Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2016, 22:55   #52
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Krieg był niepokonany. Wielkie ciało napędzane zbroją mięśni, idealna maszyna do zabijania. Kiedyś miał imię, nazwisko, uznanie towarzyszy broni, nie pamiętał żadnego z nich. Teraz wołali go obco brzmiącym słowem. Kiedyś miał córkę. Delikatne dziecię o promiennym uśmiechu. Blond włosy anioł o niebieskich oczach. Unosił ją jedną ręką, sadzał na ramieniu i wędrowali, na ryby, na trening do garnizonu. Nie lubił wielu rzeczy, tylko kilka, to i nie wiedział, gdzie jeszcze mógłby ją zabierać. Teraz żałował, a było za późno, Justine nie żyła. Przyszli niespodziewanie, w czasie snu osady. Pozostawili zgliszcza i bezwładne zwłoki. Chciał zemsty, on i jego kamraci, wierne druhy, za którymi poszedłby do samych bram piekieł. Nie było wsparcia, u władzy, u przełożonych. Rozkaz brzmiał czekać. Pluł na taki rozkaz, wyruszyli nocą. Zasadzili się wśród drzew. Pierwszy napotkany patrol wycięli do pnia. Pięść o masie głazu spadała na pojmanego Mintaryjczyka raz za razem, obracając jego twarz w bezzębną, bezkształtną miazgę. Czuł się wspaniale, zdobyli przebrania, hasła wywoławcze, cel. Następna była świątynia, jakiegoś tam starego, chędożył go pies boga, siedziba morderców. Szanse powodzenia budziły śmiech w obliczu śmierci. Nie miało to znaczenia. Liczyło się by ciąć i niszczyć wrogów, by bardowie ochrypli śpiewając pieśni o mścicielach z Syrntu, nie znających strachu, ni litości. Zatruli ostrza, przeszli przez bramę i zaczęli jatkę.

Krieg otworzył oczy. Nie miał pamiętać. Ostre krawędzie hełmu wbijały się boleśnie w skórę jego głowy. Mógł obserwować świat jedynie przez niewielką szczelinę, widzieć tylko to co jego mistrz chciał, aby zobaczył. Szarpnął się na drewnianej ławie. Ciężkie łańcuchy przytwierdzone do kończyn zazgrzytały, naprężając do granic. Okowy uniemożliwiały ruch. Leżał. Godziny mijały uciążliwie. Myślenie sprawiało ból, pęta wbijały w ciało. Ciemna substancja ze szklanych pojemników zabulgotała i popłynęła tunelem z rurek. Wpięte wprost w rdzeń kręgowy, wykrzywiły go w agonii, ciecz spotkała się układem nerwowym. Krzyk niósł się echem wśród kamiennych murów, aż przerwała go kojąca utrata świadomości.

Krieg otworzył oczy. Nie pamiętał, który to raz. Ostre krawędzie hełmu wbijały się boleśnie w skórę jego głowy. Zakuty w zbroję, nie czuł bodźców otoczenia. Nagle ława zaczęła się unosić, obracać do pionu. Zmiana długotrwałego położenia wywołała w nim mdłości i zawroty. Dopiero wpompowanie w żyły kolejnej dawki alchemicznej substancji postawiło go na nogi. Okowy puściły, a obręcz pod hełmem wyostrzyła zmysły, ukierunkowując działanie na zgodne z wolą mistrza. Kolos ruszył przed siebie chwytając piłokształtne ostrze wsparte o ścianę. Dozowniki na ramionach utrzymywały właściwe stężenie cieczy w krwiobiegu.

- Tak panie - głucho potwierdził rozkaz. Stawiając dudniące kroki, zmierzał w stronę intruzów. Zostawili go w potrzebie, teraz zapłacą krwią. Niech będą przeklęci.

~*~*~

Oddział infiltracyjny bez większych przeszkód dostał się do środka. Ritsuko przestąpiła na ciałami zabitych, ruchem podbródka dając znać drużynie, że nie ma już na co czekać. Schody wydały się najlepszą z możliwych dróg. Właśnie miała zacząć się wspinać, gdy wnęka poniżej stopni zadrżała i z jazgotem kamienia trącego o kamień odsłoniła przejście do lochu. Przywierając do ściany dziewczyna obserwowała jak z piwnic wyłania się przerażająca postać. Mierzący dwie jej wysokości potwór, okuty w metalowe płyty i hełm w kształcie cylindra z pasem wyciętym wokół czerwonych ślepi. Ciągnął za sobą pokaźnych rozmiarów miecz, zostawiający w posadzce jasną rysę. Wstrzymała Nadię przed wypuszczeniem strzały. Przeciwnik zdawał się ich nie dostrzec, mechanicznymi ruchami zmierzał na linię frontu.

- Nie ma czasu do stracenia - Hissori ponagliła. - Musimy znaleźć i usunąć maga. Inaczej umrą - szybciej ruszyła przed siebie.
 
Cai jest offline