Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-02-2016, 13:36   #53
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Dalsza część podróży dla Lexy upłynęła w błogim milczeniu i ciszy. Nie szła już przodem, razem z Klausem i Magnusem, bo stanowczo zaprotestowała, a Lambert wyjątkowo machnął na to ręką. Z reguły, większość rzeczy i ludzi była jej obojętna, robiła to, co musiała i nawet nie zadawała pytań. Być może właśnie z tego oto powodu, była dobrym najemnikiem i mimo płci warta była zatrudnienia.
Nie było trzeba długo czekać, aż napotkali pierwszą przeszkodę. Most lichy i niby przez niego zwierzoludzie przeszli, było to co najmniej zastanawiające, ale duże prawdopodobieństwo, że przed ich przejściem wyglądał on znacznie lepiej. Dopiero gdy tępe kloce z kupą niewolników zaczęło po nim stąpać, ten najzwyczajniej w świecie zaczął się walić. I nie dziwne, bo ten kto most zbudował, na pewno nie wędrował tutaj, w celi jego konserwacji.
Norsmanka stanęła na skraju przepaści, co rusz patrząc a to w dół, a to przed siebie na gęstą mgłę lub też na poczynania innych. Zabawy z liną były dla niej szczytem wszystkiego, zamiast po prostu przejść pojedynczo każdy, to oni się pierdolili jak matka z łobuzem. Kobieta pokręciła głową z dezaprobatą.
- Słyszałem, że pokonałaś dwa wilki w pojedynkę - odezwał się Lambert [podchodząc w miejsce, gdzie stała Lexa. Stanął na skraju przepastnego urwiska, spoglądając na drwala, który w pojedynkę próbował przeprawić się przez most linowy. Nagle potężnym mężczyzną zachwiało, a jego noga utknęła w złamanej pod ciężarem belce - przez chwilę wydawało się, że spadnie w dół, lecz Magnus w porę uchwycił się liny i bez oglądania się za siebie, ruszył dalej mostem.
- Zaiste godny podziwu wyczyn. O co więc pokłóciłaś się z Klausem? - Zapytał na koniec, nie spuszczając wzroku z naprężonej liny, która ginęła we mgle.
Lexa początkowo jedynie zmarszczyła czoło, mrużąc oczy. Przecież już to mówiła, ile można powtarzać? Chciał się pośmiać z tego, jak żałośnie włada ich językiem? Nie wiedziała, ale i nie starała się przeciwstawiać. W końcu doskonale wiedziała, kto tak naprawdę jej płaci, za szlajanie się po tej zapadłej dziurze.
- Bo ja dwa wilk na swoja ciało, a wsiok ni strzelił, ni ranił, nic nie robił, stał i patrzał jak Lexa zżerana przez muty. Ale Lexa więcej nie pomoże jakaś głupia wieśniak. Męska to, a tchórz i brak odwaga, moja mężczyzna z kraina prędzej ginąć niż żyć jak tchórz. Niegodne to mężyczyzna. - odparła jak zawsze nieskładnie, a minę miała poważną.
- Prawda to. Miałem przyjemność walczyć u boku Norsmenów, którzy w wielu bitwach służyli nam za najemników. Głównie jako darowizna od bogatych kupców z Marienburga - zgodził się Lambert, po czym spojrzał dziewczynie prosto w oczy. Przez chwilę patrzyli na siebie w ten sposób, żadne niezdolne do odwrócenia wzroku, aż w końcu kapłan przemógł się i dodał:
- Twój język też znam. Słabo, ale przekleństw pod swoim adresem słyszałem już bez liku. Jeden z twoich pobratymców był mym doradcą i tłumaczył mi każde pożegnalne słowa Norsmena, kiedy odprawiałem ich ze swojego namiotu - zaśmiał się cicho, po czym odwrócił wzrok i spojrzał raz jeszcze w kierunku ginącego we mgle brzegu. Zastanawiał się co tak długo zajmuje ta przeprawa Magnusowi.
Kobieta uśmiechnęła się i dumnie wypięła pierś.
- Nawet najemna część mój lud, to dumna lud i pełna odwaga, waleczność, siła! Może i moja niezbyt mądra, ale za to harda i ducha ma w serca, nie to co ta wieśniak! - westchnęła potężnie, a westchnięcie owe przypominało bardziej warkot zdziczałego lwa.
- Ha, język zna! No to Lexa wpadka zaliczyć pierwsza, bo jak kurwa bez zapłaty za dupodajstwo kląć cała trasa, a Lambert milczeć i uwaga nie zwrócić. Dobrze udawać, nie wiedzieć, że znać nasza język. Przekleństwa najpiękniejsza, w wasza język to zaledwie pierd mała koza, a w nasza jak byka jebnięcie. Długo te chłopa się będą tak dygać, by głupi most pokonać? - widać było, że zniecierpliwienie w niej narasta, a może nawet i irytacja.
- Najwyraźniej już tak mają ludzie Schulza. Po tym wszystkim osobiście rozwalę mu łeb. W imię Sigmara rzecz jasna - splunął w przepaść z obrzydzeniem, które ogarnęło go na samą myśl o upartym starcu.
- Przez ich nieudolność jest mi winien sześć koni. Zamiast kozy paść trzeba było zbudować palisadę wokół wioski i nauczyć się podstaw walki… - dodał po chwili, po czym ściszył głos, tak aby nikt inny poza Lexą go nie usłyszał:
- Nå har vi til å knulle alt.*
- Hunden peniser, men vi kan gjøre det ** - odparła z nadzieją, że ją zrozumiał, po czym poklepała go silnie po ramieniu
- Ja wsparcie, jakby co mów - dodała już normalnie i uśmiechnęła się słabo, odchodząc na bok. Musiała przeczekać aż ta zabawa się zakończy, by móc przejść przez ten most bez tych ich perwersyjnych zabaw z linami.
- Pójdziesz następna, a ja zaraz po tobie. Magnus każe na siebie czekać, a ja nie chciałbym, żeby ktoś po przeciwnej stronie przeciął sznury zanim my zabezpieczymy most - stwierdził kapłan, niewzruszony silnym szturchnięciem Lexy, po czym oddalił się w stronę reszty najemników.

Blondynka zaś odeszła kawałek by stanąć pod drzewem. Irytacja jedynie w niej narastała, kiedy to musiała spoglądać na te głupie wygibasy. Nie potrafiła zrozumieć, czemu chłopy żyją, a co dopiero pojąć całe to przedstawienie. Było to dla niej co najmniej śmieszne. Założyła ręce krzyżem na piersiach i z kwaśną miną czekała, aż to się skończy i będzie mogła przejść na drugą stronę, bez zbędnych perwersji z linami.

Po pewnym czasie ze zwiadów wróciła Katarina. Była cała przemoczona od deszczu i trzęsła się z zimna. Przygnębienie o ogólna beznadzieja sprawiała, że całkowicie odechciało się jej czegokolwiek, ale musiała brnąć do przodu.
Marzyła jedynie o gorącej kąpieli, suchych ubraniach i ciepłym łóżku. I by pani Natalya się odnalazła.
Ciężkim krokiem podeszła do Lexy stojącej niewzruszenie niczym statua i przyglądając się działaniom wioskowych.
- Lexo. Jak twa rana? - zapytała cicho zatrzymując się obok niej i oglądając bandaż na zranieniu. Nie wyglądało źle.
Norsmanka zerknęła na dziewczynę kątem oka, nie ruszając się z miejsca. Zmrużyła oczy gdy usłyszała pytanie, ale jeszcze chwilę milczała bez odpowiedzi. W końcu poruszyła rękami, aby zdjąć futro, które ogrzewało jej grzbiet i bez cienia gracji czy delikatności, zarzuciła je na plecy Katariny.
- Trzęsie się, ogrzej tym. - powiedziała oschle - Rana ta, żadna rana. Drasnęło lekko, nie jest ważnym. Martw się o swój pies, jak pies przejść na druga strona przez ten cyrk? Co te Twoje chłopa robią, zabawiajo nasza osoba cyrkowa sztuczka? Żałosne - zakończyła zakładając z powrotem ręce krzyżem na piersiach i oparła się ze znudzeniem o drzewo.
Katarina owiła się szczelniej futrem danym jej przez najemniczkę patrząc się na nią wielkimi oczami. Westchnęła z ulgą czując ciepło nowego odzienia. Nie zmienia to faktu, że była co najmniej zaskoczona działaniami Lexy.
- Dziękuję - z wdzięcznością powiedziała swej rozmówczyni.
- Ja w ogóle martwię się o nas wszystkich. Nie tylko o ludzi z wioski czy zwierzęta, ale też o waszą grupę - podeszła trochę bliżej kobiety i stanęła obok niej, przyglądając się w międzyczasie wyczynom pozostałych - Oni chyba próbują sprawdzić, czy bez problemu jesteśmy w stanie przejść przez most. Osobiście nie chciałabym spaść... Ani by Grom przypadkiem spadł - zwiesiła głowę wyobrażając sobie ten okropny dla niej widok, lecz szybko się otrząsnęła - Ech, biedne konie.
Lexa burknęła głośno
- Co robio ta chłopa to magia jakaś. Przejść powinna, a nie się dygać jak tchórza jakaś. Nie rozumia, o co afera cała. Most lichy, a jakże. Gówno z drewna uciułane. Jak kto spadnie to dupa woła, a nie mężczyzna. Mężczyzna nie spada, o kobieta dbać jedynie winien. Kto Cie przeprowadzić? Kto Grom pomóc? - spytała i dopiero teraz spojrzała gniewnie na dziewczynę.
- W Kislevskich historiach tak jest zawsze. Jak most jest z lin i desek, to wielki bohater, kiedy próbuje się przez niego przeprawić, musi sobie poradzić z uszkodzeniami prowadzącymi to zerwania się mostu - rzekła pod nosem powoli zwalniając, jakby kolejne słowa przychodziły jej z trudnością, choć Norsmanka mogła ją usłyszeć bez większego problemu.
- Ja sobie poradzę... Chyba - ewidentnie było słychać, że wątpiła we własne możliwości, jednak starała się nadrobić siłą woli. Popatrzyła smutno na psa - A co do Groma...
Obdarzyła Lexę błagalnym spojrzeniem. Była pewna, że go nie uniesie ze swoją siłą. Wśród zebranych przy moście ludzi czuła się niczym piórko na wietrze.
- Głupia ta Twoja chłopa - machnęła ręką - Dobra, że bachor z żadnym nie mieć, bo to idzie zaciukać sama swoja osoba, z takim głąbem nogi rozkładać! - zagrzmiała niczym trzask pioruna i zmarszczyła ze złości swój zakrzywiony od wielu złamań nos - Lexa Ci ta kundla weźmie, boś Wilhelm uleczyła i pomóc chciała. Ale jak Lexa spaść, to kundal też spaść i musza Ty to wiedzieć, że można zginąć. Każda z nas zginąć można - powiedziała i momentalnie klepnęła się dłonią w udo, a potem schowała w dłonie swoją twarz, kręcą głową z niedowierzania - No ale to co Twoja mężczyzna robi to jest sztuczka śmieszna, Lexa długo nie wytrzyma. Trzymaj mje, bo zajebie po kolei… - załamała się wojowniczka spoglądając po chwili na psa - Gryzia ta bestia?
- Co? Aa tak. Nie, Grom nie gryzie - na moment straciła koncentrację kiedy piorun pod postacią słów Lexy padł dosłownie gdzieś przy niej - Będzie się bronić, jeśli zobaczy, że coś złego mi się dzieje, a tak to jest całkiem przyjazny - uśmiechnęła się beznadziejnie.
- Na szczęście żaden z nich nie jest mój. W ogóle uważam, że w Imperium przydałoby się kilka miesięcy ostrej zimy, a wszyscy by nagle zaczęli zachowywać jak natura mężczyźnie nakazała - zerknęła kątem oka na Severusa - No cóż... Ludzie w Kislev przynajmniej umieją chronić swe kobiety - wywróciła oczami i chwyciła Lexę za przedramię. Smukła dłoń przesunęła się do nadgarstka.
- Nie spadniesz i nie zginiesz. Wierzę w to. Iii... No i zawsze możecie liczyć na moją pomóc, bo musimy współpracować - uniosła kącik ust w uśmiechu puszczając ją i przyglądnęła się mostowi - Chyba będziemy mogły zaraz przejść.
- Ha, zima, ta? Może by wymarło, naturalne selekacje! - ucieszyła się i choć nie potrafiła dobrze wyrazić swoich myśli, to i tak gęba jej się uśmiechnęła, na widok konających z zimna nieudaczników. Jak to chciała rzec; selekcja naturalna.
Kiedy dziewczyna się do niej zbliżyła, Lexa wciąż stała niewzruszona. Nie wiedziała, czy to przejaw dobroci, troski, jakiś rodzaj wsparcia czy może po prostu ta mała starała się ją każdym możliwym sposobem przekonać do tego, by wzięła jej psa. Nie wiedziała, ale i nie robiło jej to żadnej różnicy.
- Wiara! Wiara dobra, w swa siła, w heros siła i odwaga. Wiara przeprowadzić wiela ludzia przez problem, przeszkoda. Jeśli Ty wiara nie tylko w boga, a i w Norsman, to Lexa na pewno przejść na druga strona. Tam z piesa czekać na Twoja dobra dusza. - powiedziała prostując plecy i pogłaskała dziewczynę po głowie, jednak gest ten był zbyt krótki, by można było poczuć dobro płynące z wojowniczki.
Dziewczyna popatrzyła zafascynowana na najemniczkę. Nie sądziła, że więcej wsparcia znajdzie w przyjezdnej grupie pod dowództwem kapłana niż wśród osób z Krausnick. Po słowach Lexy w jej oczach zabłysło coś, czego nie było od samego początku wyprawy.
Nadzieja.
Nadzieja na przywrócenie porządku w jej życiu. Od czasu, kiedy pani Natalya została porwana, naprawdę nie wiedziała co ze sobą zrobić. Wciągnięta w beznadziejną wyprawę - włóczyła się za pozostałymi niczym duch.
Uśmiechnęła się szczerze po drobnym geście, który wykonała Norsmanka. Przykucnęła przy Gromie chodzącym dookoła niej jakby czegoś szukając.
- Bądź grzeczny, dobrze? - po Kislevsku szepnęła mu na ucho - Ta pani cię weźmie ze sobą, nie ugryź jej. Nie jest zła.
- Ja... Ech. Jakbym spadła, to się zaopiekujesz Gromem? - zapytała najemniczki smutnym tonem, a na jej twarzy wszystkie wcześniejsze emocje zniknęły jak mrugnięcie okiem.
Lexa skrzywiła się początkowo patrząc na dziewczynę, a potem zaśmiała
- Spaść? Chuchro takie? Nie spadnie. My czekam na druga strona. - odparła jej i odepchnęła się plecami od drzewa. Klepnęła raz dłonią w udo - Kundla, cho tu. Cyrku koniec, idzie na druga strona - po tych słowach zerknęła na psa Katariny i pochwyciła go, przerzucając sobie przez ramię zupełnie jakby nic nie ważył. Popatrzyła na stojących przy moście i jakby nigdy nic i obdarzyła ich spojrzeniem pełnym pogardy. Sporej wielkości pies opierał jej się o lewe ramię i gdy kobieta weszła na most, smutnymi oczkami patrzył na resztę ludzi, która aktualnie znajdowała się za plecami najemniczki. Kobieta zaś przeszła ostrożnie, choć jej chód wyglądał na dość pewien swego. Konstrukcja lekko się bujała, Norsmanka musiała parę razy dać większy krok, aby ominąć dziury powstałe z powodu braku deski. Po niedługiej chwili zniknęła innym z oczu, pochłonięta przez gęstą mgłę.
Gdy stanęła już na lądzie, zerknęła na Magnusa, który był tutaj, póki co, jako jedyny. Odstawiła psa na ziemię i ukucnęła obok niego, głaszcząc po mokrym łbie, a ten wpatrywał się w most czekając z obawą na swoją panią.








* Teraz musimy się pierdolić z tym wszystkim.
** Psie chuje, ale damy radę
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline