Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-02-2016, 21:06   #54
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Dziadek Rybak, który pracował przy zdejmowaniu bagażu z koni, przerwał swoje działania, widząc jak Magnus ostrożnie, przeprawia się przez linowy most. Wtedy to właśnie do niego dotarło. On też będzie musiał się przeprawić. Ze wszystkich to on był chyba najmniej zwinny. Starość, choć łaskawa dlań jeśli chodzi o zdrowie fizyczne, odcisnęła swoje nieuniknione piętno. Nie był tak silny jak kiedyś. Jego refleks i koordynacja ruchowa również ucierpiała wraz z upływem czasu, a i zręczności niewielu mu zazdrościło. Ogarnął go strach.

Próbował skupić się na pracy, lecz mimo iż do najtrudniejszych ona nie należała, kilka razy zrobił jakąś głupotę. Wkrótce nie mógł opanować drżenia rąk. Schował je pod płaszczem, próbując to ukryć i raz jeszcze skierował swoje myśli na inny tor.
- Może nada się wam moja sieć rybacka? Można by wrzucić co ważniejsze przedmioty...- Pyotr Koldun uniósł pięść do ust, bowiem złapał go lekki atak kaszlu- ...trza by jeno to jakoś z głową powiązać i przeprawić na drugą strone. Łatwiej... – odchrząknął- ... łatwiej tak, niż iść z tym po tym wichajstrze... – wskazał kolebiący się most, a jego myśli znów wróciły do tego samego punktu.

„A niech to, pioruny...”

Dziadek Rybak wyciągnął coś ze swoich pakunków i udając, że znów złapał go kaszel, przeprosił resztę osób pracujących przy koniach i oddalił się nieco.
Podszedł do przepaści. Chwilę wpatrywał się we mgłę.

„Nie takie rzeczy się robiło... Olaboga... ileż to lat minęło...”

Dziadek Rybak wyjął swe dłonie spod płaszcza i przyglądał się jak drżą z napięcia. Zacisnął palce w pięść i wyprostował. Powtórzył to parę razy. W końcu udało mu się opanować nerwy, choć potrzebował jeszcze czegoś...

Przycupnął na uboczu. Pyotr sięgnął gdzieś pod poły płaszcza i w rękach starca pojawił się zestaw kart. Wielkie Arkana. Karty tarota to jeden ze sposobów, jakim Dziadek Rybak niejednokrotnie starał się przewidywać co się stanie. W prawdzie nigdy nie miał pewności, co do przesłania jakie los chce przekazać. Wiele zależało od interpretacji, a czasem karty po prostu kłamały. Pyotr miał wystarczająco dużo czasu by zgłębić tajemnicę. Zdarzało się, że karty ratowały mu życie. Tak jak w Krausnick.

Dwadzieścia dwie karty dokładnie przetasowane i wymieszane tak, by nie było wiadomo po której stronie jest góra karty, a gdzie jej dół. Każda karta miała swoje znaczenie, choć zawsze należało rozstrzygnąć sytuację indywidualnie. Pyotr skończył tasowanie i czekając aż zawieje wiatr, odkrył pierwszą z góry. Przełknął ślinę, a grdyka zatańczyła w górę i dół.


„Śmierć, dołem”

Pyotr otarł czoło nie wiadomo czy z potu, czy z powodu padającego deszczu. Starając się ochronić i tak już wilgotne karty przed dalszym zamoknięciem, nachylił się bardziej do przodu. Wyczekując odpowiedniego momentu, wyciągnął kolejną kartę.


„Głupiec, dołem”

Ręce Pyotra znów zaczęły się trząść. Śmierć nie musiała oznaczać tego co oczywiste. Niemniej jednak zestawienie tych dwóch kart... to nie wróżyło nic dobrego.

Karty tarota inaczej odczytywało się, gdy zostały wyłożone ilustracją w stronę wróżącego, a inaczej gdy tak jak teraz, obie zostały wyłożone w pozycji odwrotnej. To drugie zawsze wzbudzało niepokój. Wiatr zawiał po raz trzeci i trzecia karta dołączyła do reszty.

„O Bogowie! Owszem... chyba... tak... chyba nie wszystko stracone!”

Pyotr schował pospiesznie karty. Ostatnią, trzecią kartę włożył do osobnej kieszeni na piersi. Kiedy wrócił, zobaczył właśnie jak Lexa znika we mgle wraz z Gromem- psem Katariny. Konie były martwe, a on... On był gotów ruszyć za most. Kiedy przyszła jego kolej, spojrzał, raz jeszcze na schowaną przy piersi kartę, jakby chciał się o czymś upewnić.


„Koło losu... górą”

Ruszył przed siebie. Nie bez strachu. Wiedział bowiem, że czekają go ciężkie chwile, lecz los mimo wszystko będzie mu sprzyjał. Wierzył w to.
 
Rewik jest offline