Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2016, 21:50   #132
Karmazyn
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Bezimienny vs Łowca

Cienie od zawsze były żywiołem skrytobójcy. Ataki z zaskoczenia, odbierające życie ofierze, zanim ta choćby dostrzegła co ją wysłało na tamten świat. Teoretycznie Bezimienny powinien czuć się w mroku jak ryba w wodzie. Ale tylko teoretycznie. Naleciałości z czasów bycia w pełni żywą istotą buntowały się przeciwko uznaniu czarnego szermierza za skrytobójcę. Nie mniej jednak, właśnie taki styl walki teraz by mu odpowiadał. Jednak tak jak przypuszczał, Łowca był w stanie go wyczuć.
Mrok niedaleko ściany zabulgotał, niczym wrząca lawa. Powoli wysunęła się z niego sylwetka szaroskórego. Nie śpieszyło mu się. Nie musiał. Jego cel skupił na nim uwagę, a zgraja piratów była daleko w tyle. Elf był bezpieczny.
- Witaj Łowco. - zwrócił się do szaleńca lodowato zimnym głosem. - Widzę, że zwykłe metody zabicia cię są mało skuteczne. Powinienem to chyba poprawić, ale moje pragnienie zemsty nie jest wymierzone w ciebie. Przynajmniej bezpośrednio. Przybyłem po twojego następcę, szczura, który dla Lokiego porwał pewnemu wilkowi jego wilczycę.
- Ty nigdy nie miałeś wilczycy. - głos mężczyzny był beznamiętny i pusty. - Jesteś samotnym wilkiem, nic nigdy nie należało naprawdę do Ciebie. Wiesz o tym w głębi siebie prawda? Prędzej czy później wszystko porzucisz, boisz się tego że twoje życie narazi innych na krzywdy wilku, dlatego prędzej czy później zawsze uciekasz. Ja uratowałem cie od kłamstwa, odebrałem Ci to co mamiło twój prawdziwy instynkt.
- Twój bożek widać uznał, że nie nadajesz się dla jego celów i wsadził ci tamtego szczura. Cieszy mnie to, nie będę musiał tyle szukać. - Miecze grzechu znalazły się w dłoniach czarnego szermierza. - Masz rację. Boję się, że moje istnienie zagraża tym, którzy są dla mnie bliscy. A raczej bałem się, gdy byłem… nim. Teraz emocje przestały zasłaniać mój pogląd na sytuację. Znalazłem sposób, by zapewnić im bezpieczeństwo. Dziw, że potrzebna była śmierć by to dostrzec. - atmosfera dookoła Bezimiennego wyraźnie zgęstniała. Spowodowane to zostało przez dwa czynniki. Pierwszym było zwiększenie oddziaływania grawitacji na okolicę. Drugim uwolnienie przywódczych zdolności szaroskórego. - Wystarczy zabić każdego, kto może im zagrozić. - szybki ruch obu ostrzy posłał w stronę Łowcy krzyżowe cięcie wiatru. Nie miał być to atak z prawdziwego zdarzenia, lecz odwrócenie uwagi. Prawdziwym celem nieumarłego było stanięcie na cieniu przeciwnika.
- Wilku o kruczych skrzydłach, naprawę uważasz, że możesz to osiągnąć? - westchnął Łowca, a Bezimienny poczuł jak grawitacja którą wzmocnił, zaczyna słabnąć. Był magiem - łatwo wyczuł co się dzieje. Ciało jego oponenta zaczęło wchłaniać energię podtrzymująca zaklęcie, tym samym zwiększając swoją aurę. Szybko została ona jednak spalona, by zapewnić przeciwnikowi dodatkową prędkość przy starcie. Zniknął on, pojawiając się za atakami szermierza. Wyciągając jeden, długi, czarny palec, kierował się z zawrotną prędkością w stronę czoła maga.
- Myśliwy powinien oczyścić swój umysł ze zbędnych myśli, by skupić się na zwierzynie, na którą poluje. - szaroskóry odezwał się bez emocjonalnym głosem. Przeciwnik wchłaniający magię pozbawiał go kilku zdolności. Jednak w jego ciele i duszy znajdowało się dużo więcej elementów szermierza niż maga.
- Czyżby zostanie zdradzonym przez swojego boga, zaburzyło twój pogląd na świat? - zapytał, rozstawiając szeroko ramiona. Jego kończyny przestały podlegać ograniczeniom wynikającym z budowy ciała.
- Ja nie uważam, że to zrobię. Ja to najzwyczajniej w świecie osiągnę. - przyspieszając obie swoje ręce wykonał dwa cięcia. Jedno, tępą stroną Gluttony mające na celu strącenie kończyny przeciwnika z toru ataku. Drugie wycelowane było w szyję wroga.
- Ja nigdy nie miałem Boga. -odparł Łowca, chwilę przed tym jak Gluttony ruszyło w stronę jego ręki. Jednak ten, który polował na dusze, był nieziemsko szybki. Zamiast uniknąć ciosu, zmienił swój cel, wyginając się w powietrzu by dotknąć atakującej kończyny. W momencie zetknięcia dłoni wroga, z dłonią szaroskórego, pojawiła się dobrze mu znana zielona pieczęć. Znak unieruchomienia błysnął mocno, przyszpilając całą rękę arcymaga do powietrza. Bycie przyklejonym do jednego punktu, mocno utrudniało wyprowadzenie drugiego ataku, nie dziwota więc, że Łowca zdążył zniknąć i pojawić się po za zasięgiem ostrza. Z broni wystrzeliło jednak cięcie, które podążało za swym celem niczym pies gończy. Łowca prychnął, znikając chwilę przed uderzeniem, tak ze atak nie zdążył wykręcić rozbijając się o ścianę.
- Ależ miałeś, czempionie Lokiego. Czyżbyś wyrzucił to z pamięci po tym, jak twój pan znalazł sobie nowego sługę, a ciebie wysłał na pewną śmierć?
Denerwowanie przeciwnika było dość ryzykownym pomysłem. Z jednej strony istniała duża szansa na popełnienie przez niego błędu. Z drugiej jednak mógł stać się silniejszy. A ten Łowca potrafił przywalić jeśli chciał. Mag doskonale pamiętał pierwszą ich walkę. Chociaż tam akurat walczyli trzech przeciwko jednemu. Tutaj… tutaj też mógł liczyć na wsparcie. A przynajmniej pewny rodzaj wsparcia.
Miecze Grzechu opuściły dłonie Bezimiennego. Nie upadły jednak na ziemię. Zawisły w powietrzu, niczym trzymane przez niewidocznych dzierżycieli. Jednak gdyby ktoś, obdarzony przekraczającymi możliwości zwykłych śmiertelników zmysłami, sprawdził miejsce, gdzie powinni znajdować się niewidzialni szermierze, odkryłby - zapewne z zaskoczeniem - że nikogo tam nie było. Z pewnością wyczułby za to krew szaroskórego, znajdującą się na rękojeściach Gluttony i Lust. Być może zrozumiałby, w jaki sposób ta “sztuczka” działa.
- Co mogło wywołać aż taką traumę, by usunąć z głowy wspomnienia bycia czempionem? - Działanie wietrznego zmysłu zostało rozszerzone o kilkaset metrów. Z pewnością teraz zasięg tej zdolności mógł być liczony w kilometrach, ale nieumarłemu zależało jedynie na otrzymywaniu informacji o tym co dzieje się w więzieniu. Musiał wiedzieć czy nie zbliża się jakiś przydupas Gorta lub on sam. Jednak szczególną uwagę poświęcił samemu Łowcy. Grzeszne Miecze ruszyły w stronę przeciwnika. Jedynie Lust miało za zadanie pozbawienie go głowy i zajęcie uwagi Łowcy. Gluttony miało za zadanie, gdy tylko czempion Lokiego zajmie się jego bratem, udać się do więzionego elfa i pożreć jego życie oraz duszę.
- Och, już wiem. Czyżby ulubieńcem twojego bożka został… Kat? - Wypowiedzeniu ostatniego słowa towarzyszyło wytworzenie z czarnego wiatru dziesięciu sztyletów, które miały dodatkowo rozpraszać Łowcę. Bezimienny starał się wycelować nimi w miejsce, gdzie Łowca powinien się dopiero pojawić. Szermierz tym czasem w wolnej ręce stworzył czarną kulę, którą przyłożył do pieczęci na ręce. Mógł, starać się ją zniszczyć. Ale po co męczyć się z wyrwaniem gwoździa, skoro łatwiej było rozwalić ścianę, w którą był wbity?
Wietrzny zmysł pozwolił Bezimiennemu zidentyfikować pobliskie zagrożenia dla jego zamiarów. Jednym z korytarzy w stronę więźnia biegł najemnik który podróżował wcześniej z Calamitym. Itorat tym tempem mógł spotkać się z latającym ostrzem grzechu, niedaleko celi poszukiwanego. Gort zmierzał na szczyt wieży, na której Richter siłował się z olbrzymim obiektem, którego pochodzenia dawny Surokaze nie znał.
Jednak poświęcenie głównej uwagi Łowcy było niezbędne. Gdy tylko Bezimienny napomniał o Kacie, ten wściekł się porzucając maskę spokoju.
- Nie mów o tym ścierwie w mojej obecności. - warknął, zrywając się z miejsca z pędem, tworzącym podmuchy wiatru. Lust zostało zbite z toru swego ataku, przez co miast głowy, uderzyło w ramię Łowcy nim ten zniknął. Rozcięło kawałek czarnego ciała, jednak rana nie była wielce poważna.
Bezimienny przeanalizował sytuację w ciągu sekundy i porzucił plan tworzenia sztyletów, by jak najszybciej uwolnić swe ramię z więzienia. Uciekł w ostatniej chwili, bowiem zaraz potem miejsce gdzie stał arcymag zostało przebite zielona włócznią. Łowca w momencie przebicia powietrza, rozluźnił palce, wypuszczając włócznię, która silą rozpędu popędziła za przeciwnikiem. Jednak nawet osłabiony refleks dawnego przywódcy zakonu, nie miał sobie równych. Nic dziwnego więc, że gdy włócznia uderzyła go w twarz, ten tylko zafalował a ona pofrunęła w głąb korytarza, gdzie wybuchnęła po zderzeniu ze ścianą. Miraż zostawiony przez nieporównywalną szybkość zniknął po chwili.
- Nie chciałbyś go zabić? - Bezimienny sprawiał wrażenie, jakby nic sobie nie zrobił z niemal utraty życia. Ot kolejne niewarte odnotowania wydarzenie. - Dałeś zapanować nad sobą Gortowi, a to chyba nie przystoi Łowcy. Wysłany na pewną śmierć... - odparł obmyślając kolejny plan działania. W międzyczasie zwiększył szybkość przemieszczania się Gluttony. Miecz musiał dotrzeć do elfa przed najemnikiem. Choćby dlatego, że czarny szermierz nie miał zamiaru zabijać nikogo z żywych współpracowników Gorta - zakładając, że ci nie będą chcieli zabić jego. - Darzę czystą nienawiścią twoją nowszą wersję, ale do ciebie nic poważnego nie mam. Wiem, że chyba trochę za późno na takie pytanie, ale… mógłbyś tutaj chwilę postać, ja skoczę popsuć plany Lokiemu, odwiedzę zbrojownię i znikam. - zaproponował mag. Lust powróciło do jego ręki. Zarówno miecz, jak i jego dzierżyciel czekali na decyzję Łowcy. W przeciwnym razie szaroskóry musiał to szybko zakończyć. I tak już za dużo czasu stracił na ten pojedynek.
- Od kiedy zostałem przeklęty jedynie zmieniałem Panów. Łowca i Kat będą wolni dopiero w ramionach śmierci. - istota ugięła kolana, tworząc kolejną zieloną włócznię. - Muszę uciąć twoje skrzydła kruku, wybacz mi. - dodał, odbijając się w stronę Surokazego.
- Możesz mieć z tym poważny problem. - ostrze Lust pokryło się czarną, lepką substancją, zwiększając swoje rozmiary trzykrotnie. - Jeszcze ich nie rozwinąłem.
Grzeszny miecz został skierowany czubkiem w stronę Łowcy, a rękojeścią przyciągnięty do prawego boku Bezimiennego. Każdy jego ruch powodował oderwanie się od ścian lub podłogi kawałków, które zbliżały się do niego, przyciągnięte silnym polem grawitacyjnym.
- Skończmy nasz pojedynek i niech lepszy zwycięży. Bo o przywiązaniu do życia mówić nie możemy. W końcu obaj umarliśmy. - szaroskóry uśmiechnął się lekko. Wyczekał na odpowiedni moment i wykonał niszczycielskie cięcie, mające w przypadku trafienia przeciąć przeciwnika na pół.
Miecz Bezimiennego ruszył w stronę głowy Łowcy. Scena rozgrywała się z prędkością której oko śmiertelnika nie było wstanie zarejestrować. Było to wyzwanie które mogło skończyć się jedynie śmiercią jednego z walczących. W tym wypadku grawitacja wygrała. Jej oddziaływanie minimalnie spowolniło Łowce, co dało szermierzowi ułamek sekundy więcej. Wykonał wykrok by wzmocnić swe cięcie, a ostrze z mlaskiem wgryzło się w ciało. Sylwetka Łowcy rozpadła się na dwoje, przelatując po bokach zabójcy, jednocześnie zachlapując go czarną jak noc krwią.
- Walka z tobą to był zaszczyt. - podsumował Bezimienny. Zbliżył się do ciała swego przeciwnika i ukląkł przy nim. Gdy był jeszcze Surokazem, coś takiego nawet nie przeszłoby mu do głowy, jednak teraz nie można było rezygnować z żadnej pomocy. Rękę zagłębił w ciele Łowcy, a gdy ją wyjął, znajdowało się w nim bijące jeszcze serce. Bez zastanowienia wsadził je sobie w pierś. Diabelski owoc zaczął przekształcać jego ciało, by dostosować je do dwóch serc, a on tymczasem uruchomił wietrzny zmysł by rozeznać się w sytuacji w twierdzy.
Grzeszny miecz wyprzedził najemnika i dominował w wyścigu do celi. Gort i Richter byli jeszcze spory kawałek od niego, acz zbliżali się nieubłaganie w jego kierunku. Zdawało się, że wszystkie walki w twierdzy dobiegły końca, jedynie jedno miejsce tworzyło zawirowania rozpoznawalne dla zmysłu. Mirro był niedaleko, przebywał w jednej z cel wraz z Laosem?
Mirro był kuszącym celem, jednak nie było na to czasu. Czarny szermierz miał swoje priorytety. Jego ciało pokryło się mrokiem i zaczynało znikać. Zamierzał przeteleportować się do Gluttony, by załatwić sprawy z elfem.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline