- Odstąp, muszę go sprawdzić.
Wycie, rozdzierające uszy. Coś zniknęło rzucając się niżej, po schodach w dół.
Coś węszyło.

'Ksiądz' podszedł do Janka, który odpływał.
Mimo masy krwi mężczyzna w sutannie wyjął urządzenie przykładając je do palca ochroniarza Ernesta. Nakłuł, czekał chwilę na szybką analizę.
- Przyda się. - Rzucił do dwóch typów w pełnym oporządzeniu jak z filmów o służbach specjalnych, którzy do tej pory celowali w mrok jaki czaił się w schodach w dół. Skąd dobiegło znowu wycie.

* * *

- Gaz wywietrzał, na dole jest pomieszczenie. Był tam wybuch, szczątki komputera - raportował kobiecie jeden z członków ruskiej mafii.
- Ale otwarte? - upewnił się śnieżnobrody.
- Tak.
- Czyli wydostali...
- Tropy prowadzą w las. Wyszli w koszarach. Oba prowadziły z dołu. Jeden był z pijawką, jeden z sierściuchem.
Kobieta patrzyła wokół wkurwionym wzrokiem.
- Czyli wszystko na nic? - spytała.
- Nie wiem - zastanowił się na głos starzec. - Ernest bronił wejścia tutaj do prawie ostatniego ze swych ludzi - znów zastanowił się nad czymś.
- Odwrócenie uwagi?
- Ernest? Finezja?
- Czyli był przekonany, że wyjdą tędy. Ale wyszli z pijawką... Klara? Ale z drugiej strony też z sierściuchem. Nie rozumiem.
- Kotki chodzą swoimi drogami Bałałajko. - "Ksiądz" wciąż się nad czymś zastanawiał. - Wiemy, że ani hakerce ani medium Sebastian bardzo nie ufał. Mamy 50% szans. Jeżeli jest szansa, że dane do Sebastiana nie dotrą, trzeba utwierdzać go w przekonaniu, że mamy je my.


* * *

Mieszkanie Lulu, Praga Północ, ul Jagiellońska, ranek 12.11
Grażynka targała się po łóżku aż zbudziła Daniela jaki wciąż obejmując ją drzemał obok, na jej łóżku.
W drzwiach stał Antoni patrząc na córkę ciężkim wzrokiem. Ale pomóc nie mógł nic, choć chciał. On był tu tragicznym czarnym charakterem jaki córkę zdradził, za rycerza robił jej najbliższy przyjaciel. Role były rozdzielone jasno i do bólu.
Daniel pocałował lekko dziewczynę w czoło głaszcząc po policzku i ramieniu. Uspokajając.
Ciało dziewczyny faktycznie uspokoiło się ale ciężko byłoby powiedzieć, że nocne mary przeszły.
w jej głowie wciąż rozgrywał się koszmar.


* * *

Leśniczówka Wojtka, Puszcza Kampinoska, noc, 12.11
Wszedł do domku i rzucił siatkę z zakupami, oraz torbę Indiry na ziemię koło drzwi. Było ciemno, paliła się już tylko jedna świeczka, ale jemu to nie przeszkadzało. Widział wszystko lepiej niż inni. Zerknął ku łóżku i znieruchomiał. Indi położyła się koło córeczki w ręczniku, nie nakrywając się. Kominek dawał sporo ciepła. Póki płonął wesołym żywym ogniem. Teraz był wygaszony, tylko żar zaznaczał sie lekko w ciemności. Dziewczyna drżała przez sen z zimna, ale nie wybudziła się przez to. Spała mocnym spokojnym snem, choć zdarzało się jej to bardzo rzadko. O czym on zresztą nie wiedział.
Leżała na boku, od tyłu była całkiem naga, z przodu ręcznik litościwie ledwie okrywał jej piersi.
Wojtek przesunął dłonią po jej biodrze i udzie po czym wrócił w górę jej ciała zatrzymując rękę na pośladku. Znów zadrżała. Czy z zimna? Mężczyzna przeniósł wzrok na Alex rozkopaną w kocyku jakim matka opatuliła ją na wszelki wypadek. gładząc dziewczynę po jej ciele spoglądał na swoją córkę z lekkim zastanowieniem na twarzy. W końcu wstał i wziął koc leżący na jednym z foteli. Okrył nim Indi i małą.
Rozpalił ponownie ogień w kominku, dołożył solidnie.
I położył się przed nim. Zwijając się w kłębek na ile tylko człowiek potrafi.



 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 18-02-2016 o 19:03.
Leoncoeur jest offline