Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2016, 11:50   #43
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
DYSKOTEKA


Główne pomieszczenie dyskoteki wyglądało niezwykle bogato. Barek był podświetlony jak w stuningowanym Polonezie, a zewsząd błyskały lasery i inne bajery. Na parkiecie były cztery, pancerne szyby, pod którymi znajdowały się podświetlone akwaria z rybkami. Miejsce dla Dysk Jełopka było opuszczone, a w tle dość cicho (czyli umiarkowanie napierdalała) sączyła się muzyka. Na samym parkiecie znajdowała się jedna osoba. Mężczyzna w wieku około trzydziestu lat ubrany w strój raczej sportowy, choć na sportowca nie wyglądał. Właściwie to wyglądał całkiem przeciętnie. W pewnym momencie usiadł na środku i przypatrywał się światłom. W ręku miał specjalnego pilota i coś z nimi kombinował - z sekwencją. Niewiele znał się na tym, ale to było jego, więc nie potrzebował się znać. Mieć i nie mieć jest ważniejsze niż umieć i nie umieć. Chyba, że chodzi o lwa. Wtedy lepiej umieć niż mieć. Tu jednak chodziło o całkiem niewinne światła. Kulturę.

W pewnym momencie w prawej kieszeni spodni zawibrował telefon. Odebrał, ale nie odezwał się czekając aż ten dzwoniący coś powie. Nie lubił za bardzo kontaktować się z tymi ludźmi, bo nie znały się dnia ani godziny jak po drugiej stronie odezwie się funkcjonariusz Policji, a tak w ogóle to i tak telefony wszystkie były na podsłuchach. Usłyszał głosy kilku mężczyzn, ale żaden z nich właściwie do niego nie mówił, a tylko gadali między sobą. Chyba przypadkowo wykręcono ten numer, ale nie odkładał tylko nasłuchiwał. Wiedza to potęga i zawsze warto mieć więcej informacji niż mniej. Po drugiej stronie usłyszał takie zdania wypowiadane przez czterech mężczyzn w czasie jazdy samochodem:
- To gdzie ja, kurwa, mam jechać?
- Mnie przychodzą do głowy trzy opcje postoju: któryś z pustostanów, złomowisko lub gdzieś pod cmentarzem, gdzie nikt nigdy się nie kręci. A wy macie jakieś pomysły? Musi być skrycie i bezpiecznie. Trzeba by sprawdzić czy czego jeszcze w bagażniku cwaniaczki nie wieźli.
- Ja to bym się napił... A co do kart to można spróbować większe zakupy zrobić. Te z tymtym czymś, to widziałem jak ludzie na dotyk, bez cyfr używali, na małe sumy...
- Też bym się napił.
- Dobra, to ja jadę... chuj, tu skręcę w prawo... a potem w lewo... i tam niedaleko będzie cmentarz, ale ja to bym jeszcze dalej pojechał. Do lasu, czy coś. Nieznane tereny, ale i opuszczone skoro i tak mamy robić akcję w lesie to trzeba by się zaklimatyzować, nie?
- A nie możemy rozpić tutaj?
- Hej, hej, hej, ja prowadzę - w czasie jazdy to mi się rozleje albo rozjebię auto. A dobrze się prowadzi.
- Jak się, kurwa, wyłącza muzykę z tego gówna?
- Nie no, zostaw. Mi się podoba.
- Może tak jakbyś rozłączał się? Spróbuj czerwonym.


Mężczyzna chwilę popatrzył na telefon, który trzymał w dłoni. Pilotem wyłączył muzykę, chwilę przeszukiwał kontakty i już po chwili wybrał odpowiedni numer i zadzwonił. Po kilku dzwonkach odezwał się głos. Jeden z tych czterech, które wcześniej słuchał. Tym razem w tle nie było nikogo, ale słychać było silnik.
- Halo?
- Halo?
- zapytał mężczyzna stojący na parkiecie czekając na więcej zdań tamtego
- Kto mówi?
- Oj, przepraszam, pomyłka!
- powiedział i rozłączył się. Pilotem włączył sobie kolejną piosenkę, ale tym razem głośniej, bo i spokojniejsza. Wykręcił kolejny numer. Tym razem odebrała kobieta, ale coś całkiem bełkotała i nie było dojść o co chodziło. Rozłączył się. Napił się setkę wódki z małym soczkiem. Na dobry początek dnia.

ZGROMADZENIE


Jazda samochodem odbywała się gładko jak dupcia czterdziestoletniej dziwki. Siedzący na tylne kanapie Ryszard i Mirosław nawet nie pomyśleli o zapięciu pasów bezpieczeństwa, z których zresztą jedynie jeden funkcjonował. Tak ich rzucało, że dwukrotnie zmieniali swoje miejsca, gdy to najpierw Obszczyfurtek przeleciał nad Bimbromantą, a potem Bimbromanta przeleciał za Obszczyfurtkiem. Rzucało i wierzgało przez całą podróż. W pewnym momencie Kocięba dotarł do kontaktów, ale ku jemu zdumieniu nie było tam żadnych Lam, a jedynie różne pseudonimy i imiona. Nic ciekawego. Zaczął sprawdzać smsy, gdy z telefonu popłynęła muzyka. Próbował ją wyłączyć, gdy wewnątrz auta trwała dyskusja nad tym, czy wypić teraz, czy wypić teraz. W końcu Kutafon rzucił, żeby spróbować czerwoną słuchawkę i udało się wyłączyć. Kilka chwil później zresztą zadzwonił ktoś na drugi telefon trzymany przez Ryszarda, ale jakiś facet rzucił tylko, że pomyłka i rozłączył się. Nagle Czarny Henryk odezwał się:
- Panie Ryszardzie - a to nie pana teściowa?
- I Ajej! - Kutafon krzyknął i nacisnął hamulec. Nagle Obszczyfurtek i Bimbromanta znaleźli się przed Kutafonem i Czarnym Henrykiem i twarzami przyciśniętymi do przedniej szyby.

Prawda była taka, że Andrzej Młot i Jadwiga Bass leżeli na trotuarze niedaleko siebie i pozornie nie dawali znaku życia. Tylko pozornie, bo już się podnosili. A z minutę, dwie, czy nawet trzy wcześniej Jadwiga spożywała sobie tanie wino siedząc przy bagażniku, a Ajej stoczył walkę z panienką. Już na początku starcia wyrwał jej paralizator, ale ta wykopała mu go z ręki. Dalsza część walki rozgrywała się na straszliwe ciosy łamią się nosy karate pumo lepsześ niż sumo i wyglądało mniej więcej tak:

[media]http://www.youtube.com/watch?v=RVfbE5WZmo0[/media]

Jak widać z powyższego Andrzej Młot miał przez jakąś tam chwilę przewagę, ale i tak dostał w tubę i się skończyło. Jak Jadwiga przestała już opierdalać alkohol to miała dołączyć się do akcji i wskoczyła na bagażnik (odrywając palce tego typa co go wcześniej tam zapakowała, a Ajej docisnął klapą), ale po chwili auto ruszyło, a ona wyjebała się na ziemię. Tak po prawdzie to wszyscy że oblali testa na percepcje, charyzmę i spryt i zupełnie nie zwrócili uwagi, że w między czasie od Golarza Filipa wybiegł ten pozostawiony tam bandzior i wskoczył za kierownicę samochodu, a laska po zwycięskiej walce nawet nie miała czasu wykończyć przeciwnika, czy chociaż zabrać paralizatora a tylko wskoczyła na tylne siedzenie i tyle ich widzieli.

Jedną, dwie, a może i trzy minuty później obok leżących Jadwigi i Andrzeja zahamował samochód marki Ford Sierra z załogą, która już tu została opisana.
 
Anonim jest offline