Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-02-2016, 22:51   #160
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
post przy współpracy:MG,AdiVeB,Leminkainen

- Koparkę? Obawiam się, że niestety nie dysponujemy takim sprzętem. - uśmiechnął się smutno szeryf rozkładając bezradnie ramiona. Ale właściwie całe Cheb było tak zmotoryzowane, że ciężko było oczekiwać usług ciężkiego sprzętu budowlanego. - Będą chyba musiały wystarczyć ręce, podręczny sprzęt i zaprzęg konny do pomocy. Z tym wilczym dołem ciekawy pomysł. Ale trzeba by wybrać dobrze miejsce. W tej chwili jak wiesz, główna droga i inne są przejezdne. A po wykonaniu takiej pułapki trzeba by chyba ją zamknąć. - był chyba ciekaw miejsca wybranego przez Kanadyjkę na taką pułapkę. Przecięcie głównej drogi która była najbardziej rzeczywistą bramą do i przez osadę równało się albo zablokowaniem jedynej wygodnej drogi przez osadę albo przedwczesnym jej zdemaskowaniem przez jakikolwiek pojazd który w nią by wpadł.

Gordon miał już wychodzić ale chyba za bardzo wciągnęła go ta rozmowa:
- Jeśli chodzi o składniki jakie byłyby potrzebne… - podszedł do biurka szeryfa, chwycił za długopis i kawałek kartki i zaczął notować głośno wymieniając po kolei każdą pozycję - podstawą jest benzyna i styropian… tych składników potrzebuję tyle ile się tylko da albo w zależności ile chcecie mieć napalmu… do tego aluminum i rdza… najlepiej sproszkowane… łącznie 0,5kg na 10 litrów paliwa... z rdzą nie będzie problemu, wszędzie jej pełno… do tego jak najczystszy duży pojemnik co najmniej 20-30 litrowy, masa butelek, szmat i dużo gwoździ czy innych małych ostrych przedmiotów mogących robić za odłamki. Będziecie w stanie załatwić te rzeczy? - podniósł wzrok na szeryfa na chwilę nie czekając jednak na odpowiedź - jeśli chodzi o napalm najefektywniejsze podczas obrony przed oblężeniem są porozstawiane beczki z napalmem. W zależności od proporcji i ilości użytych do niego składników można go podpalić strzałem który wytwarza podciśnienie i sporą ilość ciepła... Czyli przeróżne naboje typu armor piercing. Jest to też najbezpieczniejsza metoda jeśli nie chcecie uzywać bomb z zapalnikami czasowymi lub lontowymi bo pozwala na lepszą kontrolę pola walki. Można też porozlewać je do butelek i zrobić koktajle mołotowa. Wsadzić kilku dobrze miotających chłopców do jakiegoś wysokiego punktu i w razie ostatniej deski ratunku wiadomo… rzucać… tak na szybko i na dużą ilość to jest czas tylko na napalm… reszta moich przepisów potrzebuje czasu… w ostateczności mam jeszcze kilka sztuk gotowego plastiku… - podał szeryfowi kartkę z potrzebnymi komponentami - jeśli zdecydujecie się na napalm to tutaj jest wszystko napisane.

Pomyślał jeszcze chwilę i skomentował plan Nico o wilczym dole:
- Wilczy dół to nie jest dobry pomysł… za mały efekt jak na tak duży nakład pracy… wilcze doły są dobre jak polujesz na maszynę której nie chcesz uszkodzić. Nawet jak wjadą w ten wilczy dół to im się nic nie stanie… po prostu się z niego wygramolą... spędzisz dzień na kopaniu dołu i przygotowaniu zasadzki nie mając nawet stuprocentowej pewności że się nabiorą na to… trzeba to wszystko bardziej przemyśleć i przygotować pułapki obszarowe albo masowe a nie na pojedyncze sztuki. I zmaksymalizować pewność że w taką pułapkę wpadną. Jest jakaś droga którą macie pewność że będą nią przejeżdżać? Tam można ustawić kilka lub kilkanaście beczek z napalmem i zrobić im na przywitanie pierdoloną kulę ognia.

- Co do lokalizacji to liczę na wasze rady. Można by to wprowadzić na zasadzie szykany, obejmujące połowę przejazdu, wątpię żeby w Cheb ruch na co dzień był taki żeby korzystali z obu pasów, zwłaszcza gdy jeden ma wielką kałużę. Ale myślę że gangersi nie będą się przejmować i mogą jechać całą szerokością drogi, albo też można w jakiś sposób skanalizować ich ruch np wykorzystując ruchome "czeskie jeże" wykonane z kłód drewna które przetoczy się na miejsce gdy będą potrzebne. Oprócz tego myślę o najprostszych rozwiązaniach, deskach z gwoździami do przebijania opon ale mówiąc szczerze chcę dać kilka bardziej spektakularnych pułapek ze względu na ich efekt psychologiczny, jak jednego czy dwóch stalowa lina wciągnie za nogę na latarnię to reszta będzie się bała zrobić choćby krok do przodu.










- Jakby ci tu powiedzieć synu… Tą rdzę, gwoździe, alminium i resztę chyba damy radę załatwić… - pokiwał głową szeryf patrząc na listę sporządzoną przez czarnoskórego sapera. - Ale z benzyną to krucho. Jak w całym mieście uzbiera się jeden kanister to byłby całkiem niezły wynik. Już ze spirytusem byłoby trochę lepiej jeśli chodzi o coś łatwopalnego albo oliwą do lamp to już całkiem dobrze by było. Ale nawet wówczas wątpię by było tego na kilkanaście beczek. - szeryf sceptycznie pokręcił głową najwyraźniej w myślach szacując możliwości jakie ma ta osada.

- Co do blokady ulic ciężko to zrobić. Mamy główna drogę wschód - zachód właśnie tą co jest za oknem i to jest główna przelotowa przez osadę i z niej wszyscy najczęściej korzystają. Ją byłoby dość łatwo zablokować bo właśnie jest jedna. Ale jak się chce można wjechać czy wyjechać z wielu innych. A zablokowanie wszystkich to byłaby robota na kilka tygodni i to kosztem innych. Nie mamy też tylu ludzi by utrzymać posterunki przy wszystkich punktach. - Dalton spojrzał na Kanadyjkę a ta wiedziała, że on i Brian wspominali o tym problemie we wcześniejszych rozważaniach planów obrony. Nawet jakby zebrać wszystkich Chebańczyków od niemowlaka po starca to może i by starczyło ich do obsadzenia całej linii Cheb także z posterunkami przy wszystkich możliwych wjazdach. Ale tak cienka i krucha linia byłaby łatwa do przełamania dla zmotoryzowanej kolumny dobrze uzbrojonych Runnerów którzy uderzaliby w wybranym przez siebie miejscu.

- Te kłody i jeże… Trudno je się robi? Coś ruchomego mogłoby być niezłe. Ale właśnie ktoś by musiał je przenieść by zablokować przejazd czyli nie mogłoby stać samo w Ruinach. Te liny byłyby też dobre choć to już by się złapać musieliby wysiąść. Ale lin trochę tutaj jest to można by ich narobić tu czy tam. - ten pomysł najwyraźniej przypadł szeryfowi do gustu. Był dość tani i prosty do zrealizowania. - A wilczy dół może zadziała na jeden pojazd ale już tam zostanie na dłużej i trzeba go będzie omijać. A kto wie, może samochód i załoga też. Zwłaszcza jakby im w tym pomóc. - pokiwał znowu głową mrużąc nieco oczy gdy nad tym rozmyślał.

- Miejcie jednak na uwadze, że poza tymi bandytami którzy mogą tu przyjechać żyją też zwykli ludzie. Żyją na co dzień i załatwiają swoje sprawy. Czyli poruszają się po tym terenie. Przez parę dni czy tydzień każdy będzie pamiętał co i jak z tymi pułapkami. Ale jeśli sprawa się przeciągnie na dni, tygodnie czy miesiące no to jak ktoś nie ma w zwyczaju patrzeć co krok pod nogi a daję wam słowo, że rzadko kto ma, to nie chciałbym, żeby te pułapki wykończyły więcej naszych niż gangerów. Dlatego wolałbym jakiś rejon czy strefę którą dałoby się łatwo odgrodzić i wyłączyć z użyteczności publicznej niż rozstawiać te pułapki co krok gdzie popadnie. - Dalton najwyraźniej myślał o mieszkańcach Cheb także perspektywistycznie. Faktycznie nikt nie wiedział kiedy ci gangerzy mogliby wrócić. Jedyny pewny termin był w zimie gdy powinni znów przyjechać po haracz. Ale to było za parę miesięcy na tyle, że kobieta zdążyłaby zaciążyć i wydać na świat potomka a żadnego przybliżonego terminu wcześniej nie mieli pojęcia. Poza “czynnikiem ludzkim” o jakim wspomniał Dalton i saper i traperka wiedzieli, że czas, aura i pogoda też erodują pułapki osłabiając ich możliwości działania czy zwiększając nadzoru. Dlatego raz założone lepiej się obywały pod kontrolnym okiem speca.


Gordon kiwnął głową na znak że nie jest dobrze:
- Kanister to mało… ale lepsze to niż nic. Najwyżej zrobimy mniejsze, ukierunkowane ładunki. Jeśli jeszcze dodatkowo uzbroimy je gwoździami i odrobiną plastiku dla poprawy efektu to powinny się jak najbardziej sprawdzić. Z oliwy do lamp i spirytusu można zrobić koktajle mołotowa. Dodatkowo mamy jeszcze granatniki… te na moment kiedy zaczną używać aut jako osłon… - stwierdził pewnie po czym zastanowił się chwilę nad planami kanadyjskiej traperki i kiwnął głową - Mhm… wszystko to dobry pomysł i choć bardzo czasochłonny i niekoniecznie może dać założony efekt…to mogę w tym pomóc… ale pamiętajcie że takie pułapki są efektywne na piesze siły… trzeba dobrze zaplanować rozstawienie najlepiej blisko posterunku i innych strategicznych punktów… materiały wybuchowe muszą narobić hałasu zdezorientować i przerazić… najlepiej żeby też wysadziły kilka pojazdów... te trzeba pozakładać nieco bliżej samego wjazdu do miasta… Chociaż tak się zastanawiam… że to co mówił Lynx nie jest głupie… zwabienie w jakieś miejsce bandytów to dobry plan… żeby zadziałało to to miejsce musiałoby być gdzieś w mieście… Wtedy pozakładałoby się w tym miejscu większość pułapek a jak dojdą do wyznaczonego miejsca zrobić im wielkie bum… to oczywiście duże ryzyko… ale jak dobrze to zaplanować mogłoby się udać… kwestia tylko czy chcecie zaryzykować z możliwością wielkiej wygranej czy chcecie grać zachowawczo z szansą małej przegranej… - myślał głośno zabójca maszyn, po chwili wrócił do meritum - Może Czerwoni mieliby jakieś materiały wybuchowe albo chociaż paliwo? Albo żołnierze byliby skłonni odsprzedać?

- Nie mówiłem, żeby rozprawić się z nimi w Cheb - sprostowłl snajper - ale może jest w pobliżu jakaś miejscówka, która by ich zainteresowała? Zabić ich tam i tam przygotować pułapki? To wszystko luźne pomysły Szeryfie - dokończył zmęczony Wood.

Gordon rzucił:
- A ja właśnie mówię przeciwnie… miejsce w które miałoby się zwabić wroga powinno być w mieście… to mało podejrzane i mogą dać się nabrać… ja bym nie dał się nabrać na wyjście poza miasto skoro to miasto jest moim celem… mówię wam… nie zwabimy ich poza miasto już jak będą w mieście… moim zdaniem najprostszy pomysł jest najlepszy… porozstawiać tylu strzelców ile się da na dachach i wysokich punktach, zaminować kilka miejsc i zacząć wybijać tępaków ogniem i ołowiem… doprawić granatnikiem… idealny przepis… bo i tak dojdzie do rzeźi i tak… pytanie brzmi jaką rolę chce grać Cheb w tym wszystkim…

Wood przytaknął: - Właśnie, może zanim którekolwiek z nas zacznie, cokolwiek myśleć o obronie miasteczka, czy główkować nad pomysłami, to Szeryfie, jasno i w kilku słowach określ priorytety? Czy chodzi o uwolnienie się od kurateli Runnerów na zawsze? Czy o powrót do stanu kiedy odwiedzał miasteczko Custer? Bo, to, że chodzi o ocalenie siły żywej Cheb to jest dla mnie jasne. Mamy się przygotować do obrony po to, żeby gangusy jak przyjadą widziały, że im się walka nie opaci? Tak będzie po prostu łatwiej. Przedstawisz nam swoje oczekiwania i do jutra każde z nas się z tym prześpi jakoś? Może nowe pomysły przyjdą do głowy? I mam pytanie o okolicę Cheb jeszcze, ja jestem tu praktycznie nowy, zbyt wiele nie zwiedziłem okolicy podczas poprzedniego pobytu, a pan, Panie Dalton, pamięta lepsze czasy. Są w okolicy jakieś miejsca, gdzie można by się wybrać w poszukiwaniu zasobów? Gdzie mogłoby być paliwo? Jakiś sprzęt cięższy? Albo broń? Ja wiem, że wszystko co było łatwe do ogarnięcia już dawno zostało rozszabrowane, ale nie ma jakichś “trudniejszych” miejscówek?


- Jak nie ma koparki to z wilczym dołem faktycznie nie będzie się opłacało, bo rzeczywiście nakład pracy do efektywności wyjdzie słaby, dlatego liczyłam na koparkę. Myślę że można pomyśleć o pułapkach w stylu tych które używali indianie z plemienia Sheepeaters, rampach które zasypią ulice pod spodem gruzem. Gruzu akurat mamy pod dostatkiem… Więc z użyciem lin, bloczków i konia powinno się udać zrobić sporo takich pułapek. Moglibyśmy wykorzystać jeże do nakierowania pojazdów w pole rażenia pułapek.

- Tak. Wielkie bum. No byłoby na pewni korzystne gdyby Guido z caluśką swoją karawaną wyjechał w niezamieszkały teren i tam go wysadzić w powietrze i zasypać gruzem. Na pewno byłoby to skuteczne. Ale przykro mi jeśli was rozczaruje ale nie uważam tego za realne do wykonania. Przecież wam mówię, że oni już tu byli i znają to miasto. Wiedzą gdzie jest moje biuro, gdzie jest lokal Jack’a czy kościół. Byli tu. Więc raczej skapnął się jeśli będziemy ich prowadzić na manowce gdzie wiedzą, że nic nie ma. Więc jak już rozważać stworzenie takiej strefy śmierci to przede wszystkim trzeba wymyśleć pretekst dla którego oni mieliby tam pojechać. Tam gdzie jak wiedzą nie ma dla nich nic ciekawego. A przynajmniej dotąd nie było. - szeryf cierpliwie tłumaczył jak jego zdaniem wygląda sprawa z tych omawianych wariantów. Ale jeśli przeciwnik nie wjeżdżał do jakiejś bezimiennej kupy Ruin gdzie był pierwszy raz tylko całkiem nieźle się orientował w topografii danego miejsca to podstęp musiał być dość wyrafinowany by go zwabić w miejsce w którym dotąd nigdy nie było nic ciekawego.

- A do tego mówię wam, że ja wcale nie planuję walczyć i nie chcę walczyć. Walka nas pogrzebie do reszty. Jak zgaduję jeśli Runnerzy wrócą przyjadą albo tutaj pod moje biuro albo do “Łosia”. Jeśli nie przyjadą w jakimś szale zniszczenia raczej nie zaczną piersi walki. Bo nawet w zimie nie zaczęli piersi strzelać tylko od rozmów i negocjacji. Spodziewam się więc że tym razem będzie podobnie. I walki jeśliby wybuchły to prawdopodobnie dopiero gdyby te rozmowy zakończyły się fiaskiem. Ale jeśli ktoś ich tutaj zaatakuje pierwszy albo na wstępie nadzieją się na pułapki wówczas faktycznie może zacząć od razu się walka. A jakie mamy rokowania w tej walce to wam mówiłem już. Nas jest mało a ich tam w Detroit dużo. Nawet jak rozwalimy całą wyprawę Guido to oni mają następnych Runnerów a u nas to nie wiem ilu by nas zostało jeśli walki miałyby wyglądać tak jak w zimie. - Dalton po raz kolejny podkreślił niechęć jaka wywoływały w nim ochota wywołania czy zaczęcia walk z Runnerami. W takim świetle rozwiązania skuteczne z militarnego punktu widzenia naszykowane na zadanie maksymalnych strat przeciwnikowi od pierwszego kroku w nie swoim dla niego terenie mogły oznaczać pogrzebanie Cheb w Ruinach razem z jej mieszkańcami czyli defacto koniec Cheb. Nawet w wypadku wygranej walki zwycięzców mogło być zbyt mało by pogrzebać poległych. Ta wizja najwyraźniej zdominowała myślenie i obawy szeryfa i nie chciał dopuścić do takiego końca. Opcję walki z Runnerami traktował jako ostateczność w wypadku jeśli do walki i rzezi mieszkańców i tak miałoby dojść.

- I sytuacja jaka tu panowała za czasów Custera nie była zła. Nam to odpowiadało. Płaciliśmy raz do roku swoje i mieliśmy spokój przez resztę roku. To był dobry układ. Przed wojną też płaciło się podatki raz do roku więc to wiele nie zmienia. A oczywiście, że miło byłoby nie płacić nikomu i się cieszyć swobodą ale to w tym świecie nierealne. Jeśli nie Runnerzy to przyjadą Huroni, Camino, Schultz’e czy jakaś większa wędrowna banda. Nawet ci Nowojorczycy też by pewnie na dłuższą metę nie byli tacy mili i demokratyczny. Zawsze się komuś płaci za święty spokój. Na moje oko to w razie wygranej i pogonienia andy Guido w Detroit podziałało by jak płachta na byka. Jak nie na samych Runnerów to na resztę gangów. Bo nagle na horyzoncie pojawiłaby się niechroniona osada którą można oskubać i nie podlega pod jurysdykcję silnych gangów. Więc znowu ktoś by się do nas pofatygował. A kto wówczas by tu został? Nie byłoby już kogo skubać tak naprawdę. - stróż prawa o przedwojennym wyszkoleniu i przyzwyczajeniach zdawał się twardo kalkulować ewentualne siły obu stron i z tych kalkulacji wychodziło mu, że Cheb jest stroną zdecydowanie słabszą w porównaniu do jednej bandy Guido a nie wspominając o innych bandach i w Detroit i tych co mogły się zjawić w okolicy. A jako strona słabsza w tym równaniu musiał szukać innych niż siłowe rozwiązania które matematycznie wskazywały na większe szanse porażki niż zwycięstwa. Dużo większe jeśli wziąć pod uwagę straty jakie mogła ponieść ta osada.

- Gdyby w okolicy była możliwość pozyskania jakiś cennych zasobów na pewno byśmy to już zrobili. O okolicy i ciekawych miejscach najwięcej wie Drzazga więc z nim trzeba by rozmawiać. Choć wątpię byście go teraz zastali w mieście. Najpewniejszy adres to ci Schroniarze na Wsypie. Ktoś od nich przybywa co parę dni by uzupełnić zapasy. Mają ciekawe fanty na wymianę w tym również broń. Ale potrzebują głównie żywności a z tą u nas krucho. Nie widziałem też by handlowali amunicją czy paliwem. A paliwo jedyne źródło zaopatrzenia to Detroit. Ogólnie im bliżej miasta tym o nie łatwiej. Nawet jak ktoś nim handluje to i tak zaopatruje się w Detroit albo przez pośredników z tamtąd. My jesteśmy na samym pograniczu ich strefy wpływów dlatego tego paliwa u nas tak mało. Właściwie jedyna możliwość jaką widzę uzupełnić zapasy na miejscu to spróbować coś wymienić się u przyjezdnych co się zatrzymali samochodami w mieście. Co do amunicji to Szczota wyjechał z wyprawą. Jeśli wróci i wróci na czas będzie zapewne możliwość kupienia od niego większe ilości amunicji o ile wróci z sukcesem z tej wyprawy. Ale póki go tu nie ma to z amunicją jak widać. - szeryf podsumował resztę pytań o różnorakie opcje w okolicy. Na ile się orientowali będący w tej osadzie nieco dłużej Lynx i Nico z grubsza pokrywało się to z ich obserwacjami względem tego miejsca. Cheb było typową niewielką osadą zagubioną na Pustkowiach i względem zaopatrzenia mogło się jakoś ciułać gambel do gambla ale po takich spustoszeniach jakie poczyniły zimowe walki regenerowanie sił i zasobów tego miejsca było w opłakanym stanie.

Żołnierz z Posterunku pokiwał głową: - Teraz przynajmniej wiemy, jakie masz oczekiwania Szeryfie, łatwiej będzie mam środki zaradcze zaproponować, bo do tj pory to było teoretyzowanie. Nie chcesz walki z Runnerami, pasuje Ci płacenie daniny, ok.Mamy się przygotować na ewentualność tego, że bandziory przyjadą z jasnym celem zemsty? Jeśli tak, to musimy się skupić na stworzeniu systemu wczesnego ostrzegania i ewakuacji dzieci, kobiet i co cenniejszego dobytku. Przydałoby się przeszkolić paru miejscowych z walki i taktyki, gdyby przyszło “na ostre”. Dobra myślę, że wszyscy musimy odpocząć, czy mam się jutro od rana stawić? Czy dostanę dzień, na dojście do jako takiego stanu? Obie opcje mi pasują, więc czekam na rozkaz.
- Bądź jutro z rana, sporo jest do zrobienia i omówienia - odparł Szeryf.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451

Ostatnio edytowane przez merill : 19-02-2016 o 23:13.
merill jest offline