|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
|
| Narzędzia wątku | Wygląd |
13-02-2016, 00:15 | #51 |
Reputacja: 1 |
|
18-02-2016, 22:55 | #52 |
Reputacja: 1 |
|
21-02-2016, 12:11 | #53 |
INNA Reputacja: 1 | Camilla miała powód do radości, ponieważ udało jej się znaleźć "zgubę". Nie musiała jednak pałać entuzjazmem na wieść o jakiejś wojnie, która niekoniecznie się jej tyczyła, a i nie pomagała Maxowi w odebraniu swych ziem. Nie mniej jednak, wszystko było lepsze od kolejnego, niedzielnego obiadku z rodzinką, toteż blondynka niemalże przykleiła się do mężczyzny. Mieli o czym rozmawiać, mimo napiętej sytuacji. Nie widzieli się spory okres czasu, w którym to i tak żadne z nich się nie zmieniło. Mimo to, postanowili spędzić ze sobą odrobinę czasu, były to zaledwie minuty, może godzina, czas, w którym i tak każdy się przygotowywał do walki. Camilla z jego pomocą sprawdziła celność swojego łuku, szybkość ostrza oraz powtórzyła plan, jaki będzie musiała wcielić w życie, będąc u jego boku.
__________________ Discord podany w profilu |
21-02-2016, 23:26 | #54 |
Reputacja: 1 | Czarnowłosa pokonała ostatnie stopnie. Znalazła się w korytarzu. Idąc pod łukowatym sklepieniem, ułożonym z równo ciosanego kamienia, wypatrywała śladów jakiejkolwiek obecności. Towarzyszył jej tylko pogłos stawianych kroków, głośniejszy niż być powinien oraz wyraźny dźwięk przyspieszonych uderzeń serca. Snopy światła, wpadające przez niewielkie świetliki pozostawione w murze, biegnąc po skosie, ujawniały krążące w powietrzu drobiny kurzu, rozjaśniały rozmieszczone co kilka jardów wnęki. Ritsuko przystanęła przed jedną z nich. Zadzierając głowę spojrzała w puste oczodoły posągu o wysuniętych przed siebie dłoniach, trzymającego liturgiczną tacę. Niema postać, której artysta zapomniał wyrzeźbić usta, obleczona była w długie szaty, nie pozwalające jednoznacznie określić płci. Mimo ciepła panującego na dworze, ciąg biegnący od figury przeszył ją chłodem. W naczyniu dopalały się jeszcze kawałki kadzidła. Unoszący nad misą dym drażnił nozdrza intensywnym, słodki zapachem. Żar tlącej się wiązki zlepionych żywicą roślin zamigotał, wydając ostatnie tchnienie. Waanka odwróciła się, chcąc drwiąco skomentować zabobon tubylców, jednak spostrzegła z zaskoczeniem, że została sama. W korytarzu nie było nikogo. Cofnęła się, by wrócić po spóźnialskich, wtem zatrzymała nagle i uniosła ręce. Skóra jej ramion traciła swą jędrność, przebarwiała i marszczyła, starzała w przeciągu chwil. Dziewczyna chwyciła między palce kosmyk siwiejących włosów. |
25-02-2016, 17:31 | #55 |
Reputacja: 1 | Chłodny, poranny wiatr zbudził go wcześniej niż jego towarzyszy. Akadi wzywała go na codzienne spotkanie, a on zwykł nie ignorować takich wezwań. Wyszedł na zewnątrz i spojrzał w stronę kasztelu. Łagodne słońce wschodziło nad pobliskimi wzgórzami spowijając go delikatną łuną. Widok potrafił wprawić w zachwyt, chodź u Hortha był on maskowany przez wizję przyszłości. Jutro to samo słońce okryje łuną trupy setek dzielnych żołnierzy, którym już nigdy nie będzie danym ujrzeć niczego podobnego. Po krótkiej chwili wrócił myślami do rzeczywistości. Zgarnął kilka drewienek z resztek wczorajszego ogniska i wyruszył na krótki spacer. Ludzie powoli zaczęli wychodzić z namiotów, ale większość obozu łapała jeszcze ostatnie chwile snu przed atakiem. Gdy znalazł się na uboczu wbił kawałki drewna w ziemie w nierównych odległościach i ukłonił się teatralnie bogini. Modlitwy nauczył go mistrz Karl. Trzeba było przyznać, że jego umiejętności od początku mu zaimponowały i pchały do samodoskonalenia. Chłodny powiew wiatru owiewający jego twarz uznał za przywitanie. Chwycił pewnie swój korbacz, obrócił go w ręce rozpędzając nieco kulę i uśmiechnął się mimowolnie. Krótkie, szybkie, precyzyjne ruchy. Wykonał swój pierwszy krok, korbacz posłusznie podążył za nim. Przerzucił ciężar na drugą nogę i obrócił się łapiąc po drodze pierwszy z kawałków drewna. Kula korbacza przemknęła tuż nad ziemią, a zaraz potem po szybkim zwrocie uderzyła w wyrzucone w mgnienia oka drewienko. Osłabione wcześniej ogniem drewno rozpadło się na kawałki wzbudzając przy tym burzę uśpionych w jego środku iskier. Hroth tańczył dalej, dopóki wszystkie jego prowizoryczne cele nie skończyły w ten sam sposób. Gdy skończył oddychał ciężko. Zawsze wkładał w swoją akrobatyczną modlitwę wszystkie siły. Czuł się przygotowany na dzisiejszy dzień. Gdyby postanowiły go zaatakować resztki innego ogniska wiedziałby jak sobie z nimi poradzić. ********** Kapłan nawet nie próbował ukryć szoku jakiego doznał widząc kroczące monstrum. - Co do ... Mam nadzieję, że te abominacje nie zamieszkują stadnie tutejszych kasteli... - szepnął cicho do towarzyszy. - Ruszajmy - odrzekł po chwili, gdy potwór zdał się oddalić na wystarczającą odległość. - Załatwmy tego maga, ale zostawmy sobie trochę sił jakby to... coś miało zamiar po nas zwrócić. |
28-02-2016, 13:27 | #56 |
Reputacja: 1 | Pamiętał ten rumor. Bitewny szał, wrzaski rannych, głuche uderzenie grotu strzały o tarczę, albo błagalne tchnienia konających. Maximilian był tu już dawno temu. Każda bitwa z perspektywy pojedynczego żołnierza wygląda z goła tak samo, niezależnie od miejsca i wroga. Tym razem jednak nie widział przed sobą okutych w płytową, lśniącą zbroję pleców ojca, który dodawał mu odwagi. Jedyne co widział znad zaciągniętej wysoko tarczy, to wyrwa w murze kasztelu i łypiący na niego groźnie Mintarejczycy. Zerkając ukradkiem za siebie dostrzegł zdeterminowane, ale i zlęknione twarze swoich żołnierzy. To on musiał być dla nich oparciem. |