Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2016, 16:00   #3
Zajcu
 
Reputacja: 1 Zajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znany
Danie x Noize

- Do zobaczenia - blondyn ruszył w kierunku najbliższego z budynków, powolnym, uważnym krokiem skracając dzielący go i najbliższe drzwi dystans. Jego prawa dłoń znajdowała się niemalże na kaburze, lewa dzierżyła kij, przygotowana na potencjalny atak.
Był to dość kwadratowy budynek z piętrem. Jego dach cały porastał w pladze. Drzwi do których podszedł Daniel były już uchylone. W środku nie było żadnego źródła światła, więc nie pomogło to chłopakowi.
~ Najpewniej wykorzystali to miasto jako poligon treningowy dla więcej niż jednej osoby - blond-włosy zwątpił w możliwości znalezienia czegokolwiek wartościowego w najbliższym z domostw, mimo wszystko wolał je sprawdzić. Nie tyle dla bogactwa, co raczej dla samego doświadczenia tego. Wolał, by pierwsze spotkanie z plagą odbyło się w odosobnionym, ograniczonym przed dodatkową napaścią, czy wzrokiem potencjalnych pachołów.
Wkroczył do budynku, łapiąc za kij dwoma dłońmi. Wziął głęboki wdech, i ruszył wolnym krokiem, starając się kontynuować wzdłuż ścian, zatrzymując się przed wejściem do kolejnego pomieszczenia.
Cały budynek był pusty. Obydwa piętra śmierdziały i miały brudną podłogę. Wszelkie szafki i pułki były już ogołocone. Nie licząc może zastawy kuchennej, czy tym podobnych narzędzi domowego użytku.
Odetchnął z ulgą, zaś jego serce wróciło do bliższego normalności tempa. Prawa dłoń po raz kolejny wróciła w pobliże kabury, chłopak wyszedł na zewnątrz i włączył funkcję nagrywania. Nie wiedział, czy interesuje go wiedza, doświadczenie, czy chęć opublikowania faktycznych efektów plagi. Pewnie wszystko po trochu…
Ruszył przed siebie, zgłębiając się nieco dalej. Starał się nie oddalać zbytnio od ścian, uważnie obserwując otoczenie, lepiej bowiem posiadać zasłonę z chociaż jednej ze stron. Jego umysł rejestrował otaczający go świat, on jednak nie był pewien jak na to reagować. Znajdował się bowiem w miejscu, któremu bliżej było do opuszczonego miasta, niż faktycznego pobojowiska.
Od dłuższej chwili łaził za nim Noize, wpatrzony w telefon. Nieustannie kiwał głową w rytm muzyki. Wyglądał jakby nie do końca zdawał sobie sprawę z tego gdzie właściwie jest. Od czasu można też było usłyszeć ciche warkoty z jego strony, które to miały imitować to co słyszał w słuchawkach.
Daniel zatrzymał się, wskazując jednym z końców kija w zakapturzonego jegomościa. Nie wiedział, czego może się po nim spodziewać, zaś zarówno błyskające od czasu do czasu zębiska, jak i niezidentyfikowane warkoty wcale nie pomagały.
- Jeżeli chcesz iść ze mną, oferuję ci 40% zarobionej wartości, w innym wypadku wybierz sobie inną trasę - stwierdził, gdy tylko coś o aparycji zbliżonej wyobrażeniu diabła w innych światach zatrzyma się. Następnie, jak gdyby nigdy nic, ruszy w wybrane wcześniej miejsce, kontynuując poprzednią metodę.
Noize podniósł jedynie palec, jak gdyby prosił o chwilkę by dokończył. Kiwnął jeszcze parę razy głową, po czym wyjął słuchawki i schował do kieszeni.
- Nie nie… ja tutej tylko oglądam. Jestem ciekaw jak zareagujesz na plagę. - Wzruszył ramionami i zamrugał niewinnie.
- Ja również jestem tego ciekaw - odpowiedział, kontynuując wędrówkę. Wolał skupić się na otoczeniu, jednak podążający za nim osobnik znacząco to utrudniał. Nie wiedział jak wygląda plaga, jak szybko się porusza, jak wygląda walka z nią. Właściwie, wiedział tylko, że istnieje.
Trasa którą wybrała dwójka diabłów była dość wąska, szła między wieloma budynkami, ściśniętymi jeden przy drugim. Było to perfekcyjne miejsce na ewentualną zasadzkę. Każdy by o tym wiedział, więc zarówno Daniel jak i Noize mieli wyczulone zmysły. Prędzej czy później, usłyszeli coś. Jakiś szelest, chlapnięcie, coś się przewróciło w jednym z zaułków. Nic jednak nie weszło w światło dnia.
- Oh! Oh! Takie dźwięki z siebie wydają. Idziesz sprawdzić? - Noize wyszczerzył się, skrajnie podekscytowany.
- Wydajesz się lepiej uzbrojony - Daniel podzielił się spostrzeżeniem. Wyciągnął pistolet z kabury i wyciągnął go przed siebie. - Idź, osłaniam Cię. - dodał, wskazując pistoletem kierunek, z którego dobiegły dziwne odgłosy.
- Królowie nie cofają danego słowa. - dodał, uśmiechając się.
Noize zarechotał. - Wiesz ilu widziałem co tak pierdolą jak ty? Potem żałują swej egzystencji że ich stworzyła, jak ich byle jaki plagowy potwór przeżuwa. - Pokręcił palcem. - Nie kiwnę nawet palcem jak boisz się sprawdzić byle odgłosu. - postanowił.
- Jeśli twe doświadczenie jest chociaż zbliżone to pewności płynącej z twych słów to tylko dodatkowy powód, byś sprawdził co spowodowało ten dźwięk. - odparł cichym głosem. - Zawsze możesz zwyczajnie iść w inne miejsce - dodał, z rozbrajającym uśmiechem na twarzy. Biorąc pod uwagę, że nic jeszcze na nich nie wyskoczyło, a dźwięki były ciche, nie było to nic, czego musiałby się bać. Chyba tylko dlatego podchodził do tego tak metodycznie. Jeżeli ma współpracować z tym osobnikiem, nie widział powodu, dla którego miałby wybierać mniej optymalne działanie.
- Jestem Daniel, a teraz łaskawie ruszaj, albo pozostała dwójka prześcignie nas do tego, co mogło tutaj zostać. - stwierdził, delikatnie okrążając zaułek.
- HAH! Plagi starczy dla każdego zapewniam cię. - Kiwnął głową, po czy gwizdnął donośnie.- Niektóre sam dźwięk przyciąga. - Podzielił się to jakże przydatną informacją. Zza pleców wyciągnął swoją broń, i podrzucając nią rytmicznie wyczekiwał czy coś do niego przylezie.
Nic jednak nie nadeszło. Może to oślizgła macka przewróciła jakiś baniak na śmieci, może coś się zsunęło z parapetu i wpadło w jakąś kałużę. Dwójce diabłów nic nie groziło. Póki co.
- Widzisz, sprawdziłem je nie bardziej niż ty. - zaśmiał się, ruszając w kierunku obranego wcześniej celu. Tym razem nawet nie chował pistoletu do kabury. Im dalej, tym niebezpieczniej będzie, nie było więc powodu, by obniżać swą gotowość.
- Awww… - Jęknął zawiedziony. Naprawdę chciał to zobaczyć. - Doskonale Danielku. Plus propsy dla ciebie. - Odpowiedział blondynowi, nadal za nim idąc.
Dwójka w miarę bezpiecznie wyszła z wąskiej uliczki, skręcili w lewo, oddzielając się od idącego wprost Dopplera. Stanęli na przeciw nieco bardziej majętnych bloków, pomiędzy którymi już widzieli kilka biur, a przynajmniej jeden zakład fryzjerski. Byli też na przeciw parku porośniętego drzewami. W parku wydawało się dość ciemno. Drzew nie było dużo, ale plaga była wszędzie, wijąc się od jednego do drugiego tworząc swoiste uduchowienie nad całą dzielnicą. Po dłuższej chwili wszelkie wątpliwości zniknęły. Coś było wewnątrz parku i miało ludzką sylwetkę.
- Najwidoczniej będziesz miał okazję zobaczyć moją reakcję szybciej, niż myślałeś. - stwierdził, przygryzając dolną wargę. Nie miało to zbytniego znaczenia, ot, było gestem pozwalającym na jeszcze większe skupienie, oddalenie niepotrzebnych myśli.
W razie potrzeby mógł wycofać się do budynku, tworząc dodatkową barierę między nim, a znajdującą się w parku plagą. Takie rozwiązanie powinno mieć najwięcej sensu. Wolnym krokiem ruszył w kierunku parku, czekając na moment, w którym plaga znajdzie się w zasięgu zarówno wzroku, jak i broni.
- Fantastycznie normalnie! Ale serio mówię teraz. - Zapewnił, że nawet ż jego facjaty zniknęły zęby by dodać swej mimice powagi. Palec trzymał na spuście, ale nie zamierzał się jeszcze wpieprzyć między wódkę za zakąskę. Tak sobie to tłumaczył przynajmniej.
Pomiędzy drzewami znajdowało się coś, co wyglądało jak człowiek, było jednak porośnięte pnączami czy też mackami. Nie były one specjalnie grube, przynajmniej w porównaniu z czarnym ciałem jednookiego osobnika. Będąc w zasięgu wciąż dalszym od pięciu dystansów Daniel nie był w stanie opisać żadnych innych szczegółów.
Kawaler w czarnym mundurze powoli zmniejszał dystans, utrzymując gotowość do strzału. Czuł jak pot delikatnie wypływał na jego skroń, jego ciało nie było w stanie ukryć pewnej dozy strachu związanego ze spotkaniem pełnej pnączy istoty. Chciał znaleźć się w zasięgu pistoletu i wystrzelić pierwszy pocisk w zarazę.
- Hyyyy! plaga! - Sapnął donośnie, nadal usiłując szeptać. Patrzył to na Daniela to na Pokrakę. Był niezmiernie podekscytowany, także wycelował profilaktycznie bronią w pnączowatego jegomościa. Strzeli zaraz po nim.
Kreatura nie była jednak zainteresowana planami dwójki mężczyzn. Przez chwilę przypatrywała się w Daniela, po czym odwróciła się i weszła w głąb zakrytego parku: miała swoje terytorium. Chłopak nie dał rady się zbliżyć na odległość strzału, ale zdołał przyjrzeć się stworzeniu nieco lepiej: ono nie miało żadnych szczegółów. Ciało kreatury było czarne i nieszczególne, pozbawione nawet zarysu mięśni.
- Pewnie mądrzej byłoby się wycofać - stwierdził, ruszając za humanoidalną postacią plagi. Daniel nie miał jednak potrzebnego doświadczenia, nie wiedział czy opowieści o okrutności zarazy są prawdziwe, a wizja uciekającego przeciwnika jest aż nadto kusząca. Właśnie przez to ślepo parł przed siebie, nie ściągając przeciwnika z pistoletu.
Noize chciał na własne oczy zobaczyć do czego to jest zdolne, dlatego też z szerokim uśmiechem podążał za blondynem.
- I o ile nudniej! - Dodał swoje trzy grosze.
Gdy dwójka weszła do parku jedna rzecz szybko stała się oczywista: dach z oślizgłych macek blokował światło słoneczne. Jeżeli dwójka nie posiada swojego własnego źródła światła, wewnątrz parku będą niezwykle narażeni.
- Głębiej pewnie jest jeszcze ciemniej - stwierdził, zatrzymując się. Póki co starał się ogarnąć wzrokiem otoczenie, zapamiętać układ drzew. Zajął się obserwacją jednej połowy koła i liczył, że bardziej doświadczony łowca skupi się na drugiej.
- Oi, szkielet mówił prawdę i plaga ciągnie do skupisk EX? - zapytał, rozglądając się na boki. Chciał wiedzieć jak daleko są od jaśniejszych sektorów.
- Nom. A i tego… nie idziemy głębiej. Niektóre z tych gówien potrafią być cwane. Nie będziemy się bili na jego podwórku. - Wypowiedział się powoli cofając do tyłu. Noize może był trochę napalony na plagę, ale nie miał zamiaru wejść w pułapkę.
- W takim razie powinny przyjść do nas same? - zapytał, podążając w kierunku jaśniejszej części parku. Równie dobrze mogą czekać na granicy, a zaraza powinna sama do nich przyjść.
- Oj przyjdą na pewno przyjdą. Ale nie chce by przylazły jak będziemy w tym jebitnym zbitku macek. - Stwierdził Noize, także opuszczając park.
Jasna część parku oznaczała...na dobrą sprawę powrót do punktu wyjścia. Dwójka stanęła jakiś kawałek od wejścia do parku i czekała. Długo. Nie cztery, a pięć minut. Może nawet sześć. W końcu sylwetka pojawiła się ponownie. Kreatura stanęła tak samo jako poprzednio przed samym wejściem do parku. Stała tam i przyglądała się dwójce diabłów.
- Hoh! Widzisz? A teraz patrz na to. - Noize stanął w małym rozkroku, a z jego przegubu wylazła cienka struna, która wiła się jakby żyła własnym życiem. - Danielku to zaraz będzie koło nas. - Wyszczerzył się a jego ślepia błysnęły intensywniej niż zwykle.
- Huh? - kawaler nie ukrywał zdziwienia. Czyżby jego tymczasowy partner wiedział, że plaga tym razem zachowa się inaczej? Nie było jednak czasu na rozmyślania, a zdolności towarzysza nie przekonywały go. Mimo wszystko uśmiechnął się, patrząc na prostą w konstrukcji katapultę. Z pewnością było to coś… Oryginalnego. Daniel zbliżał się do przeciwnika.
Noize był naprawdę silny. Zwykłym kamieniem z procy strzelić na taką odległość...nie było dla niego wyzwaniem. Nawet jeżeli nie było to też skuteczne w zabijaniu. Czym innym był temat trafienia. Kreatura nawet nie ruszyła się z miejsca. Pocisk przeleciał obok jej ramienia.
- Ale mam zita dzisiej- Mruknąl po czy ponowił próbę.
Mężczyzna próbował dalej, tym razem pocisk trafił. Kamień wleciał między mackami w nos przeciwnika i zniknął w głębi czarnej sylwetki.
- Ło kurwać… Ten to nie jest byle co majster. - Rzucił do blondyna Noize, krzywiąc się na swej mrocznej gębie.
- Nie miał czasem na nas się rzucić? - zapytał, starając się nie przekroczyć odległości, przy której kreatura zaczęła uciekać ostatnim razem. Oczy blondyna przeskakiwały między diabłem, a plagą niczym kamera chcąca nagrać możliwe dużo.
- Słuchasz co mówię?! To nie jest byle co… nie daje się sprowokować byle czym więc myśli w przeciwieństwie do ciebie. Ja mówię zostawmy to w pizdu i obejdźmy ten park. - Zaproponował zakapturzony diabeł.
- Tamten budynek? - spytał, wskazując dłonią drzwi po drugiej stronie tego samego boku parku. Obawiał się, że kreatury mogą ich okrążyć, zebrać się grupą, zrobić cokolwiek - Daniel nie miał pojęcia, jak działają. Chciał zdać się na bardziej doświadczonego diabła, swoistego ministra, ten jednak zdawał się zawodzić.
- Może być. - Nawet nie spojrzał we wspomniany kierunek, jedynie telefonem zrobił zdjęcie maszkarze.
Idąc w dół uliczki, mając park obok siebie, dwójka naliczyła do trzech przyglądających im się postaci. Nie mieli jednak pewności czy nie było ich tam więcej. Budynkiem który wcześniej dostrzegli okazał się spożywczak. Cóż, szyld albo raczej to co z niego zostało brzmiało “24/7”, ale wewnątrz był układ który łatwo było im rozpoznać. Poza tym, tuż obok sklepiku znajdowała się pizzeria.
- Sprawdzę sklep, zajmiesz się fryzjerem? - zapytał. Wątpił, by znaleźli tam cokolwiek, zaś narastające w nim napięcie zaczynało wymagać kilku chwil samotności. Nie chodziło o wiele, zwyczajnie chciał skupić się na sobie. Nie wiedział jak radzą sobie pozostali, zaś jedyny powód pojawienia się tego typu myśli był oczywisty - zamierzał być lepszym od nich.
- Może być. - Powtórzył się, i jak polecił jego towarzysz zaczął kierować się do fryzjera, z zamiarem wyważenia frontalnym kopniakiem drzwi z zawiasów. Może coś nimi trafi przy okazji? Blondyn zaś, zgodnie ze swoimi słowami, zamierzał powoli zagłębić się we wnętrze sklepu.
Jak się można było spodziewać, sklep był doszczętnie ogołocony. Brudny, zaniedbany, ale przede wszystkim pusty. Z drugiej strony nie był to też duży sklep. Mimo tego, posiadał schody zarówno na drugie piętro jak i do piwnicy.
Daniel przełknął głośno ślinę. Jeśli wszystkie możliwe stereotypy mają sens, coś złego powinno się tam znajdować. To jednak był główny powód, dla którego musiał sprawdzić go jako pierwsze miejsce. Jeśli przyjdzie mu się bronić, dużo bezpieczniej będzie, jeśli chociaż jedna ze stron będzie zabezpieczona. Skierował się w kierunku piwnicy, celownikiem wskazując sobie drogę.
Chłopak musiał jednak zatrzymać się na moment. Po pierwszej partii schodów okazało się, że na dole panuje ciemność. Teoretycznie, gdzieś może znajdować się włącznik światła, ale nie było go na klatce schodowej. Po chwili usłyszał coś na dole. Coś było w piwnicy.
Daniel uderzył kijem w ścianę, chcąc wywołać możliwe głośny dźwięk. Wolał skusić plagę, by sama próbowała go znaleźć, oraz, co dużo ważniejsze - by była w nieszczególnie dobrej pozycji. Przewaga wysokości w walce była niewiarygodnie ważna.
Dźwięk odbił się od ścian i rozszedł po okolicy. Chwilę później, chłopak zaczął słyszeć kroki. Dość ciche, małe kroczki. Oddychanie. Nosowe? Może jak gdyby ktoś miał katar. Teoretycznie utrudnione. Chwilę później z cienia wyłoniła się twarz jakiejś istoty. Daniel był pewny, że była jeszcze druga, być może za nią.

Stworzenie miało delikatną, bladą skórę poniekąd przypominającą wosk. Miało dość ludzkie kończyny, ale o bardzo zwierzęcych proporcjach. Czołgało się przy ziemi, zakradając na czterech odnóżach. Pozbawiona warg twarz uśmiechała się zadowolona. Kreaturze podobała się obecność Daniela.
Chłopak skupił się, zaś przez otoczenie po raz kolejny przemknął dźwięk przełykanej śliny. Pot pojawiał się na twarzy, dając wyraz rosnącego stresu znajdującego się na barkach przyszłego króla.
Aktywował [Diabelska opłata - zbliżenie] i czekał. Gdy tylko coś weszło w zasięg kija, zamierzał uderzyć.

= Battle start=
Inicjatywa:
???1: 10
Daniel: 6
???2: 3



Stwór nieco się cofnął, lekko przykucnął, przywarczył, po czym skoczył na ścianę, zrobił na niej dwa skoki i odbił się na Daniela, silnym szarpnięciem rozrywając twarz. Przez pewien moment Daniel miał na twarzy trzy krwawiące blizny i czuł największy ból w swoim życiu.
- Argh… - gardło kawalera nie zdołało powstrzymać go od krzyku. Dopiero po usłyszeniu swego głosu odbijającego się od ścian piwnicy zdał sobie sprawę, że to nie miejsce na panikę, a samo źródło bólu zdawało się zniknąć.
Kreatura wylądowała tuż pod nogami Daniela, po czym odskoczyła z powrotem w ciemności piwnicy.


Daniel: -20EX
Daniel: -6,25EX
Daniel: +10W
???1: -10EX

Miejsce w którym się znajdował odpowiadało mu, jego broń pozwalała na całkiem dobrą kontrolę pola walki, zaś potencjalnie bezpieczne plecy były ustawieniem, które odpowiadało mu aż nadto. Był wyżej, a każda próba ataku stworzeń zasilała, kosztem ogromnego bólu, jego zdolności. Gdy tylko coś wejdzie w zasięg jego kija, zamierzał atakować.
Druga kreatura zachowała się identycznie jak poprzednia, odbijając się od ściany i lecąc na Daniela. Tym razem chłopak dał radę się uchylić przed nadlatującymi pazurami. Postanowił zaraz później odepchnąć kijem kreaturę. Ta jednak zwinnie odskoczyła, po czym wróciła z powrotem w cień.


???2: -10EX
Daniel: +10W
Daniel: -20CP

???2:9
???1: 8
Daniel: 6

Stworzenia lekko zawarczały, przyglądając się Danielowi. Po chwili spojrzały na siebie na wzajem i nagle skoczyły razem na Daniela. Pierwszy z nich, lecąc spod schodów na górę zdołał prześlizgnąć się pod lecącym w swoją stronę kijem, skoczyć i...zawiesić się zębami na kroczu chłopaka. Daniel rzucił się i zgiął z bólu, w efekcie unikając drugiej kreatury, która przeleciała tuż obok, chcąc oryginalnie zawiesić się na twarzy diabła. Na szczęście, stwór puścił dość szybko, aby odskoczyć w mrok. Niestety, Daniel miał teraz przeciwnika zarówno przed jak i za sobą.

???1: -5EX
???2: - 10EX
Daniel: +15W
Daniel: -12,5EX

Daniel usłyszał jak coś za nim upada. Te stworzenia nie należały do najwytrzymalszych. Może dlatego podróżowały w parach?
- Tak! - Daniel nie był w stanie powstrzymać się od dania upustu swej radości. Żałował tylko, że nie zobaczył momentu, w którym jedna z kreatur przemienia się w to, co szkielet nazywał rdzeniem.
Spojrzał na drugą, zaś, pomimo chwilowego bólu, krocze blondyna zdawało się teraz emanować energią. Równie dobrze mogła to być licentia poetica, jednak ani stwór, ani tym bardziej naładowany adrenaliną kawaler, nie mieli możliwości tego rozstrzygnąć. Młodzieniec wyprowadził dwa ataki w drugiego, nazwanego przez niego plagoszczurem, przeciwnika. Tym razem jednak zamierzał włożyć w to nieco więcej wysiłku, wykorzystując przy tym [Aimed Strike]. Nie miał jednak szczęścia. Za pierwszym razem chybił, po czym za drugim też, zwinne stworzenie nie pozwalało się po prostu zatłuc. Skoczył na daniela i rozerwało mu pazurami pierś, przywołując kolejną dawkę bólu. Tym samym na oczach chłopaka stwór zaczął się rozsypywać jak piach, tylko po to aby z środka wypadła bardzo niewielka kulka.


Daniel: -7EX
Plagoszczur: -5EX
Daniel: +5W

- Znaj swoje miejsce, szczurze - Daniel uśmiechnął się, wykonując kilka młynków kijem. Najwidoczniej chciał zademonstrować, że pomimo wszystkiego, potrafi nim władać w stopniu nie mniejszym niż wystarczający. Byle zwierzęta nie mogły przecież mu zaszkodzić. Dodatkowo - zyskał chociaż trochę dobrego materiału, będzie mógł dodać go do swej właśnie rozpoczętej kolekcji. Podniósł core obu stworzeń, chowając je do kieszeni marynarki. Złapał kij prawą ręką, lewą zaś - wyciągnął telefon i włączył latarkę. Wychylił się zza drzwi, sprawdzając czy pomieszczenie jest już puste.
W piwnicy nie było już niczego żywego. Pomiędzy przewróconymi szafami i kartonami, Daniel zdołał odnaleźć puszkę konserwy. Nie był to smaczne jedzenie, ale odnawiało dość dużo egzystencji. Czyżby kreatury zgromadziły się w okół tego pojemnika, nie wiedząc jak je otworzyć? A może błądziły w mroku szukając go?
Chłopak schował puszkę do drugiej kieszeni kurtki, chowając w kieszeni telefon. Gdy pasztet, czy inna racja żywnościowa, znalazła się w przeznaczonym jej miejscu, światło latarki rozbłysnęło raz jeszcze, rozrywając zasłonę mroku w piwnicy. Nim udał się na wyższe piętro, przeszukał pomieszczenie jeszcze raz.
Niestety było w nim pusto. Chłopak wrócił schodami na parter i natychmiast zaczął wdrapywać się na piętro. Pokój na górze...był dość nieprzyjemny. Poza wszechobecnymi śladami zarazy znajdowała się tutaj przedziwna aura. Między przerzuconymi szafkami, połamanymi stołami i brudem podłogi Daniel nie mógł doszukać się konkretów, mimo tego czuł, że ktoś tutaj...umarł.
Chłopak obrzucił wzrokiem pomieszczenie, starając się znaleźć cokolwiek co pomoże jego chciwości zastąpić miejsce melancholii, którą teraz odczuwał. Nie wiedział czemu czuł się w ten sposób, wolał jednak opuścić to pomieszczenie możliwie szybko. Poszukał wyjścia na dach i, w miarę możliwości, skorzystał z niego.
Sklep nie miał miejsca na dach, ani nic specjalnie użytecznego. Wyłącznie nieprzyjemną atmosferę.
Daniel wrócił przed budynek, ku swemu zdziwieniu obserwując… Brak swego kompana. Jeśli ten nie poradziłby sobie już tutaj, prawdopodobnie nie było sensu go ratować. Chłopak uśmiechnął się, jeśli nie otrzyma żadnej wiadomości, wróci tutaj by wyciągnąć chociaż jego broń. W ten sposób wspomnienie o nim będzie żyć… W rękach króla.
Zamierzał w widocznym miejscu wyryć na ziemi krótką wiadomość - swój numer telefonu, oraz prosty podpis - Daniel, następnie kontynuować wędrówkę. Znalazł sobie cel, wiedział już że pragnie rozpalić w tym miejscu ogień rewolucji.
Chłopak spokojnie udał się wzdłuż ulicy na drugi jej koniec. Przechodząc przez pustą przestrzeń spostrzegł, że robi się już nieco później. Wedle komórki było już po szesnastej. Spędził w tym piekle zaledwie dwie godziny, acz do tej pory nie było to aż tak straszne doświadczenie. Za jakąś godzinę zacznie się zdecydowanie ściemniać. Później, będzie po prostu ciemno. Mógł tylko zgadywać jak bardzo zmieni to jego sytuację.
Na końcu ulicy znajdowały się małe pomosty wychodzące na rzekę płynącą wzdłuż miasta, a raczej gdzieś pod nim. Nie był to ściek. Większość boskich miast ich nie potrzebuje, rzeka służyła raczej za atrakcję o czym świadczył pobliski sklep rybacki oraz obecność roztrzaskanych beczek i rozdartych sieci. Chłopak kontynuował swą wędrówkę, miał jeszcze trochę czasu… Względnie, mógł zabarykadować się na dachu i spróbować zostać tu dłużej. Wątpił jednak, by miało to sens.
Daniel postanowił zbadać jak najwięcej miasta póki jeszcze było jasno. Rzucił się biegiem na drugi koniec miejscowości spostrzegając na mapie interesujący obiekt. Był to męczący, 40minutowy maraton podczas którego chłopak trzymał się głównych ulic. Przy szczęściu nic nie stanęło na jego drodze.
Po drodze dowiedział się, że Północna część miasta jest dzielnicą urzędową a obiekt który go zainteresował okazał się...latarnią. Odnóże rzeki które płynęło pomiędzy dwoma częściami miasta było dość szerokie, kończyło się gdzieś w oddali i nie wiadomo dokąd płynęło. Przenoszenie towaru metodą fizyczną nie było w tych czasach zbyt popularne, ale dalej miało miejsce. Ostatecznie, latarnia służyła jakiemuś celowi. Teraz, nie była w użytku i nie mogła być. Plaga zarosła ściany aż po samą górę, zasłaniając szyby u szczytu budowli.
Coś jednak musiało niegdyś napędzać latarnię, zaś plaga, nawet jeśli pozornie podbiła budynek, wcale nie musiała dostać się do samego źródła. W głębi duszy żałował swej decyzji, teraz jednak mógł uczynić jej skutki mniej brzemienne. Jeśli zdoła uruchomić latarnię, lub znajdujące się w niej maszyny, prawdopodobnie ściągnie na to miejsce uwagę stworzeń, on zaś z przyjemnością powróci w stronę portalu.
Otarł pot z czoła i wszedł do wnętrza budynku, odgradzając się kijem od nieznanego. Jego lewa dłoń oświetlała wnętrze.
 
Zajcu jest offline