Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2016, 14:32   #164
Carloss
 
Reputacja: 1 Carloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputację
We współpracy z MG

Will jęknął z bólu gdy otrząsnął się z pierwszego szoku. Następnie delikatnie poruszył wszystkimi kończynami żeby sprawdzić, czy nie ma nic złamanego. Krzyki dzieciaka szybko doprowadziły go jednak do przytomności. Chłopak, podpierając się o kawałek urwanych schodów, podniósł się na nogi i rozejrzał. Po pierwsze: obrzyn - pewnie jest gdzieś koło niego, po drugie: winda - jeśli budynek miał windę, powinna znajdować się ona przy schodach, to byłby najbezpieczniejszy sposób dostania się na powierzchnię, po trzecie cokolwiek miękkiego jakby chłopak spadł. Słowa złodziejaszka z dyndającymi nogami o potworach zapaliły alarmową lampkę u cwaniaka - zbyt niedawno toczył walkę o życie swoje i towarzyszy w niższych piętrach schronu.

Widząc na pierwszy rzut oka, że gówniarzowi koło niego nic nie dolega, kazał mu znaleźć swój obrzyn i siedzieć cicho. Następnie podbiegł do zwisającego dzieciaka i rozejrzał się jeszcze raz. Podciągnąć się nie da rady, pozostałe dzieciaki raczej nie mają jak pomóc, strażackiej dmuchanej poduszki raczej też nie znajdzie, wszystko było więc w jego rękach.

Chłopak wyciągnął ręce do góry i upewnił się, że dobrze stoi.
- Spokojnie - odezwał się do młodocianego złodzieja - wiem, że się boisz, ale musisz mi zaufać i się puścić. Złapię Cię - zapewnił chłopak, zastanawiając się na ile samemu jest pewny swoich słów.

Chłopak, który spadł razem z Will’em, zawahał się, ale cwaniak widział, że schylił się i zaczął przeglądać gruz wokół siebie w poszukiwaniu broni. Gorzej wyglądała sprawa z tym spanikowanym co zawisła na schodach. Ten musiał usłyszeć mężczyznę bowiem na moment zamilkł i choć wciąż gorączkowo wierzgał nogami zdołał spojrzeć w dół na mówiącego. W jego twarzy Will dostrzegł brak zaufania i niepewność co do intencji, czy nawet możliwości rozmówcy. W końcu dopiero co ganiał ich ze strzelbą w łapie. A na siłacza od chwytania czegokolwiek i kogokolwiek w locie też nie wyglądał. Will chyba zdołał jednak przełamać jego strach i instynkt samozachowawczy każący próbować utrzymać się na powierzchni jak długo się da i mały faktycznie się puścił. Zaczął spadać błyskawicznie, a jakoś z każdym metrem z perspektywy Will’a robił się co raz większy. Teraz nastąpiła ta trudniejsza część zadania: przechwycić spadającego małolata nim się rozbije o gruz na podłodze.

Nie wszystko poszło dobrze. Po zagruzowanych schodach Will’owi ciężko było się poruszać, zwłaszcza z głową uniesioną ku górze a nie patrzącą pod nogi. Dzieciak spadał strasznie szybko i darł się jeszcze głośniej niż poprzednio strachem człowieka, który wie, że już nie może nic zrobić by siebie samego ocalić. A wciąż wszystko się chwiało grożąc dalszym zawaleniem. W końcu dzieciak gruchnął prosto w oczekujące ręce cwaniaka. Impet uderzenia okazał się jednak zaskakująco duży i wyglądało jakby ktoś cisnął dzieciakiem z góry prosto w cwaniaka. Siła uderzenia przewaliła ich obu z powrotem na zawaloną gruzem podłogę a Schroniarzowi pociemniało od uderzenia w oczach. Czuł się jakby jakiś gigantyczny but kopnął go w brzuch i klatę jednocześnie. Dzieciak który spadł na niego raz jeszcze wrzasnął a potem wciąż leżąc na swoim wybawcy zaczął skowyczeć i płakać z bólu. Do nich obydwu podszedł ten drugi chłopak. Zatrzymał się niepewnie z przestraszoną miną. W dłoniach trzymał shotgun Schroniarza, ale nawet przez opary bólu widać było, że jest wygięty pod tak głupim kątem, że odpada w walce jako broń palna.

Gdy ból lekko minął, Will ciężko podniósł się na kolana. Mimo wciąż palącej skóry na brzuchu uznał, że było to całkiem niezłe zakończenie akcji ratunkowej. Gorzej byłoby gdyby chłopaka w ogóle nie dał rady złapać albo nie zrobił nic i pozwolił chłopakowi zwyczajnie spać i połamać sobie kręgosłup. Cwaniak przesunął się bliżej chłopaka i sprawdził, czy wszystko z nim w porządku - gdyby połamał sobie nogi mieliby mocno przerąbane. Wepchnął też zniszczony obrzyn za pas licząc, że w drodze powrotnej albo w schronie uda mu się go naprawić.

- Hej - odezwał się cicho do dzieciaków, chociaż jeśli coś tu było i tak ich z całą pewnością usłyszało - teraz najważniejsze żebyśmy wydostali się na powierzchnię - zbyt dobrze wiem co może się kryć w takich podziemiach… Tak więc macie słuchać co mówię i przede wszystkim być cicho - zakończył głosem nieznającym sprzeciwu i zaczął się rozglądać naokoło w poszukiwaniu jakiejkolwiek drogi na górę.

Chłopak który spadł na Willa darł się i płakał na przemian. Gdy cwaniak go z lekka obszukał jęczał w niektórych miejscach wyraźniej. Zauważył też ciemną i gorącą plamę która zostawiała specyficzną krwawe krople na dłoni Schroniarza. Chłopak oberwał i to poważnie, ale nie miał chyba nic złamanego no i nie zabił siebie ani Will’a. Ten drugi był chyba wciąż zdezorientowany i przestraszony rozwojem wypadków, więc faktycznie się nie odzywał tylko kiwał głową na wszystkie polecenia Will’a. Trzeba było jednak stąd wiać. Gruz obsypywał się co raz bardziej i co chwila fragmenty wielkości pięści czy głowy roztrzaskiwały się o pokruszony gruz na posadzce zawalonej już połamanymi resztkami klatki schodowej. Cały rejon wyglądał jakby miał ochotę się zawalić całej trócje na łeb. To chyba strachało milczącego chłopaka tak samo jak otaczająca ich ciemność korytarzy.

Will postanowił na szybko sprawdzić co z rannym chłopakiem. Żeby obejrzeć ranę ściągnął z niego podkoszulek i widząc, że rana wciąż krwawi zrobił z niej improwizowany opatrunek. Chłopak nie był jakimś świetnym lekarzem, ale parę razy siebie, czy kumpli musiał opatrywać, więc miał o tym jakiekolwiek pojęcie. Poza tym kiedyś wpadł mu w ręce sezon Doktora House'a, więc śmiało mógł się uważać za eksperta.

Po zwinięciu improwizowanego szpitala polowego, chłopak zdjął z pleców karabin i dał znać dzieciakom, że idą w kierunku drugiej klatki schodowej. Nakazał im być tuż za sobą, po czym stąpając uważnie i co pewien czas zerkając na trzeszczący sufit, ruszył w ciemność.
 
Carloss jest offline